Wpis z mikrobloga

#anime #bajeksto
63/100

Ginga Eiyuu Densetsu (1988), OVA, 110 odc. + 52 odc. dodatków + 3 filmy
studia Artland, Madhouse, Magic Bus

Pora chwycić za legendę, a konkretnie za Legendę Galaktycznych Herosów. Bodaj największa OVA w historii, jedna z niewielu autentycznych space oper półświatka anime, projekt o porażającej skali i ambicji. Dzieło najzwyczajniej w świecie kultowe, w wielu kręgach wymieniane bez mrugnięcia okiem jako seans po prostu obowiązkowy. LoGH to spora inwestycja pod względem nie tylko czasu antenowego, liczącego dziesiątki godzin, ale i pod względem iście space operowej skali całej tej zabawy – przewijać się będą przez ten seans dziesiątki kolejnych wątków, dziesiątki bohaterów należących do dwócj frakcji i wielu mniejszych stronnictw i grupek, mnóstwo światów i pełnowymiarowych bitew. Ambicja – tym słowem LoGH się określa najlepiej.

Rzecz się dzieje kilkaset lat w przyszłość. Porzuciwszy Ziemię na rzecz światów rozlokowanych we wszechświecie w bardziej strategicznych punktach, ludzkość dzieli się na dwa główne stronnictwa; Imperium Galaktyczne, założone przez cesarza Rudolfa I, o pruskiej estetyce i arystokratycznym porządku społecznym; a także na Związek Niepodległych Planet, działający jako demokracja przedstawicielska. Strony te są w stanie wojny od ostatnich 150 lat. Kruchy status quo utrzymywany jest przez istnienie wyłącznie dwóch łączących strefy wpływów obu stronnictw bezpieczne korytarze dla gwiezdnej nawigacji; korytarz Iserlohn, broniony przez gigantyczną imperialną fortecę o aparycji Gwiazdy Śmierci; jak i korytarz phezzański, zarządzany przez wolny świat Phezzan, służący (z dużym zyskiem) jako pośrednik między zwaśnionymi stronami, w którego interesie leży nieustająca wojna.

To tytułem makropolityki. Skupmy się na poszczególnych stronnictwach. Imperium przeżarte jest leniwą, dziedziczną arystokracją, w której interesie nie leży zupełnie dopuszczanie do władzy ambitnych jednostek ze społecznych nizin, jakkolwiek rozsądne mogłyby być ich pomysły, a szlachetne ich pobudki. Imperium to zacznie przeżywać swego rodzaju rewolucję w miarę sukcesów młodziutkiego Reinharda von Lohengramma, oficera imperialnej floty gwiezdnej, robiącego błyskawiczną karierę dzięki wyjątkowo żywemu umysłowi. Co krok wypomina mu się, że szansę uzyskał jedynie ze względu na pewnego dnia wziętą przez cesarza jako konkubinę siostrę, Annerose. Marzeniami największymi Reinharda będą uwolnić siostrę, obalić zdeprawowaną dynastię rządzącą, zjednoczyć cały wszechświat we własnym ręku. Reinhard ma w sobie wiele z Aleksandra Wielkiego, to geniusz o burzliwym usposobieniu i niegasnącej ambicji, którego szlachetność musi wciąż mierzyć się z realiami wielkiej polityki.

Z drugiej strony mamy równie skostniały Związek (FPA). Demokracja w LoGH jest niemal jednoznacznie ukazywana jako rządy karierowiczów nad miernotami, ku wielkiemu strapieniu związkowej floty, od której lud wciąż oczekuje widowiskowych wygranych w bitwach, zawsze gotów chwalić poległych jako bohaterów. Głównym śledzonym przez nas przedstawicielem frakcji jest Yang Wen-li, lubiący wypić oficer floty pod trzydziestkę, pozbawiony jakichkolwiek złudzeń o bohaterstwie wojny. Yang jest pasjonatem historii i na wszelkie konflikty patrzy znacznie bardziej holistycznie, niż dowolna osoba z jego otoczenia, naturalny pesymizm nie pozwala mu na przesadne przejmowanie się porażkami, gdyż sukcesów i tak nie przewidywał. Yang jest jednak niepoprawnym optymistą pod względem zasadności demokracji i jakkolwiek szanuje imperialną flotę, to nie jest w stanie zgodzić się na ugięcie karku ani przed nią, ani też zresztą przed bezczelnymi politykami jego własnej ojczyzny. Kariera Yanga, nieco mniej widowiskowa, niż ta Reinharda, ma w sobie znacznie więcej realizmu, a wraz z nim beczki całe goryczy.

