Wpis z mikrobloga

T7P - Legenda tysiąca liści #gothicfabularnie

* * * * *

KARTA POSTACI

* * * * *

- Próba … numer czterysta … dwadzieścia … czterysta dwadzieścia - zanotował zmęczony Ziółko

- Heh

- Co cię tak śmieszy Dalia?

- W sumie nie wiem - zaciągnęła się skrętem z kolejną testową mieszanką - pkooo ooo

- Zgadzam się, mi też już wystarczy. Tyle nowych receptur powinno wystarczyć na dłuuugi czas.


* * * * *

Grupa bagniaków wybrała się zapolować na błotne bestie, by pomóc swym braciom przy zbiorach. Polowanie szło całkiem sprawnie i wkrótce grupa miała już kilkanaście pokonanych okazów.

- Kto w ogóle zlecił zadanie na wytępienie węży błotnych? - zastanawiał się na głos Ratan.

- A to potrzeba na nie zlecenia? - zdziwiła się Sonia

- No nie jest to normalna zwierzyna łowna więc chyba tak.

- Przejmujecie się niepotrzebnie, jak coś to biorę to na siebie - uspokoił grupę Heldefredus.


* * * * *
- Jaśnie oświecony, powróciliśmy z naszej misji w Stary Obozie - ogłosił stojący przed Baalem Tondralem Billy.

- Doskonale, widzę że nie masz ze sobą paczek więc zakładam że wszystko przebiegło bez zastrzeżeń?

- Nooo nie do końca …

- Co masz na myśli nie do końca?

- Więc przybyliśmy do obozu razem z Piesławem i Elvirą. Daliśmy kilka specjalnych pokazów i sprzedaliśmy nieco ziela normalnie nim wyruszyliśmy do magnatów. Tam ponownie zademonstrowaliśmy nasze nowe produkty i wszystko szło wyśmienicie do momentu gdy … - Billy urwał niepewny czy chce powiedzieć co się stało.

- Mów śmiało, nie mogło być aż tak źle.

- Piesław zaczął coś szczekać o dywanie, i Elvira zażartowała że najbliższą rzeczą do dywanu jest owłosiona klata Gomeza. No i wtedy on wskoczył na niego, w sensie Piesław na Gomeza i …

- I co?

- No i nasrał mu na klatę. Ja z Elvirą zdążyliśmy wyjść wcześniej, ale psu się chyba mocno oberwało.

Baal Tondral opadł załamany na krzesło i skrył twarz w dłoniach.


* * * * *

Grupa odkrywców ze Starego Obozu zachęcona wynikami eksploracji cytadeli wybrała się na kolejną wyprawę. Tym razem celem była stara forteca, znajdująca się głęboko w górach na południu. Wszyscy zgodnie stwierdzili że trzeba poruszać się ostrożnie dzięki czemu udało im się bezpiecznie dotrzeć na dziedziniec twierdzy gdzie znaleźli dorosłego trolla. Korzystając z elementu zaskoczenia Sadrax wypuścił trzy kule ognia które podpaliły jego futro. Reszta towarzyszy zachęcona tym efektem rzuciła się przeciwko bestii, która jak się okazało nie przejmowała się zbytnio płomieniami i nadal stawiała opór. W końcu udało się im jednak pokonać potężnego przeciwnika.

- Ktoś wie jak obedrzeć to bydle ze skóry? - spytał Malrik na co wszyscy zgodnie odpowiedzieli milczeniem. - Szkoda, ale może w środku znajdziemy coś ciekawego.


* * * * *

- Budzę się codziennie, otwieram oczy i no #!$%@? dalej bez łuku. Walić to idę się przejść. - rzekł do siebie Hosea. Spakował cały ekwipunek jaki miał, a było tego niewiele, i ruszył przed siebie.
Szedł wzdłuż rzeki nad którą radośnie dreptały topielce. Do których nie mógł strzelać.
Szedł przez łąki na których pasły się ścierwojady. Do których nie mógł strzelać.
Szedł przez las w który słychać było skowyt wilków. Do których nie mógł strzelać.

Doszedł w końcu do skalistej ścieżki na której zaskoczyło go stado zębaczy. Bestie powoli otoczyły myśliwego wyczuwając łatwą zdobycz. Jednak gdy skoczył na niego pierwszy oponent to zamiast smacznej przekąski dostał lepę na paszczę.

- Jestem tak #!$%@? że gołymi rękoma was #!$%@?, czaicie?

I w tym momencie rozegrało się najbardziej męskie polowanie w całej historii kolonii. Hosea odpierał kolejne bestie kopniakami z półobrotu i sierpowymi pod pysk. Zębacze z niewiadomego powodu nie potrafiły położyć samotnego człowieka z gołą klatą. W końcu dały za wygraną, a Hosea w ramach zadośćuczynienia za zmarnowany czas pozbierał powyrywane im pazury z ziemi i wrócił do obozu.


* * * * *

Mściwór postanowił odpocząć od wszystkich dramatów rozgrywających się w kolonii i wybrał się na spacer po plaży. Spacerował wzdłuż niej wsł#!$%@?ąc się w szum fal, chłonąc kojącą atmosferę. Z ciekawość przejrzał szczątki statku wyrzuconego na brzeg w których znalazł jakąś dziwną butelkę.

- Szlag, a myślałem że to ryżówka. Kto do cholery wsadza papier do butelek?

