Wpis z mikrobloga

Dlaczego właśnie „Zjawa”? Roztrząsanie polskich tłumaczeń filmowych tytułów przynosi mi sporo frajdy. Czy „The Revenant”, skądinąd bardzo dobry film z 2015 r. z Leonardo DiCaprio, za który otrzymał wreszcie zasłużonego Oskara, nie mógłby po naszemu nazywać się inaczej?

„Revenant” to słowo francuskiej prowieniencji z XIX wieku. Oznacza dosłownie „powróconego” (od czasownika „revenir”). Może chodzić o kogoś, kto fizycznie powrócił np. z dalekiej podróży, o kogoś kto metaforycznie się odrodził, albo o kogoś kto powrócił zza grobu – jako duch lub nawet coś bardziej cielesnego.

W języku polskim nie występuje niestety jednowyrazowe określenie na „osobę, która wróciła”. To dość dziwne, zważywszy, że w wielu codziennych sytuacjach by się przydało. Gdyby istniało i gdyby posiadało dodatkowe fajne konotacje (niekoniecznie nadnaturalne), „The Revenant” przetłumaczyłby się sam. Ale nie ma tak łatwo.

Zajrzałem do paru starych słowników („Słownika warszawskiego” z początku XX wieku i do XIX-wiecznego „Słownika Lindego”). Czy nasi przodkowie znali „powrótnego”, „powracacza”, „powrotnika”? Nie, to ślepa uliczka. Zresztą, w ogóle nie tędy droga, bo „revenant” w angielszczyźnie nie jest bynajmniej archaizmem. Od połowy XX wieku używa się go coraz częściej, choć przyznam, że przed premierą filmu Iñárritu nigdy się z nim nie spotkałem.

Wtem! „Ożywieniec”! Pasuje idealnie. Ku mojemu wielkiemu rozczarowaniu okazało się, że to słowo nie figuruje w słownikach współczesnej ani dawnej polszczyzny (!). Jest najwyraźniej neologizmem ukutym na potrzeby gier erpegowych i komputerowych, notabene [niedopuszczalnym](https://sjp.pl/ożywieniec) w skrablach.

Skoro tak, optowałbym za przełożeniem „revenanta” na „marę”. To też określenie na „ducha”, a ponadto – i tutaj tkwi jej przewaga nad „zjawą” – „mara” jest dwuznaczna. Odwołuje się także do majaków (wizji?) dręczących półżywego głównego bohatera, a mimo to nie budzi natychmiastowych skojarzeń z horrorami.

Jak zwał, tak zwał. „The Revenant” gorąco polecam: mistrzowska lekcja kinematografii, prequel westernów, instrukcja hardkorowego survivalu, niedźwiedź trzymający Leo w parterze.

I na zakończenie lingwistyczny smaczek. Przeglądając na chybił trafił „Słownik warszawski” natknąłem się na słowo POMISIĆ. Znaczenie: wymisić jedno po drugim, potrzebić, pokastrować.

„Wymisić”? „Potrzebić”? „Pokastrować”?!?

#gruparatowaniapoziomu #angielski #film
Tag autorski: #podziemnylot
  • 10
@sejsmita: Skrót myślowy. Film czerpie częściowo z westernowej estetyki: amerykańskie pogranicze, Indianie, twardzi faceci, zemsta. A jest „prequelem” w tym sensie, że toczy się bodajże w latach 20. XIX wieku. Akcja westernów zwykle rozgrywała się później.
@eagleworm: Rozumiem, że to skrót, tylko mi nie pasuje. Jeśli już to sequel, bo estetyka owszem, ale tematyka już nie do końca. Antywestern a.k.a. western rewizjonistyczny jako wyewoluowany z westernów pasuje bardziej. Aczkolwiek nie wiem, czy łatka trochę nie na siłę. Bardziej pasowałoby mi western metafizyczny, do oryginału z Richardem Harrisem, myślę, jak znalazł. Do "Zjawy" ciut mniej, choć też zasadne. :)