To wyłącznie wstępniak, bowiem serial przygląda się przekrojowo tej nieustającej wojnie, co i rusz zmieniając natężenie obiektywu. Będziemy zatem oglądać historyczne kroniki, dyskusje na najwyższych szczeblach władzy, rozmowy w sztabach generalskich, rozterki władz lokalnych, oficerów usiłujących zrealizować plany sztabu, pospolitych ludzi ze wszelkich klas społecznych obu głównych stronnictw, pospolitych żołdaków, kupców, kapłanów, rolników, marzycieli, cyników, pogromców, pokonanych… Nie ma ani grama przesady w stwierdzeniu, że drugą nazwą LoGH powinna być Ambicja. Skala poraża, wraz z nią rozpiętość zainteresowań autora oryginalnych ksiażek, p. Yoshikiego Tanaki, a także zręczność całej plejady reżyserów i setek pozostałych twórców adaptacji, pracujących nad projektem od 1988 po 2001.

Nie ma tak, że wszystko gra tutaj perfekcyjnie. To nie miałoby prawa się wydarzyć w produkcji tak rozłożystej tematycznie i czasowo. Są zatem i słabsze wątki, i niewątpliwe dłużyzny, zaś reżyseria pierwszych kilkunastu odcinków to mało śmieszny żart (co jest powodem wydania jednego z filmów, ukazującego tamte wydarzenia w lepszej jakości). Produkcja jednak co krok nakazuje nam przyglądać się konfliktowi na ekranie przekrojowo, brać pod uwagę sprawy drobne i dalekosiężne plany, stąd i ją samą uczymy się traktować jeżeli nie z pewnym pobłażaniem, to z zupełnie innym niż typowo podejściem – forma staje się narzędziem dla płynącej z ekranu treści. Największe absurdy LoGH stały się po dziś dzień żywymi memami, jednak te drobniejsze rzadko kiedy zaprzątają uwagę widzów. Serial jest zbyt poważny, by przejmować się drobnostkami.

Gdy mówi się o oprawie, to zazwyczaj pieje się głośno z zachwytu nad ścieżką dźwiękową, składającą się niemal wyłącznie z klasyków – Beethovena, Czajkowskiego, Mahlera, Szostakowicza, Vivaldiego, Mussorgskiego, Brahmsa… Nie mówi się zbyt wiele na temat oprawy graficznej, przez grzeczność. Pod tym względem serial nabiera rozpędu latami, aby raczyć nas wizualnie dopiero od drugiej części i dalej. Najlepiej wizualnie wypadają dwa pierwsze filmy, a trzeci zazwyczaj fani udają, że nie istnieje w ogóle. Odcinki dodatkowe to trochę koszmarki wczesnej ery komputerowej, jakkolwiek chwalić się mogą treścią. LoGH uczy cierpliwości pod względem oprawy, oj uczy. Nie szczędzi się jednak środków na zobrazowanie licznych gwiezdnych bitew, które przypominają bardzo bitwy morskie. Będziemy przyglądać się walce z poziomu mostka, poszczególnych żołnierzy, pilotów myśliwców, ale przede wszystkim - w kosmosie, gdzie ten chaos laserowych pocisków nabiera logicznego kształtu i swoistej harmonii.

Prawidłowa kolejność oglądania przewiduje najpierw archaiczny film z 1988, Waga Yuku wa Hoshi no Taikai, następnie znacznie bardziej estetyczną wersję pierwszych odcinków głównej serii, Arata Naru Tatakai no Overture. Taka kolejność może Was nieco rozwydrzyć – rozpoczęcie w tym momencie głównej serii będzie bolesne, ostrzegam lojalnie. Po odbytym seansie można chwycić za serie dodatkowe, chociaż zupełnie nie trzeba, jako że to głównie historie poboczne i prequele. Film Ougon no Tsubasa niechaj obejrzą najodważniejsi z fanów serii.

Trudno nakłania się ludzi do takich rozmiarów zobowiązania, jakim jest kompletny seans LoGH. Trzeba bowiem zaznaczyć, że nie ma litości dla tych, którzy oglądać jakąś część projektu zaczęli – zostaniecie wessani, jak przez radziecki odkurzacz. Nie ma też wielkiego pośpiechu w oglądaniu, jednak co bardziej fascynujące wątki przyjdzie Wam zapewne maratonować do bólu. Dla fanów realpolitik, wojskowości, starcia totalitaryzmu z demokracją o głębi w anime rzadko kiedy spotykanej, serialu zupełnie wolnego od elementów fantastycznych i wreszcie – miłośników space oper. Dla Was ten seans może okazać się jednym z najważniejszych w historii anime, wielu uważa go właśnie za najważniejszy, koniec i kropka.
tobaccotobacco - #anime #bajeksto
63/100

Ginga Eiyuu Densetsu (1988), OVA, 110 od...

źródło: comment_GnpCoAQ1H8Yh65ieHPFcxilHsotD1jVh.jpg

Pobierz