Wpis z mikrobloga

Witam
Ostatnio obiecałem Wam opisać swoją przygodę, o tym jak policja zatrzymała mnie z narkotykami.
Trochę to trwało i przepraszam, że dopiero teraz ale przynajmniej nie będziecie może już tak bardzo patrzeć na to przez pryzmat wydarzeń w Koninie, gdzie tło wydarzeń było trochę inne.
Na początek wyjaśnię, że instytucja jaką jest policja jest moim zdaniem potrzebna i chciałbym aby funkcjonowała jak najlepiej. Rozumiem, że nigdy żadna instytucja porządku publicznego nie będzie przez ogół społeczeństwa postrzegana tak samo i zawsze ktoś będzie czuł się pokrzywdzony. Jeśli przestępcy czują się pokrzywdzeni przez policję to chyba dobrze jednak niektóre patologie, które w tej instytucji często się przytrafiają powinny być piętnowane.

Nie jestem (a przynajmniej tak mi się wydaje) patolą typu HWDP. Nie sprzedaję narkotyków gimnazjalistom pod szkołą- ogólnie nie sprzedaję narkotyków xd. Poza ciągnącą się przez 2 lata sprawą o nieprzyjęty mandat na 200zł (swoją drogą też niezła beka) nie miałem nigdy większych konfliktów z prawem. Święty też nie byłem, jak większość miałem w życiu swoje gorsze momenty więc kontakt z narkotykami też się pojawił ale zawsze jakoś starałem się „trzymać fason”.
Trawkę lubię, może nie tylko ze względów rozrywkowych ale nie chcę się w żaden sposób tłumaczyć. Wiem, że jest nielegalna i znam konsekwencje łamania prawa. Co do amfetaminy to nie mogę powiedzieć, że nigdy jej nie używałem chociaż jakimś fanem walącym rano na pobudkę też nigdy nie byłem- całe szczęście. Kiedy złapała mnie policja miałem przy sobie dość sporo amfetaminy, nie była ona dla mnie. Posiadanie tego wtedy nie miało mi też w żaden sposób przynieść żadnych korzyści. Po prostu taka fatalna w skutkach przysługa.

Samo zatrzymanie było całkiem normalne, bez żadnych ekscesów. Policja wiedziała dobrze co, kiedy, gdzie i jak więc wyczekali moment i wszystko odbyło się sprawnie. Panowie nie zachowywali się dosyć profesjonalnie, ja byłem spokojny więc poszło szybko, łatwo i bez awantur.
Dostałem nawet papieroska przed wejściem do radiowozu :)
Na komendzie też luźna atmosfera. Panowie byli zachwyceni jakością trawki hehe. Pewnie jak by worek trafił na daktyloskopię to więcej było by ich paluchów niż moich. Do ekspertyzy poszło tylko niecałe 6g, no ale to lepiej dla mnie. Skoro i tak miała się zmarnować to przynajmniej się chłopaki wyluzowali po pracy. Nie miałem żadnych badań na narkotyki czy alko bo byłem trzeźwy. Oddałem rzeczy do depozytu, podpisałem, że znam prawa, dostałem kocyk i klapki i trafiłem do celi. Razem ze mną był jakiś starszy koleś co #!$%@?ł żonie, było już koło północy więc odsypiał więc i ja się pewnie chwile zdrzemnąłem.

Rano do śniadanka dostaliśmy nawet stosik gazetek (głównie poradniki wędkarskie, Naj i Pani domu xd). Trochę pogadałem ze współtowarzyszem niedoli, trochę miałem czasu na refleksje. Po obiedzie współtowarzysza przesłuchali i wypuścili a ja miałem czekać jeszcze dobę. Trochę mógłbym już zacząć narzekać, że nie mogłem nikogo poinformować co się ze mną dzieje. Była niedziela, w pracy trochę terminy napięte więc lekki stresik bo wiedziałem, że przynajmniej do południa nie wyjdę. No ale narkotyki więc pewnie rano wjadą na chatę z przeszukaniem to będzie wiadomo co się #!$%@?ło. Jakkolwiek można by o mnie mówić, że ciężko mi się często przystosować do zasad i zachować pokorę to akurat wtedy starałem się jak najspokojniej i bez marudzenia odsiedzieć swoje i kombinować jak się z tego wykaraskać już na wolności.
Poza tym nic złego mi się tam nie działo. Łóżka niby twarde, siku pod okiem policjanta w kajdankach na rękach, brak kontaktu ze światem zewnętrznym- no ale byłem potencjalnym przestępcą więc nawet nie wypadało na nic narzekać.

No niestety miła załoga dziennej zmiany kończyła pracę. Przyszli do celi, pożegnali się, powiedzieli, że jutro przed południem przesłucha mnie prokurator i pewnie mnie wypuszczą.
No spoko- jeszcze tylko przetrwać noc i mnie wypuszczą. Nie zanosiło się na żadne ekscesy więc luzik, morale jakoś udawało mi się podtrzymać i spokojnie czekać. Jako, że wcześniej słyszałem kilka różnych historii (takich bardziej legend miejskich) o tym co się na dołku czasem wyrabia to wydawało mi się aż za spokojnie. No niestety sielanka się skończyła kiedy nocna zmiana przyszła się przywitać.

Jeden: brzuchaty, niski, łysy drugi: wysoki ale nie za bystry. Z wejścia wytłumaczyli mi, że jestem ćpunem, śmieciem i będę miał #!$%@? jeśli im się nie spodobam. Wyjaśnili mi, że dotknięcie dzwonka (dzwonek służył do wzywania policjantów kiedy np. zechcę siku) spowoduje #!$%@?.
Od razu było widać, że ten mniejszy leczył jakieś swoje kompleksy władzą (można się domyślać jakie). Drugi był po prostu głupi i kumplował się z nim bo tamten miał więcej do gadania i mógł go bronić (słysząc nazwisko pierwszego rownież można się domyśleć dlaczego). Dostało się nawet mojej koszulce, którą dostałem od chrześniaka (taka ręcznie malowana), teksty typu: „widać od razu po koszulce, że ćpun i pedał” xd. Nie szanuję tego typu ludzi, tym bardziej patrząc przez pryzmat ich pracy. (po wyjściu dowiedziałem się o nich nieco więcej i nie szanuję ich jeszcze bardziej). No ale co tam, jeszcze tylko noc, prześpię się, nie będę im zawracał głowy, jakoś dam radę. Niestety jak to zwykle bywa problemy zaczęły się od najbardziej prozaicznej i przyziemnej rzeczy. Mianowicie zachciało mi się lać. No #!$%@?, można wytrzymać godzinę, dwie ale miałem przed sobą całą noc i jeszcze poranek z tymi pacanami. Może i brzmieli poważnie ale no odlać się muszę a z tym #!$%@? pewnie nastraszyli, żeby mieć spokój w nocy.
Zadzwoniłem dzwonkiem, pomijając już teksty policjantów zaprowadzili mnie do kibla. Jakoś dałem radę się odlać- ulga w #!$%@?. Pęcherz był już szczęśliwy ale jeszcze w czasie lania wiedziałem, że będzie #!$%@? i afera. Pan większy zakładał sobie lateksowe rękawiczki a mniejszy miał już na sobie jakieś skórzane jak na motocykl. Wzrok obydwu #!$%@? rozbiegany, nerwowe ruchy, gadka jakaś szybsza i goniąca puentę. No nie chcę wydawać wyroków na podstawie samych obserwacji ale skojarzyłem ten stan. A Panowie koniecznie byli nakręceni na #!$%@?.
Po drodze do mojej celi zaciągnęli mnie do składzika na materace. Po kilku mocniejszych szybko padłem na glebę więc i kopniaki poszły w ruch. Ocknąłem się w celi na swoim łóżku. Morda nawet spoko tylko z nosa leciała mi krew. W uszach zajebisty pisk i ból głowy jak przy migrenie. Nie za bardzo wiedziałem co się stało. Niecały miesiąc przed tym miałem operację: wycinanie z ucha środkowego czegoś w rodzaju guza- no nic przyjemnego, cięcie głowy za uchem, długa rehabilitacja, sporo bólu. Ciężko to przeszedłem więc po #!$%@? od policji nie ma się chyba co dziwić, że się wystraszyłem. Ogólnie panika, atak astmy. Miałem na komendzie swój inhalator, opisany przed poprzednich policjantów. Tamtym po prostu wyjaśniłem jakie mam problemy zdrowotne, oni zrobili wszystko żeby w razie czego się nic nie stało więc moje leki były w dyżurce chociaż wcześniej o nie nie prosiłem. Zadzwoniłem dzwonkiem i poprosiłem o inhalator, powiedziałem, że źle się czuje i chyba powinienem być obejrzany przez lekarza. No niestety to tak na dołku nie działa. Po kolejnej próbie przekonania moich oprawców do wezwania karetki usłyszałem, że mogą to zrobić ale tylko jeśli będę chciał się zabić :\ xd lol #!$%@?

No #!$%@?, zabijać się nie chce ale łep napieprza, w głowie pisk, wzrok słabo ogniskuje- desperacja. Na początku spokojnie: „chcę się zabić”, „mam zwidy” takie tam #!$%@?. Niestety samo gadanie ich nie przekonało. Kopnąłem parę razy w drzwi, popukałem kilka razy, na tyle ile mogłem głową o ścianę (pewnie komicznie to wyglądało). Policjanci wezwali karetkę. Zostałem zawleczony do stróżówki gdzie już siedziała wesoła ekipa karetki. Byłem pokrwawiony, nie zbyt przytomny, prosiłem o pomoc, mówiłem o operacji i chorobie. Czy ruszyło to ratowników? Hehe- Nie. Narracja była taka, że podobno szajba mi odbija i mogą mnie wywieść ale do psychiatryka xd. No #!$%@? śmieszne, fajni ratownicy. Jako, że mi już było wszystko jedno gdzie, co i kto, byle ktoś mi pomógł, panowie wspólnie z załogą karetki postanowili „się przejechać” xd.
Założyli mi jakiś skórzany kaftan, żebym nie mógł się ruszać, wpakowali do karetki i heja 30km na bombach jak kubica.
W psychiatryku od razu do lekarza na sorze. Policjant wyjaśnił mu, że #!$%@? i trzeba mnie zamknąć bo sobie krzywdę zrobię. Jako, że dałem radę powiedzieć coś od siebie na temat tej sytuacji, do tego byłem zakrwawiony to lekarz nie za bardzo chciał mnie przyjąć (reakcja typu: coś #!$%@? #!$%@? tutaj, ja nie chcę problemów, #!$%@? z nim).
Wtedy przyznam się, że puściły mi nerwy i zacząłem się szarpać. Z wiele nie mogłem zdziałać tym bardziej, że szybko znalazłem się na podłodze z twarzą przyciśniętą butem do ziemi ale były już podstawy do przyjęcia.
Przebrali mnie w szpitalne ubranko z papieru, założyli kaftan (taki wiązany rękawami) i przewieźli szpitalnym autkiem na oddział. Oddział chyba taki z najcięższymi przypadkami. Sale po 10 łóżek, kilku w pasach związanych, pielęgniarze koksy, jakieś wariaty coś gadają do siebie, chodzą w kółko- masakra jak w filmach. Policja musiała nadal mnie pilnować jako, że cały czas odbywałem swoją odsiadkę ale nie pozwalali im wchodzić na salę.
Przywiązali mnie na sztywno do łóżka pasami, założyli pieluchę xd (udało mi się wytrzymać do końca suchą, jakby kogoś ciekawiło), dali mi z przydziału jakiś zastrzyk i tak miałem sobie leżeć co najmniej do rana, do wizyty lekarzy. Po #!$%@?, obolały, ledwo przytomny nie mogłem się nawet podrapać po dupie ani nawet oddychać swobodnie- dziękuję za pomoc NFZ.

Było już dosyć późno więc większość już spała. Miałem łóżko między kolesiem, który też był związany i całą noc #!$%@?ł do siebie coś o konferencji a kolesiem, który próbował podciąć sobie gardło żyletką. Koleś od żyletek był już dłuższy czas w psychiatryku więc jak starszy brat wyjaśnił mi jak tu jest, dał mi swojej wody bo już chyba zaczynałem być lekko odwodniony. Jakoś przeleżałem tak do rana z mniejszymi i większymi kryzysami wewnętrznymi. Rano jak wszyscy wstali byłem trochę atrakcją oddziału. Policja przywiozła mnie spokojnego, wyglądającego na normalnego i jeszcze w pasy go wsadzili- no ciekawostka. Jak ogarnąłem, że niektórzy mają tam telefony to jeden z pacjentów zadzwonił do mojej siostry, wtedy ktokolwiek z bliskich dowiedział się co się ze mną dzieje. Przed wizytą lekarzy przyszli nowi policjanci. #!$%@? na kolegów chcieli jakoś to odkręcić jak zobaczyli co się tu #!$%@? ale do wizyty lekarzy nic za bardzo nie mogli zrobić. Po wizycie odwiązali, mnie z tych #!$%@? pasów (jedno z lepszych uczuć w życiu).
Panowie z policji przynieśli mi moje ciuchy, dali wodę załatwili wizytę u ordynatora żeby dało się mnie jakoś wypisać. Niestety z takim wpisem w karcie ciężko jest się wypisać z psychiatryka no ale jakoś udało im się załatwić. Po wizytach u psychiatry, psychologa, internisty zostałem wypisany. Jako, że czas mojej odsiadki dobiegał końca prokurator musiał przyjechać do psychiatryka więc załapałem się jeszcze na obiad, jedna psycholka się mi oświadczyła, no ciekawie tam jest hehe. Chętnie coś więcej opowiem w komentarzach.

Pan prokurator w asyście nie wiem w sumie kogo załatwił sobie klucz do sali konferencyjnej na oddziale i w końcu nadeszła wielce wyczekiwana w takich bólach chwila przesłuchania.
Jak to zwykle bywa rzeczywistość okazała się dużo nudniejsza i nieciekawa.
Prokurator miał już gotowe zeznania kazał mi się z nimi zapoznać i podpisać dodając, że może mnie jeszcze wsadzić do aresztu na czas prowadzenia czynności. Całe zeznanie nie było długie: tak miałem narkotyki, tak dałem komuś zapalić narkotyki, tak byłem naćpany, nie znam osoby od której to mam (oni znali więc ja nie musiałem xd). Podpisz, dostaniesz zawiasy, będzie gicik.
No po nocy w pasach i zajebistym bólem w głowie, ledwie żywy podpisałem, aby tylko wyjść na zewnątrz, wrócić do domu i zapomnieć o tej nocy. Trochę #!$%@?łem bo gdybym tego nie podpisał dało by się nawet wykręcić całkowicie z całej sprawy. Niestety tortury podziałały, panowie mieli w statystykach kolejnego dilera, ja mogłem iść do domu. Oczywiście, żadnej kopii swoich zeznań nie dostałem więc przez kilka miesięcy wiedziałem co podpisałem tylko z pamięci.

