Wpis z mikrobloga

TL:DR


Jakiś czas temu sąsiadowi zmarła mama i chłopaczek od tego czasu mieszkał sam w domu. Od kilku, może kilkunastu miesięcy zaczęła mieszkać z nim dziewczyna. Oboje poniżej trzydziestki. Panienka przyprowadziła do domu dziecko - ośmioletnią dziewczynkę (miała urodziny tydzień temu). Dziewczynka ta od pewnego czasu bardzo często przychodzi do nas pobawić się zabawkami mojego dziecka. Zupełnie nie przeszkadza jej różnica wieku (2 lata ma moje). Dziewczynka bez skrępowania opowiada, że mama często nie gotuje obiadów bo (zawsze jakiś powód z dupy), przyznaje że jest trochę głodna, opowiada że jej dziesięcioletniego brata zabrała ciocia i teraz ona w ogóle nie ma z nim kontaktu. Często pyta, czy może skorzystać z naszej łazienki i niechętnie wraca do domu. Prosi o różną pomoc, moim zdaniem zarezerwowaną dla rodziców. Zanim zaczęła do nas przychodzić, nawiedzała innych sąsiadów ale dosyć szybko była przeganiana, bo zdawała się im być bardzo namolna i angażująca. Generalnie popołudniami biega po okolicy i tylko ma przykazanie od mamy, że ma być w domu o 19:00. Partnera mamy nazywa tatą a mnie i wszystkich sąsiadów od pierwszego spotkania wujkami i ciociami. Ja wiem, że dzieci tak nazywają ale przyjaciół rodziców a nie obcych ludzi, których widzą pierwszy raz. Dzisiaj w trakcie opowiadania jak było w szkole wtrąciła, że ten jej "tata" żartuje że powinna się wyprowadzić. Jakieś dwa tygodnie temu chciała się kąpać w naszym dmuchanym basenie. Poprosiliśmy aby jej mama przyszła i osobiście wyraziła zgodę. Sąsiadka przyszła po chwili i powiedziała że spoko, zgadza się, ale ona już wraca do domu i nie będzie jej pilnować bo "pływała już w głębszych".
Dzisiaj rozmawiałem z panią sołtys i okazuje się, że dziewczynka jest znana w ośrodku pomocy społecznej. W ubiegłym roku przestała chodzić do szkoły pod poprzednim adresem i przez kilka miesięcy urzędnicy nie mogli jej znaleźć. Obecnie opieka dała im chyba spokój, bo zapisali dziecko do nowej, lokalnej szkoły.
Może jestem przeczulony ale wydaje mi się, że tej parce uwierają dzieci i pozbyli się już jednego a teraz z całym #!$%@? traktują młodsze. W okolicy mieszkają rodziny, które wydają się być podręcznikową patologią ale jednak jakoś o te swoje dzieci dbają. Ta dziewczynka dostaje nawet jakieś kieszonkowe na słodycze ale mam wrażenie, że na odczepne. Trwałe rozdzielanie takiego rodzeństwa, jeśli to prawda co mówi mała, to paskudne okrucieństwo moim zdaniem. Dziecko szuka jakieś atencji i chodzi po domach. Nie wiem ile prawdy jest w tym, że słyszy żarty o wyrzuceniu z domu ale nigdy nie słyszałem podobnych słów u innych dzieci. Co o tym myślicie? Jakieś sugestie co zrobić? Jak reagować? Nie chcę być obojętny wobec tego dziecka. Obawiam się, że jak tak wszyscy będą przeganiać, to trafi w końcu na kogoś, kto wykorzysta jej potrzebę bliskości. W poniedziałek wybieram się do pomocy społecznej ale obawiam się, że zaczną działać dopiero, jak coś złego się stanie. #mops #rodzina #sasiedzi #dzieci
  • 3
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach

@RandomowyMirek: Zastanawiam się tylko, czy to nie spowoduje, że dziecko dostanie zakaz przychodzenia do nas i na tym się skończy cała interwencja. Ja nie będę już wiedział co się dzieje a dziecko pójdzie w następny kąt. Sam nie wiem. Czy nie lepiej jednak zgłosić do ludzi, którzy się takimi tematami zajmują profesjonalnie?
  • Odpowiedz
@whitewolfik: Rozmowa nie zaszkodzi. Jak się do nich urzędasy przyczepią to może się okazać, że osiągniesz efekt odwrotny, np. wyślesz dziecko do jakiejś placówki degeneracyjnej. Kontaktów z bratem raczej opieka społeczna nie wymusi ( ͡° ͜ʖ ͡°)
  • Odpowiedz