TRENINGI MEDYCZNE SĄ FANTASTYCZNE [ZOBACZ CZEMU!!!]
Generalnie to na WSZYSTKICH zdjęciach z uchatkami stoję tyłem do aparatu i jest mi z tego powodu bardzo przykro. Ale nieważne.
Widzicie tę białą plamę pod płetwą Bietki? Otóż jest to krem, który ma pomóc zagoić się rance mającej swe źródło w uchatkowej potyczce. Właśnie dlatego treningi medyczne są bardzo ważne. Dzięki nim opiekun ma możliwość dokładnych oględzin stwora i w razie czego bezstresowej pomocy. Treningi medyczne obejmują takie zadania jak: podejdź/wejdź tutaj, obróć się, połóż na pleckach, podaj płetwę, otwórz paszczu, poka bebech/oko/ogon, daj dotknąć... ( ͡°͜ʖ͡°) Oczywiście same komendy brzmią inaczej, a najczęściej nie brzmią wcale, bo zwierzętom zdecydowanie łatwiej jest zrozumieć nasze gesty niż słowa. Poza tym treningi medyczne wypracowywują dwie inne rzeczy, które w dobrostanie są piekielnie ważne: zaufanie i spożytkowanie energii.
Zaufanie jest chyba sprawą oczywistą, ale i tak wyjaśnię. Codziennie obcowanie ze swoimi podopiecznymi sprawia, że te nam zwyczajnie ufają. Oczywiście pod warunkiem, że wszystko robione jest poprawnie, ze spokojem, w ciszy i bez zmuszania do czegokolwiek. Taki Oskarek, czy Bietka mają zakodowane w głowach: okej ten dziwny potwór daje mi jedzenie, głaszcze po głowie i brzuszku, co wywołuje przyjemne mrowienie, przynosi zabawki, nigdy mnie nie skrzywdził, a w dodatku jest super spokojny, więc czuję się przy nim bezpiecznie. Gdy jest zaufanie, to nie ma stresu, kiedy trzeba posmarować rankę kremem, proste.
A o co chodzi z tą energią? Uchatki to drapieżniki, które w swojej naturze mają zakodowane, że aby zdobyć jedzenie muszą pracować i się zmęczyć. Gdy nie ma tej pracy, pojawiają się problemy. Na przełomie lat w ogrodach próbowano stosować różne formy utrzymywania uchatek. Zaobserwowano pewną ciekawą zależność: gdy uchatki pracowały na swoje jedzenie za pomocą treningów medycznych były zdecydowanie spokojniejsze, wykazywały stosunkowo mniej zachowań stereotypowych i bardziej przywiązywały się do swoich opiekunów. Natomiast gdy ich jedzonko trafiało po prostu do michy, wyraźnie widać było, że gromadzi się w nich nadmiar energii, a w związku z tym wychodził stres, agresja no i oczywiście paskudne stereotypia.
No dobra, ale to brzmi trochę jak cyrk...
No nie, jest zasadnicza różnica. ZOO to nie cyrk i nawet jeśli zwierzaki są uczone komend, to nigdy nie są do nich zmuszane. Czasami zdarza się, że zwierzak nie ma najmniejszej ochoty na współpracę. Ja go proszę, "podaj płetwę, bo muszę sprawdzić, czy wszystko okej", a uchatka na to "takiego c---a, dzisiaj nie podam". Co wtedy robię, gdy patrzy tłum zwiedzających? Ano nic. Nie chcesz to nie, rozumiem, szanuję, nie biję poza kadrem ani nie stosuję kar typu głodówka. Nie każdy trening musi być udany ku uciesze gawiedzi. A porcję żarcia dostaniesz dokładnie taką samą, tylko że forma aktywności będzie inna (np. Ja jak widzę, że jest problem to rzucam rybami w różne kierunki tak, by uchatki się do nich ścigały i skakały co jest w sumie dla nich naturalne jak pościg za żywą rybą; łączę to z rzucaniem krążków do zabawy, bo bardzo je lubią niszczyć i ogólnie wysilam mózg by je czymś ciekawym zaciekawić). Czasami też zdarza się, że stwór sam proponuje jakieś ćwiczenia, czego nigdy nie ignoruję. Bietce się zdarza, że wyraźnie sygnalizuje, że chce pokazać paszczę od środka mimo iż ja nic od niej nie chcę i nawet nie mam ze sobą ryb xd I chyba to najbardziej dowodzi temu, że zwierzaki serio chcą z nami współpracować. Niezależnie od tego co zdecydują i tak będzie jedzonko, więc nie jest to ich jedyny motor napędowy. Co jest tym innym motorem? No ja wierzę, że chęć wspólnej zabawy.
