Wpis z mikrobloga

#anonimowemirkowyznania
, Dzień dobry,

Piszę tak właściwie tylko dlatego, bo muszę to z siebie po prostu wyrzucić. Tak wiem, to wykop, ale tutaj jest większość użytkowników tindera i innych portali randkowych, a ja potrzebuję szczerej rady.
A zatem...

Poznałam faceta przez tindera, spodobało mu się zdjęcie i opis, więc przeszliśmy na priva , by dalej słodko sobie gadać o pierdołach. Wymieniliśmy nawet aktualne zdjęcia, tak żeby nie było żadnych niespodzianek potem. Przynajmniej ja wysłałam aktualne. Tak szczerze mówiąc, uważam, że wszystkie te dziewczyny i faceci też, którzy nie umieją/nie chcą/nie mają odwagi/.. tego zrobić nie powinni zawracać głowy innym. Sama mam kilka kilogramów za dużo i nie robię z tego tajemnicy. W jakiś magiczny sposób nie pozbędę się tego z dnia na dzień, a z dietą też różnie bywa zwłaszcza na home office, więc, no cóż, jest jak jest. Zdjęcia to fajna sprawa, ale nie przykładam do tego zbyt dużej wagi, pozowane są sztuczne a większość osób zna podstawy retuszowania. Ale rozumiem, że dla facetów, w większości wzrokowców ,to podstawa do randki, więc niech będzie uczciwie. Lepiej teraz usłyszeć nie, niż się zdziwić na miejscu.
Po tej ostatecznej wymianie zdjęć, szanowny pan, zaczął naciskać na spotkanie. Nie dzieliła nas jakaś straszna odległość a sama byłam coraz bardziej ciekawa, więc, czemu nie. No i się zaczęło.
Pierwsza propozycja, nazwijmy go dla potrzeb tego wyznania, Rafała - 21.30 przy lasku nad morzem. Hm... wszystko rozumiem, ale nie jestem desperatką. Trochę późno jak na spotkanie z kimś z neta, no i miejsce też takie trochę za bardzo ustronne, więc się oczywiście nie zgodziłam i proponuję godziny po pracy w mieście - bulwar nad morzem, jest dużo małych knajpek, gdzie można spokojnie pogadać i pospacerować. Na wszelki wypadek dodaję, ze oczywiście zapłacę za siebie, żeby nie czuł się naciągany na restaurację czy coś w ten deseń. Na co słyszę, że jego propozycja daje więcej spokoju do spokojnej rozmowy. (taaa...)
Nie, nie zgodziłam się na to, w zamian za co dostałam 2 dni ciszy w wiadomościach. No cóż, tak też w życiu bywa. Po tym czasie rozmowa zaczęła się jak gdyby nic na nowo, standardowe śmieszki. Zapytałam czy coś się stało, ale zostałam zbyta tylko, że miał coś do załatwienia. Nazwijcie mnie głupią, ale tak fajnie nam się gadało, że przymknęłam na to oko. Nie jestem też zbyt czepialska, jak na klasyczne różowe, więc też puściłam to w niepięć. A pod koniec tego samego dnia, przyszła nowa propozycja spotkania tym razem o 20 miejsce wciąż to samo - pod lasem nad morzem.
Tak, zazgrzytałam zębami, ale że też trochę zmiękłam, zgodziłam się na godzinę, jednak uparłam się przy publicznym miejscu. I tutaj niespodzianka - usłyszałam, że on zna kilku właścicieli tych knajp z miejsca, które podaje, i nie chciałby być tam widziany.
Zrobiło mi się trochę głupio. Jezu no, nie jestem miss świata, ani nawet Polski, ale jednak umiem jeść nożem i widelcem, zęby mam wszystkie, paznokcie czyste chociaż pomalowane, wiem co czego służy mydło i pasta do zębów, no ba, umiem nawet nitkować zęby i korzystać z pralki i żelazka. W miejscach publicznych też bywam, skończyłam jakieś szkoły, zdania umiem składać, chociaż polski to trudna język.
No więc 'na spokojnie' piszę, ze jak już się mnie wstydzi, to może nie warto tego ciągnąć, bo to chyba nie na tym polega. Może chciał być miły, a tak naprawdę moje zdjęcie mu sie nie podoba, albo uważa mnie naprawdę za brzydką i grubą. Cholera wie, tak naprawdę co on ma w głowie. No i tutaj słyszę przeprosiny, że to nie tak, że on rozumie, po prostu zna tych ludzi z pacy, i nie chce, przynajmniej na razie, by wiedzieli, że on musi umawiać się na randki na portalach, ale żeby mi nie było przykro, zgadza się na godzinę (tak, tę którą sam ustalił) i miejsce, tylko, że może na miejscu zobaczymy gdzie pójdziemy. Skwer jest dość duży i usłany lokalami, więc spoko, przystaję na to.

Sukces! Mamy czas i miejsce. Umyłam się i ubrałam czysto ( ͡° ͜ʖ ͡°). (Tak, bardzo mnie to bawi). Wsiadłam do samochodu i pojechałam na to wielkie przedstawienie. Pech chciał, że padało, więc w umówionym miejscu czekało/stało tylko kilka osób. Żadna nie pasowała do osoby ze zdjęcia. Pomyślałam, no ok, może pada, więc mój książę zrezygnował. Woda bardzo szkodzi cukrowi. A może bał się że to ja nie przyjdę. To tylko tinder. Ale, że jak już włożyłam w to tyle zachodu, to spoko, mogę zaczekać 15min, dla własnego spokoju. A zatem stoję na tych schodach i myślę, gdy podchodzi do mnie pan, trochę starszy dość pucołowaty (nie, to nie jest wada), i pyta czy jestem - tutaj podaje moje imię. Kiwam głową i pytam czy to Rafał. Na co słyszę tak.
A zatem mój królewicz dotarł, chociaż to czas na pierwsze 'o kurdę'. Facet ze zdjęcia wyglądał zupełnie, ale to absolutnie zupełnie inaczej. Nawet ten z tego 'ostatniego i aktualnego'. Inaczej. Koleś naprawdę przysłał mi zdjęcie kogoś innego, pal licho nadwagę, ale nie te oczy, nie te włosy, nie to wszystko. No ale ok, nie o to przecież jeszcze tutaj chodzi. Przestałam więc być oniemiała i przełknęłam to wszystko. Spoko, zdjęcia to tylko zdjęcia, fajnie nam się gadało, prawda?
Przestało padać, więc mogliśmy ruszyć na ten spacer i pogadać trochę bardziej intymnie. Rozmowa nawet dobrze szła, chociaż słyszałam dużo o tym czego to on nie robił, czego to on nie potrafi, gdzie on to nie był i czego nie widział. Udało mi się nawet wtrącić kilka słów, ale chyba nie był zainteresowany tym co ja widziałam, i moje zdanie tak zasadniczo go nie interesowało, bo kwitował je tylko krótko - acha, ok, poważnie, i zaczynał dalej swoje wywody. Tak, o jego stosunku do polityki, też musiałam posłuchać. No ale, co tam. Pomyślałam, że z godzinę się przemęczę, pożegnam, zjem coś pysznego na mieście i w spokoju wrócę do domu. Już nawet szukałam dobrej knajpy, do której mogłabym wrócić, gdy się pożegnamy, więc jakże się zdziwiłam, gdy zaproponował, ni stąd ni zowąd, właśnie wejście do lokalu, bo on już trochę zmarzł po tym deszczu. Moje nogi w szpilkach bardzo się na to ucieszyły, więc od razu podreptałam za nim do sali. Nawet mi drzwi otworzył. Usiedliśmy przy stoliku. Gdy przyszedł kelner z menu, usłyszałam, że ON już jadł w domu i kawy tylko się napije, a ja jaką herbatę bym chciała. (nie znoszę herbaty, pisałam mu nawet o tym, z czego śmieszkował przez jakiś czas)
W brzuszku mi zaburczało, no ale spoko. Jak on nie będzie jadł to ja też nie. Trochę by chyba było głupio, gdy dziewczyna na pierwszej randce wcina obiad, albo jakieś ciacho, gdy ktoś inny tylko patrzy. A zatem zamówiłam tę herbatę, malinową z sokiem i miodem. No i znowu musiałam słuchać czego to on w życiu nie osiągnął. No to słucham i odmierzam czas, uśmiechając się tylko i włączając do rozmowy, gdy mi na to pozwala... albo gdy łapie oddech. W pewnej chwili wstaje i mówi, że musi do łazienki - odcedzić jajeczka. Tak, naprawdę użył tego sformułowania. Mogłam żyć bez tej wiedzy, ale skoro wypił już swoją kawę, więc to pewnie będzie zaraz koniec... ale nie, wraca z łazienki z kieliszkiem wina dla siebie, siada i spokojnie opowiada mi swoje historie dalej.