Niestety, przez gadanie bliskich, że dosyć kłopotów i takie tam na obdukcję nie poszedłem. Nawet same badania krwi zaraz po wyjściu wystarczyły by mi podważyć zeznania które podpisałem. Okazało się, że w drugim uchu (heh) coś tam mi się #!$%@?ło przy pobiciu, przewlekłe zapalenie, problemy z błędnikiem. Problemy z orzeczeniem o zdolności do pracy. Za dwa tygodnie mam mieć operację gdzie mają jakoś to ogarnąć bo zwykłe leczenie nie dało rady.

W międzyczasie „zasięgnąłem języka” na mieście. Okazało się, że Panowie od #!$%@? (nawet ciężko mi ich określać policjantami) to niezłe gagatki. Trzęsą rynkiem na mieście, od czasu do czasu kogoś złapią, pobawią się. Ogólnie patola #!$%@? ale ciężko ich ruszyć. W międzyczasie jeszcze połamali nogi jakiemuś chłopaczkowi na tyle poważnie, że pielęgniarki ze szpitala zgłosiły to do wojewódzkiej. Poruszony całą tą patologią i tym, że sam zostałem w sumie trochę kaleką przez takich #!$%@?ów napisałem list do komendy wojewódzkiej. Jako, że podałem jakieś nazwiska i wymieniłem adres i nazwę instytucji to musieli wszcząć postępowanie.

Niby lokalny sprzyjający im prokurator, dostał nakaz zbadania sprawy ale jeszcze ta afera z chłopaczkiem, sporo świadków bo szpital. Moje przesłuchanie godzinę po wypisie z psychiatryka, gdzie poprzedniego wieczora przyjeli mnie jako wariata co chce się zabić. Dziwnym trafem po kilku tygodniach odnalazły się też nagrania gdzie wyprowadzają mnie z celi, później zaciągają do pomieszczenia z którego wyciągają mnie pobitego- no nie dało rady powiedzieć tylko, że naćpany gówniarz #!$%@?ł i teraz nas oskarża. Musieli przesłuchać mnie i kilka innych osób i jakoś w miarę zgrabnie się z tego wykręcić. Niżej wrzucę kawałek tekstu z wyjaśnień jednego z tych gamoni xd.

Na przesłuchaniu Pani prokurator dosyć sugestywnie wyjaśniła mi, że jedyne co mogę ugrać w tej sprawie to problemy. No ale opisałem wszystko dosyć dokładnie, tak jak to pamiętałem. Przesłuchali również moją dziewczynę, kogoś ze szpitala i parę innych osób. Na kilka miesięcy obie sprawy ucichły. W międzyczasie odebrałem depozyt, ogarnąłem prawnika i czekałem.
W końcu odezwał się „ktoś” - no niestety ten fragment muszę pominąć i przeskoczyć do (w zasadzie końca) opowieści.

Dostałem dwa listy od prokuratury jednocześnie. Przyszły tego samego dnia, odebrałem je z poczty dwa na raz.
Jeden list zawierał zaocznie wydany (bez rozprawy sądowej) wyrok za posiadanie 5,5g zioła i 21g fety i udzielenie innej osobie narkotyku w postaci suszu konopii. Łącznie do zapłaty (odliczając wpłatę 2k depozytu na poczet postępowania i ewentualnej kary) 1920 zł (80zł odpisali za 2 dni aresztu xd). Czyli w skrócie: płacę 2k na poczcie i po roku mam czyste papiery.
Drugi list był w sprawie drugiego postępowania: czyli moje oskarżenie o pobicie, przekroczenie uprawnień i takie tam. Zawierał decyzję prokuratora o umożeniu sprawy i wyjaśnienie. Oczywiście mogłem się odwołać ale się nie odwołałem- dylemat moralny był ale niestety człowiek dla wygody czy bezpieczeństwa czasem musi zrobić coś wbrew sumieniu.

