Wpis z mikrobloga

Wreszcie jest. Zwycięstwo Legii z dobrym zespołem, na jego terenie, wysoko i w dobrym stylu. Dziś nie interesuje mnie, że rywal był osłabiony w środku pola, że gdyby nie obrona karnego, bla bla bla. Ja jestem zadowolony, mimo że są jeszcze rzeczy do poprawy, a może właśnie dlatego.

Ten mecz był podobny do poprzednich, bardzo niemrawy początek, ogarnięcie się około 20. minuty (dzisiaj trochę szybciej), dotrwanie do przerwy z prowadzeniem, ale bez oszałamiającej gry, a także z całkowitą kontrolą w drugiej połowie. Od ostatniej przerwy na kadrę wszystkie drugie połowy Legii są znakomite, wyjąwszy ostatnie 20 minut w Szczecinie. Jednak nawet tam był fragment naszej dużej przewagi, z której wtedy nic nie wynikło.

Doceniam zwycięstwo ze Śląskiem również dlatego, że to bardzo nieprzyjemny zespół do grania, podobnie jak Pogoń są dobrze zorganizowani, ciężko im strzelić gola, a nawet gdy to się uda, to oni się nie poddają i grają dalej. To niesamowite, ale Śląsk tracił co najmniej jednego gola w każdym meczu u siebie w tym sezonie, i przed Legią żadnego z nich nie przegrał. Miał 0:1 z Piastem i Wisłą, 3:4 z Zagłębiem, z czego wyciągnął dwa zwycięstwa i remis. Przy naszym prowadzeniu nie mogliśmy być więc niczego pewni. Znów należy pochwalić koncentrację do samego końca, bo bez niej nie udałoby się podwyższyć wyniku, a być może wypuścilibyśmy go z rąk. To był poważny sprawdzian dla zespołu i został on zaliczony.

Oczywiście znów można czepiać się słabszego początku, ale znów wyszedł on nam na dobre. Był to wstrząs, po którym piłkarze się obudzili, a do tego wreszcie wybronił nam coś Majecki. I też nie interesuje mnie, że to był słaby strzał, Radek potrzebował udowodnić, że jest potrzebny w bramce i że też może pomóc. Poza karnym miał bardzo łatwą pracę, strzały leciały prosto w niego, ale to również dzięki jego ustawieniu. Na minus gra nogami, ale tu był problem, który dotykał Legię przez większość meczu – pod presją Śląska podawali sobie ryzykowne piłki, tzw. wsadzanie na konia. Nikt z nas na boisku nie chciałby takich podań dostawać. Zaczęło się od Wszołka, który wrobił Lewczuka w karnego, potem Majecki wielokrotnie dostawał bardzo trudne piłki. Paradoksalnie źle nie robił, wolę, aby w takich sytuacjach wybijał w aut, niż bawił się i narażał na stratę. Jednym z niewielu w zespole, który nie robi kolegom takich świństw, jest Antolić, zwłaszcza młodzi muszą podpatrywać, jak on to robi, bo jeżeli ma stracić piłkę, to sam to zrobi (rzadko), a kolegom z zespołu prawie zawsze daje optymalne podania.

Zaskoczyła mnie jeszcze u Majeckiego reakcja na obronę karnego, akurat trafiłem na artykuł, że u niego takie rzeczy są normalne, ale wiemy o sobie tyle, na ile zostaliśmy sprawdzeni. On po wyjęciu karnego w Ekstraklasie wyglądał, jakby nie zrobiło to na nim żadnego wrażenia. Dość rzadko spotykane.

Ponownie Legia zagrała poprawnie jako zespół i ciężko kogoś dodatkowo wyróżniać. Tym razem, jeśli miałbym to zrobić, to zdecydowanie wskazałbym na skrzydła. Antolić i Martins zrobili jak zwykle dobrą robotę w środku, ale coś ekstra, przekładającego się na gole, dali skrzydłowi i boczni obrońcy. Luquinhas nie stracił na powrocie na bok, wraz z Karbownikiem potrafili rozerwać dobrze funkcjonującą obronę Śląska. Warto zauważyć, że wszystkie trzy gole dla Legii padły z ataku pozycyjnego i można się zastanawiać, która akcja była najładniejsza. Większość postawi raczej na trzecią, ale mi byłoby ciężko wybrać, bo rajd Karbownika przy drugiej oraz rozegranie z Luquinhasem przy pierwszej były kapitalne. Młody ma świetne wejście, jeszcze pół roku temu nikt o nim nie słyszał, teraz ma ogromny wkład w dobre wyniki, a nie jest już zapchajdziurą.

Po drugiej stronie Wszołek znów zagrał nieodpowiedzialnie na początku, za to w polu karnym kolejny raz znakomicie się znalazł i zrobił, co do niego należało, zaliczając gola i asystę. Można mieć do niego zastrzeżenia, sam to robiłem tutaj, ale mało kto w Legii ma takie wyczucie pod bramką przeciwnika. Jego niektóre decyzje i wykonania mogłyby być lepsze, ale jak na pół rundy, zrobił już dużo. Podobało mi się też zaangażowanie Vesovicia, przy trzecim golu szedł niezmordowany na obieg, za to zdecydowanie najlepsze było profesorskie zatrzymanie Samca-Talara w polu karnym. To było chyba jeszcze przy 1:0. Vesović to trochę zmarnowany potencjał w Legii, od początku liczyłem na nieco więcej z jego strony, ale ostatnie mecze ma udane, jest skoncentrowany i zaangażowany. Oby tak dalej.

Minusem na pewno jest kontuzja Andre Martinsa. Ujmę to jednak tak: Legia miała dużo szczęścia, że po kontuzji Cafu, Andre i Antolić byli w stanie dojechać do grudnia prawie bez żadnych kontuzji i kartek. Antolicia zabrakło tylko w meczu z Pogonią, a Martins musiał teraz zejść po nieudanej interwencji i zderzeniu. W tej rundzie jest oszczędzany bardzo rzadko, zagrał 90% możliwego czasu gry we wszystkich rozgrywkach. Odkąd odpadliśmy z pucharów i skończyły się rotacje, opuścił tylko:

- 20 minut z Rakowem
- 4 minuty z Puszczą
- 20 minut z Wisłą Kraków
- i teraz 24 minuty ze Śląskiem z powodu kontuzji

Oby nie było to nic poważnego, bo bez Martinsa nie wyobrażam sobie pierwszego składu. Cafu był dziś na ławce, na kontuzji Novikovasa skorzystał Gwilia, ale to nie byłoby to. Gruzin wydaje mi się, że powoli się rozkręca, ale nadal to nie jest ten sam zawodnik co z początku sezonu. Przede wszystkim musi grać szybciej, bo zwyczajnie nie nadąża za tempem narzucanym przez innych, zmarnował też świetną sytuację, choć to powinien być rzut karny, analogicznie jak ten przeciwko nam.

W przypadku napastników nie mam nic nowego do dodania. Vuković w zależności od potrzeb może rotować i też ma szczęście, że gdy został z dwoma napastnikami, to obaj prezentują się świetnie, a przy tym omijają ich kontuzje, poza przypadkiem Niezgody z Lechią. Mogliśmy się obawiać, czy przetrwamy na tej dwójce całą rundę, a tu wiele wskazuje, że tak, i obaj zdołali wiele wnieść. Kante pokazał to samo co z Koroną – pracę na całym boisku, potrafił zrobić coś z niczego, jak drybling na środku boiska i stworzenie sytuacji Gwilii, a także zaangażowanie pod bramką rywala, co znów nagrodziło go strzelonym golem, i to z nie tak łatwej pozycji. Niezgoda miał swój udział przy drugim golu, starał się grać raczej bezpiecznie. Nie miał za bardzo możliwości się rozpędzić, co mocno go ograniczało, chyba raz się udało, ale wtedy był spalony. Nie strzelił gola, ale nie sądzę, aby był to nasz główny problem po tym meczu.

