Wpis z mikrobloga

Lucinus Ryewheat

Przeklęte plotki. Straciliśmy tyle czasu, a oczekiwanego okrętu z łupem ani widu, ani słychu. Załoga już się nastawia na prostą akcję. Strzał, abordaż, zboże nasze, ale nie. Musi nas ominąć. A jedyny, którego spotkaliśmy to ten Galoty bez Złota, który też wiele informacji nam nie przekazał. Bo co mnie obchodzi, że płynie do Tortugi. No świetnie, a ja nie. Jeszcze po chamsku puścił salwę w naszą stronę. Całe szczęście widok Jolly Zbożera ukrócił jego zapędy.

Chociaż, może nasze niepowodzenia podczas rejsu nie są dziełem przypadku? Może stoi za tym coś więcej? Jakaś mroczna siła? Czyżby Duch Słodu Jęczmiennego przeszedł na wyższy poziom złośliwości i zaczął jeszcze przeszkadzać nam w uczciwym pirackim zarobku? Nie, to niemożliwe, przecież on tylko nam dotychczas cebulę z zapasów podbierał. Chociaż... jeśli się wnerwił na poszukiwania W #!$%@?ę Wielkiej Rzepy? Jeśli już wie, że chcemy z nim walczyć i próbuje się bronić i to w nawet najbrutalniejszy sposób? Ma to sens. Ma to cholernie dużo sensu!

Zwołał załogę, której przedstawił swoje podejrzenia:

- Wy przebrzydłe, skostniałe, #!$%@? ochlejusy! WRRRRÓĆ! - to przecież miało być po kiepskich zbiorach i nieudanych dożynkach. Chwilę milczał, po czym zaczął od nowa:

- Ludzie i ci mniej ludzcy! Ostatnio nam nie idzie. Obiecany okręt handlowy nas minął, nasi kompani poczęstowali salwą, no i jeszcze ten zasrany problem Harpetszoona. Wielu powie "zwykły pech", ale każdy chyba wie, co się za tym kryje! - przerwał na moment - Oczywiste, że to Duch Słodu Jęczmiennego zaczął się mścić za nasze ostatnie poczynania! Już mu nie wystarcza podpijanie mleka i wysuszanie jajecznicy! Teraz zaczął jeszcze naszemu fartowi przeszkadzać!

Spojrzał po załodze, po czym kontynuował:

- Musimy temu zaradzić. Przebłagać go ofiarą! Dziewic raczej nie mamy, więc przynieście mi czarnego kuraka!

Kiedy załoga tłumnie ruszyła do ładowni, by znaleźć odpowiedni drób, poszedł do kajuty, po rytualne naczynie. Tej sztuczki nauczył go kiedyś pewien pijany szaman w jednym z portów. Fakt faktem, na szamana nie wyglądał, ale raczej nikt by nie kłamał w takich sprawach, by tylko dostać 2 dublony. Kiedy wygrzebał garnek ofiarny, wyszedł na pokład. Załoganci mieli już kuraka. Lucinus spojrzał na ofiarę i powiedział:

- #!$%@?, mial być czarny, a nie brązowy!

- Kapitanie! Czarnych nie mamy!

Noż, nawet w kwestii ofiary Duch Słodu macza swoje astralne palce.

- Dobra, niech będzie - powiedział Lucinus, po czym wziął ptaka i rozpoczął rytuał. Siedem razy obrócił się z garnkiem ofiarnym, zrobił siedem piruetów wokół ofiary, po czym włożył kuraka do garnka siedmiokrotnie powtórzył:

- DUCHU SŁODU JĘCZMIENNEGO! OTO OFIARA DLA CIEBIE! NIECHAJ JEJ KREW PRZYNIESIE NAM TWOJĄ ŁASKĘ! - po czym wyrzucił garnek z kurakiem za burtę.

Na chwilę zwątpił i trzymając nadal dłonie w górze, powiedział tylko:

- O #!$%@?, to chyba nie miało być tak. - po czym udając, że nic się nie stało, rzucił do załogi - No chłopaki, fajnie było. Wracać do roboty.


#piracifabularnie
Onde - Lucinus Ryewheat

Przeklęte plotki. Straciliśmy tyle czasu, a oczekiwanego o...

źródło: comment_v7FprA7mq8NslyfEDWtQZIhaS75UUerf.jpg

Pobierz
  • 1
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach

@Onde: Aleksandr wytyczał swoimi szczynami forpocztę kursu Perły Export. Tak, stał na dziobie statku i lał długim, alkoholowym szczochem. Najwyraźniej stężenie czystego etanolu było tak duże, iż kilka morskich #!$%@? nie wytrzymało, wynurzając się na amen z morskiej toni. #!$%@? z nimi.
Saszka strzepnął dwa razy #!$%@?, raz o uderzył o olinowanie, raz o bukszpryt. Trzy razy to już walenie konia, a na przyjemności przyjdzie czas. Ubrany tylko w kapelutek i kamizelkę, ruszył na spotkanie oficerów.

W prawdzie nigdy nie doznał złego od Ducha Słodu Jęczmiennego, bo Saszka obawiał się Widma Kartoflowego Zacieru, a on był prosty chłopak. Może nie ze wsi, ale z zadupnej części Pitra, tak? Mogły być to kosmity lub cygańskie czary.
- To mogły być kosmity lub cygańskie czary - wyrzucił z siebie, drapiąc się po czuprynie. Nie wiedział co to kosmity, ale tak babuszka mówiła, to i on powtarzał mądrości starszych.
Cała ta ruchawka z innym uciekającym łupem niemiłosiernie go #!$%@?ła. Jako niezrównany mordolej i wyrwidąb, zawsze szykował załogę do walki. Mało tego, Pistoletov dowodził salwami dział jako obcykany z artyleryją. Może to za sprawą zabaw z karbidem uskutecznianych za dzieciaka? Pamiętał, jak raz zrobił #!$%@? bosmanowi za czasów służby na Carze Iwanie. #!$%@?ł karbidu do nocnika kapitana, gdy tego złapała sraka. Biedakowi naczynie #!$%@?ęło pod pośladami tak mocno, że wybiło dziurę w pokładzie, a jemu samemu kleszcząc dupę w resztkach konstrukcji. Twardo się nie przyznawał, mimo wyrywającego się chichotu szorował pokład i #!$%@?ł z liną w jedną oraz drugą. Podobnie jak większość podejrzanej załogi. A kapitan w ogóle to był #!$%@?, pederasta i cieć, bo z szlachty
  • Odpowiedz