Wpis z mikrobloga

#iran #irak #usa #wojna #niepopularnaopinia

Kilka słów o sytuacji w Iranie, jej przyczynach, skutkach, oraz dalekosiężnych konsekwencjach dla Europy i świata. Lektura dość długa, mimo wszystko zapraszam do zapoznania się z nią wszystkich śledzących bieżące wydarzenia na Bliskim Wschodzie.

Przyczyn obecnej sytuacji pomiędzy Iranem a USA jest wiele, ale w żadnym wypadku nie należy tego konfliktu rozumieć jako wojnę o ropę, czy chęci zdominowania regionu przez USA. Faktem są wieloletnie już napięte stosunki między Waszyngtonem a Iranem, faktem są sankcje gospodarcze oraz militarne nakładane na Teheran, ale nie są one sednem konfliktu jaki dziś ogląda cały świat. Każdy rządowy i prezydencki analityk, liczącego się na arenie międzynarodowej kraju, od miesięcy wiedział, że sytuacja na Bliskim Wschodzie musi się przerodzić w półotwarty konflikt i stanie się to niebawem.
I stało się.

Skupmy się jednak na wydarzeniach z ostatnich dni. Samo zamordowanie irańskiego generała jest bardzo kontrowersyjne i trudno się nie oprzeć poczuciu, że miało takie być. USA nie musiało się do niczego przyznawać, nawet gdyby zostali przyłapani na gorącym uczynku, nie musieli brać winy na siebie. Ten kraj ma narzędzia, które pozwalałby zrzucić winę za zamach na każdego swojego bliskowschodniego sojusznika bez poniesienia żadnych konsekwencji, oprócz poza kuluarowych szeptów reszty świata politycznego.

Równie bezproblemowo USA mogło zlikwidować Sulejmaniego rękami wywiadu swojego lub izraelskiego i zrobić to w białych rękawiczkach, zrzucając winę na irackich bądź irańskich oponentów generała, wywołując wojnę domową albo kolejną wojnę iracko-irańską. Kilku poczytnych politologów czy komentatorów zarówno w Polsce jak i za granicą podsuwa nawet myśl, że USA chce wywołać ową wojnę domową w Iranie. Ale ostatnią rzeczą jaka potrzebna jest teraz Ameryce to wojna domowa na własne życzenie.

Nie zapominajmy, że USA jest obecnie zaangażowane czy to agenturalnie czy finansowo w konflikty wewnątrzpaństwowe w Wenezueli, Boliwii, Chile oraz Nikaragui. Tajemnicą poliszynela jest również to, że USA swoje macki wprowadza obecnie do Ekwadoru i Brazylii. Nie stać teraz agencji rządowych na trzymanie w ryzach wywołanej przez siebie wojny domowej w Iranie.

Nie stać również USA na wieloletnie tłumienie antyamerykańskich powstań w Iranie zarządzanym przez siebie lub swój irański obóz polityczny. Zdają sobie dobrze analitycy Trumpa i Pentagonu, że konflikt militarny przewlekły, jak i polityczne utrzymywanie amerykańskiego łańcucha nie wyszło już w Afganistanie, nie udało się w Iraku i nie uda się na pewno w Iranie. Wiedzą o tym również amerykańscy komentatorzy polityczni, wie o tym amerykański kongres.

Niech odda dyplom każdy absolwent nauk politycznych, który czy to w telewizji czy na łamach gazet lub portali internetowych powtarza jak mantrę, że ten zamach jak i cały konflikt to skutek wyolbrzymionego ego prezydenta Trumpa i jego głupota połączona z nieodpowiedzialnością. Trump to owszem Prezydent Stanów Zjednoczonych, ale dla takich mechanizmów jakie dzieją się za drzwiami pomieszczeń gdzie zapadają decyzje na wagę wojen, Trump to "tylko" prezydent. Cała polityka dzieje się za sprawą doradców, sekretarzy, szefów agencji wywiadowczych i generałów z pentagonu. Tam kreuje się wizje polityki zagranicznej i pomysły na jej wykonanie. Nie na Twitterze Donalda Trumpa.