Na koniec ciekawostka: czasami baseny uchatek i fok wydają się być bardzo małe, ale to trochę taka iluzja. Badania dowiodły, że w dobrostanie tych zwierząt to nie powierzchnia ma największe znaczenie, a głębokość. Uchatki uwielbiają nurkować, dlatego ich baseny są głębotkie jak... no nie wiem co, po prostu są w cholerę głębokie. Często tego nie widać, bo załamanie światła zakłamuje rzeczywistość i baseny nie są od spodu oświetlane. No to tyle w sumie. Jak ktoś chce więcej to zapraszam na tag #zookeeperstuff A jak nie chce tego wcale, to czarna lista powinna załatwić sprawę.
@ZOOlogiczna: widze ze jestes w temacie, a mnie ciekawi, czy uchatki i inne ssaki morskie szczepi sie na wscieklizne? niby to ssak, ale kurde, zupelnie inne srodowisko xD
@abyssos666: To bardzo zależy od wytycznych danego kraju oraz decyzji dyrekcji, ale ogólnie szczepienie uchatek i fok na wściekliznę nie jest popularne. Teoretycznie zachorowanie takiego zwierzęcia jest możliwe (jak u każdego ssaka), ale bardzo mało prawdopodobne. Wścieklizna charakteryzuje się wstrętem do wody, co już samo przez się powoduje, że potencjalni nosiciele rzadko kiedy zbliżają się do siedlisk fok. Ale fakt faktem uchatce łatwiej to złapać niż delfinowi. No i odnotowano
Wścieklizna charakteryzuje się wstrętem do wody, co już samo przez się powoduje, że potencjalni nosiciele rzadko kiedy zbliżają się do siedlisk fok.
@ZOOlogiczna: mi chodzilo o to, czy sa same w stanie tego wirusa ,,wyhodowac". psy niby nalezy co roku szczepic, a koty domowe nie trzeba. to tez mnie w sumie teraz zastanowilo. wychodzi na to, ze psy sa pod tym wzgledem gorsze. no bo chyba nie chodzi o to,
@abyssos666: pies może ugryźć człowieka i bardziej chodzi o bezpieczeństwo ludzi, niż tych psów. Nie słyszałem jeszcze o przypadku ataku wściekłego kota na człowieka na ulicy( ͡°͜ʖ͡°)
@abyssos666: no ale wtedy wiesz, że nie jest wściekły, a jak Cię pogryzie pies sąsiada, to już nie masz tej pewności i po to musi mieć książeczkę szczepienia
@abyssos666: Nie rozumiem co masz na myśli, pisząc "wyhodować". Wirus wścieklizny przenosi się przez ślinę i ssaki morskie są jak najbardziej narażone na zachorowanie. Ta choroba nie pojawia się samoistnie. Zarażenie ssaka morskiego jest jednak rzadkością, ponieważ nosiciele wścieklizny trzymają się zdala od akwenów wodnych (wodowstręt), od których foki i uchatki się nie oddalają i przez to zwyczajnie trudniej o zarażenie. Ale nie jest niemożliwe. Dlatego szczepi się foki i
Generalnie to na WSZYSTKICH zdjęciach z uchatkami stoję tyłem do aparatu i jest mi z tego powodu bardzo przykro.
Ale nieważne.
Widzicie tę białą plamę pod płetwą Bietki? Otóż jest to krem, który ma pomóc zagoić się rance mającej swe źródło w uchatkowej potyczce. Właśnie dlatego treningi medyczne są bardzo ważne. Dzięki nim opiekun ma możliwość dokładnych oględzin stwora i w razie czego bezstresowej pomocy. Treningi medyczne obejmują takie zadania jak: podejdź/wejdź tutaj, obróć się, połóż na pleckach, podaj płetwę, otwórz paszczu, poka bebech/oko/ogon, daj dotknąć... ( ͡° ͜ʖ ͡°)
Oczywiście same komendy brzmią inaczej, a najczęściej nie brzmią wcale, bo zwierzętom zdecydowanie łatwiej jest zrozumieć nasze gesty niż słowa. Poza tym treningi medyczne wypracowywują dwie inne rzeczy, które w dobrostanie są piekielnie ważne: zaufanie i spożytkowanie energii.
