Wpis z mikrobloga

T4P - wielki Turniej #gothicfabularnie

* * * * *

KARTA POSTACI

* * * * *

Ker’edar i Heldefredus ostrożnie przedzierali się przez las w poszukiwaniu potwora grasującego w tej okolicy. Obaj byli nieco zaniepokojeni ponieważ jedyne co słyszeli to szum wiatru.

- Chyba coś znalazłem. - rzekła w końcu padać pochylając się nad czymś - Tutaj są ślady. Szeroki rozstaw nóg, cztery dość długie zakrzywione pazury, głębokość wskazuje na dość sporą masę …

Wywód przerwał mu niski pomruk który usłyszeli za sobą. Ker’edar odwrócił się i zobaczył stojącego kilkanaście metrów od niego ogara. Łowczy nie czekali ani chwili dłużej i puścili się pędem w stronę obozu. Niestety w trakcie ucieczki bestia kilkukrotnie trafiła varantczyka który starał się chronić kompana w miarę możliwości.


* * * * *

Grupa myśliwych z Nowego Obozu polująca na wilki postanowiła porzucić standardowe zastawianie pułapek i tropienie na rzeczy zwabienia jak największej ilość zwierząt w swoim kierunku. Na ich szczęście plan zadziałał, na ich nieszczęście zadziałał aż za dobrze. Niezwykle liczne stado okazało się o wiele cięższe do upolowania niż się spodziewali. Najdotkliwiej przekonał się o tym Nav’Ahn który został zaskoczony przez jednoczesny atak pięciu wilków.

- O cholera, straciliśmy orka! - krzyknął Randal

- Jedna parszywa bestia mniej. - odrzekł Bob

- Nie nie nie, nikt nie ginie pod moją opieką. - Vandil w dwóch skokach zbliżył się do pokonanego kompana pod którym z każdą chwilą rosła kałuża krwi. Przypominając sobie wszystko czego nauczył się w trakcie swojej praktyki podjął próbę zatamowania krwotoku. Niestety zebrane ze sobą przybory nie starczyły na zatkanie wszystkich otworów. W desperackiej próbie sięgnął po babcine gusła. Zerwał szeroki i gładki liść który znalazł w trawie, przyłożył go do rany i ucałował.

- Dobra, musimy go zabrać do obozu bo inaczej nie przeżyje. - zwołał kompanów którzy skórowali pokonane zwierzęta. Zgodnie stwierdzili że żywy ork będzie cenniejszy niż kilka dodatkowych futer.


* * * * *

- Bry - przywitał się chłodno Borys - Potrzebuję dwa dębowe trzony, około 2 metry. 14 stalowych prętów, 4 wygarbowane skóry i 2 worki węgla. - od niechcenia rzucił na blat worek z rudą.

- To za mało. - odpowiedział kwatermistrz.

- Resztę daje on. - Borys odwrócił się oczekując że za nim będzie stał Ratan z drugim workiem Rudy. - Gdzie on do cholery jest?

- Czyli co? Jednak nie kupujemy?

- W takim razie poproszę połowę tego.

- Wciąż za mało?

- COOOOO?!


* * * * *

Zadra podrapała się po łysinie próbując ułożyć odpowiednie wersy na nadchodzące obrzędy. Chciała wykazać się i udowodnić iż jest godna pobierać nauki u guru. Z taką samą zaciętością Żiółko przyrządzał kolejne mikstury z wykorzystaniem nowych roślin oraz ziela.

- To prywatne laboratorium jest o wiele lepsze od prostego zestawu dla rzemieślników. Dobrze być takim guru.

- Pravda. Sama kiedyś zostanę gur … iną? Inią? Jaka jest kobieca wersja guru?

- A skąd mam to wiedzieć? Ty siedzisz całymi dniami w książkach, znajdź sobie.

- Nie nie, nie mogę teraz marnować czasu na takie sprawy. Od tego zaklęcia zależy przywołanie Śniącego.

- Nie tylko od niego - Oznajmił Ziółko prezentując wydestylowaną właśnie miksturę. - Chyba w końcu mi się udało.