Samo zlikwidowanie Sulejmaniego w tak jawny sposób i przyznanie się do tego przez Trumpa musiało tak wyglądać z trzech powodów. Pierwszy z nich to oczywiście zaznaczenie swojej siły na Bliskim Wschodzie, ale głównie w kontekście następstw wojny w Syrii i kształtujących się obecnie układów politycznych oraz militarnych i oraz przede wszystkim gospodarczych od Morza Czarnego aż po Libię. Drugi powód to Chiny, których oddech Waszyngton czuje na swoich plecach i obecnie działania USA nie mają już na celu odskok militarny Chinom, a jedynie jak najdłuższe ubieganie Chin o krok; bo o ile oddech na plecach największej gospodarki świata jest niebezpiecznym widmem, to jednak daje gwarancje, że to Chiny ciągle za tymi plecami są. Trzeci powód to układ sił i walka wpływów między członkami NATO.

Dlatego też zamach na irańskiego generała wyglądał jak brutalny zamach, a nie skrytobójstwo w hotelowym pokoju. To działanie na zasadzie wściekłego pana, który nabija na pal buntowników, po to by pokazać, że wystąpienie przeciwko niemu, będzie surowo ukarane. Zrozumieli to nie tylko bliskowschodni przywódcy ale także konkurenci z NATO oraz zrozumiał to Putin, który jako jedyny jest w tej grze mało ważny.

Otwartej wojny między USA a Irakiem raczej nie będzie. To raczej wybieg mający sprawdzić Chińczyków, ich polityczne możliwości, oszacunkować ich militarną potęgę poza swoim regionem, oraz przeanalizować ich strategię; dla Chin to zaproszenie- weźcie swoje zabawki i chodźcie na pustynie z dala od swoich zasobów. Chiny to wiedzą, dlatego nie reagują radykalnie, próbują rozegrać to politycznie. Ale również wiedzą, że już dały się w to wciągnąć.

Zachowanie USA to również wielkie uderzenie o stół w gabinety natowskich sprzymierzeńców- tych, którzy nie mają ochoty być pod dyktando USA oraz tych, którzy chcieliby wziąć z nich przykład. Bo o ile Wielka Brytania jako największy militarny sojusznik USA, w dodatku gospodarczo nękana widmem Brexitu, nie ma dziś wyjścia i musi uznać siebie jako wasala stwawiana w duecie z USA. Problemem dla obecnej polityki Waszyngtonu są Francja i Niemcy.

Francja jako główny militarny, wewnątrz-natowski rywal wyspiarzy zza kanału La Manche, oraz główny europejski krytykant polityki gabinetu Donalda Trumpa, oraz wysoce obóz zaskakująco przychylny interesom Rosji na arenie międzynarodowej.

To jednak Niemcy są tutaj największym rywalem dla USA w sojuszniczych strukturach, ale i nie tylko. A kraj ten po cichu realizuje skutecznie swoją wielopłaszczyznową politykę, Nie podoba się Amerykanom coraz większa rozbieżność w spojrzeniu Niemiec co do wyglądu NATO, co do działań Ameryki właśnie na Bliskim Wschodzie. Nie podoba się Amerykanom niemiecki pomysł stworzenia europejskich sił zbrojnych, bo to dla nich jasny znak, że Niemcy nie czują się słabsi od USA i wcale nie chcą się im już podporządkowywać. Nie podoba się im wreszcie gospodarcza współpraca z Federacją Rosyjską. Stąd tak radykalne posunięcie jak oficjalne morderstwo irańskiego generała, to jasny i dosadny sygnał, kto rządzi w NATO.

