Aktywne Wpisy
mirko_anonim +3
✨️ Obserwuj #mirkoanonim
Czy rozbicie małżeństwa bez dzieci jest moralnie dopuszczalne?
Sytuacja, w której się znalazłam, nie jest łatwa, dlatego chciałabym poznać Wasze opinie. Od pewnego czasu czuję się bardzo silnie związana emocjonalnie z mężczyzną, który niestety jest żonaty. Jest między nami ogromna chemia, czuję, że pasujemy do siebie pod wieloma względami – mamy wspólne zainteresowania, podobne poczucie humoru i zbliżone spojrzenie na życie. Spędzamy razem dużo czasu, zarówno rozmawiając, jak i po prostu ciesząc się swoją obecnością. Od początku czuję, że między nami jest coś wyjątkowego.
Z jednej strony mam poczucie, że spotkałam osobę, która mogłaby być moją bratnią duszą, kimś, z kim mogłabym zbudować coś trwałego. Jego małżeństwo, jak mówi, od dawna nie funkcjonuje dobrze – relacja z żoną stała się raczej rutyną niż prawdziwym partnerstwem, a oni sami coraz bardziej się od siebie oddalają. Nie mają dzieci, co sprawia, że sytuacja jest nieco mniej skomplikowana. On sam mówi, że od dłuższego czasu rozważa rozwód, ale do tej pory nie podjął żadnych konkretnych kroków.
Czy rozbicie małżeństwa bez dzieci jest moralnie dopuszczalne?
Sytuacja, w której się znalazłam, nie jest łatwa, dlatego chciałabym poznać Wasze opinie. Od pewnego czasu czuję się bardzo silnie związana emocjonalnie z mężczyzną, który niestety jest żonaty. Jest między nami ogromna chemia, czuję, że pasujemy do siebie pod wieloma względami – mamy wspólne zainteresowania, podobne poczucie humoru i zbliżone spojrzenie na życie. Spędzamy razem dużo czasu, zarówno rozmawiając, jak i po prostu ciesząc się swoją obecnością. Od początku czuję, że między nami jest coś wyjątkowego.
Z jednej strony mam poczucie, że spotkałam osobę, która mogłaby być moją bratnią duszą, kimś, z kim mogłabym zbudować coś trwałego. Jego małżeństwo, jak mówi, od dawna nie funkcjonuje dobrze – relacja z żoną stała się raczej rutyną niż prawdziwym partnerstwem, a oni sami coraz bardziej się od siebie oddalają. Nie mają dzieci, co sprawia, że sytuacja jest nieco mniej skomplikowana. On sam mówi, że od dłuższego czasu rozważa rozwód, ale do tej pory nie podjął żadnych konkretnych kroków.
GrimesZbrodniarz +769
Chodzi mi o to, że lepiej to wszystko wyglądało w czasach kiedy istniały kasty.
Otóż był sobie monarcha, mieszczanie, szlachcice, chłopi, etc.
Monarcha był dziedziczny (elekcja to akurat idiotyczny twór), wobec czego zależało mu żeby było jak najlepiej na jego podwórku. Mieszczanie robili swoje, szlachta robiła swoje, chłopi robili swoje.
Szlachcic był ziemianinem którego ziemię obrabiali chłopi, więc o chłopów musiał dbać, żeby było komu robić.
Można więc spokojnie powiedzieć, że był takim kierownikiem, a chłopi byli robotnikami. CEO tej całej firmy był oczywiście monarcha, mający różnych doradców, skarbnika (CFO), jakiegoś tam wojskowego (CSO), szpiegów (CIO), etc. Państwo działało wtedy jak przedsiębiorstwo. Oczywiście w teorii.
Z czasem kierownictwo zaczęło upominać się o podwyżki (przywileje szlacheckie) i rozbisurmaniło się z czasem tak, że nie dało się tym burdelem zarządzać. Oczywiście uogólniam, bo pewnie nie wszyscy.
Obecnie mamy w sejmie 460 posłów, a co człowiek to zdanie, 100 senatorów, ministrów, prezydenta, premiera, itd. Wracając do wstępu uważam że większość ludzi to idioci, więc ilu z tych wszystkich "u władzy" to idioci ? 60% ? 80% ?
Zastanawiałem się, czy przez to że przez wieki chłop był chłopem, szlachcic był szlachcicem, mieszczanin był mieszczaninem nie ma to wpływu na obecny rozwój mentalny człowieka. Czy np. porównawszy zdolności poznawcze człowieka wywodzącego się ze szlachty z człowiekiem wywodzącym się z chłopstwa bylibyśmy w stanie zaobserwować jakieś różnice ?
Oczywiście chodzi mi bardziej o wrodzone cechy osobnicze, bo ktoś z zacięciem do pracy, a głupi może przeczytać multum książek, a ktoś leniwy a inteligentny może nie przeczytać żadnej i mądrzejszy będzie oczywiście ten głupszy, ale przez brak wrodzonej inteligencji będzie powtarzał przeczytane frazesy, nie potrafiąc ich poprawnie zinterpretować, itd.
Czy ktoś kogo rodzina z dziada pradziada zajmowała się rzemiosłem będzie bardziej zdolny manualnie niż ktoś kogo rodzina wszystkie pokolenia siedziała w książkach ?
Chodzi mi o to, czy nie dziedziczymy cech przodków którzy zajmowali się przez wieki jakąś specyficzną działalnością, tym samym czy nie jest sprzężona z tym inteligencja wrodzona (gdyż np. studiowanie wymaga większej inteligencji niż powtarzalna czynność). Czy potomkowie danej kasty mimo równouprawnienia nie są bardziej predysponowani do jakiś czynności ?
Może ktoś mądrzejszy jest w stanie coś ciekawego powiedzieć na ten temat,gdyż jestem niezwykle ciekawy czy cechy osobnicze nie mogły ukształtować się w tenże sposób.
#przemyslenia #pytanie #kasty #monarchia #monarchizm #demokracja #polityka #polska #ciekawostki #ciekawostkihistoryczne #takietam
Głównym czynnikiem determinujacym nasze losy jest wychowanie i więzi z otoczeniem. Wybitne dziecko wychowane w patologii przeważnie bedzie tę patologię powielać. Człowiek trafiający do więzienia zostanie przez nie jeszcze bardziej skrzywiony i prawdopodobnie znowu tam wróci.
Wielu więźniów zwyczajmie mówi. że nie potrafił już żyć na wolności, bo przesiąkneli więzieniem zbyt mocno. Przywiązanie kształtuje bardziej niz
jeśli dany osobnik przejawia cechy porządane parowany jest z innym o podobnych cechach w celu ich wzmocnienia i tak przez kolejne pokolenia, co eliminuje osobniki słabsze, a potomstwo nawet w dalszych pokoleniach danej pary wzmacnia dane cechy prowadząc do eliminacji słabszych genów.
U zwierząt oczywiście ten proces zachodzi szybciej jako że potomstwo wydają załóżmy że co roku.
Jednak w czasach kiedy poślubienie kogoś z innego stanu było źle widzianym mezaliansem żywotność ludzi była średnio o połowę niższa. (Ostatnie 200 lat rozwoju cywilizacyjnego i głównie wynalezienie penicyliny wydłużyło życie