Wpis z mikrobloga

Właśnie wróciłem do domu, to jak jem jest spoko pora żeby opisać co się tu działo.
Chyba na piątku skończyłem, pracowałem tam sam na hali do 15 - było spoko i szef się zapytał czy chce przyjść w poniedziałek.
Poniedziałek - doszło dwóch nowych ludzi - J z Ghany który od 10 lat mieszka w Niemczech, a skoro zna niemiecki i angielski od tej pory robi dobrowolnie za mojego tłumacza, oraz Michael, może 20-22 latek, bardzo otyły, ale był w koszulce gry o tron to się żeruje. J od początku zaczął do mnie mówić "Hey, bro.." i w sumie mi się spodobało, czułem się jak w jakimś filmie. Przerobiliśmy sobie tak poniedziałek na spokojnie.
Wtorek na samym starcie szef powiedział że musimy zrobić tyle i tyle (3 rzędy półek gdzie robiliśmy wcześniej po 1.5-2) bo gonią ich terminy. Chwilę posmieszkowalem z J i zaczęliśmy robić, w trzech poszło całkiem szybko, i finalnie o 15 zawolalismy szefa że skończone. Powiedział do J kilka zdań, pożegnał się z nami i poszedł, J powiedział że musimy wszyscy iść do agencji pracy po nowa robotę bo ta się skończyła w chwili kiedy skończyliśmy półki - dłużej nie byliśmy im potrzebni. Pech chciał, że nie miałem przy sobie kartki z godzinami do podpisania, a jeśli nie dam podpisanej do agencji to tracę te przepracowane godziny a raczej pieniądze za nie (16h z dwóch dni) chciałem iść po podpis następnego dnia, ale agencja już znalazła mi kolejna robotę na budowie. Tym razem prawdziwej budowie. Kazali mi stawić się 6 30 7 km od miasta.
Znalazłem budynek, jak zwykły domek w sumie wyglądał. W środku jednak wypchane takimi budowlanymi rzeczami, robi wrażenie w sumie. Idę dalej i ukazują mi się oni - przyszli współpracownicy. Czułem się jak w westernie bo gdy tylko wszedłem do tej pseudo kantyny ucichły rozmowy i wszyscy patrzyli na mnie xDD
Powiedziałem tylko "Ich suche... Boss...szefe" na co pokazali mi drzwi obok i wrócili do rozmów. Szef nie mówi po ang ale na hasło "Euregio" to jest moja agencja pracy od razu wie o co chodzi i każe mi iść do reszty. Przydzielane są załogi do busów, a ja poznaje dwóch Polaków - Krzysztofa (Janusz z wąsem) i Bogdana - 30-40 letni gość, o ile Krzysztof to wcielenie stereotypowego Polaka na emigracji tak Bogdan był bardzo spoko.
W busie wolne było tylko przy Turkach, no to hops!
W ciszy dojeżdżamy na budowę market "Rewe" do rozbiórki częściowej. Okazało się że nie mam rękawic, ale Bogdan dał mi swoje bo miał dwie pary. I zaczęło się - burzenie ścian, wynoszenie duuuzych kawałów gruzu, rozbijanie podłogi na kawałki gruzu, ściąganie papy i dachówek (nienawidzę tego). W trakcie okazało się że Turki są o wiele lepszym towarzystwem od Krzyszt00fa, to trzymałem się z nimi. Gdy zapytałem Krzysztofa od niechcenia do której dzisiaj, czy w okolicach 15 to popatrzył na mnie z pogardą i dodał "do 15 to ty że możesz pracować w biurze, tu albo #!$%@? albo #!$%@?" xDD
No, i pracowaliśmy do 17 30, potem odwozka do firmy, 7km z buta i jesteśmy w domu.
Był to najcięższy dzień że wszystkich jakie tu miałem, popracuje myślę do piątku i pójdę do agencji po inna pracę, na tą jestem po prostu za slaby. Moje nogi są jak jakieś poduszki, takie opuchnięte więc trochę #przegryw xD
#niemieckiemagazyny #emigracja #niemcy