Herbata mi się skończyła. Mój umysł nie ma co robić, więc ręce bezmyślnie zwijają serwetkę. Udało mi się nawet łabędzia zrobić, gdy słyszę, że on już się rozgrzał, więc możemy iść. Rafał kiwa na kelnera, który pyta jak będziemy płacić. Słyszę gotówka. Ok, na to jestem też przygotowana. Standardowo mówię, ze zapłacę i zanim udaje mi się dodać 'za siebie' słyszę ok, i że on musi zapalić, więc poczeka na mnie przed wejściem. Chyba jestem mało asertywna, ale przełknęłam i to, i żeby nie przedłużać sprawdziłam rachunek, nawet nie wyszło tak źle za to jego wino, położyłam kasę i poszłam jeszcze do toalety. Przez chwilę myślałam nawet, że może już na mnie nie czekać, co byłoby prawdziwą ulgę i mogłabym wszystkim opowiadać, że mi facet z tindera z randki uciekł, ale nie, czekał. Usłyszałam, ze miałam tylko zapłacić i wychodzić i dlaczego zawsze kobietom zajmuje tyle czasu zrobienie najprostszych rzeczy. Złośliwości nie są złe, no ale to nie było droczenie się, tylko trochę bardziej jawny atak, przez chwilę nawet chciałam zabawić się w wojującą feministę, ale po co? Skoro druga storna może nie zrozumieć żartu. Przełknęłam więc i to i zapytałam o jego plany na wakacje, tak żeby znowu zaczął gadać. Taaaa zaczął, po czym pokierował nas w jakąś kompletnie inną stronę, gdy zapytałam czemu tutaj usłyszałam, że tam zaparkował, żeby nie płacić za parking.
Kurde, toć strefa płatnego parkowania w moim mieście ma z 10km i czy ja go właśnie odprowadzałam do auta? To już było trochę za dużo. Byłam głodna i bolały mnie nogi w dodatku zaczynało znowu siąpić, więc chciałam się pożegnać i już wrócić do domu. I tutaj niespodzianka. Usłyszałam, że on może mi pokazać ten lasek, który proponował na spotkanie od samego początku, tak żebym się nie bała tam z nim spotykać więcej.
Spotykać?! Znowu?! Jeszcze mi życie miłe. I znam lepsze tortury od tego. Grzecznie przeprosiłam, że na dzisiaj mam już dość, ciężki okres w pracy i że raczej wrócę do domu. Tutaj nastąpiło kilkuminutowe przekonywanie mnie, zakończone tym, ze on nie będzie się bił z różowym brakiem logiki, więc napisze wieczorkiem i ruszył do swojego samochodu zostawiając mnie środku chodnika.
Uffff! Byłam wolna! Głodna ale wolna. Podreptałam więc do najbliższego lokalu i wciągnęłam obiad i nawet deser zamówiłam. Tyle ruchu, należało mi się. Musiałam tylko telefon wyciszyć, bo cały czas przychodziły wiadomości, najpierw, ze mam żałować, ze z nim nie pojechałam, potem że jutro mam przyjechać w wyznaczone miejsce, że on mną już się zajmie, ze nie mam się wstydzić, że wyglądam ok, i teraz mogę mu już nudeski przesłać, że jest pełne aprów, bo ludzie często kłamią na tinderze..., że się świetnie bawił, że powinniśmy się znowu umówić, że...

