Wpis z mikrobloga

Mój wczorajszy sen, wersja pełna
Wczoraj rano obudziła mnie mucha, którą przegoniłem. Było jeszcze wcześnie, chciało mi się jeszcze spać, więc uchyliłem okno, zaciemniłem zasłonami i zapadłem w kolejny sen ...

... byłem w budynku, przypominającym architekturą moją byłą podstawówkę. Mieszkałem tam, na zasadzie jak w hostelu razem z paroma innymi osobami w moim wieku. Czułem respekt, żeby się przed nimi nie ośmieszyć.
Nagle coś zaczęło mi pikać w głowie, jakby alfabetem Morse'a. Rozumiałem o co chodzi, mimo że w realu Morse'a niestety nie znam. Ktoś przesyłał mi ostrzeżenie. Świat zostaje właśnie zaatakowany, i ktoś będzie przejmował zdalnie kontrolę nad ludźmi. Było coś jeszcze - polecenie, żebym udał się do pewnej lokalizacji?

Potraktowałem to bardzo serio i bardzo przejęty zacząłem opowiadać sąsiadom. Mówiłem im o tym, że głos w mojej głowie ostrzega przed nadchodzącym niebezpieczeństwem. W miarę mówienia zaczęło dochodzić do mnie, że jest kompletnie nieprawdopodobne, żeby mi uwierzyli na słowo i tylko się przed nimi ośmieszam. Przerwałem w pół słowa, reszta potraktowała to jak żart lub dziwactwo.

Po chwili usłyszeliśmy z spory hałas z zewnątrz budynku. Z wysokości kilku pięter za oknem świetnie było widać autobus za autobusem, dziesiątki ich, setki, jeden za drugim nadjeżdżających parkujących na wielkim trawniku. Koncept żywcem zerżnięty z serialu Czarnobyl.

Rozległy się komunikaty z głośników-szczekaczek. Głos spikera mówił o nadchodzących wielkich zmianach, i potrzebie transportu całej ludności w inne miejsce. Wiedziałem, że się zaczęło i że nie należy temu ufać.

Trafiłem do jakiegoś miejsca, gdzie nowa władza próbowała skaptować ludzi do pracy dla nich w jakiejś siłowej służbie bezpieczeństwa. Było tam na placu mnóstwo ludzi, którym proponowano świetne miejsce w ramach nowego porządku. Wymknąłem się stamtąd, ale ruszył za mną pościg.

Jakoś znalazłem się w jakby wielkim szpitalu? Na korytarzach krążyło wielu ludzi. Stali w kolejkach, karnie podporządkowując się nowym regulacjom. Ścigało mnie dwóch facetów w kapeluszach, jeden wąsaty.

Przez chwilę byłem na siłowni, wśród ćwiczących ludzi. Szefem była tam pielęgniarka w kitlu. Chciałem poćwiczyć na jakimś ustrojstwie, ale wciął się gościu i zaczął się burzyć, więc pielęgniarka go wyrzuciła. Jednak dopadli mnie wąsaty z tym drugim.

Zacząłem uciekać korytarzami (trochę jak w podbazie na przerwie). Goniliśmy się pomiędzy ludźmi, w pewnym momencie złapałem jednego ze ścigających i zabrałem mu rewolwer, po czym uciekłem. Wiedziałem, że pogoń się zaciska i że nie mogę wyjść wejściem, które jest obstawione. Przenosiłem się w coraz słabiej zaludnione korytarze, a potem w część budynku w remoncie lub w budowie. Stało tam rusztowanie, po którym się wspiąłem i wszedłem do okna części zamkniętej budynku.

Wąsaty po chwili wszedł za mną. Zastrzeliłem go. Z drugiej strony budynku za oknem nie było rusztowania, ale była linka piorunochronu. Postanowiłem opuścić się po niej na dół, ale bałem się że sobie przypalę ręce, więc logicznym wydało mi się, żeby zdjąć buty i ściskając nimi linkę wyhamować zjazd. Poszło świetnie.

Postanowiłem odnaleźć lokację, którą wskazywał mi komunikat.


#sen #snilomisie #sennik