Wpis z mikrobloga

Trzy zwycięstwa w pierwszych trzech meczach sezonu – niby żaden wyczyn, ale Legii od dawna się to nie udawało. Najczęściej głównie przez porażkę w Superpucharze lub na inaugurację w lidze. Tym razem Superpucharu nie było, w lidze jest zwycięstwo, co jest znakomitym wynikiem, patrząc na grę.

Nie dostaliśmy najłatwiejszego z wyjazdów na początek. Raków już w pierwszym sezonie po awansie mógł się podobać, mocno postawił nam się w lutym. Teraz mogą być jeszcze mocniejsi, jest to zespół, który może postraszyć najlepszych, za to prędzej straci punkty z beniaminkami. Jeżeli to wyeliminują, pewnie będą dość wysoko.

Dziś postawili nam trudne warunki przez większość meczu, tak że nie można było sobie go odbębnić i skupiać tylko na Omonii. Legia w Bełchatowie musiała się natrudzić, żeby wywieźć punkty, a do tego jeszcze okupiła to kolejną stratą personalną.

Liczyłem na to, że nowy sezon spowoduje, iż zaczniemy w stanie kadrowym od zera. Niestety tak jednak nie jest. Kontuzje już wcześniej dręczyły Kante i Martinsa, którzy teraz dopiero wracają, nie mogą grać Lopes, Cholewiak i chyba też Remy, z koroną wypadają Juranović i Wszołek, a teraz z kontuzją głowy zapewne Lewczuk. To już jest sześciu niedostępnych, dwóch wracających oraz Kapustka, który też może być wprowadzany powoli. Cały czas są różne problemy. W tej sytuacji najważniejsze jest, żeby Covid nie rozłożył kolejnych zawodników, bo brak dwóch zawodników z tego powodu to już jest pewien alarm. Jeszcze dziś rano jak się budziłem, to gdzieś przeszło mi przez głowę, że dobrze, że nic nie wyszło nowego z koroną. Minęło kilka godzin i niestety. Bardziej niż samego meczu z Omonią będę się obawiał ewentualnych komunikatów medycznych.

Legia grając słabiej wygrała, co nie jest wbrew pozorom takie oczywiste. Często miała trudności, żeby takie mecze nawet zremisować. Wprawdzie tutaj remis byłby zasłużonym wynikiem, Raków raczej nie był na tyle groźny aby wygrać, ale właściwie wynik w żadną stronę nie byłby tu krzywdzący. Mieliśmy bardzo dobry pierwszy kwadrans, gdzie udawało się szybko odzyskiwać piłkę po stracie. Przez to cały czas byliśmy na połowie Rakowa. Może nie było z tego za bardzo sytuacji, ale gdy już jedna się pojawiła, to od razu udało się ją wykorzystać. Potem Legia stopniowo traciła kontrolę. Nie tylko nie odbierała już szybko piłki, ale i nie potrafiła jej utrzymać. Raków prostymi lub bardziej skomplikowanymi środkami próbował się przedostawać pod naszą bramkę, ale pozycje do strzałów nie były idealne, a same strzały już bardzo słabe. Warto docenić, że Legia nie pękła w walce w powietrzu. Raków wprawdzie miał strzały głową, ale w takich sytuacjach udawało się odpowiednio przeszkadzać. W dodatku zawodnicy Rakowa często byli spóźnieni oraz ślizgali się. W ten sposób Legia wywalczyła sporo fauli, a przede wszystkim nie do zatrzymania w przepisowy sposób był Luquinhas. Kartką Wilusza był oburzony trener Papszun, ale prawda jest taka, że oburzający byłby jej brak. Często usprawiedliwia się brak drugiej żółtej kartki, tutaj nie było takiej możliwości.

Kontrowersyjnie było na początku drugiej połowy. Niestety kontrowersjom nie podlegała ocena defensywy Legii, bo Wieteska zrobił jakąś koszmarną figurę, Jędrzejczyk pogubił się z linią spalonego, a potem nie zdołał naprawić tego błędu. To znaczy może zdołał, ja nie byłem w stanie tego ocenić. Jeżeli sędziowie VAR mieli stuprocentową pewność przy ocenie tej sytuacji, to nie mam z tym problemu. Można jeszcze zastanawiać się nad czerwoną kartką dla Sapały, który poszedł podobnie jak Sirk wczoraj, ale tu nie był to atak z tyłu, tylko bardziej z przodu, więc być może to było decydujące. Tak więc z jednej strony trochę pechowo, ale z drugiej i zasłużenie stracony gol. Nie można popełniać takich błędów i liczyć, że za każdym razem to się upiecze.

