Aktywne Wpisy
Bunch +655
Ile jeszcze typ bez wyroku ma siedzieć w więzieniu za to, że patusy taranujące drogę chciały go pobić i odjechał? Wiecie, że ta sprawa NADAL jest niezamknięta?
#pytanie
#pytanie
soshiu +1
Schudlem 7 kg w tydzien (z 77 do 70) Nie celowo, ale praktycnie nie mam apetytu, nie wiem czemu. Czy to powod do niepokoju? No bo chyba apetyt powinien byc nawet wiekszy skoro duzo cwicze? (Na basenie codziennie, jezdze tez na rowerze) #odchudzanie #dieta #zdrowie
#piracifabularnie
Wprowadzenie postaci
George Vuitton "Młody":
Zaburczało mu w brzuchu.
Mijał tydzień od kiedy St.Anne przybiło do portu. Schodząc z trapu George dziękował Bogu za stały ląd, teraz wiedział już że rejs na statku był luksusem w porównaniu z tułaniem się po Hawanie.
Marynarze na statku śmierdzieli, zachowywali się grubiańsko i porozumiewali sie między sobą słownictwem dla którego nie było by miejsca na francuskich salonach jego ojca, w zamian za pracę dostawał jednak jeść.
Ojciec. Na samo wspomnienie rodzica młodzieniec mimowolnie zacisnął zęby, jego obecne położenie w dużej mierze było jego winą- Luis Vuitton, francuski przedsiębiorca, wzbogacił się sprzedając kufry i walizki . George miał z nim złe relacje, próba mariażu z Bernadettą, córką niemieckiego przedsiębiorcy przelała czarę goryczy. Bernadetta była gruba, miała krzywe zęby i lekkiego zeza, nie miał wątpliwości że senior Vuitton wybrał ja specjalnie - połączenie spółek handlowych było tylko przykrywką. Luis był zawiedziony swoim synem, kiedyś próbował jeszcze przyuczyć go handlu ale od śmierci żony, matki Georga, widział w nim przyczynę każdego swojego niepowodzenia. Podczas jednego z bankietów, urządzanych regularnie, obwieścił zgromadzonym zawarcie nowego kontraktu o dużej wadze, mającego wprowadzić spółkę na zagraniczne rynki a którego zwieńczeniem ma być związek małżeński jego jedynego spadkobiercy. Jeszcze tej samej nocy George zdecydował że nie śpieszy mu się do ożenku.
Ucieczka poszła gładko, konno do Le Hawr. W mieście portowym zaciągnął się na St.Anne, statek towarowy płynący na Karaiby, przekupienie bosmana kosztowało go całą gotówkę która wyniósł z domu, sygnet i 3 pozłacane guziki z jego płaszcza.
Jego płaszcz nie miał już zresztą żadnych guzików, część wydał na jedzenie w pierwszym dniu pobytu, resztę przegrał w kości grając z marynarzami St.Anne.
Znowu zaburzało mu w brzuchu.
Ostatnim wartościową rzeczą był złoty zegarek który George ukradł ojcu uciekając nocą z Paryskiej rezydencji. Nawet głód nie popchnął go do zastawienia pamiątki, była to jedyna estetyczna rzecz w tym przeklętym mieście, jego łącznik z dawnym życiem i być może, co chłopiec na razie odrzucał, bilet do domu.
Zaburzało ponownie, głośniej niż poprzednio. Przechyliło to szalę.
-La vache! - podjął decyzje, przekleństwo podłapane podczas rejsu w jego ustach zabrzmiało słabo, bez mocy.
Kierowany wskazówkami przechodniów dotarł w końcu do portu, nie musiał szukać długo. "Rozczochrana Julka" okręt o którym było tak głośno w mieście zdecydowanie rzucał się w oczy. Z pokładu dobiegały odgłosy zabawy, a na długim molo kurtyzany nawoływały nowych klientów.
Wszedł po trapie. Na pokładzie oparty o burtę stał czarnoskóry marynarz.
-Czego tu szukasz? - głos kapra był cholernie głęboki.
George zacisnął rękę na złotym zegarku schowanym w kieszeni płaszcza. Słowa z trudem przechodziły mu przez gardło...
-Chci.. chciałbym się zaciągnąć.