Wpis z mikrobloga

Jak motorowerem na wakacje do Rumunii jechałem.

2 Tygodnie temu wraz z kolegą pojechaliśmy do Rumunii. Dwoma #motorower simsonem i ogarem 200 z silnikiem jawa.

Silnik jawy był przeze mnie przerobiony jakieś 6 lat temu, pod kierowcą i obciążeniem 40kg z sakwami jechał na maksa 60km/h.
Silnik simsona notabene także ostatnio przerabiałem.

Tyle tytułem wstępu.

A więc 2 tygodnie temu po pracy wyruszyliśmy na wycieczkę.
Rozwijaliśmy prędkość 45-50km/h. Po przejechaniu 100km rozbiliśmy namioty gdzieś w leśnych krzakach.

W Poniedziałek dotarliśmy u podnóża Bieszczad.
Zaczęły się robić górki. Czasem ogar ledwo jechał na 2 biegu z rozpędu.
Rozbiliśmy się na łące gdzieś blisko szczytu pagórka. Widoki zaczęły się robić całkiem ciekawe.
Kolejnego dnia dotarliśmy do Ustrzyk Górnych. Z racji tego że droga jest mocno pagórkowata to ogar bardzo często jechał na pierwszym biegu.
Nie chcąc czekać na kolegę( ͡° ͜ʖ ͡°) zazwyczaj wypuszczałem się kilka kilometrów do przodu.
Raz zapuściłem się tak daleko że zdążyłem zatankować, zjeść obiad i pozwiedzać okolicę.
Okazało się że kolega pojechał inną drogą i był już na miejscu.
W Ustrzykach rozbiliśmy się na polu namiotowym na którym o dziwo nie musieliśmy płacić za motorowery.
Tego dnia kolega pierwszy raz w życiu przyznał że Ogar wcale nie ma za krótkiej jedynki i w sumie to mogła by być jeszcze krótsza.

Po pewnym czasie odwiedzili nas motocykliści. Jeden z nich jeździ na GS 1200.
W skrócie powiem tak nie kupujcie tego psującego się gówna.
Nocne Polaków rozmowy kręciły się głównie wokół motoryzacji i dalszych wycieczek na wschód.

Kolejnego dnia przez zieloną granicę wjechaliśmy na Słowację. Przelotny deszcz utrzymywał się już od dnia poprzedniego. I będzie tak padał aż do końca wycieczki.

Tego dnia kolega stwierdził że chyba ma mniej mocy w ogarze i coś już tak nie ciągnie jak do tej pory.
Przy okazji w Romecie działał TYLKO hamulec tylny.

Nocowaliśmy w Słowacji. Gdy wyjeżdżaliśmy z tego kraju wiał dość silny wiatr prawdopodobnie miał około 50km/h
Ogar czasem nie chciał jechać na 2 biegu.

Staraliśmy się zastosować starą kolarską sztuczkę z tunelem aerodynamicznym. Niestety kolega nie był zbyt obyty w temacie i nie bardzo to pomagało.

Na Węgrzech już wiedzieliśmy że coś poważnego się dzieje z silnikiem Jawy.
Kolega podejrzewał NAJGORSZY GAŹNIK NA ŚWIECIE (HA TFU NA) JIKOV-A.
To jest gówno a nie gaźnik. Powinien stać w gablocie w każdej szkole mechanicznej z podpisem na czerwono.
OTO DOBRY PRZYKŁAD ZŁEJ ROBOTY.
W tempie ekspresowym zużywał iglicę i przepustnicę.
Doszło do tego że podczas podnoszenia przepustnicy ta najpierw się skoksowała a następnie szła do góry.
Przepustnica została wymieniona na inną z zapasowego (UŻYWANEGO) silnika (tak kolega taki wziął na zapas ale był słaby i miał krótką dwójkę)
Niewiele to jednak zmieniło.
Ja upierałem się przy tym aby cały gaźnik rozebrać na części pierwsze i go czyścić oraz aby ustawiać zapłon.
Na Węgrzech spędziliśmy noc. Zastanawiając się gdzie jechać w Rumunii i co zwiedzać.
Kolejnego przedpołudnia w strugach ulewnego deszczu wjechaliśmy do Rumunii utrzymywaliśmy prędkość około 30km/h.

Zasadniczo niewiele rzeczy mieliśmy suchych. Zatrzymaliśmy się w hotelu. Duża recepcjonistka po wręczeniu mi kluczy do pokoju zrzygała się do zlewu który stał zaraz obok. Miałem nadzieję że pokój przywita nas lepiej.

Resztę opiszę kiedy indziej.

#motocykle
  • 16
  • Odpowiedz
wołaj, zajebista sprawa, ale oco chodzi z ts recepcjonistka?


@DzikiChleb: Normalnie dała klucz powiedziała że później mam zapłacić odwróciła się do zlewu i się wyrzygała.
Nie wiem czy była chora czy w ciąży bo była tak gruba że ciążę można by było rozpoznać po tym że jej dziecko spomiędzy nóg wyleciało.
  • Odpowiedz