Wpis z mikrobloga

Falsyfikacja, replikacja, taka sytuacja cz.2

Sądziłem, że ten wpis ukaże się szybciej, jednak przez tydzień musiałem udawać, iż lubię przebywać z innymi ludźmi, co zabierało mi strasznie dużo czasu. Teraz jednak powiadam za Abrahamem: hineini. Oto jestem.

Gwoli przypomnienia. W poprzednim wpisie przytoczyłem skróconą krytykę dwóch popularnych przekonań o metodzie naukowej. Krytyka tezy (1) zwracała uwagę na obecność licznych presupozycji i hipotez rzutujących na obserwację i eksperyment. Dodatkowo zanegowałem indukcyjny charakter sposobu formułowania hipotez naukowych . Obiekcją wobec tezy (2) był problem Duhema-Quine’a, który wskazywał na fakt, że niemożliwe jest wyizolowanie pojedynczej hipotezy w sytuacji eksperymentalnej, z czego wynika niejednoznaczność falsyfikującego rezultatu. Dzisiejszy wpis omówi tezę (3).

(3) To, co odróżnia naukę od pseudonauki, to falsyfikowalność hipotez naukowych.

Zanim przejdziemy do oceniania poprawności tego przekonania, trzeba napisać kilka słów wyjaśnienia na temat tego, co w ogóle oznacza falsyfikowalność teorii i skąd ten nacisk na nią. Popper tworząc swoją teorię nauki, zauważył, tak jak i ja w poprzednim wpisie, że hipotez wcale nie formułuje się w drodze indukcji. Samo to spostrzeżenie nie było jeszcze szczególnie odkrywcze, bowiem do podobnego wniosku doszli pozytywiści (np. metoda hipotetyczno-dedukcyjna Hempela). W pozytywistycznych kręgach jednak utrzymywano, że indukcja nadal pełni rolę metody potwierdzania hipotez (method of confirmation). Popper i ten pogląd odrzucił, m.in. przez problem indukcji. Twierdził również, że istnieje logiczna asymetria między potwierdzaniem a obalaniem hipotez naukowych. Racje za tym twierdzeniem przedstawiają się w skrócie następująco: skoro indukcja nie jest dobrym narzędziem wnioskowania, pozostaje nam dedukcja. Jednakże nie sposób dedukcyjnie uprawomocnić wniosku o poprawności teorii, biorąc za przesłanki zdania obserwacyjne. Można jednak, wychodząc od przesłanek w postaci zdań obserwacyjnych oraz samej hipotezy, dojść dedukcyjnie do wniosku o fałszywości hipotezy, czyli sfalsyfikować ją.

To nie wszystko. Aby taka sytuacja mogła zaistnieć, hipoteza musi generować predykcje, które mówią coś o świecie. Tylko takie hipotezy będą falsyfikowalne, bowiem falsyfikowalność teorii oznacza, iż istnieje choć jedno logicznie (metafizycznie?) możliwe zdanie o świecie, które będzie w sprzeczności z tą teorią. Innymi słowy, musi potencjalnie istnieć taki stan rzeczy, który byłby odmienny od tego przewidywanego przez teorię. Weźmy następujące zdania:

(a) Jutro w Krakowie będzie padał deszcz.
(b) Wszystkie kruki są czarne.
(c) Ten kamień pęknie po uderzeniu młotkiem.

Każde z tych zdań jest falsyfikowalne. Zdanie (a) będzie fałszywe, jeśli jutro w Krakowie nie spadnie deszcz; zdanie (b) zostanie sfalsyfikowane zaobserwowaniem choćby jednego nieczarnego kruka; (c) uznamy za fałszywe, jeśli kamień nie pęknie po uderzeniu. Oczywiście powyższe zdania, poza (b), są mało precyzyjne, przez co mają niski stopień falsyfikowalności, jednak go posiadają (o stopniu falsyfikowalności napiszę więcej przy tezie (4)). Te zdania natomiast falsyfikowalne nie są:

(d) Jutro być może spotkasz swoją miłość.
(e) Legia wygra mecz lub nie wygra.

