Wpis z mikrobloga

Cześć mirki!

Ponieważ mój ostatni wpis zebrał zatrważającą ilość plusów (czyli 6 - może to wynikało z tego, że nieogarnąłem tagów), to postanowiłem dopisać ciąg dalszy i opis degustacji.

Wygląd:

Po odpakowaniu od razu dowiedziałem się dlaczego mięso było tak szczelnie oklejone etykietami. Niestety, ale widok który ukazał się moim oczom był co najmniej marny. Praktycznie brak tłuszczu. Kompletny brak. Nawet tego dużego kawałka okragłej kieszonki tłuszczowej, którą niektórzy nazywają okiem tłuszczowym nie można było się doszukać. O jakiejkolwiek "marmurkowatości" nie ma nawet co wspominać. Widok jak na shabowego. Dosłownie
(gdzieś mam fotkę, to wrzucę w komentarzach)

Niektórzy powiedzą, że fajnie - trafiło się chude mięso, a ten narzeka. Akurat jeśli chodzi o steka to tłuszcz jest dosyć ważną częścią i odpowiada nie tylko za smak, ale strukturę i kruchość mięsa. No chyba, że trafiła mi się jakaś cudowna krówka, która była wyhodowana na trawce, biegała wesoło po łąkach i nigdy nie była dokarmiana paszą (tak, bydło hodowane w ten sposób nawet wysokiej klasy ma mniej tłuszczu międzymięśniowego... ale bez przesady)

No dobra, jedziemy dalej.

Zapach:

Na opakowaniu było napisane, że mięso dojrzewało na sucho minimum 35 dni. Ok, jestem w stanie w to uwierzyć. Faktycznie było widać ciemniejsze części na obrzeżach, które nota bene powinno być zdecydowanie lepiej wykrojone. Ale co z tym zapachem? Muszę powiedzieć, że można było wyczuć tą charakterystyczną woń dojrzewającej wołowiny. Orzech włoski i trochę sera pleśniowego. Niezbyt mocna, ale za to pewnie bardziej przystępna dla osoby, która nie miała wcześniej styczności z wołowiną dojrzewającą na sucho. Generelanie - zapach nawet na plus.

Smak:

Hmmm... I tutaj mam dylemat. No dobra, mięso nie było złe. Powiem więcej, było bardzo dobre. Znajomi którzy wpadli na poczęstunek byli bardziej niż zadowoleni z kolacji. Kruchość nawet całkiem całkiem. Wynika to pewnie z kilku czynników. Między innymi proces dojrzewania, który nawet z bydła mlecznego jest w stanie zrobić w miarę miękki kawałek mięsa (wierzcie mi - sprawdzałem). Jak również to, że spodziewając się dosyć dużej przygody z przeżuwaniem - pokroiłem steka na w miarę cienkie kawałki.

Ale

Zero smaku dojrzewającej wołowiny. Jestem pewien, że jesli poszedłbym teraz do mięsnego i kupił identyczny kawałek mięsa, (za połowę ceny), to dałbym radę go tak przygotować, żeby smakował prawie tak samo. Wiadomo, że pewnie byłby twardszy, ale to też nie na 100%

Podsumowując:

Fajnie, że coś się dzieje na rynku steków w Polsce, ale jeszcze daleka droga przed nami, zanim uda się nam (jeśli w ogóle) kupić porządny kawał czerwonego mięsa z krowy bez konieczności wycieczki do sklepów spacjalizujących się w tego rodzaju produktach. Jeśli chcesz spróbować przygody ze stekami, to zdecydowanie bardziej polecam znaleźć najbliższy sklep mięsny i zapytać się o porządny kawałek antrykota lub rostbefu (tak 3 - 5cm). Będzie połowę taniej, a dobrze zrobiony dostarczy podobnych doznań smakowych, nawet jeśli dostaniesz mięso z krowy mlecznej. Serio - pomimo, że nie lubię jak ktoś rzuca na lewo i prawo oskarżeniami bez dowodu to uważam, że ten Lidlowy stek, to wysezonowany HF.

Ponieważ tak dużo osób zaplusowało poprzedni wpis, to wołam wszystkich:
@franaa @Oude_Geuze @MG78 @sokid @LadniePieknie @pankupkazpupki

#gotujzwykopem #foodporn #steaktime #steak #lidl #beef
EnderW - Cześć mirki!

Ponieważ mój ostatni wpis zebrał zatrważającą ilość plusów (...

źródło: comment_1602684486AW5wcTtYKOK2ruTBYrZxLa.jpg

Pobierz
  • 6
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach