Wpis z mikrobloga

#sepecharecenzuje Midsommar. W biały dzień (2019)

Dwa miesiące po seansie, ale zrecenzować warto, może ktoś się skusi. O ile horrorów zwyczajnie nie lubię, tak perełki pokroju Midsommara przywracają wiarę w ten specyficzny gatunek. Ari Aster sprawił, że po raz pierwszy na sali kinowej poczułem autentyczną grozę. I nie był to strach jak przy śmieciowych dżampskerach, ale prawdziwe przerażenie, którego w filmie nie zaznałem od seansu Znaków i Osady jako gnojuch. Za to biję czołem pokłony.

+oprawa i klimat: przejaskrawione, pastelowe barwy, biel i słońce w pełni, ale mimo to czuć, że w powietrzu wisi coś strasznego
+występ Florence Pugh, tej młodej kobitce należą się owacje za samo wycie rozpaczy na początku, potem jest jeszcze lepiej. Chowajcie się, holiłudzkie miernoty.
+nie trzeba muzyki, by budować napięcie. Przedłużające się chwile ciszy plus statyczne ujęcia i mamy dość niepokojącą scenę. A takich tu wiele.
+narkotyczne wizje, rozpływający się obraz. Genialny zabieg, można wczuć się idealnie
+sceny rytuałów i obrządków, bardzo ciekawa realizacja, szczególnie akcji z tańcem
+złożona i świetnie napisana postać głównej bohaterki
+krwawe i mięsiste sceny gore. Panienki na sali niemal mdlały, przyjemny realizm

-końcówka delikatnie przeciągnięta

Co mam powiedzieć 8.5/10, być może powtórny seans przyniesie nawet 9. Absolutny must watch każdego miłośnika filmu grozy. Przyjemny powiew świeżości, bardzo angażujące kino i kawał dobrego horroru, bez szablonów i lania po krzakach. Tylko na drzewo... Ale cóż takiego się może stać?

#kino #horror #midsommar #film #florencepugh #ariaster #recenzja
Sepecha - #sepecharecenzuje Midsommar. W biały dzień (2019)

Dwa miesiące po seansie,...

źródło: comment_uY17myjPDaXogOzJyUxPHcgEbk23VdFd.jpg

Pobierz