Także taka to historia. Nie tylko same złe rzeczy spotkały mnie ze strony policji w tej sytuacji ale i dużo patologi. Moim zdaniem nie ma co generalizować, każde tego typu sytuacje mają swoje różne strony. Wiele mnie to nauczyło, kosztowało też dużo zdrowia i nerwów no ale stało się co się stało. Można sobie gdybać, żałować ale po co, najważniejsze, że wyciągnąłem wnioski.

Sorka za błędy stylistyczne i językowe ale pisarzem nie jestem.

Nara elo

#policja #konin #narkotykizawszespoko #truestory
d.....y - Witam
Ostatnio obiecałem Wam opisać swoją przygodę, o tym jak policja zatr...

źródło: comment_WzF1rESAP2cXyQZ7cNWl9rEiSLNn5r04.jpg

Pobierz
  • 38
@LuCzadoreQ: tak
Złapali mnie z towarem i trafiłem na dołek gdzie dostałem #!$%@?. #!$%@? okazał się #!$%@? w skutkach więc wszystko rozeszło się "po kościach" żeby nie robić problemów wpierdlalającym i mi (nie potrzebnie wydałem kasę na prawnika :().
@Itjow16: sorka wiem, że pewnie rozwlekłem za bardzo i #!$%@? się czyta ale nie jestem dobry w pisanie
Przykro mi że się nie podoba a jakoś dużo czasu mi to nie zajęło. (pewnie dla tego #!$%@?)
@EmilianSzwaja: wierzyć nie musisz, pewnie zajebiscie nietypowa sytuacja i po prostu miałem dużego pecha. To tez chciałbym jeszcze raz mocno podkreślić że pisząc to chciałem być na tyle ile mogłem obiektywny i nie chciał bym żeby ktokolwiek wyrabiał sobie opinie o całej policji jako instytucji przez to co mnie spotkało. Tym bardziej że nie trafiłem tam za nic
@AgentGRU: może i tak ale luj na pysk od hipokryty który niby ma cię przed tym bronić a tak na prawdę samemu w tym siedzi dużo głębiej niż ty i jeszcze zasłania się mundurem to chyba nie działa zbyt dobrze.
Ogólnie trochę się dowiedziałem na temat tego jak to wszystko funkcjonuje. Prawda jest taka że policja mogła by jednego dnia wyłapać polowe leszczy którzy coś sprzedają, posiadają czy kupują ale nie
@dozownik_celkowy: Z jednej strony szkoda, że podpisałeś zeznania ale z drugiej kompletnie się Tobie nie dziwię i pewnie postąpiłabym tak samo. Kto wie, czy następnej nocy w areszcie też byś nie miał połamanych nóg... Dodatkowo to umorzenie sprawy, ja #!$%@?. Tutaj myślę, że trzeba było ciągnąć sprawy do końca, nie wiem czy miałeś coś do stracenia, ale sądząc po tym co napisałeś to tutaj max co byś stracił to tylko czas.
@dozownik_celkowy: fajny opis i niestety dokładnie tak to sobie wyobrażałem - z jednej strony masz normalnych gości, co wykonują swoją pracę, oczywiście nie masz obsługi jak w hotelu i nie cackają się jak z jajkiem, ale podchodzą profesjonalnie i nawet trochę po ludzku, środki adekwatne do zagrożenia - w tym wypadku żadnego, prawo oczywiście złamane ale nikt bezpośrednio żadnej krzywdy nie doznał. Nawet tak jak napisałeś - zostawili leki bo skoro
@Lils: co do ciągnięcia sprawy do końca to z jednej strony może i udało by się coś ugrać, może nawet jakieś odszkodowanie. No ale niestety nawet jakby tych dwóch złych policjantów straciło prace, nawet gdybym dostał zadośćuczynienie to pewnych struktur samemu nie dam rady rozwalić ani nawet pokazać. Nawet nie chciałbym o tym dużo wspominać bo jednak są to moje rodzinne strony a po tym co zobaczyłem może trochę na wyrost