Wpis z mikrobloga

Dzisiaj dzień jak co dzień w pracy, czyli nuda w #!$%@?, wypok już dawno przeczytany, na mirko atencyjne śmieszki już nie takie zabawne i siedzę sobie i odliczam minuty do 16. Zostało mi tylko wydać towar, gdy ktoś z szpitala po niego podjedzie. Siedzę więc patrząc jak wskazówki na zegarku leniwie zmierzają do 16.00, wtem (nie wiem jak się to piszę, ale uznałem, że tak będzie ok) nagle usłyszałem dzwonek do drzwi.

Ogólnie rzecz biorąc, to wejście do firmy, w której pracuje jest skomplikowane, bo dzwonek jest za klatką schodową i wszyscy, dosłownie wszyscy, czekają na klatce zamiast podejść do drzwi wejściowych. Rzecz jasna kłóci się to z moją zasadą zachowania energii, bo muszę wyjść na te klatkę, ale do rzeczy...Zmusiłem się, żeby wyjść na tę klatkę, otwieram drzwi a tam...loszka 8/django. Tak mnie zamurowała swoją fizjonomią, że nie wiedziałem co zrobić. W głowie kłębiły się różne myśli a dominowała jedna - zamknąć wejście na klatke i #!$%@?ć. Całe szczęście zachowałem trzeźwość umysłu i wpuściłem lachona do środka. Co się okazało, to ona przyjechała po ten towar. Brunetka, dobrze zaznaczone kości policzkowe, proste białe kły, jej oczy były hiptonajzin, no twarz idealna! Co więcej, była drobniuteńka, na oko 130 cm wzrostu i 20 kg wagi.

Może wydawać się to wadą, ale wyznaję zasadę, że koleś powinien być większy od laski a z moimi gabarytami to zostają mi już tylko lekko wyrośnięte karlice, albo samice krasnoludów. Wiem, że to dość egoistyczne podejście, bo skazuje swoje przyszłe potomstwo na wzrost Tyriona, no ale co zrobić? Wracając do tematu. Laska wchodzi do biura i rzuca swobodne i niewymuszone "cześć", co jest krokiem milowym , bo nic nie potrafi #!$%@?ć przyszłej a właściwie już niedoszłej realcji jak "Dzieńdobry Panu!". Po tym icebrejkerze w postaci "cześć" zwietrzyłem szanse na rozwinięcie relacji. Mówię sobie „pokey działaj! Teraz albo nigdy”. Ubrania miałem świeże, konstrukcje na głowie rano utworzyłem, zarost był idealny – stan pomiędzy „dziecko” a „menel spod sklepu”, więc musi się udać. Byłem zestresowany fest, ale coś tam przyśmieszkowałem o zaufaniu, gdy wręczała mi gotówkę, a notabene dziadostwo, które sprzedajemy kosztuje w #!$%@?. W każdym razie po moim śmieszkingu atmosfera była już luźniejsza i....zaczął mi dzwonić słuzbowy telefon. Jakiś nabuzowany janusz biznesmen dre ryja "że towar nie ten, że nie będzie płacił, że skandal wstyd oszustwo". Po pierwszym szoku, którego doznałem zrozumiałem, że janusz dzwoni nie z mojego rewiru i niech sobie z moim kolegą to wyjaśnia a ja wracam do mojej Beatrycze. Po rozłączeniu widzę, że całą misternie tworzoną atmosferę #!$%@? strzelił, a mój obiekt westchnień podpisuje fakturę, więc również przystąpiłem do procedur i zacząłem liczyć gotówkę. Tak naprawdę to tylko udawałem, że liczę, bo przerzucając banknoty myślałem tylko jak wyżebrać numer telefonu. Gdy skończyłem to swoje fikcyjne liczenie, lachonek pyta mnie "czy się zgadza?". Co miałem powiedzieć skoro nawet nie liczyłem? Powiedziałem, że się zgadza na co ona skierowała się ku wyjściu i wychodząc w drzwiach zawahała się, przystanęła i wyraźnie na coś czeka. A ja stoję jak ta #!$%@?. Stałem tak jeszcze długo po jej finalnym wyjściu. Stojąc tak ocierałem twarz kilkoma tysiącami złotych, bo na przemian słone i gorzkie łzy lały sie policzku. Gdy wszystkie banknoty były przemoczone musiałem wycierać twarz bilonem. Ból po przejechaniu pięciozłotówką po oku był tak silny, że otrzeźwiałem na moment. Pomyślałem, że mój trud może jeszcze nieskończony. Miałem fakturę a na niej podpis głównej bohaterki opowieści. Na całe szczęście czytelny. Wystalkowałem loszke na fejsie i jakimś innym śmisznym serwisie społecznościowym, gdzie miejscowe niebieskie paski #!$%@?ły się o jej atencje. Nie powiem, dało mi to do myślenia. Pewnie ma chłopaka, który śmieje się z takich przegrywów jak ja. Jednakowoż na fejsie nie ma żadnej wzmianki czy w lachonek jest w związku czy nie. Chociaż są symptomy zajętości w postaci komentarza pod zdjęciem w deszczu o treści „[...] nie przeWIDZIELIŚMY [...]”, ale miejmy nadzieję, że to nic nie znaczący komentarz.