Jedynym być może beneficjentem tej sytuacji może być Turcja, zarówno jako członek NATO, jak i bezpośredni sąsiad obecnych wydarzeń. I wydaje się, że nieobecna jakby od kilku tygodni Turcja miała coś wspólnego z wydarzeniami z ostatnich dni. Nie jako współudziałowiec w zamachu, a raczej jako współudziałowiec w całej większej zabawie w przejmowaniu dyktatu nad Bliskim Wschodem i podziału łupów ze Stanami, w zamian za cichą pomoc Ameryce i wzajemne przychylne spojrzenie obu państw. Turcja nie jest dla USA wymarzonym kompanem, ale obecnie najwygodniejszym, mającym w rozejmie Rosję, Saudów, perskie kraje, oraz europejską część Europy.

Ten konflikt będzie potężny, ale nie ze względu na wojenne zasięgi i straty. Będzie wielki bo już nie jest to konflikt bliskowschodni, a jego skutki będą odczuwalne nawet w dalekiej Azji. Bo tym konfliktem USA ściągają na siebie uwagę świata i dają czas na odrodzenie uśpionej potęgi militarnej jaką jest Japonia. Japonia, która jest teraz Stanom potrzebna, kiedy Chiny idą nie tylko po hegemonię w Azji, ale i na świecie. Kiedy zaczyna padać chiński cień na Tajwan, a Korea Południowa coraz śmielej zerka na Pekin, ponieważ potrzebuje Chin jako źródła surowców dla swojej technologicznej potęgi, stając się coraz mniej pewnym przyczółkiem dla USA. Japonia jest także potrzebna kiedy Chiny dadzą się wciągnąć w konflikt bliskowschodni. I zdaje się w części się to udało Amerykanom, ponieważ analitycy i komentatorzy się w tamtą stronę nie oglądają. Mimo, że Japonia już zapowiedziała wysłanie swojej marynarki do Zatoki Perskiej.

Ten konflikt może być również znaczący jeśli chodzi o przyszłość NATO, jak bardzo zachowawcza i spolegliwa amerykanom będzie Francja w tym konflikcie, oraz na ile amerykanom pozwolą Niemcy i jaki to przyniesie odzew we wspólnych strukturach.

Ostatnią stroną jest w tym wszystkim Federacja Rosyjska, która niby puszcza oko do Stanów Zjednoczonych, to do Izraela. I jest to najbardziej nieprzewidywalny gracz w tej chwili. Czy Rosja nie ma ochoty wchodzić do tego konfliktu przez wyczerpanie ekonomiczne z powodu konfliktu na Ukrainie oraz zaangażowaniu w wojnę w Syrii? Bardzo prawdopodobne. Czy to widmo wejścia do konfliktu z Chinami( z którymi Rosja już przegrała w wyścigu o Azję,a teraz musi gasić chińskie lokalne zapędy w swoich dalekowschodnich ziemiach) paraliżuje Putina? Bardzo prawdopodobne. Czy też właśnie postawienie amerykanów zapory z Turcji jako sojusznika w tej grze odstrasza Rosjan? Niewątpliwe. Każdy z tych aspektów może tutaj spinać w całość rosyjski niebyt w tym konflikcie. Nie można jednak dać się uśpić bo tak jak ten konflikt jest Rosji niepotrzebny tak może być ich ostatnią szansą na rzucenie asa i powrót na drugie miejsce jako mocarstwo światowe.

Teraz pytanie gdzie w tym wszystkim Polska i jak ten konflikt oddziałuje na nasz kraj? Otóż jesteśmy w tym wszystkim nigdzie. Czyli tam gdzie przez lata się na własną prośbę wrzuciliśmy. Dla nas nie jest to żaden konflikt, w którym mielibyśmy najmniejszy interes na arenie światowej. Nas tam nie ma jako jakiejkolwiek ze stron. Są nasi żołnierze w ramach NATO, ale to nie Polska bierze udział w tej grze. Możemy się tylko przyglądać podskakując gdzieś zza pleców tych, którzy stoją w pierwszym rzędzie.

Jacyś politycy z lewa i z prawa wykrzykują, że powinniśmy zabrać żołnierzy z Iraku. Co nam to da? #!$%@?ąc od tego, że Amerykanie nam na to nie pozwolą, to stracilibyśmy zaufanie jako sojusznik. Bo skoro chcemy już tak na siłę nim być za wszelką cenę, to nim bądźmy i nie pakujmy walizek jak nam nie pasuje. Oczywiście każdy i tak ma nas w dupie więc by się nikt tym nie przejął, ale takie działanie dało by pretekst czy to Amerykanom czy innym członkom NATO, żeby nam nie pomagać w przyszłości, skoro my nie chcieliśmy pomóc. Osobną sprawą jest to czy i tak kiedykolwiek na tą pomoc realnie będziemy mogli liczyć, ale tu chodzi, jedynie o to, że dalibyśmy pretekst to jeszcze bardziej niepoważnego traktowania naszego kraju jako jakiegokolwiek partnera.

To może zamachy w Polsce w odwecie za udział w konflikcie? Jak wyżej. Zamachy prowadzone są tam, gdzie godzi się w znaczącego gracza. Berlin, Madryd, Londyn, Paryż, Stambuł- to są stolice państw, w które niespodziewane uderzenie zasieje panikę. Europa nie zadrży bo ktoś wysadzi autobus na warszawskim Grochowie.

Jedynym niepokojącym faktem jest to, że polski rząd jak i prezydent dowiedzieli się o sytuacji w Iranie już po fakcie. Można to łatwo wywnioskować z informacyjnej anarchii oraz szczątkowej orientacji w sytuacji u osób na najwyższych stanowiskach w państwie. To, że wywiad w Polsce został rozmontowany każdy wie i takie są tego skutki. Premier dowiaduje się z telewizji co się dzieje na świecie. To, że sojusznicy nas mają w dupie, też jest wiadome więc nikt z Polską nie będzie się dzielił danymi wywiadowczymi. Wreszcie doradcy i analitycy głowy państwa czy choćby MSZ są tak marni, że nie potrafili przewidzieć możliwości tych wydarzeń, a potrafią jedynie komentować sytuacje, które się wydarzyły.
Polska jako rząd dowiedziała się o sytuacji w Iranie równo z obywatelami państwa. I to tutaj jest największe niebezpieczeństwo dla zwykłego Kowalskiego.

Nasi politycy nawet nie rozumieją tego konfliktu i jego dalekosiężnych skutków. Dla polityków mniej ważnych partii temat ten może być co najwyżej potraktowany jako hobbystyczne próby zrozumienia polityki światowej. Natomiast dla polityków z partii rządzącej jak i największej opozycji, ten temat to dobra okazja do wycieczek do telewizji i składania zapewnień jak oni to nie dbają bądź nie zadbali by o Polaków w tym konflikcie, lub wzajemne przekonywania o słuszności albo bezsensie przebywania tam naszych żołnierzy. To tylko pokazuje, jaką ignorancją geopolityczną błyszczą nasi przywódcy i politycy i daje odpowiedź czemu naszego kraju nikt nie traktuje poważnie na arenie międzynarodowej.

Na koniec jeszcze sprawa katastrofy samolotu, która wygląda zaskakująco podobnie do katastrofy holenderskiego samolotu nad Ukrainą. No właśnie czy nie aż za bardzo podobnie?
  • 55
@FuriousViking: Naszemu wywiadowi brakuje jakiegoś motoru. Odbudowanie relacji to jedno, ale trzeba powiedzieć, że służb jest u nas za dużo i są jednocześnie za małe, jak na potrzeby kraju. Podejrzewam, że gdyby analityków na kierunku bliskiego wschodu było więcej to nawet przy obecnym poziomie braku zaufania można by przewidzieć sytuację i stworzyć narracje.
@tomek-krol: Drogi adwersarzu, ludzie poza życiem i sprawami przyziemnymi, obowiązkami i sprawami być czy mieć, mają również czas wolny, mają zainteresowania, mają hobby oraz życie towarzyskie. Nie wszyscy ale śmiem twierdzić, że większość ludzi. I ten wpis nie jest wynikiem mojej prokrastynacji, a realizacją moich zainteresowań i potrzeby powstałej samej z siebie. Czy Tolkien pisał Silmarillion bo liczył na uznanie innych ludzi? Raczej wątpię, myślę, że bardziej z potrzeby przelania wytworu
@wojtas2409: Ja myślę, że służby w Polsce nie współpracują w takim stopniu w jakim sobie wzajemnie przeszkadzają. Naturalną rzeczą jest, że służby ze sobą w jakiś sposób konkurują jeśli takiego słowa można użyć, ale do pewnego stopnia wpływa to pozytywnie na działanie zarówno wywiadu jak i kontrwywiadu, oraz służb cywilnych; jednak w Polsce dzieje się pewna patologia gdzie służby wzajemnie niweczą swoje zadania lub je wręcz sabotują, co nie wynika z
@FuriousViking: Konkurencja konkurencją, ale one sobie przede wszystkim nie ufają. Brakuje też w nich świeżości. Służby tworzą głównie znajomi znajomych w średniej wieku mocne 50+. Więcej tam oficerów niż żołdaków.
Teraz pytanie gdzie w tym wszystkim Polska i jak ten konflikt oddziałuje na nasz kraj?


@FuriousViking: oby nigdzie. Ten kraj przeżył już wystarczająco wojen i niepokojów, im dalej jesteśmy od konfliktów tym lepiej dla nas. Nie będę udawać eksperta, ale dopóki konflikt otwarcie nam nie grozi, to nie ma potrzeby udawać wielkiego gracza.
@WilecSrylec:

Jesteśmy nigdzie i na razie nie zapowiada się, że coś się zmieni. Medal ma jednak dwie strony. To, że dziś jesteśmy nigdzie jako strona konfliktu, czyli jako kraj, sojusznik, który ma minimalny głos ale realny, w sprawach NATO czy wydarzeń międzynarodowych, to pojawia się pytanie, czy tak samo nigdzie nie będziemy, kiedy konflikt czy kryzys polityczny wydarzy się na naszym terenie lub w naszym sąsiedztwie ale dotykając nas bezpośrednio? Czy
@tomek-krol:

Czy teraz nie powinienem odbić piłeczki i zapytać, po co interesujesz się sprawami, na które nie masz wpływu?

Zakładasz też błędne założenie, że należy te dwa tematy podzielić na nieważny i ważny, albo może ważny i ważniejszy. Oba te tematy są tak samo ważne z zupełnie różnych powodów. Trudno jednak, żebym na tagu dotyczącym Iranu pisał o Sudanie Południowym.

A jeśli Ci powiem, że sytuacja w Sudanie jest wynikiem podobnych
@tomek-krol: Dzięki, dla dyskusji powstał również dodałemten wpis, także częściowo i Twoja racja ma tu sens, że dla jakiegoś celu ten wpis powstał,a ja chyba właśnie zdobyłem odrobinę Twojego uznania. Dzięki zatem za kulturalną dyskusję i mimo wszystko owocną, pozdrawiam!
@nevill: Dzięki, jest tam kilka błędów myślowych i literówek, dlatego tekst może być nieklarowny w kilku miejscach, ale dodawałem go z telefonu i trudno mi było wyłapać wszystkie błędy przed dodaniem, z jednakowym zadbaniem o format tekstu. Również próbowałem jak najbardziej streścić poszczególne części analizy, bo bałem się, że ściana tekstu odstraszy czytających, a teraz przez to wydaje mi się, że niektóre akapity są banalne przez to.