Wpis z mikrobloga

#anime #animedyskusja

First Squad: The Moment of Truth

Tak naprawdę z zainteresowaniem oglądałem jakieś pierwsze 10 minut, potem szablony żywcem wyjęte z podręcznika ministerstwa komunistycznej propagandy zaczęły degradować połączenia pomiędzy moimi neuronami. Gdy Pierwsza Kosmosołka Narodu Radzieckiego podniosła swój Miecz Nasycony Duchem Zwycięstwa Niezłomnego Proletariatu w celu totalnej anihiliacji niumarłego Barona Von Cośtam, na moich policzkach pojawiły się łzy szczęścia. Łzy szczęścia, że to już koniec. Hurra! Pabieda!

Graficznie całkiem ładnie, animacja na poziomie budżetowej serii, a nie filmu. Fabularnie katastrofa bez ładu i składu, reminescencje, urojenia, postacie bez przedstawienia się przychodzą i odchodzą. Jest tak źle, że żadna ilość wódki nie pomoże.

3/10 bo tylko godzina męczenia się i było kilka (chyba ze trzy) ładnych/ciekawych scen.

Ps. @guest No i tak jak @Pas-ze-mna-owce powiedział, jest to nawiązanie do bitwy na jeziorze Pejpus. Władający czarną magią krzyżowiec xDDDD został uwięziony pod skutymi lodem wodami jeziora, by po 700 latach chcieć zemścić się na ruskich. Całe szczęście stojące na straży ateizmu i walki z zabobonami Armia Ludowa wraz ze wsparciem Pierwszej Jasnowidzącej Nieskalaną Świetlistą Przyszłość Związku Braterskich Narodów zainterweniowały.

Ps2.

  • 2
@kinasato: Szoda bo mało jest anime o drugiej wojnie światowej o co dopiero o froncie wschodnim. Głównie wynika to z z tego że większość ludzi lubi fantazy....niestety**