* * * * *

- Stuk stuk stuk

- Brzdęk, brzdęk, brzdęk

- Khrrrrrrrrrrr

- Tssssssssss


* * * * *

- Myślisz że długo jeszcze będziemy tutaj siedzieć?

- Spokojnie. Złodziej powinien się tutaj zjawić lada moment.

- Zgłodniałam nieco. Hmm, aaa oui, ser i wino.

- Józefina opanuj się, mamy złapać złodzieja a nie mu pomagać.

- Cichaj łachudro, należy mi się.


* * * * *

- Witajta wszyscy na turnieju na mojej arenie - Zagrzmiał z podestu Zorg. - Bedziem walczy na miecze, a potem bedą strzelać z kijów. Miłego, i pamiętać żadnego srania na arena.

Pierwszą parą zawodników byli Brzetysław i Ciena. Powoli krążyli po arenie starając się wyczuć przeciwnika. W końcu Ciena zdecydował się przeprowadzić atak. Najpierw z zaskoczenia oślepił przeciwnika a następnie zarzucił gradem szybkich ciosów. Niestety Brzetysław musiał poddać tą walkę.

Drugą walczącą parą byli Aragorn i Zorg. W odróżnieniu od poprzedniej walki ci zawodnicy od razu przeszli do wymieniania ciosów. Na początku mogło się zdawać że Płaskodłoń ma przewagę wymierzając kolejne szybkie ciosy. Rytmicznie uderzał mieczem lewo, prawo, lewo, prawo, lewo prawo. Zorg jednak bez większego wysiłku odbijał wszystkie ciosy, a gdy oponent opadł sił wyprowadził swoją ofensywę. Trzy mocne ciosy z góry wystarczyły aby położyć Aragorna.

Po krótkiej przerwie rozemocjonowana wydownia przywitała przegranych z obu pojedynków którzy mieli się zmierzyć w walce o trzecie miejsce. Obaj chcieli odzyskać chociaż część wpisowego więc potyczka była zacięta. Wolniejsze dwuręczne ostrze Aragorn dawało duża czasu na unik Brzetysławowi, lecz pozwalało go też trzymać na dystans. Gdy tylko cień próbował przeprowadzić kontratak, kret zręcznie odskakiwał. Po obu wojownikach widać było że są na skraju swojej wytrzymałości. Aragorn postanowił zaryzykować i puścił się szarżą w kierunku oponenta. Brzetysław spróbował zablokować cios, niestety był to błąd. Jego ostrze odbiło się od klingi Płaskodłonia i ugodziło go w ramię. Widownia zaczęła wykrzykiwać obelgi nie mogąc zaakceptować zwycięstwa członka Nowego Obozu.

Po tym jak usunięto poprzednich zawodników z pola walki nadszedł czas na finał. Do wnętrza kręgu weszli Zorg oraz Ciena a przywitał ich wiwat oglądających to kopaczy.

- Zostać mistrzem pokonując samego opiekuna areny. Ciekawe czy oddadzą ją mi pod opiekę po tym.

- A po co mają Zorgowi oddawać skoro Zorg już jest opiekun?

- Niech wygra najlepszy. - Ciena wyciągnął dłoń do Zorga w przyjacielskim geście.

- Niech wygra Zorg. - gdy tylko uścisnął wyciągniętą w jego kierunku dłoń przeciwnik spróbował doskoczyć do jego twarzy aby uderzyć go z zaskoczenia.

- Ej, tak nie wolno. Zorg nie lubi jak ktoś robi co nie wolno. - rozzłoszczony tą próbą podniósł Mamhita i cisnął nim o ścianę. Ten jedynie zsunął się po niej i już nie wstał.

- No to Zorg wygrał. Kto chce tera?


* * * * *

Po turnieju wojowników przyszła pora na zawody łuczników. Nie wiedzieć czemu trybuny opustoszały i pozostał na nich tylko jeden kopacz jedzący czerstwy bochenek chleba.

- Fajne zawody, takie z nie za dużą publiką. - skomentował Birun

- Anu, myślał że ludziom się spodoba bardziej. - odpowiedział Zorg ze swojego podwyższenia.

- To co mamy robić? - zapytał Moritz.

- Macie tarcze na słupach. Zorg sam rano wieszał. Macie kije co rzucają kijami. Zorg takich nie robi. Kto trafi więcej wygrywa.

Cała czwórka przygotowała strzały oraz bełty do wystrzelenia i zaczęła rozglądać się za celami. Wokół areny nie było jednak żadnych celów. Właściwie do słupów też nie było.

- Panie Zorg, czy na pewno powiesiłeś te cele? Tutaj nic nie ma. - zgłosił wątpliwości Hosea.

- No jacha. Ale słupy nie tu, po obozie są. Co to za zawody jak tylko się stoi i strzela? Biegać po obozie trza.

Niemy niewiele myśląc biegiem opuścił arenę i skierował się w kierunku placu targowego mając nadzieję że znajdzie kilka tarcz. Okazało się że miał rację i od razu na wejściu zobaczył kilka wiek od beczek rozwieszonych na barakach. W mgnieniu oka wypuścił trzy strzały trafiając za każdym razem gdy jednak naciągał łuk po raz czwarty zauwaył że zbliża się do niego strażnik krzyczący by odłożył broń.

Hosea próbował podejść do postawionego zadania jakby to było kolejne polowanie. Niestety okazało się że tarcze nie pozostawiają żadnych wyraźnych śladów. Musiał więc zmienić taktykę i zaczął pytać ludzi czy nie widzieli przypadkiem rozwieszonych gdzieniegdzie celów. Kilku kopaczy okazało się pomocnych i ostatecznie Matthews zdobył kilka punktów.

- Nie no to są jakieś żarty chyba? Mamy tak sobie ganiać jak ścierwojad bez głowy i strzelać po obozie? - dalej zrzędził Birun

- Ta, nie podoba sie?

- No tak średnio bym powiedział. Ehh, walić to. Mogłem iść do kopalni …

W trakcie gdy Birun zrezygnowany udawał się po coś by zapić żale Moritz wdrapał się na ścieżkę wartowniczą z której miał doskonały widok na budynki w zewnętrzny pierścieniu. Bez większych problemów odnajdywał kolejne poukrywane tarcze, a dzięki podwyższeniu bez problemu trafiał jedno za drugim. Po zrobieniu pełnego okrążenia wokół obozu i ustrzeleniu tuzina pomalowanych dekli postanowił wrócić na arenę będąc pewnym swego zwycięstwa.


* * * * *

Czas na wybranie Akcji Przygotowawczej oraz złożenie deklaracji Handlu oraz Treningu jest do środy (27 V) do godziny 22:00.

FORMULARZ HANDLU

FORMULARZ NAUKI
Pobierz
źródło: comment_1590354785wRmXoTaePnV3P8kJRmf3Sl.jpg
  • 12
@Ex2light:
Zorg Klocuch, Opiekun Areny W Starym Obozie, Mistrz Pojedynków, Największy Wojownik Wielkiej Areny, Niepokonany, Mieszkający z Rudą, Umiejący Wybudować Dużą Ścianę Bez Drabiny

No to mamy po turniej. Zorg wygrał. No szkoda. Znaczy nie szkoda, tylko fajnie. Jeszcze jakieś pytanie bo ide do domu.

A ze pieniondze. No to tak - mamy rozliczenie. Zorg dostał pieniondze od sponsorów i powiedzieli, żeby zrobił co chce. No to Zorg planował zabrać sobie
Dreszcz - Turniej w Starym Obozie

- Co tak zamulasz Dreszcz? Nie oglądasz walk?
Nowicjusz rozejrzał się za źródłem głosu, którym okazała się jego obozowa koleżanka Dalia. Po tym jak zniszyła go w konkursie rymów, jego zapał zabiegania o jej względy trochę przygasł.
- Brzetysław poprosił mnie żebym popilnował jego instrumentów gdy będzie walczył - Dreszcz wzruszył ramionami - Zresztą nie interesują mnie walki, w życiu widziałem ich więcej niż Ruda miała