Wpis z mikrobloga

339947,08 - 5,50 = 339941,58

Poszłam pierwszy raz po maratonie biegać.

TL;DR: nogi wracają do działania co powoduje u autorki euforię i życiowe przemyślenia.

Drugi dzień rolowania i dziwnych kroków na schodach tak strasznie mnie zmęczył, że postanowiłam, że albo to rozruszam, albo dostanę #!$%@?. W pracy wszyscy kisną jak widzą mnie na schodach. Ogólnie, czuję się doskonale, nic mnie nie boli, poza doms-ami z piekła rodem.

Pierwsze kroki były fatalne, już myślałam, czy nie zawracać do domu, ale po chwili zaczęłam czuć, jakby mi te biedne czwórki odmarzały i wracały do normalności. Dawno mnie tak nie uszczęśliwiło nic, serio, lol. Polecam. To jak nie wiem, jak ma się katar i się człowiek zastanawia, jak to jest fajnie normalnie oddychać i że w ogóle się tego nie docenia póki się nie cierpi usmarkanym po łokcie.

W związku z tym, że po każdym biegu 30-32 km nie miałam żadnych dolegliwości, pozostaje w szoku nad tym jak bardzo zamordowałam nogi, dlatego też planuje sumiennie ćwiczyć zad i okolice, żeby biedne czwórki nie musiały #!$%@?ć za okoliczne kawałki mięsa. Czy coś. Podobno ma być premia jakaś to pójdę do fizjoterapeuty, bo skoro się nie rozleciałam, trzeba pilnować, żeby tak zostało.

#sztafeta #ruszmirko

Wpis dodany za pomocą tego skryptu

  • 8
via Wykop Mobilny (Android)
  • 0
@PanNosaczCebula: zły pomysł, ja nawet siebie porządnie trenować nie umiem!

C25K działa, działa też potem Higdon, a jak się jest bardziej zaawansowanym to Daniels albo Pfitzinger, z czego Pfitzinger wymaga znacznie mniej myślenia i liczenia, polecam.

Jeśli koniecznie potrzebujesz towarzystwa, w wielu miastach można spotkać profesjonalistow w ramach akcji Biegam bo lubię, ewentualnie spytać w pobliskim sklepie biegowym bo czasem są tam jakieś grupy albo będą wiedzieć o tym, gdzie