Podsumowując, fajnie się ogląda obecną Legię. Gra jest powtarzalna, widać chemię i współpracę na boisku, oczywiście są niedociągnięcia jak te nieszczęsne ryzykowne podania pod pressingiem, ale też nie ma sytuacji, gdzie jest jeden zawodnik ciągnący zespół i bez niego kaplica. Napisałem, że nie wyobrażam sobie składu bez Martinsa, ale podobnie mogę mówić o większości tych, którzy grają. Nie wyobrażam sobie braku Karbownika, Luquinhasa, Jędrzejczyka, argumentów do odstawienia nie dają Wszołek, Vesović, Kante i tak dalej. Zastanawiają mnie w tym wszystkim rezerwowi. Czy Vuković będzie w stanie tak zadbać o tych, którzy nie grają, aby nie było niepotrzebnych kwasów w drużynie. Bardziej myślę jednak, że niektórzy już odpuścili rywalizację i tym bardziej należałoby się ich pozbyć. Mam nadzieję, że Vuković jest sprawiedliwy i daje grać tym, którzy na to zasługują. Przed zimą idealnie byłoby się pozbyć tych, którzy nic nie dają, ale bardziej boję się osłabień. Powtórzę – wyjęcie jednego zawodnika z tego składu, i to prawie niezależnie od tego, kto to by był, mogłoby oznaczać poważne problemy. A jednocześnie nie jesteśmy jeszcze na tyle dobrzy, żeby nie potrzebować wzmocnień. Są one potrzebne w każdej formacji i jeśli tylko będzie możliwość ściągnięcia kogoś podnoszącego poziom, trzeba będzie z niej skorzystać.

Tabela ułożyła się tak, że mamy już na koncie zwycięstwa z 3., 4. i 6. zespołem ligi. Mimo wszystko nadal doceniam to zwycięstwo ze Śląskiem. Teraz czeka nas mecz z Wisłą Płock, której ostatnio się nie wiedzie, ale… tak samo było we wrześniu. Chciałbym być spokojny o to, że w Legii pamiętają tamte okoliczności i że zachowają czujność niezależnie od ostatnich meczów. Mecz ze Śląskiem był weryfikacją, ale na tym liga się nie kończy. Różnice nadal są małe, a my po dzisiejszych zwycięstwach Cracovii i Pogoni mogliśmy już mieć ciepło. Ważne, aby nie zanotować teraz wpadki. Za dwa tygodnie wolę czuć żal, że runda się skończyła, niż przeżywać kolejne rozczarowanie. Jestem smutasem, więc tak czy siak będę się martwił. Ale i tak wolałbym aby to było z tego pierwszego powodu niż drugiego. Na razie Legia daje powody do zadowolenia i myślę, że każdy rozsądny obserwator meczów to potwierdzi.

#kimbalegia #legia
  • 5
@Kimbaloula: Właśnie byłem ciekaw o Nagy'ego. Mam do niego spory sentyment, tym bardziej, że już raz był spisywany na straty i udało mu się wrócić. Obradowić to następca Eduardo :D
@Kimbaloula: Niestety widzialem tylko skrot, bo akurat lecialem jak byl mecz. W ogole dygresja wyliczylem, ze przez wszystkie przesiadki i spoznienia, spedzilem w tym roku prawie 80h na lotnisku w Chicago.. co ja robie ze swoim zyciem:/

Patrzac tylko na skrot:
1. Majecki super, o wybicia bym sie nie czepial, bardzo pewny. Kiedys ktorys trener, nie wiem nawet czy nie Dowhan, mowil wlasnie jak wazne jest, zeby bramkarz po interwencji zerowal