Wpis z mikrobloga

Niestety nie udało się i wczoraj musieliśmy pożegnać Królową Tosię. Nic już nie jest takie samo, wszędzie widzę jej obecność, jej miseczki, zabawki, a przed chwilą kurier przyniósł podkłady, na ktorych musiala leżeć, gdyż nie była w stanie samodzielnie się wysiusiać. Dzięki niekompetencji weterynarzy, którzy nie chcieli słuchać naszej diagnozy w tydzien z radosnego sierściucha Tosia stała się słabym w pol sparaliżowanym kotem. Dlatego, gdy zaczęla dodatkowo trawic ja gorączka wiedzieliśmy, że musimy dać jej odejść za Tęczowy Most, gdzie znow bedzie sobie skakać i gdzie zawsze będzie mieć pełny brzuszek. Kocham cię słoneczko i mam nadzieję, że mi wybaczysz i pamiętaj, byłaś najlepszym kotkiem ❤
#koty #kitku #pokazkota
kinix21 - Niestety nie udało się i wczoraj musieliśmy pożegnać Królową Tosię. Nic już...

źródło: comment_NjOvOjpFBpMtCKo5xCa9uG1xuyefPZoX.jpg

Pobierz
  • 21
@spere Wyczułam dziwny guzek, więc poszłam do nich na badania, tym bardziej, że 10 msc temu Tosia pokonała raka. Oni na moją prośbę zrobili biopsję, w miedzyczasie Tosia zaczęła się chwiać i miała problemy ze skakaniem. Była też osowiała, a guzek urósł, wiec zaczelam podejrzewać, ze uciska jej rdzen kregowy, a te #!$%@? nie zrobiły nic mimo, że dzien w dzień bylo coraz gorzej i traciła wladze w tylnych nogach. Zaczelam im
@spere 5 w jednej, ale ze statutem szpitala. Ale to nie pierwszy raz w sumie, bo nie udało nam się znalezc ani jednego porzadnego weterynarza do tej pory. Wcześniej była zapisana do innej kliniki i tam rowniez nie potrafili jej zdiagnozowac, narobili niepotrzebnych badan za setki funtow , nie leczyli aż kot sie nie odwodnił, po czym jedna jedyna lekarka ze wschodu stwierdziła, ze to musi byc pasozyt i voila badanie za
Zaczelam im mowic, że to musi być jakis ropień, ktory podczas biopsji się rozlal i ją zaczal infekowac,


@kinix21: ty miałaś po prostu takie przeczucie? rak kręgosłupa dawałby podobne objawy chyba, w sensie powodowałby niedowład kończyn itd.
@spere widocznie w UK to już taka norma, że opieka medyczna leży i kwiczy. U nas jak idziesz do lekarza pierwszego kontaktu, to nie wyjdziesz z pustymi rekami. A tu? Pojde do GP to oczekują ode mnie diagnozy, bo oni sie nie znaja, to skieruja mnie do specjalisty. Poszlam do dentysty, to on nie wie, nie umie zrobić kanałowki, to wyśle mnie do specjalisty. Byłam u weta, to oni nie wiedzą, bo
@kinix21: to nie jest pocieszenie, ale z wetami w Polsce jest trochę podobnie, standardowe rzeczy leczą, ale poważna choroba u zwierzęcia, i wielu rozkłada ręce, albo coś tam próbuje w ciemno, tak ze trzeba szukać innego gabinetu, aż ktoś pomoże
@spere czytaliśmy dużo artykułów. Glownie chodzi o to, że powiedziałam, że kot czuje sie gorzej od momentu biopsji i uważam, ze guzek naciska na kręgosłup, a oni stwierdzili, że nieprawda i on mimo takiej lokalizacji nie zadnego zwiazku z jej pogarszajacym wie stanem! A to, ze kot zaczal sie zle czuc tuz po ich badaniu to wyjatkowy zbieg okolicznosci. W środę dostali wyniki biopsji, ktore potwierdziły, że to nie miesak, tylko cos
@spere w PL Tośka nagle dostala ostrej trzustki i zwykla wetka ja z tego wyciagnela, nie zadna specjalistka. Ale robila cokolwiek, jeden lek nie zadzialal, to próbowała kolejnego. A tu na moje pytanie czemu nie zaczeli leczyc jej jakkolwiek uslyszalam, że czekali najpierw na wyniki biopsji. A potem czemu nie? Bo nie spotkali z takim przypadkiem, żeby guzek powodował infekcje i musieli sie skonsultowac. To czekanie kosztowalo Tosie zycie. Najśmieszniejsze, że gdy
@spere: Dodam jeszcze, ze wyniki dotarly w srode, a im zapomnialo sie zadzwonic. Generalnie kopanie sie koniem i mam duzy dylemat czy pozostawic drugiego kota pod ich opieka, bo moze sie okazac, ze zrobienie szczepionek moze znow ich przerosnac.
@kinix21: Współczuję, niby mówi się, że to tylko zwierzak, ale on jest częścią życia, domu i codzienności. Mój piesio w tym roku kończy 8 lat, to już poważny wiek i codziennie cieszę się z jej obecności bo wiem, że w każdej chwili może jej zabraknąć. Nie wyobrażam sobie pustego mieszkania, bez odgłosów grasowania po domu, jedzenia z miski i porannych, smierdzacych buziakow. Życzę dużo siły, strata takiego przyjaciela jest okropna. :(
na 15 wetow jakich mialam okazję poznac z roznych przychodni, tylko jeden wiedzial co robi.


@kinix21: w sumie brak odpowiedzialności sprawia że nie ma znaczenia czy pacjent przeżyje czy nie. W końcu to tylko zwierzak.
Dopóki nie leczą zwierzaka kogoś ważnego kto im może narobić koło dupy to śmierć kota czy psa za wiele ich nie kosztuje.