Wpis z mikrobloga

Mialam ostatnio umowiona wizyte u lekarza na szczepienie malego. Wizyta umowiona duzo wczesniej (na poprzedniej wizycie). Dzien przed, kiedy akurat ogarnialam malego do spania, zadzwonil mi telefon. Nie odebralam,ale chwile pozniej oddzwonilam - zglosila sie automatyczna sekretarka informujaca ze przychodnia w tych godzinach jest nieczynna. Ok, sprobowalam rano- raz,drugi,trzeci, linia ciagle zajeta. Pojechalam na umowiona wizyte, wchodzac do przychodni minelam sie z lekarka. I juz wiedzialam ze cos jest nie teges.
Pukam do gabinetu pielegniarek a tam babeczka do mnie z geba ze trzeba przychodzic o czasie i teraz to musze poczekac az inny lekarz nas przyjmie. Ide do recepcji pytac o co chodzi... Zgadnijcie co? Babeczka z recepcji mowi mi,ze ONA przesunela mi wizyte na 45min wczesniej, i ze DZWONILA do mnie przeciez. Pytam sie jak to przesunela i niby skad mialam wiedziec skoro podjela az jedna probe z brakiem mozliwosci oddzwonienia. Wkurzylam sie ale jeszcze bylam spokojna.
Czekamy z malym na lekarza, dzieciak sie juz nudzi, marudzi bo spiacy. W koncu po ponad pol godzinie wchodzimy do gabinetu- standardowe badanie etc, juz rozbieram malego i co...i #!$%@? lekarka mi mowi,ze ta poprzednia u ktorej bylam, zle wyznaczyla mi wizyte bo miedzy szczepieniami musi byc dwa pelne miesiace przerwy...

#logikarozowychpaskow #nfz #szczepienia #dzieci #bombelek
  • 4
@Madziaszek: Wielkie mi co, jak moja matka chce się zarejestrować do rodzinnego to zawsze wredna recepcjonista wypytuję ją dokładnie co jej jest. A co ją to obchodzi? A gdzie tajemnica miedzy lekarzem a pacjentem?