Wpis z mikrobloga

Pamiętam, że w zeszłym roku czytałam (a tak naprawdę słuchałam, bardzo dobry audiobook w audiotece, polecam) książkę "My, dzieci z dworca ZOO". To książka napisana w latach 70. przez Christiane Vera Felscherinow, młodą heroinistkę z Berlina, na podstawie jej własnych doświadczeń.
Niewiele już z tej książki pamiętam, ale pamiętam motyw, który mnie wtedy mocno uderzył: powtarzające się oddzielanie siebie grubą kreską od ludzi, którzy mają choć trochę większy problem, są chociażby o jeden krok dalej w uzależnieniu. Przypomina mi to schodzenie po schodach i wmawianie sobie przy każdym następnym kroku, że stopień, na którym stoję, to ostatni stopień oddzielający normę od "stoczenia się", od prawdziwego problemu, który mają ci, którzy są niżej.

"Moi przyjaciele używają heroiny. Ja używam innych narkotyków, ale heroina to już przesada"
"Spróbowałam heroiny, ale tylko raz. I nie dożylnie, nie mogę patrzeć na ludzi, którzy się kłują"
"Kłuję się, ale używam rzadko, nie mam zjazdów. Ci co się uzależnili są już straceni, strasznie staczają się dla działki"

"Uzależniłam się, ale przynajmniej nie kradnę, aby zdobyć więcej - znam ludzi co kradną, nigdy się do tego nie zniżę"
"Ukradłam pieniądze, ale tylko raz, własnej matce. W życiu nie okradłabym obcych ludzi"
"Kradnę, aby zdobyć heroinę, ale znam dziewczyny, które się prostytuują, to obrzydliwe"
"Prostytuuję się, ale sama wybieram swoich klientów, poza tym pozwalam na mniej niż inne koleżanki z dworca ZOO, nie jest ze mną aż tak źle jak z nimi"

Ten schemat przypomina mi się za każdym razem, kiedy widzę, że ja sama albo ktoś inny próbuje się w ten sposób samousprawiedliwiać, nie tylko w kwestii uzależnień. Kiedy takie tłumaczenie pojawia się z jakiegoś powodu u mnie w głowie, to razem z taką myślą pojawia się lampka ostrzegawcza. Nie dlatego, że to zawsze w linii prostej prowadzi do dworca ZOO, ale dlatego, że jeśli dyskomfort nie istnieje, to nie trzeba tlumaczyć się przed samym sobą. A jeśli istnieje, to może warto poświęcić chwilę na pytanie "dlaczego".

Piszę to, bo w związku z ostatnio popularnym tematem alkoholizmu widzę, że taka retoryka może być popularna. I myślę, że dla każdego moment, w którym w umyśle zaczynają pojawiać się wątpliwości może być indywidualny, ale sam w sobie może stanowić większą wartość niż bezpośrednia ilość wypijanego alkoholu / dawek substancji psychoaktywnych / godzin w tygodniu spędzonych w socjal mediach itp.

No, w każdym razie książkę polecam. A jak nie przeczytacie, to może przynajmniej ktoś to doczyta do końca ¯\_(ツ)_/¯ i przypomni sobie przy następnym tłumaczeniu swojemu własnemu mózgowi, że "ja przynajmniej nie".

#alkoholizm #uzaleznienie #gownowpis #narkotykizawszespoko #czytajzwykopem #ksiazki
  • 8
  • Odpowiedz
@BytNiepokorny ale to jest klasyczny motyw wybielania się

Ja kradnę ale sąsiad kradnie więcej. W każdej dziedzinie to działa. Człowiek nie chce się przyznać że źle robi i szuka wymówki.

Nie jestem alkoholikiem bo nie śpię na dworcu.
  • Odpowiedz
@BytNiepokorny: Standard, jedna z klasycznych metod, która pomaga myśleć o sobie jako o osobie nieuzależnionej. Sam przez wiele lat stosowałem ten mechanizm i każda uzależniona osoba to robiła. Zawsze znajdzie się "ktoś" przy kim nasze problemy wydadzą się błahe. I to pozornie pomaga, bo tworzy taką przyjemną bańkę pod tytułem "nie jest ze mną jeszcze tak źle". Tak działa nałóg. Jedyna choroba, która cały czas próbuje Ci wmówić, że jesteś
  • Odpowiedz
@BytNiepokorny: O tak, mocna książka. Czytałam dawno temu, ale jeden z fragmentów, który utkwił mi w głowie to ten, w którym, ten gej/pedofil przygarnął ją i jej chłopaka Detlafa(?) w zamian za seks. On niby był hetero, ale upadlał sie do tego stopnia, byle żeby zdobyć następną działke. I tak życie od działki do działki.
  • Odpowiedz