Wpis z mikrobloga

Wprowadzenie postaci

- Spóźniają się - błyskotliwie zauważył jeden z trzech strażników pilnujących ładunku umiejscowionego na wzniesieniu tuż przed skrajem bariery - Myślałem że im zależy na tym ładunku. Mnie by zmierziło jakbym miał się prosić o coś przyzwoitego do żarcia. Właśnie co oni tam w środku jedzą? Ścierwojady?
- Kto ich tam wie? Łykowate paskudztwo, nigdy bym ich nie tknął. Jak dla mnie mogą jeść nawet żwir tak długo jak wydobywają Rudę. Co Cię tak interesują ich wewnętrzne sprawy?
- Z nudów - wzruszył ramionami strażnik, wziął łyk z butli, po czym niezrażony kontynuował - magowie pewnie zajmują się własnymi sprawami i próbują uciekać, więc nikt ich tam nie nadzoruje. Ciekawe czy wzorem robactwa wybrali królową wokół której wszyscy biegają.
- O tego myślenia mózg się Ci się zagotuje, hehe - wtrącił się trzeci, najstarszy strażnik - jak tak nam się nudzi nudów to może byśmy sobie poużywali - podstarzały strażnik wskazał na młodą dziewczynę przywiązaną do wozu z ładunkiem.
- Właśnie, czy nie powinno z nami być sędziego?
- Suka została już osądzona, została skazana na wieczne #!$%@? się w dolinie. Więźniowie zrobią z nią co chcą.
- Taka niezbyt... zdrowa. Z reguły ładniejsze były tam wyrzucane.
- A tam, gadanie. Buźkę ma ładną, a tamte robaki w kolonii pewnie i tak ruchają się między sobą, nie będą wybrzydzać.

--------------------------------

Tego było zbyt wiele. "Jeszcze chwila i się faktyczni zaczną do mnie dobierać" pomyślała. W momencie przywiązywania do ładunku miała liczyła że coś się wydarzy. Krzyczała tak, że straż musiała ją zakneblować. Miała nadzieję coś co ją uratuje, sprawi że nie będzie musiała spędzić reszty swoich dni pod magiczną barierą.Teraz z kolei miała nadzieję że trafi tam zanim tych trzech oblechów położy na niej swoje łapy. Przestała liczyć a szczęście, musiała sama wziąć wreszcie sprawy w swoje ręce. Jak to szło..?

--------------------------------

Zakneblowane usta i skrępowane ręce zdecydowanie nie pomagały rzucić zaklęcia. Dopiero za czwartym razem udało jej się wzbudzić podmuch wiatru. Nie było mowy o przypadku, to musiał być efekt czaru. Zaklęcie było jednak zbyt słabe, z braku innej opcji wzmocniła je swoją energią życiową. Przewróciła oczy do góry, tak że było widać jedynie białka, a z nosa momentalnie popłynęła stużka krwi.

--------------------------------

Przytomność odzyskała raczej szybko. Razem z ładunkiem znajdowała się wewnątrz magicznej bariery. Magia! Jak dawno nie zrobiła z niej dobrego użytku! Dobiegły ją krzyki niedoszłych gwałcicieli z góry. Wsłuchała się w nie - wcale nie krzyczeli do niej, lecz do kogoś naprzeciwko. Kogoś kogo nie widziała ale była pewna że nie ma względem jej dobrych zamiarów. Adrenalina przywróciła jej zmysły. Rzuciła jeszcze jedno zaklęcie, prostsze, z malutkiej runy, którą miała zawsze przy sobie i nikt nie był jej w stanie tego odebrać. Zamknęła oczy a z jej dłoni buchnęły płomienie.
Zajęły się liny i szmaty w które zawinięte były towary. Ból był przerażający, jednak dziewczyna nie przestawała rzucać zaklęcia. Teraz oprócz bólu czuła też smród palonej skóry. Wreszcie udało jej się rozerwać liny i oparzona wskoczyła do wody, by schłodzić oparzone ciało. Wynurzyła się po chwili i zobaczyła dwóch ludzi biegnących w jej stronę. Podjęła się panicznej ucieczki wzdłuż bariery, nie oglądając się za siebie. W końcu padła wyczerpana.

--------------------------------

Fakt, że nikt jej jeszcze nie znalazł świadczył o tym, że mężczyźni spod bariery skupili się na gaszeniu pożaru, nie próbując nawet jej szukać. Dopiero teraz poczuła ogromne zmęczenie wywołane rzuceniem bez przygotowania słabo znanego zaklęcia oraz ucieczką. Najgorszy był zdecydowanie ból przedramion i pleców. Fragmenty zwęglonej skóry niemal odpadały od jej ciała. Wybuchnęła płaczem i podjęła marsz błąkając się wśród drzew. Początkowo ucieszył ją widok kępy ziół uzdrawiających, jednak zdała sobie sprawę że nie jest nawet w stanie sama zawiązać sobie opatrunku. Nie poruszała zbolałymi rękami. Zebrała tyle źdźbeł ile jej się udało i trzymając je pod pachą ruszyła dalej, w stronę gdzie drzewa się przerzedzały - potrzebowała znaleźć pomoc. I udało jej się. Natknęła się na dwóch myśliwych ubranych w zbroje ze zwierzęcych skór.
- Jestem... - zaczęła mówić wycieńczona dziewczyna.
- Nie obchodzi mnie jak się nazywasz - wyszczerzył się Szkodnik, po czym razem z towarzyszem wybuchnęli śmiechem. Widocznie tekst był lokalnym żartem.
- Jestem ranna - załkała piromanka.
- Ranna, ale #!$%@? imię.
Myśliwi ponownie wybuchnęli śmiechem.
- Potrzebuję pomocy! - próbowała wrzasnąć, ale z jej gardła wyszedł jedynie słaby pisk, upuściła przy tym kurczowo trzymane zioła - nie mogę nic zrobić, kiedy podpaliłam te cholerne więzy razem z tym przeklętym ładunkiem sama nie mogę...
- Podpaliłaś ładunek? O którym ładunku mówisz?
Trochę poirytowała się faktem, że akurat ten fragment przykuł największą uwagę mężczyzny. Niemniej opowiedziała ostatnie dwie godziny swojego życia.
- To się chłopaki zdziwią! - roześmiał się Szkodnik, który zajął się opatrywaniem ran dziewczynie zebranym przez nią zielem - Nie chcesz do naszego Obozu? U nas będziesz prawdziwie wolnym człowiekiem. Na początku będziesz musiała tylko trochę kilofem porobić, ale z Twoim charakterkiem wróżę Ci karierę w Obozie.
- Pomyśl, jak ona ma kilofem robić, jak nie mogła garści zielska utrzymać.
- No tak, w sumie racja. A polować umiesz?
Blondynka spuściła wzrok i niepewnie zaprzeczyła głową.
- Niedobrze... - zmartwił się Szkodnik kończąc wiązać opatrunki - nie wiem kiedy te rany Ci się zagoją, o ile w ogóle odzyskasz sprawność. Skoro praca Kreta odpada, a dobrze polować szybko się nie nauczysz to możesz nie mieć lekkiego życia w Kolonii.
- Czy pod barierą są jakieś inne obozy? - spytała nieśmiało.
- Są, ale nie polecam. Jeden to te dupki do których miałaś trafić, drugi to banda świrów żyjących ze sprzedaży skrętów z zielskiem.
- Jak to? Chcesz mi powiedzieć, że ekonomia tego obozu bazuje na zielarstwie i prymitywnej alchemii?
- Yyy, no tak.
- Którędy tam mogę dotrzeć?

#gothicfabularnie
  • 1