Czy to czytałam? Tak.
Czy odpisałam na to? Nie.

A teraz, jeśli ktoś to wszystko przeczytał, powiedzcie mi proszę, co zrobiłam źle.
Nie chcę się wybielać, jasno i wyraźnie napisałam czego i kogo szukam. Byłam uczciwa jak tylko mogłam, to net i targowisko próżności, też mam setki wad, ale może nie warto mówić o nich na samym początku. No i do pewnego momentu wszystko szło dobrze. Ja naprawdę go polubiłam po tym naszym pisaniu, więc gdzie się pomyliłam? No gdzie? Nie rozumiem. Naprawdę nie rozumiem, a nie chcę przez to znowu przechodzić.

Kliknij tutaj, aby odpowiedzieć w tym wątku anonimowo
Kliknij tutaj, aby wysłać OPowi anonimową wiadomość prywatną
ID: #5f6f5744f49ad326e7b1b5dd
Post dodany za pomocą skryptu AnonimoweMirkoWyznania ( https://mirkowyznania.eu ) Zaakceptował: LeVentLeCri
Doceń mój czas włożony w projekt i przekaż darowiznę
  • 53
@AnonimoweMirkoWyznania: za dobra byłaś dla niego ( ͡° ʖ̯ ͡°). Niestety, to wydaje się brutalne, ale już przy drugim razie, kiedy zapaliła Ci się lampka, trzeba było powiedzieć „Przepraszam, ale chyba szukamy czegoś innego”. Miałaś prawo tak zrobić, przecież to on przykitował ze swoim wyglądem, pomijając w ogóle, że pewnie te jego opowieści o tym czego on nie robił też wyssane z palca ( ͡° ͜
A pod koniec tego samego dnia, przyszła nowa propozycja spotkania tym razem o 20 miejsce wciąż to samo - pod lasem nad morzem. Tak, zazgrzytałam zębami, ale że też trochę zmiękłam, zgodziłam się na godzinę, jednak uparłam się przy publicznym miejscu. I tutaj niespodzianka - usłyszałam, że on zna kilku właścicieli tych knajp z miejsca, które podaje, i nie chciałby być tam widziany.


@AnonimoweMirkoWyznania: Pytasz gdzie zrobiłaś błąd? Otóż w zaznaczonym
@AnonimoweMirkoWyznania: Mirabelko, Ty się ciesz, że nie skończyłaś - w „najbardziej lajtowym” razie - obmacana przez starego kripa podrywacza-ściemniacza ( ͡° ʖ̯ ͡°) Aż się włos jeżył na głowie podczas czytania ( _) Gościu z opisu brzmi jak typowy, internetowy „amant”, który sobie wyszukuje „słabsze ofiary”, żeby je wychować pod siebie, zdobyć nagie fotki i nie wiadomo co jeszcze ( ͡° ʖ̯
OP: @sojowe: 'Za dobra' - zapamiętać na przyszłość. Dziękuję ślicznie. ( ͡° ͜ʖ ͡°)

@Acidiscus: Masz absolutną rację, i z pespektywy czasu to widać. Jednak wtedy dopuszczałam do siebie myśl, że faktycznie mógł gdzieś tam pracować w okolicy, a ciągnięcie na randkę z netu w takie okolice dla każdego byłby lekko stresujące. Godzinę pomijam, nigdy bym na to nie poszła. Po prostu zastanawia mnie jak
Widzisz, czasami tak jest, że 'szybciej' jest coś przeżyć niż się wykłócać. Poza tym, jak mi się wtedy wydawało, godzinę pewnie przeżyję i rozstaniemy się bez żadnego żalu czy kłótni. Tak czasami jest po prostu prościej i nie będzie żadnych reperkusji na przyszłość.


@AnonimoweMirkoWyznania Jakież to potworne reperkusje mogłyby Cię spotkać ze strony zupełnie obcego faceta?
Już pomijam, że po godzinie, która już Ci nie pasowała brnęłaś w kolejną i kolejną. ¯_(ツ)_/¯