(d) nie jest falsyfikowalne, bowiem jakkolwiek nie potoczą się losy wszechświata, nie będzie możliwe określenie go fałszywym. (e) natomiast jest tautologią tj. jest prawdziwe zawsze i wszędzie.
Tak zatem wygląda różnica między nauką a nie-nauką i pseudonauką. Hipotezy naukowe generują predykcje, które mówią coś ciekawego o wszechświecie, przez co mogą okazać się fałszywe. Te hipotezy, które tego warunku nie spełniają, nie są w żaden sposób użyteczne epistemicznie. Teraz warto zadać pytanie o to, czy ta granica przebiega we właściwym miejscu na mapie.

Weźmiemy pod lupę trzy hipotezy/teorie powszechnie uważane za pseudonaukowe. Będą to:

- hipoteza płaskiej Ziemi (dalej HPZ),
- kreacjonizm/inteligentny projekt (dalej K/ID),
- astrologia.

Oto już na początku można dostrzec, że w przypadku HPZ falsyfikacjonistyczne kryterium demarkacji nie spełnia swojej roli, HPZ jest bowiem falsyfikowalna. I to na wiele sposobów. Falsyfikują ją zdjęcia z kosmosu, trasy lotnicze, cień na księżycu, zanikanie statków na horyzoncie etc. Płaskoziemcy oczywiście bronią swojego poglądu, odrzucając te falsyfikatory, jednak należy zwalić to raczej na karb braku intelektualnej uczciwości, zacietrzewienia, oszołomstwa czy czego tam kto sobie życzy, a nie na niefalsyfikowalność HPZ.

Z K/ID sprawa się bardziej subtelna. Z jednej strony w bardzo ogólnym sensie są one falsyfikowalne, bowiem presuponują one istnienie stwórcy/projektanta, zaś zdanie ‘Nie istnieje stwórca wszechświata’ jest, przynajmniej na pierwszy rzut oka, logicznie możliwe. Z drugiej strony nawet jeśli taki stan rzeczy jest możliwy, nie bardzo wiadomo, jak można by stwierdzić, czy zaszedł on rzeczywiście, a poza tym wyjątkiem Kreacjonizm Starej Ziemi nie produkuje żadnych predykcji. Z ID i Kreacjonizmem Młodej Ziemi jest już łatwiej. Pierwszy falsyfikowany jest choćby przez istnienie narządów szczątkowych czy nieoptymalnej budowy anatomicznej organizmów (np. nerw krtaniowy u żyrafy), drugi zaś przez dane geologiczne, paleontologiczne etc. I tak jak w przypadku HPZ, przedstawiciele tych poglądów mogą odrzucać te dowody, lecz nie czyni to ich hipotez niefalsyfikowalnymi.

Astrologia jest określeniem dość szerokim i niektóre przewidywania głoszone przez astrologów nie są falsyfikowalne (przykład (d) powyżej). Sam Popper często przykład astrologii przywoływał. Mimo to znaleźć można też takie przewidywania, które, jak się zdaje, testować można. Przykład opisuje Thagard w tym artykule:

Nevertheless, attempts have been made to test the reality of these alleged tendencies, using large scale surveys and statistical evaluation. The pioneer in this area was Michel Gauquelin, who examined the careers and times of birth of 25,000 Frenchmen. Astrology suggests that people born under certain signs or planets are likely to adopt certain occupations: for example, theinfluence of the warlike planet Mars tends to produce soldiers or athletes, while Venus has an artistic influence. Notably, Gauquelin found no significant correlation between careers and either sun sign, moon sign, or ascendant sign. However, he did find some statistically interesting correlations between certain occupations of people and the position of certain planets at the time of their birth. ([5], ch. 11, [6] ). For example, just as astrology would suggest, there is a greater than chance association of athletes and Mars, and a greater than chance association of scientists and Saturn, where the planet is rising or at its zenith at the moment of the individual's birth.

These findings and their interpretation are highly controversial, as are subsequent studies in a similar vein [7]. Even if correct, they hardly verify astrology, especially considering the negative results found for the most important astrological categories. I have mentioned Gauquelin in order to suggest that through the use of statistical techniques astrology is at least verifiable. Hence the verification principle does not mark astrology as pseudoscience.


Wobec tego wszystkiego stajemy przed wyborem:

(O1) Możemy utrzymać falsyfikacjonistyczne kryterium demarkacji i uznać, że te teorie są w istocie naukowe, nawet jeśli fałszywe.
(O2) Możemy utrzymać falsyfikacjonistyczne kryterium demarkacji oraz pseudonaukowy status tych teorii. Wymaga to uznania falsyfikowalności za warunek konieczny, acz niewystarczający, i zaproponowania dodatkowych obostrzeń.
(O3) Możemy odrzucić falsyfikacjonizm i utrzymać pseudonaukowy status tych teorii. Wymaga to zaproponowania jakiegoś kryterium w zamian.
(O4) Możemy uznać, że granica w istocie jest płynna, zaś kategorie nauki i pseudonauki zależne są od uwarunkowań historycznych, społecznych etc.

Każda z tych opcji ma swoje wady. Wadą (O1) będzie dla niektórych brak wygodnego narzędzia do dyskredytowania nieodpowiadających im poglądów. (O2) wymaga sporej pracy, która, jeśli wierzyć Kuhnowi i Feyerabendowi, nie przyniesie spodziewanych owoców. Zarówno (O1) i (O2) zmuszałyby do uznania hipotezy o rozpadzie protonu za pseudonaukową, co stałoby w sprzeczności z rzeczywistym postrzeganiem jej przez fizyków, bowiem dopóki istnieje wszechświat, żaden stan rzeczy nie będzie przeczył tej hipotezie. (O3) ma tę samą wadę co (O2), natomiast (O4) grozi popadnięciem w relatywizm (choć nie pociąga go za sobą w sposób konieczny).

Wybór pozostawiam innym. Za ewentualne literówki w słowach zawierających człon falsy- przepraszam, ale już nie mogę na nie patrzeć.

Spamlista, jeśli ktoś chętny: KLIK

#nowyonanizm #filozofia #nauka
  • 113
@oenir: A jeśli uważasz, że kryterium falsyfikowalności wcale nie jest warunkiem koniecznym, to w oczywisty sposób ten wpis nie jest kierowany do ciebie. Skoro czytałeś pierwszy wpis, to z pewnością widziałeś fragment, gdzie tłumaczę rozbicie opisu na kilka tez tym, że ktoś może nie podzielać ich wszystkich. Nie zaprzeczaj jednak, że nie podaje się powszechnie falsyfikowalności jako właśnie warunku koniecznego naukowości.
A wasz przykład ze słoniem jest kiepski. Jeżeli ktoś podałby kryterium definiujące słonie, to zasadnym byłoby krytykować to kryterium, jeśli nie wszystkie słonie by je spełniały, a niektóre nie-słonie owszem. I właśnie to zrobiłem w tym wpisie.

@Turysta_Onanista: nie, nie zrobiłeś tego. Zrobiłeś coś dokładnie odwrotnego, tj. wskazałeś, że istnieją hipotezy, które spełniają jedno z kryteriów (tu: falsyfikowalność), ale nie są uznawane za naukowe.

Wprost w ostatnim fragmencie wpisu napisałem, że
@Croce: Jego wpis dziwnie traktuje swoje zadanie. Zamiast przedstawiać to tak, że błędne jest oddzielne branie tych zasad teorii naukowych, sam oddzielnie ocenia je właśnie a nie ich błędne sposoby użycia, jakby krytyka dotyczyła właśnie zasad naukowych. Na dodatek to jak autor reaguje na krytykę, nie wskazuje wcale, że o to mu na początku chodziło.
On: Jest takie nieprawidłowe rozumienie nauki, którego nie będę definiował i rozwijał, bo to takie domyślne
@Turysta_Onanista
Jeśli twoim zadaniem ma być krytyka przypisywania naukowości pewnym twierdzeniom, które nie są naukowe, tylko z powodu że wydają się mieć niektóre cechy naukowości, to wówczas krytyka powinna iść raczej po linii "teoria naukowa ma pewne cechy nierozłączne" aniżeli "te cechy z osobna są niejednoznaczne". Bo na razie krytykujesz te zasady a nie ich błędne wykorzystywanie. Nie jest naukowe twierdzenie, które mogłoby być falsyfikowalne, ale nie opisuje zjawisk ilościowo, nie przewiduje
@oenir: Tyle że ja w zasadzie uprzedziłem takie obiekcje, pisząc o rozpadzie protonu (halo, czytał to ktoś?). Skoro hipoteza ma spełniać wszystkie kryteria łącznie, to hipotezę rozpadu protonu trzeba uznać za nienaukową. Tego chyba nie chcemy?

Ja nie krytykuję metody naukowej, choćby dlatego, że uważam, że żadnej konkretnej metody zwyczajnie nie ma.

@KubaGrom: To samo dotyczy tego, co piszesz ty.

Ostatni raz napiszę to, co jasno wynika z samego wpisu.
W żadnym z nich natomiast nie zauważyłem wskazania teorii uznanej za naukową, która nie spełnia kryteriów naukowości


@oenir: No to może po prostu przeczytaj jeszcze raz obydwa teksty, bo przykłady znajdują się póki co w każdym z omawianych podpunktów. W pierwszym podane było istnienie elektronu, który jest nieobserwowalny (w uproszczeniu), a jednak nie uchodzi za pseudonaukową mrzonkę. W drugim był przykład z planetą, który pokazał to samo - że można jakiegoś
Nie — polegają na próbie rozwikływania pewnych nieporozumień co do natury nauki, które występują w popularnym dyskursie o niej.

@Croce: nie zauważyłem tego. Oba teksty odbieram jako krytykę metody naukowej jako narzędzia do obiektywnego odkrywania prawdy o świecie. Odbieram je tak, ponieważ autor wziął na warsztat kilka (nie wszystkie) z jej aspektów, otwarcie przyznał, że będzie analizował je osobno, takoż czyni i wskazuje absurdy wynikające z takiego sztucznego rozdzielenia (np. 'naukowość'
No to może po prostu przeczytaj jeszcze raz obydwa teksty, bo przykłady znajdują się póki co w każdym z omawianych podpunktów.

@Profesor_Milczarek: przeczytałem je trzy razy i niestety, ale każdy z 'przykładów' świadczy wyłącznie o tym, że autor nie rozumie danego zagadnienia oraz pojęcia metody naukowej:

W pierwszym podane było istnienie elektronu, który jest nieobserwowalny (w uproszczeniu), a jednak nie uchodzi za pseudonaukową mrzonkę - rzecz rozbija się właśnie o to
możemy go zaobserwować na inne sposoby, a także przeprowadzić eksperymenty pozwalające na opisanie cech i zachowań elektronu.


@oenir: Możemy zaobserwować cechy, które potem indukujemy na istnienie elektronu. Samej obserwacji nie jesteśmy w stanie przeprowadzić, co wynika z jego natury. To tylko semantyczne szachy.

Gdyby Neptuna nie odkryto, to wtedy mechanika newtonowska przestałaby spełniać kryterium zgodności z obserwacją, ale tak się jednak nie stało.


Ale mechanika newtonowska nie spełnia kryterium zgodności z
Możemy zaobserwować cechy, które potem indukujemy na istnienie elektronu. Samej obserwacji nie jesteśmy w stanie przeprowadzić, co wynika z jego natury. To tylko semantyczne szachy.

@Profesor_Milczarek: nie, to nie są żadne semantyczne szachy. Obserwujemy zjawisko i jego cechy, które to zjawisko nazywamy 'elektronem' - (...) na podstawie wyników badań właściwości promieniowania katodowego uznał on //Thomson//, że to promieniowanie jest strumieniem cząstek o ładunku ujemnym, emitowanych w rurze próżniowej (lampa elektronowa) przez
@oenir: No problem w tym, że nie ma żadnego punktu, w którym proton powinien się rozpaść. Szacuje się, że tempo rozpadu wynosi raz na 10^33 albo 10^35 lat (porównajmy to z czasem od Wielkiego Wybuchu). Protonów jest wprawdzie mnóstwo, ale przez dekady obserwacji nie odnotowano rozpadu. Stąd coraz bardziej ogólne szacunki.

Istnieje jeden stan rzeczy, który falsyfikuje te hipotezę - koniec wszechświata, przed którym nie odnotowano rozpadu. Problem w tym, że