Aktywne Wpisy
mogadishu +24
Pamiętam jak w podstawówce chyba w 8 klasie mieliśmy dyskusję w klasie na temat "pieniądze szczęścia nie dają".
Na całą ponad 30-osobową klasę tylko jeden chłopak, z dość bogatej rodziny twierdził, że owszem pieniądze dają szczęście, co ciekawe był jedyną osobą w klasie, która tak twierdziła. Jego pogląd był dość kontrowersyjny, wywiązała się zażarta dyskusja z nauczycielem.
Przybliżę może postać tego chłopaka. Był od nas starszy o rok, trafił do naszej klasy
Na całą ponad 30-osobową klasę tylko jeden chłopak, z dość bogatej rodziny twierdził, że owszem pieniądze dają szczęście, co ciekawe był jedyną osobą w klasie, która tak twierdziła. Jego pogląd był dość kontrowersyjny, wywiązała się zażarta dyskusja z nauczycielem.
Przybliżę może postać tego chłopaka. Był od nas starszy o rok, trafił do naszej klasy
Czy pieniądze dają szczęście? Uzasadnij w komentarzu
- Tak 91.6% (392)
- Nie 8.4% (36)
Dzisiaj to pogoda nieźle dowaliła. Jeszcze przed świtem rozpętała się taka burza, że dzieciaki wparowały nam do łóżka xD Budzik tuż po 5 zignorowałem, bo nadal napierdzielało deszczem - ale po 20 minutach już przestało, a ja wstałem i jakoś się pozbierałem, by o 5:50 wyruszyć.
Było dość rześko - tuż po burzy powietrze przepełniał zapach mokrych łąk, termometr wskazywał 14°C, a całość obrazu dopełniał dość mocny i chłodny wiatr oraz resztkowa, ledwo zauważalna mżawka. Słońce... gdy ruszałem, to ciężko było stwierdzić gdzie w ogóle się znajduje, wokół krajobraz nadal był mocno burzowy.
Zmieniłem kolejność i śmignąłem najpierw do sklepiku po bułki. Gdy wracałem, zaczęło lekko mocniej kropić - dobiegłem, zostawiłem fanty i poleciałem ku plaży. Dziś #morze było mocno wzburzone - nie żeby były jakieś gigantyczne fale, ale wdzierały się głęboko w plażę... uznałem, że mimo wszystko spróbuję pobiec ( ͡º ͜ʖ͡º)
Gdy tylko znalazłem się na samej plaży, mocno pociemniało (pic rel.) i już wiedziałem że mnie dopadnie (ʘ‿ʘ) ale niewzruszony kontynuowałem bieg. Zaczęło kropić i lekko padać, ale bez dramatu. Doleciałem do portu, hop na główkę i z powrotem, powrót plażą. Wtedy zaczęła się regularna ulewa - też nic ekstremalnego, ale uciążliwy ciągły deszcz. Dokręciłem po plaży do 11 km i skręciłem ku kwaterze - i wtedy rozpętało się wodne piekło. Ulewa była tak intensywna, że ledwo widziałem na oczy - i choć chciałem dociągnąć do 14 km, to jednak jak już byłem na miejscu to od razu zakończyłem bieg. Na górę wszedłem bez butów i skarpetek i po wstępnym obeschnięciu xD
Tempo nadal spacerowe (5:53 min/km), tak już mam nad tym morzem ¯_(ツ)_/¯
Miłego!
Najbardziej zazdroszczę Ci tego jarania się morzem :) Żal mi tego, że mi się już ten widok opatrzył. To chyba coś podobnego, co nas z północy kraju ciągnie w Tatry :)