Wpis z mikrobloga

Mirki, jestem jedną z nielicznych osób, która miała wykonywany test na koronawirusa, więc powiem wam jak to wygląda (z góry uspokajam - test wyszedł negatywny, jestem zdrowy). Jest to zwykły test PCR, czyli przychodzi pielęgniarka i pobiera ci krew z żyły. Potem trochę czekasz na wynik (w moim przypadku ok. 12 godzin) i następnie informują Cię o wyniku. W moim przypadku krew nie była pobierana z żyły, bo ja po prostu plułem krwią, więc wystarczyło, że in nacharałem do ampułki. Po informacji dotyczącej wyniku wzywa cię dyrektor szpitala. Na początku myślałem, że dostanę upominek, jakieś ptasie mleczko czy coś, ale okazało się inaczej. Dyrektor zaczął się mnie wydzierać, że zmarnowałem im test i coś tam mówił, że "nie mamy tego k---a za dużo". Potem przyszedł jego kolega, chyba zastępca i jebnął mnie w potylicę tak mocno, że spadłem z krzesła, a jak ocknąłem to słyszałem jak mowią do siebie, że odechce się mi się im d--y zawracać i że "na c--j mu był ten Hąkąg jakby nie można było do Kołobrzegu pojechać". Ogólnie 2/10 i nie polecam, jakby ktoś chciał to angina albo ospa ale nie koronawirus, bo są nieprzyjemności. Pozdrawiam
#koronawirus #2019ncov #oswiadczenie #truestory
  • 4
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach