Wpis z mikrobloga

Wysłuchajcie mnie Mirki i Mirabelki. Rzadko o coś tutaj proszę, ale nadeszła w końcu taka chwila. Poświęćcie na mnie chwilę czasu, bo potrzebuję jakiejś informacji zwrotnej, spędziłem trochę czasu, żeby to napisać i czekałem na dobry moment, by opublikować w porze, gdy dużo osób ma szansę to przeczytać.
Czy jest na sali ktoś komu udało się zwalczyć uzależnienie od internetu i masturbacji? W zestawie jest depresja i brak koncentracji oraz chorobliwa prokrastynacja. Mam 31 lat. W gnoju, który stał się nie do zniesienia siedzę od 3 lat.

Wlazłem w niezły dołek, w który wchodziłem latami i nie widzę już dla siebie wyjścia. Najpierw jeszcze w czasach licealnych uzależniłem się od masturbacji. Masturbacja stała się środkiem rozładowującym u mnie stres, więc gdy tylko przeżywałem stres w jakiejś formie zaraz dopadało mnie napięcie seksualne, które niszczyło koncentrację potrzebną do rozwiązania problemu. Szczególnie dotkliwie zacząłem to odczuwać, gdy zacząłem pracować.
Uzależnienie od komputera i internetu wykształciłem sobie na studiach. Kiedyś (tak do 20 roku życia) miałem ścisłą dyscyplinę, że najpierw obowiązki, nauka, a potem dopiero przyjemności. Potem zacząłem to odpuszczać. Powrót do domu, trochę komputera, trochę nauki, przez co ze wszystkim schodziło mi się dłużej. Jak roboty było wystarczająco dużo, to siedziałem po nocy, by ze wszystkim się wyrobić.
W każdej pracy, gdy już trochę się oswoiłem i zobaczyłem, że nikt nie kontroluje ruchu sieciowego, zaczynałem zaglądać to tu, to tam, przez co zaniedbywałem swoje obowiązki. Czasem nie zrobiłem czegoś na czas, czasem żeby zrobić na czas zostawałem po godzinach żeby to nadrobić. Tak jest do dziś.
Nastanie ery smartfonów mnie dobiło, teraz internet mam zawsze na wyciągnięcie ręki.
Moja koncentracja nie istnieje, porobię coś 5-10 minut i muszę przestać, bo odczuwam mocny dyskomfort psychiczny. Dzieje się tak nawet z rzeczami, które lubię, czyli przeglądaniem internetu. Oglądam na youtube jakiś filmik i muszę w pewnym momencie przestać bo ciągnie mnie gdzie indziej, odpalę wykop, poprzeglądam kilka minut, zaczyna mnie to nudzić, wracam do filmiku.

Jestem cholernie rozkojarzony, zawsze gdy mam jakieś zadania w pracy, o czymś zapomnę, nie dopilnuję jakiegoś szczegółu, gdy coś sprawdzam, to przeoczę jakiś błąd jaki popełniłem wcześniej. Zatem potrafię się pomylić projektując coś po raz pierwszy, a potem to przeoczyć przy sprawdzaniu. Nie ufam zatem sobie i boję się podejmować nowych wyzwań. Jestem cholernie wolny w tym co robię, mało wydajny, bo boję się popełnić pomyłki oraz mój umysł pracuje na wolnych obrotach, w dodatku robię pomyłki. Nie pomaga świadomość, że w szkole czy na studiach pomyłka skutkowała co najwyżej niższą oceną. Tutaj skutki są rzeczywiste i dotykają innych ludzi, tych z którymi pracuję albo klientów końcowych.
Zawsze odkładałem jakąś pracę nad tymi problemami do czasu aż znajdę miłość i wtedy znajdę nową siłę i motywację. Niestety nawet to nie poskutkowało, bo popełniłem błąd i swojej dziewczynie nie powiedziałem o swoich problemach, aby mnie nie zostawiła. Gdy pierwsze zauroczenie po roku minęło, moje nałogi zaczęły znowu brać górę, zacząłem zaniedbywać swoje obowiązki wobec niej i w końcu mnie zostawiła. Ten związek i jego upadek był dużo bardziej skomplikowany, ale nie ma na to miejsca, zrobię osobny wpis.
W każdym razie rozstanie to było 3 lata temu i totalnie mnie załamało, bo mieliśmy wkrótce brać ślub. Zawsze do życia napędzała mnie chęć kochania i bycia kochanym i znalezienia tej jednej jedynej. Gdy ją straciłem, straciłem też wolę do życia i jakiegokolwiek rozwoju i pracy nad sobą. Nie wierzę też, że jakaś kobieta może mi ją zastąpić. Pierwszy raz w życiu mam tak, że nie potrafię przejść do porządku dziennego nad utratą kobiety i iść dalej. Mam ochotę wgrać save sprzed 3 lat, ale to życie, a nie gra.
I tak jestem tu gdzie jestem. Przez depresję, której się nabawiłem po rozstaniu, nie mam żadnych planów, marzeń, ambicji, wszystko wydaje się bez sensu.
Jak się głębiej zastanowić to od zawsze miałem w sobie taki smutek, ale zmuszałem się do życia, do nauki, do rozwoju tłumacząc sobie to tym, że to przez brak spełnienia w miłości, jednak gdy już się szczęśliwie i z wzajemnością zakochałem to po upływie roku znowu zacząłem mieć myśli, że wszystko jest takie powtarzalne, nudne, szare i będzie już takie do końca życia, w dodatku z nowymi obowiązkami względem mojego różowego i naszych dzieci. Zaczęło mnie to dobijać i też było jednym z czynników rozstania. Straciłem też ostatnie paliwo do życia, bo okazało się, że miłość nie jest magicznym rozwiązywaczem moich problemów i uszczęśliwiaczem, straciłem więc motywację do szukania kolejnej i dbania o swoje życie, by kogoś znaleźć. Z drugiej strony obwiniam się, że takie myślenie to moja niedojrzałość i przez brak ogarnięcia się w porę straciłem miłość życia. Nie wiem, jak wyjść z tego schematu myślowego, w którym się znalazłem.

