Wpis z mikrobloga

Jakieś małe podsumowanie tegorocznej edycji #tourdesilesia wypadałoby napisać…

Pomimo tego że był to mój pierwszy start, już teraz mogę powiedzieć że nie ostatni. Organizacja, a przede wszystkim atmosfera samego maratonu zachęca do wzięcia udziału ponownie w maju Anno Domini 2021, jeśli nic nie pokrzyżuje planów organizatorom (w tym roku wiadomo – COVID)

Ale do rzeczy…

Miałem przyjemność i zaszczyt reprezentować barwy amatorskiej drużyny kolarskiej #drozdzowkarze, czyli zbieraniny przeróżnych indywidualności i oryginałów z całego w zasadzie kraju. Drożdżówy tłumnie zebrały się na starcie w Godowie. Na dystansie 300 kilometrów startowali:

@edicsson:
@ToroToro:
@Cymerek:
@MordimerMadderdin (czyli ja;))

zaś na dystansie 500km startowały nasze drużynowe konie w składzie:

@Metaxy:
@bynon:
@rozpa:
@Mortal84:
@fenter:

którzy ukończyli swoją trasę w naprawdę bardzo przyzwoitym tempie i na przyzwoitych pozycjach, choć medal dostawał każdy, kto skończył jechać w wyznaczonym przez organizatorów czasie czyli kolejno dla 300km było to 24h, zaś dla ekipy startującej na dystansie 500km było to 36 godzin.

Kilka słów o samej trasie, ale z przyczyn oczywistych mogę mówić tylko o 300km, być może koledzy z dystansu 500km dopowiedzą co swoje…

Start odbywał się w Godowie opodal Jastrzębia-Zdroju, o godzinie (dla naszej grupy) 9:00. Na trasie liczącej nieco ponad 300km i 3000m w pionie startowaliśmy wspólnie. Pierwsze kilka km cisnęliśmy wespół w zespół, ale przed Bielskiem @edicsson: zaczęła zostawać nieco z tyłu na podjazdach. Wspólnie z @Cymerek i @ToroToro: postanawiamy cisnąć dalej przed siebie ile wlezie i zobaczyć jak to wyjdzie (zwłaszcza że Jakub celuje w finisz około godziny 23:00)
Pierwszy poważny podjazd to Salmopol. Od Szczyrku do szczytu ciśniemy ile pary w odnóżach, choć na ostatnich kilku serpentynach zaczynam zostawać w tyle… Daje się we znaki robione tydzień wcześniej ultra na 700+ km i jakaś setka po drodze, wraz z samym dojazdem do Godowa (niemal 90km). Chłopaków widzę przed sobą kiedy zaczynamy zjazd… Po drodze omal nie wypadam z trasy.
Na którymś zakręcie po lewej zaczyna mnie wyprzedzać jakiś kolarz ( z tego co widziałem nie był to zawodnik TdS, jadąc środkiem pasa. Nie zauważył że do góry podjeżdża osobówka z którą leci na czołówkę. W ostatniej chwili odbija na mnie, ja zaś na zewnętrzną żeby się z typem nie zderzyć. Centymetry brakuje żebym wyleciał z drogi między sosny. Udaje mi się opanować rower i na luzie zjeżdżam na pierwszy punkt żywieniowy w Malince. Zjadamy tam zupę pomidorową, uzupełniamy wodę i lecimy dalej, przez Wisłę. Na płaskim nie odpoczęliśmy bowiem zaraz mamy podjazd pod Kubalonkę. Idzie jak po gruzie. Na chwilę tracę Drożdżówy z oczu. Na zjeździe w kierunku Żywca czeka niespodzianka – fragment drogi z kostką brukową… Kiedyś tu zjeżdżałem, myślałem wtedy że mnie wyrzuci poza drogę… Udaje mi się nieco wyhamować i jakimś cudem nie wypina mnie z butów… Ot, uroki Beskidu Żywieckiego. @Cymerek i @ToroToro czekają na mnie na dole. Dosłownie minutka przerwy na rozciąganie i lecimy dalej, na Kocierz. Po drodze mamy kilka hopek po 10% - 14% ale idzie całkiem sprawnie. Mijamy Żywiec od wschodu i kierujemy się na przełęcz. Podjazd pod Kocierz miażdży. Udaje się co prawda wyprzedzić kilku kolarzy ale jest źle. Dobrze że Jakub ciągnie pod górę mnie i Pawła, narzuca dobre tempo a my staramy się nadążyć. W ogóle @Cymerek: od początku narzuca wesołe tempo na każdym podjeździe co się bardzo chwali bo bez motywatora szło by całkiem… źle ;) Niemal na samym szczycie mamy kolejny punkt kontrolny. Uzupełniamy wodę / soki / colę w bidonach, wpierniczamy Góralki i lecimy dalej. Ostatni postój mamy w Bolęcinie, w którym (po zrobieniu ostatniego, marnego już podjazdu w Płazie) zjadamy po ultra zapiekance :) uzupełniamy wodę, elektrolity, zabieramy batoniki i od teraz mamy niemal płasko do samego Godowa… Robimy też nieco inaczej zmiany. Każdy z nas ciągnie po ok 5km po czym następuje zmiana na kole. Dzięki temu jedzie się bardzo żwawo i na metę docieramy ok 22:10. Całość zajęła nam 13:06 godzin netto. Drożdżówy jadące 500km finiszowały ok 5 rano, Edyta dojechała chwilę przed 24:00. Kolega @Cymerek: podrzucił mnie z rowerem do Jaworzna, za co jestem mu dozgonnie wdzięczny bo perspektywa pedałowania w zimną jak śmierć noc, niemal 100km do domu była… Demotywująca.

Wspaniała to była wyrypa :)

#rower #szosa #tds #tourdesilesia2020
MordimerMadderdin - Jakieś małe podsumowanie tegorocznej edycji #tourdesilesia wypada...

źródło: comment_160080359660uesGsW4Qkm9GdtArOmhD.jpg

Pobierz
  • 3