Kuzyn poprosił mnie, żebym zaopiekował się dwójką jego małych dzieci w sobotnie przedpołudnie. Nie zgodziłem się. Powiedziałem, że nie mam czasu. Kuzyn zaoferował, że mi zapłaci za to sto złotych. Zgodziłem się. Powiedziałem, że znajdę trochę czasu. Zapytałem, co mam zrobić z tymi dziećmi. "Jest taki festyn rodzinny w podstawówce na Saskiej Kępie. Weź je tam zabierz, niech sobie pobiegają, zeżrą coś, buzie pomalują farbkami", usłyszałem. OK. Pożyczyłem samochód i pojechałem. Chodzę po tym festynie, dzieci kuzyna biegają, ja w kieszeni sto złotych obracam i do wszystkich się uśmiecham. Aż nagle ten uśmiech mi gaśnie na twarzy. W kącie sali widzę mojego znajomego, poetę Anda. Stoi z talerzem w ręku i żre coś z niego. Podchodzę i pytam: - Co ty tu robisz? - Gówno - odpowiada. - And, czy możesz mi powiedzieć... - Nie mogę. - Co robisz na festynie rodzinnym z malowaniem twarzy. - Gówno. - Nie masz rodziny i nie wydaje mi się, żeby ktoś ci ten smutny pysk pomalował. Nie jesteś dzieckiem, And. - Wiem. W odróżnieniu od ciebie. Otóż ja doradzam. - Co doradzasz. And wypluwa coś na podłogę i mówi: - Doradzam malarzom, jak mają te pyski malować. Przyłazi jakaś mamusia z bachorem do wymalowania, a ja stoję obok tego malarza i mówię jej, że dzieciak najbardziej się ucieszy, jak mu wymalują na buziaczku symbol portu USB. Albo trasę drugiej linii metra. - Jezu, And. - Albo twarz Ryszarda Kalisza. - Jesteś #!$%@?. - Albo Ryszarda Petru. - Dzieciak z twarzą Ryszarda Petru? - Tak. - To jest chore, And. - To jest poezja, Mroziński. - To nie jest poezja. Ani też żaden rodzaj sztuki. - Mylisz się, to jest sztuka. - Jaka sztuka. - Nowoczesna.
Chodzę po tym festynie, dzieci kuzyna biegają, ja w kieszeni sto złotych obracam i do wszystkich się uśmiecham. Aż nagle ten uśmiech mi gaśnie na twarzy. W kącie sali widzę mojego znajomego, poetę Anda. Stoi z talerzem w ręku i żre coś z niego. Podchodzę i pytam:
- Co ty tu robisz?
- Gówno - odpowiada.
- And, czy możesz mi powiedzieć...
- Nie mogę.
- Co robisz na festynie rodzinnym z malowaniem twarzy.
- Gówno.
- Nie masz rodziny i nie wydaje mi się, żeby ktoś ci ten smutny pysk pomalował. Nie jesteś dzieckiem, And.
- Wiem. W odróżnieniu od ciebie. Otóż ja doradzam.
- Co doradzasz.
And wypluwa coś na podłogę i mówi:
- Doradzam malarzom, jak mają te pyski malować. Przyłazi jakaś mamusia z bachorem do wymalowania, a ja stoję obok tego malarza i mówię jej, że dzieciak najbardziej się ucieszy, jak mu wymalują na buziaczku symbol portu USB. Albo trasę drugiej linii metra.
- Jezu, And.
- Albo twarz Ryszarda Kalisza.
- Jesteś #!$%@?.
- Albo Ryszarda Petru.
- Dzieciak z twarzą Ryszarda Petru?
- Tak.
- To jest chore, And.
- To jest poezja, Mroziński.
- To nie jest poezja. Ani też żaden rodzaj sztuki.
- Mylisz się, to jest sztuka.
- Jaka sztuka.
- Nowoczesna.
#mrozinski #pasta