W sprawie internetu też jest beznadziejnie, nie rozstaję się ze smartfonem, z nim jem, nawet sram w kiblu.
Czy z uzależnienia od masturbacji można wyjść? Czy to przechodzi przy regularnym współżyciu? Bo ja mam tak, że gdy mam wytrysk to za godzinę chce mi się znowu. Zaspokojenie takich potrzeb jest niemożliwe, nie mam na to tyle czasu, zresztą wydaje mi się to zbyt wybujałe, by było normalne. Zresztą, jak pójdę na roksę albo tinderówki, to też nie będę miał tego tak często jak chcę, skoro po wytrysku zaraz chce mi się znowu.
Czy są jakieś techniki na zwalczenie głodu? Czy to masturbacyjnego czy internetowego? Ciężko się z nimi walczy, gdy to jest ostatnia przyjemność jaka mi w życiu została. Jestem hardym introwertykiem, Lubię siedzieć w domu, a po rozstaniu jeszcze mi się to pogłębiło. Gdy po pracy zasiadam w domowym zaciszu do komputera to nawet się cieszę, ale czuję, że kiedyś będę żałował, że nie wziąłem się za siebie i zmarnowałem życie.

Widzę, że trochę chaotycznie wyszło, bo po przeczytaniu dopisałem jeszcze trochę informacji tu i tam i wpis stracił spójność. Jeśli chcecie o coś zapytać, piszcie, chyba lepiej będzie uzupełniać info w komentarzach niż robić bałagan we wpisie głównym.
Do psychologa już chodzę, tylko to dość specyficzne, bo chodze na spotkania raz na dwa miesiące. Dość szybko udało się dojść do wniosku "rozumem", że trzeba porzucić przeszłość, zapomnieć stary żal i żyć dalej, tylko serce nie chce za tym podążyć. Nie umiem wewnętrznie z pełnym przekonaniem uznać, że dobrze się stało, że jeszcze wszystko przede mną, że jeszcze będzie dobrze, itd. itp.
Zaczynam myśleć nad farmakologią, żeby po prostu poczuć się dobrze, choćby to było sztuczne uczucie i na takim chemicznym oszukiwaniu się wygrzebać się z dołka, tylko co będzie gdy odstawię leki? A może powinienem je brac całe życie, żeby funkcjonować na takim poziomie jakiego bym sobie życzył i mieć jakąkolwiek energię do działania? No i każdemu różowemu będę musiał w przyszłość tłumaczyć, że leczyłem się psychiatrycznie, nie każdy to zrozumie, a zatajać fakt takiego leczenia to też lipa. Będę naznaczony w jakiś sposób.
Ogólnie problemów jest tyle, że nie wiem od czego zacząć. Na szczęście mam gdzie mieszkać oraz mogę liczyć na wsparcie moich rodziców. Pracę również mam, nie czuję się w niej spełniony, ale mam fajnych współpracowników, których lubię i przełożonych, którzy mnie nie gnoją. Jedyny problem z nią, że jest nierozwijająca i za kilka lat, gdybym musiał ją zmienić, mogę mieć problemy z zatrudnieniem w zawodzie.

#zwiazki #psychologia #depresja #logikaniebieskichpaskow #niebieskiepaski #rozowepaski #przegryw #psychiatria #pomocy #pytanie #logikarozowychpaskow
  • 10
  • Odpowiedz
@anonanonimowy321: tldr Mam problem z uzależnieniem od masturbacji i internetu, depresje po porzuceniu przez narzeczoną, wyrzuty sumienia, że #!$%@?łem sobie życie, a z powodu powyższych zero siły i motywacji, by wyjść z miejsca, w którym się znalazłem. Co mam zrobić innego poza samobójem, bądź gniciem w takim stanie kilkadziesiąt lat do śmierci?
  • Odpowiedz
@wilku88: Z roli terapeuty i psychologa - tak, można. Jasne, wymaga to dużo pracy, dyscypliny i samozaparcia, ale jeśli Klientowi na tym zależy w większości wypadków daje radę :) Nie da się tak na szybko ocenić skąd dokładnie biorą się Twoje trudności, ale terapia w nurcie poznawczo-behawioralnym bardzo dobrze sobie radzi w takich problemach. Poszukaj w swojej okolicy terapeuty, który Cię poprowadzi. Teraz początek roku to i na nfz będzie więcej
  • Odpowiedz
@rabarbarowyLis: Generalnie przedwczesny wytrysk (o ile o to dokładnie pytasz - wybacz, mogłam nie zrozumieć) jest superpopularnym zaburzeniem i w zasadzie wszystkim klientom da się to wypracować - o ile rzecz nie wynika z fizjologii. A brak masturbacji? Cóż, każdy ma swoje libido i nie istnieją normy, które by dokładnie precyzowały ile trzeba, ile można, a ile dla danej osoby to już źle.
Napisz mi proszę, czy dobrze Cię zrozumiałam i
  • Odpowiedz
  • 0
Nie ma co się wstydzić leczenia farmakologicznego, wbrew pozorom wiele osób ma takie doświadczenia. A jak kogoś coś takiego odpycha, to tylko o nim świadczy.
Szkoda, że tak rzadko chodzisz do psychologa. Warto też się dowiedzieć, w jakim nurcie pracuje terapeuta - od siebie powiem, że psychodynamiczny jest genialny na takie rzeczy.
  • Odpowiedz