Zaufanie jest chyba sprawą oczywistą, ale i tak wyjaśnię. Codziennie obcowanie ze swoimi podopiecznymi sprawia, że te nam zwyczajnie ufają. Oczywiście pod warunkiem, że wszystko robione jest poprawnie, ze spokojem, w ciszy i bez zmuszania do czegokolwiek. Taki Oskarek, czy Bietka mają zakodowane w głowach: okej ten dziwny potwór daje mi jedzenie, głaszcze po głowie i brzuszku, co wywołuje przyjemne mrowienie, przynosi zabawki, nigdy mnie nie skrzywdził, a w dodatku jest super spokojny, więc czuję się przy nim bezpiecznie. Gdy jest zaufanie, to nie ma stresu, kiedy trzeba posmarować rankę kremem, proste.
A o co chodzi z tą energią? Uchatki to drapieżniki, które w swojej naturze mają zakodowane, że aby zdobyć jedzenie muszą pracować i się zmęczyć. Gdy nie ma tej pracy, pojawiają się problemy. Na przełomie lat w ogrodach próbowano stosować różne formy utrzymywania uchatek. Zaobserwowano pewną ciekawą zależność: gdy uchatki pracowały na swoje jedzenie za pomocą treningów medycznych były zdecydowanie spokojniejsze, wykazywały stosunkowo mniej zachowań stereotypowych i bardziej przywiązywały się do swoich opiekunów. Natomiast gdy ich jedzonko trafiało po prostu do michy, wyraźnie widać było, że gromadzi się w nich nadmiar energii, a w związku z tym wychodził stres, agresja no i oczywiście paskudne stereotypia.
No dobra, ale to brzmi trochę jak cyrk...
No nie, jest zasadnicza różnica.
ZOO to nie cyrk i nawet jeśli zwierzaki są uczone komend, to nigdy nie są do nich zmuszane. Czasami zdarza się, że zwierzak nie ma najmniejszej ochoty na współpracę. Ja go proszę, "podaj płetwę, bo muszę sprawdzić, czy wszystko okej", a uchatka na to "takiego c---a, dzisiaj nie podam". Co wtedy robię, gdy patrzy tłum zwiedzających? Ano nic. Nie chcesz to nie, rozumiem, szanuję, nie biję poza kadrem ani nie stosuję kar typu głodówka. Nie każdy trening musi być udany ku uciesze gawiedzi. A porcję żarcia dostaniesz dokładnie taką samą, tylko że forma aktywności będzie inna (np. Ja jak widzę, że jest problem to rzucam rybami w różne kierunki tak, by uchatki się do nich ścigały i skakały co jest w sumie dla nich naturalne jak pościg za żywą rybą; łączę to z rzucaniem krążków do zabawy, bo bardzo je lubią niszczyć i ogólnie wysilam mózg by je czymś ciekawym zaciekawić). Czasami też zdarza się, że stwór sam proponuje jakieś ćwiczenia, czego nigdy nie ignoruję. Bietce się zdarza, że wyraźnie sygnalizuje, że chce pokazać paszczę od środka mimo iż ja nic od niej nie chcę i nawet nie mam ze sobą ryb xd I chyba to najbardziej dowodzi temu, że zwierzaki serio chcą z nami współpracować. Niezależnie od tego co zdecydują i tak będzie jedzonko, więc nie jest to ich jedyny motor napędowy. Co jest tym innym motorem? No ja wierzę, że chęć wspólnej zabawy.
Na koniec ciekawostka: czasami baseny uchatek i fok wydają się być bardzo małe, ale to trochę taka iluzja. Badania dowiodły, że w dobrostanie tych zwierząt to nie powierzchnia ma największe znaczenie, a głębokość. Uchatki uwielbiają nurkować, dlatego ich baseny są głębotkie jak... no nie wiem co, po prostu są w cholerę głębokie. Często tego nie widać, bo załamanie światła zakłamuje rzeczywistość i baseny nie są od spodu oświetlane.
No to tyle w sumie. Jak ktoś chce więcej to zapraszam na tag #zookeeperstuff
A jak nie chce tego wcale, to czarna lista powinna załatwić sprawę.
#zwierzaczki #ciekawostki #pracbaza
( ͡° ͜ʖ ͡°)
Niezła foczka.
Ale dzięki i wybaczam ( ͡° ͜ʖ ͡°)
@ZOOlogiczna: mi chodzilo o to, czy sa same w stanie tego wirusa ,,wyhodowac". psy niby nalezy co roku szczepic, a koty domowe nie trzeba. to tez mnie w sumie teraz zastanowilo. wychodzi na to, ze psy sa pod tym wzgledem gorsze. no bo chyba nie chodzi o to,