Tutaj rodzi się moje pytanie. Skoro wiem jak laska się nazywa, gdzie pracuje, to próbować jakichś innych form kontaktu czy pogodzić się, że jedyną kobietą jaką mogę mieć jest analna malinka?

Jeśli mam próbować to jak? Jestem no name przegryw co nawet fejsa nie ma :(.

wersja tl;dr


#tfwnogf #foreveralone #bycieprzegrywem #gorzkielzy
  • 27
  • Odpowiedz
@pokey: przeczytałem i streszczę dla przyszłych pokoleń

otóż główny bohater #!$%@? się beztrosko w firmie. Kiedy dzień wydaje się już stracony i jedynym pozytywnym aspektem jest wizja zakończenia zmiany pojawia się kobieta. Fajna dupa więc bohater, mimo nieśmiałości, kombinuje jakby tu uderzyć do niewiasty. Rozmawiają sobie luźno, ale beztroską konwersację przerywa telefon jakiegoś buca, który nawet nie wie gdzie dzwoni. Po tym niemiłym, ale jak ważnym incydencie kobieta kończy papierkową robotę
  • Odpowiedz
@pokey: Ale z głową. Może coś związanego z pracą, bo to trochę dziwne jak koleś, którego widziało się raz w życiu zaczyna cię stalkować i pisać do ciebie... no chyba, że z wyglądu jesteś django/django, to to wszystko nie ma znaczenia. :]
  • Odpowiedz
@pokey: no zachowałeś się troche jak #!$%@?, ale 90% facetów zachowałoby się tak samo, bo zawsze mamy nadzieje, że może ona zrobi pierwszy krok. Pisanie na facebooku będzie dziecinne i generalnie sux. Lepiej jakbyś dowiedział się gdzie pracuje i całkiem "Spontanicznie" na nią wpadł :) A mając facebooka i internet pod ręką chyba nie będzie to jakieś bardzo trudne. Jak coś to próbuj na facebooku (jeżeli wolisz taką forme).

Natomiast zapamiętaj
  • Odpowiedz
@pokey: napisz do niej na fb, że jednak hajs się nie zgadza i musi dorzucić załóżmy 200 zł. Jak przyjedzie z hajsem to wtedy zaproś ją na kolację i wydaj te 200 zł xD
  • Odpowiedz
@pokey: chłodna historia, do tego dobrze napisana, 9/10.

Moja rada: #!$%@? to, załóż konto na fejsie, napisz do niej.

Ponoć najbardziej liczy się pierwsze wrażenie - jeśli rzeczywiście pośmieszkowaliście i się zawahała wychodząc, to na pewno sie ne obrazi.

A jeśli ma Cię za lamusa, to napisanie na fejsie niczego nie zmieni.

TL;DR: lepiej napisać, niż nie napisać

PS: Jak się uda, to chcę honorowe zaproszenie na ślub, złotą czcionką. A,
  • Odpowiedz
Jestem no name przegryw co nawet fejsa nie ma :(.


@pokey: Ja też nie mam i nie panikuję :) Zdobądź do niej nr tel. i będziesz miał przewagę nad setką fejsiarzy ;D Pewnie połowa z nich ma ją wśród znajomych (czy jak to się na fb nazywa) bo fajna laska i tyle.

Masz dziewczynę na wyciągnięcie ręki stary! :D Nie to co ja i moje awanse do sympatycznej ale mieszkającej hektar
  • Odpowiedz