Aktywne Wpisy
oficjalniemartwa +70
Czemu młodzi ludzie teraz są tacy zamuleni?
Serio, pracuje z takimi 18-20+ lvl i ruszają się wolniej niż moja babcia. Zero życiowego wigoru i od miesiaca trzeba im pokazywac kazda rzecz palcem i powtarzać 10 razy co maja robić, jakby codziennie dopiero zaczynali prace w tym miejscu. W dodatku mowią niewyraźnie.
Już nie wspomnę o podejściu do czasu pracy, mają na 8:00, to oznacza dla nich, że o 8 wysiadają na przystanku pod robotą xD
Nie jestem zwolennikiem z--------u i januszeksów, a przymus pracy celem utrzymania funkcji życiowych, to najgorsze co ludzie zgotowali sobie na wzajem, ale nie dziwie się, że pracodawcy narzekają na zetki. A c--j, możecie mnie wyzywać od boomerów, ale mówię czego doświadczam.
Serio, pracuje z takimi 18-20+ lvl i ruszają się wolniej niż moja babcia. Zero życiowego wigoru i od miesiaca trzeba im pokazywac kazda rzecz palcem i powtarzać 10 razy co maja robić, jakby codziennie dopiero zaczynali prace w tym miejscu. W dodatku mowią niewyraźnie.
Już nie wspomnę o podejściu do czasu pracy, mają na 8:00, to oznacza dla nich, że o 8 wysiadają na przystanku pod robotą xD
Nie jestem zwolennikiem z--------u i januszeksów, a przymus pracy celem utrzymania funkcji życiowych, to najgorsze co ludzie zgotowali sobie na wzajem, ale nie dziwie się, że pracodawcy narzekają na zetki. A c--j, możecie mnie wyzywać od boomerów, ale mówię czego doświadczam.
Anonim5 +880
Tym problemem jest myślenie kolektywne.
MJN założyło sobie (na podstawie nieco naciągniętych szacunków bo maksymalna przepustowość to jedno a praktyka to drugie - autobusy nie jeżdżą w odstępach 5 cm jeden za drugim, wypełnione zawsze do ostatniego miejsca), że dla społeczeństwa, dla KOLEKTYWU z jakiegoś względu lepsze będzie żeby wszyscy jeździli rowerami i autobusami. I teraz truje nam wszystkim, próbując wszystkich siłą na te rowery i do autobusów przesadzić.
Problem w tym, że wbrew ideologii marksistowskiej którą ruchy miejskie bardzo hołubią i dostosowują do relacji między uczestnikami ruchu drogowego (gdzie kierowcy to źli kułacy a rowerzyści to ci dobrzy) - społeczeństwo to nie kolektyw, a zbiór jednostek. Te jednostki to ludzie, z których każdy mieszka gdzie indziej, każdy ma inne potrzeby, każdy pokonuje inną drogę a przede wszystkim - każdy patrzy z optyki jednostki, a nie kolektywu.
Co to oznacza? Że przeciętny mieszkaniec Warszawy nie będzie patrzył czy dobre dla kolektywu jest aby jeździł tym czy innym, a będzie patrzył na własne korzyści: czas dojazdu (jeśli dojazd autobusem jest dramatycznie dłuższy niż autem, nie wybierze go), komfort (siedzenie we własnym pojeździe vs jechanie w pozycji stojącej, w nabitym jak puszka sardynek autobusie, często w otoczeniu niekoniecznie dbających o higienę osób), bezpieczeństwo (w ukochanej przez aktywistów Bogocie 43% osób podróżujących komunikacją publiczną padło ofiarą przestępstwa - gł. kradzieże kieszonkowe, pobicia, rozboje), wszechstronność (czy da się jadąc danym środkiem transportu załatwić szybko wiele spraw - praca, zakupy, odbiór dzieci ze szkół i przedszkoli).
Nikt nie będzie marnował kilku godzin dziennie, tłocząc się w smrodzie bo jaśnie pan aktywista stwierdził, że to dla kolektywu byłoby lepsze. Tym bardziej nie będzie jechał z Bemowa czy Białołęki do pracy w centrum rowerem w mróz, czy listopadowy lodowaty deszcz.
Dodatkowo, aktywiści ignorują całkowicie czynniki ekonomiczne - jest matematycznie niemożliwe żeby miasto o powierzchni 517 km2 (porównywalna z Paryżem; dla porównania wzorce aktywistów - Kopenhaga i Amsterdam, mają 88 km2 i 216 km2), o małej gęstości zaludnienia, niedużej jak na tę powierzchnię populacji (1,5 miliona osób, z których 500 tysięcy nie płaci podatków w Warszawie i jak na standardy unijne - raczej ubogiej) było w stanie zapewnić komunikację publiczną kursującą wszędzie odpowiednio często, z satysfakcjonującej jakości taborem i odpowiednio dużą ilością brygad. Zawsze będzie istniał problem sporych obszarów, na których ta komunikacja jest szczątkowa lub żadna - stamtąd ludzie będą jeździć samochodami. Gdyby absolwenci kulturoznawstwa, socjologii i historii marksizmu z ruchów miejskich nie uznali kiedyś w zamierzchłej przeszłości, że "matematyka jest w życiu do niczego niepotrzebna" - to by to wiedzieli.
https://m.facebook.com/story.php?story_fbid=803019133506787&id=503913500084020
#warszawa #polska #motoryzacja
#polskiedrogi
Komunikacją mam do biura bliżej, a jadę 1,5h, autem 20 minut do pół godziny, a to wszystko w obrębie jednego miasta. Jak czyjaś godzina jest warta 5 ziko, to może sobie spędzać życie w zbiorkomie, ale niech nie wciska tego innym. Póki zbiorkom nie będzie szybki, niezawodny i realnie tańszy niż własne auto, to się nie przesiądę.
Po 1. miasto nie jest z gumy i ma ograniczoną powierzchnię, a infrastruktura dla samochodów (szczególnie miejsca parkingowe) zabiera powierzchnię, którą można by było wykorzystać w inny sposób.
Po 2. "Ja jestem najważniejszy - mam w dupie dobro ogółu, reszta niech żre gruz" - to bardzo krótkowzroczne myślenie.
Po 3. Polska jest jednym z najbezpieczniejszych krajów w Europie i trudno o bycie ofiarą przestępstwa w autobusie. Za to
inb4 koszt infrastruktury(drogi, parkingi) jest zerowy jak rozumiem, a centrum jest z gumy? Bo to że mityczne "podatki kierowców" go pokrywają to kolejna korwinistyczna bajeczka.
@LewaRenkaBoga: ruch rowerowy to 2 procent. Samochody to 30.
Ja nie widzę możliwości przesiadki do komunikacji gdy samochodem jest 2x szybciej
ad1 Infrastruktura drogowa, szczególnie parkingowa, gdzie puszka po prostu stoi przez x godzin jest szalenie nieefektywna, więc czemu nie tworzyć P&R dla osób dojeżdżających z tych wiosek, gdzie PKS jest raz na godzinę, grunty tanie i nie ma problemu z miejscem. Stamtąd połączenia autobusowe/ tramwajowe/ dywanowe do centrum/ innego punktu skupiającego transport.
ad 2 krótkowzroczne, ale z drugiej strony każdy stara się funkcjonować jak najefektywniej. Nie będziesz podejmował pracy jako sprzątacz, bo potrzebna jest taka osoba, skoro możesz zarobić X razy więcej jako pracownik biurowy. Tak samo z transportem, nie będziesz jechał X czasu komunikacją, bo inni na tym skorzystają, skoro dostaniesz się w czasie mniejszym od X na miejsce w swoim aucie.
ad 3 co do jazdy rowerem zgoda, trzeba uważać i patrzeć i przewidywać wszystkich uczestników ruchu. Jednocześnie, kiedy było Mev0 w Gdańsku, jeśli widziałem zakorkowany odcinek drogi, z chęcią pokonywałem go rowerem, głupie 3 kilometry, a wychodziło 10-15 minut oszczędności względem komunikacji. Nie dlatego, że ludziom w autobusie będzie lżej i będą mieli więcej miejsca, znowuż, dlatego że mi
Jestem zwykłym mieszkańcem, do pracy jeżdżę autem, ale nie uważam, by np. buspasy były dla mnie utrapieniem. Wręcz przeciwnie, powinno ich być więcej. Gdybym do pracy miał lepszy dojazd komunikacją miejską to bym się przesiadł do autobusów, ale do tego potrzeba, no właśnie, buspasów.
Zgadnij jak jest szybciej. Żeby było ciekawiej jadę dokładne tak jak tramwaj.
@modzelem: to teraz sobie wyobraź jak by się sytuacja zmieniła, gdyby wszyscy jadący na tej trasie tramwajem przesiedli się w swoje samochody.
@modzelem: optyka, kolektyw... za wysokie loty dla mnie, zostawiam to mądrzejszym
Dla mnie dojazd komunikacją zajmuje mniej więcej tyle samo czasu co autem. Przy czym auto to system niemal od drzwi
Wiem, że w miastach nie ma miejsca na samochody w takiej ilości.
Niestety zamiast poprawić coś w komunikacji, to obniża się komfort jazdy samochodem.