Druga połowa była bardzo słaba, Raków grający w dziesiątkę może nie miał kolejnych idealnych okazji, ale zaczął wygrywać pojedynki, wywalczał stałe fragmenty, cały czas wybijał nas z rytmu. Naprawdę nieprzyjemna drużyna do grania. Kante i Mladenović na początku słabo się wprowadzili, dominował chaos i proste błędy. Negatywne aspekty zmiany Lewczuka na Wieteskę są oczywiste.

Dopiero po wprowadzeniu Kapustki udało się z powrotem zepchnąć Raków i powoli odzyskiwać kontrolę. Sam Kapustka miał kilka prostych błędów, ale i błyskotliwych zagrań. W trudnym momencie miał swój udział w poprawie gry zespołu. Cały czas jednak brakowało pomysłu, piłka krążyła od jednego bocznego obrońcy do drugiego, czasami trafiała do nich bezpośrednio. Sytuacja Kante była trochę przypadkowa, blisko było gdy Petrasek zdjął piłkę z głowy Pekhartowi, ale w końcu się udało. Dlatego też nie do końca jest to zwycięstwo na farcie – akurat gole dla Legii wynikały z fragmentów jej ewidentnie lepszej gry i stanowiły pewne jej zwieńczenie. Końcówkę udało się już rozegrać w miarę bezpiecznie, a przy chłodniejszej głowie dałoby się strzelić na 3:1 i zakończyć ten mecz wcześniej.

Interesujący był manewr z Luquinhasem na prawej stronie. Choć wielu widzi go tylko w środku, to jednak jak widać jest w stanie zagrać na każdej pozycji w ofensywie poza środkiem ataku. Wiem, że chodzi przede wszystkim o posadzenie Gwilii, ale tu może uda się postawić na Kapustkę. Aktualnie brakuje drugiego skrzydłowego po odejściu Novikovasa oraz braku Wszołka i Cholewiaka. Vuković uzupełnia tę lukę Rosołkiem, ale to nie jest dobry pomysł. Mając Rochę za plecami tym bardziej trzeba mu pomagać w defensywie, a tu niestety tego nie było i nasza lewa strona była bardzo wrażliwa na ataki Rakowa. W ofensywie było trochę lepiej w końcówce, była asysta, mógł być gol, sytuację Kante ze słupkiem też poprzedziło jego podanie. To jednak wszystko mało. Rosołek powinien grać w ataku jako drugi napastnik, czy to z Pekhartem czy z Kante, niekoniecznie od początku. Natomiast jakoś trzeba te luki łatać. Przy nie do końca gotowym Kapustce sądzę, że kolejnymi kandydatami do gry na pozycji skrzydłowego byliby boczni obrońcy. Już nikt inny tak naprawdę nie został, a ktoś musi tam grać.

Środek pola wyglądał bardzo dobrze na początku meczu. Slisz i Antolić odebrali wiele piłek i w miarę szybko oddawali je do partnerów. Nie było aż tak wolnej gry, to wróciło dopiero w drugiej połowie. Wcześniej grali też sporo bez piłki i bywały błędy, zwłaszcza Antolić przestał nadążać i miał coraz większe problemy. Gwilia wbrew pozorom zagrał sporo razy z pierwszej piłki. Może nie stwarzał kolegom przez to sytuacji, ale przynajmniej nie zawsze zaczynał od kółeczka i prowadzenia. Nie mówię, że zagrał dobrze, był pierwszy do zmiany, ale nie było tak źle jak z Linfield. Generalnie widać pewien postęp gry całej drużyny od wtorku, do optymalnej formy jeszcze daleko, ale udawało się już podkręcić tempo i lepiej ustawiać taktycznie, zwłaszcza w pressingu, jak i po odbiorze piłki.

Jeżeli Kante i Kapustka będą nadrabiać zaległości i dostawać coraz więcej szans, to może nawet jeszcze przed przerwą na kadrę zdążą jeszcze coś dać, np. z Omonią. W ofensywie nie musi być jeszcze aż tak źle, zwłaszcza że jest przynajmniej napastnik, na którego można kierować piłki bądź który będzie ściągał obrońców i robił miejsce innym. Pekhart nie będzie ulubieńcem kibiców jeśli chodzi o styl gry, ale liczby go bronią. W dodatku, oprócz debiutu z Jagiellonią, jego gole zawsze są ważne i coś dają. Jeżeli będzie grał regularnie i bez kontuzji, to może sporo strzelić. Mając jednak trzech napastników na podobnym poziomie i wchodzącego Rosołka, to pewnie nie będzie grał cały czas, więc tych goli nie musi być aż tak dużo.

Vuković dobrze wykorzystał zmiany – jednej dokonał w przerwie, dzięki czemu w drugiej połowie nadal miał trzy „okienka”. Dwa wykorzystał na podjęcie ryzyka i pójście do przodu, dzięki czemu trzecie mógł spożytkować na wpuszczenie Martinsa po objęciu prowadzenia i uspokojenie sytuacji. Pytanie tylko, na ile ucierpiał na tym Lewczuk, który powinien być zmieniony od razu po urazie, a rozegrał jednak pierwszą połowę do końca, kiedy to był już praktycznie nieobecny, więc musiało być naprawdę źle.

Przed Omonią bardziej martwię się o defensywę. Lewczuka zapewne nie będzie, a Wieteska to tykająca b---a. Niestety zawsze coś musi zmalować. Jędrzejczyk jest w znakomitej formie, ale wszystkiego sam nie zrobi. Rocha popełniał błędy w tyłach, Mladenović dopiero w końcówce się poprawił, ale i tak wyższość Serba obecnie nie powinna podlegać dyskusji. Tak samo Karbownik ma niekwestionowane miejsce na prawej obronie. Przy brakach na skrzydłach to jego wrzucałbym w pierwszej kolejności na te pozycje, ale widać, że teraz trener mu wymyślił tę prawą obronę i tak pewnie przez jakiś czas już będzie. Może nie powinien być tak rzucany po pozycjach, ale z drugiej strony lepiej aby grał na takich pozycjach niż w ogóle. Mam też wrażenie, że jest trochę bardziej powściągliwy, nie wchodzi już tak często w pojedynki, gra bardziej asekuracyjnie. O ile przy linii środkowej jestem w stanie to zrozumieć, wcześniej tak grał na lewej i było to bardzo ryzykowne, to pod polem karnym nie widzę przeciwwskazań. Akcja na 2:1 i zryw Luquinhasa pokazały, że trzeba próbować. Mało kto w Legii to robi, a jest to dobry sposób na stworzenie przewagi, zwłaszcza kiedy nie idzie.

Na razie jestem bardzo zadowolony z wyników. Nie wiem dokładnie, jak sztab wymyślił przygotowanie drużyny do sezonu przy tak krótkiej przerwie. Wiele osób mówi, że nie powinno być żadnych przygotowań, po prostu idziemy z marszu. Vuković jednak zdecydował się na odesłanie wielu graczy na wcześniejsze wolne po zapewnieniu sobie mistrzostwa. Teraz widać też, że to nie jest szczyt formy, a dopiero dochodzenie do niej meczami. Czas pokaże, jak ten sposób się sprawdzi. Jeżeli teraz uda się przepchnąć awans z Omonią, to potem będzie dużo czasu, aby optymalnie przygotować się na wrzesień i kluczowe mecze. Powołania do reprezentacji zapewne nie pomogą, ale te dwa tygodnie powinny się przydać.

Nie zdziwiłbym się też, gdyby Omonia nie okazała się tak groźna jak ją malują. Gdybyśmy grali na Cyprze to co innego, ale u nas myślę, że jesteśmy delikatnym faworytem. Wiadomo, dla polskiego zespołu w pucharach często jest to piętno, które im ciąży i nie radzą sobie z tą rolą. Jeżeli tylko nie będą pospinani i nie przeszkodzą wypadki losowe typu korona, to naprawdę wierzę, że stać nas na dość pewny awans do kolejnej rundy. Zawsze jest to jednak pewna niewiadoma, więc tym bardziej można być podenerwowanym przed środą.

#kimbalegia #legia
  • 4
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach

@Kimbaloula: Omonia nie jest groźna. Kompleksiarze pieprzą głupoty jak kiedyś z Atromitosem.

Nikt mi nie powie, że skład który w środku gra 33, 35 i 33 letnim Brazylijczykiem, a na boku obrony lata prawie 35 letni Słowak jest zagrożeniem dla Legii.

Dodatkowo zagrali gorsze spotkanie niż Legia z Linfield oraz grają na wyjeździe
  • Odpowiedz
@Kimbaloula: Omonia mistrza zdobyla mocnym fartem, jezeli nie maja szybkiego czarnego na skrzydle to powinno byc ok:)

Co do meczu, mnie Karbownik strasznie irytowal wczoraj, duzo bardziej podobal mi sie Rocha, ktory popelnial bledy, ale byly dlugie okresy, kiedy wszystkie akcje szly jego strona, prawa nic nie grala. Jestem mocno zaskoczony Kapustka, jak sie zgra z reszta ekipy to mozemy miec spory plus w srodku pola.
  • Odpowiedz