Kontynuował swoją wycieczką dalej wzdłuż morza. Gdy słońce zaczęło nieco mocniej grzać położył się na piasku aby się poopalać. Nie wiedział ile czasu dokładnie minęło lecz poczuł że zrobiło się zdecydowanie cieplej. Jakby ktoś rozpalił ognisko zaledwie pół metra od niego. Otworzył oczy i ujrzał rozdziawione pasze ognistych jaszczurów tuż obok swojej głowy. Przerażony tym widokiem natychmiast zerwał się do ucieczki i oprócz lekkich oparzeń nie odniósł większych obrażeń.


* * * * *

W tym samym momencie na drugim końcu plaży grupka śmiałków z Nowego Obozu zbliżała się do ruin tam ulokowanych. Licząc na znalezienie skarbów ukrytych w środku pewnie wparowali do środka. Tam jednak zamiast kufrów rudy i legendarnego ekwipunku napadła na nich horda czarnych goblinów. Może i nie byli to najsilniejsi przeciwnicy na jakich można natrafić, lecz ich liczebność powaliła Boba i Nav’Ahna. Na szczęście razem z nimi był Vandil który pospiesznie opatrzył ich rany i pomógł odejść w bezpieczne miejsce w czasie gdy Aren i Massa ich osłaniali. Grupie udało się zebrać kilka mniejszych przedmiotów na sprzedaż, lecz dobrze wiedzieli że w środku musi skrywać się coś cenniejszego.


* * * * *

Moritz wesoło spacerował przez obóz. Słonko świeciło, pieczony ścierwojad skwierczał nad ogniskiem, Gomez płacił. Ogólnie w życiu układało mu się całkiem dobrze. W swym zamyśleniu wpadł na kogoś idącego w przeciwnym kierunku.

- Przepraszam najmocniej, nie chciałem … Ruda? A co TY tu robisz?

- A tak przyszłam odwiedzić stare śmieci, powspominać stare czasy.

- Chyba nie powinno cię tu być, wiesz? Jak w ogóle weszłaś do środka?

- Och kochany, wiesz że mam swoje metody - puściła mu zalotnie oczko i klepnęła w pośladek odchodząc w kierunku bramy.

- Huh, w sumie szkoda że już jej tu nie ma …


* * * * *

Narsi Slantobrody, Syn Legzdiego wygaszał palenisko po skończonej pracy gdy usłyszał otwierające się drzwi warsztatu. Odwrócił się i zobaczył w drzwiach zakapturzoną postać.

- Memento Moria, najlepsze pancerze i bronie czym mogę służyć? Tylko streszczaj się bo już w sumie zamykam na dzisiaj warsztat.

- “Czym mogę służyć” się pytasz? Już raz prosiłem o twoje usługi i twojego kolegi i jakoś się nie wywiązaliście. - odrzekł nieznajomy.

- To ty. Słuchaj to było zdecydowanie ponad nasze siły, no nie dało się załatwić tego na szy…

Urwał w momencie gdy błyskawicznym ruchem tajemniczy klient wbił mu sztylet w bok.

- Nie zabiję cię, ale powiedz swojemu partnerowi jak wróci do obozu że musicie się pospieszyć. Więcej prosić nie będę.

Obcy wyszedł z warsztaty zostawiając krasnoluda krwawiącego na podłodze.


* * * * *

Czas na wybranie Akcji Przygotowawczej oraz złożenie deklaracji Handlu oraz Treningu jest do czwartku (25 VI) do godziny 21:00.

FORMULARZ HANDLU

FORMULARZ NAUKI
Ex2light - T7P - Legenda tysiąca liści #gothicfabularnie

* * * * * 

KARTA POSTA...

źródło: comment_1592938715NW6MO3laLA27TB3T1nsDAX.jpg

Pobierz
  • 10
Hosea Matthews

Myśliwy udając, że nic mu nie jest przyszedł do obozu. Przyszedł, bo brzmi to dumniej niż doczłapać resztkami sił, więc przy tym zostaniemy. Jest to zresztą tak nieistotna część tej historii, że nikt w obozie nie będzie pamiętał kroku jakim Hosea dotarł do obozu. Żeby to zrozumieć musicie postawić się w roli kopaczy, cieni i strażników znajdujących się w Starym Obozie, wszystkim między północną bramą a koszarami. Siedzicie sobie przy
Narsi Slantobrody, Syn Legzdiego
@Queltas

Sztylet przeszył ciało krasnoluda, jednak nie wgłębił się wystarczająco, żeby realnie skrzywdzić płatnerza. Tajemnicza postać wyszarpnęła nóż, coś wymamrotała i uciekła. Kilka minut później pojawił się Mammon, przerażony plamą krwi podbiegł zająć się współpracownikiem.
- Ta rana musi być głęboka, trzeba Cię opatrzyć. Widziałeś jakie to było ostrze?
- Widziałem i nie jest źle. Najbardziej boli to, że było naprawdę słabo wykonane.
-------------------------------
@ZbójCoMnie_Zaatakował
Drzwi chaty zamknęły się za Moritzem. Nad Starym Obozem zapadał powoli zmierzch, palisada rzucała swój zębaty cień wysoko na mury zamku. Kopacze zbierali się przy ogniskach, by przejeść i przepić swój dzisiejszy zarobek. Kolejka do kotła Snafa wydłużała się z minuty na minutę. Początkowo nikt nie odczuł delikatnych drgań. Dopiero gdy pozostawione samym sobie sztućce zaczęły stukać delikatnie w talerzach i miskach, a z dachów chat opadł nagle cały zeschły mech, siedzący