Wpis z mikrobloga

Drodzy moi, opiszę Wam jak może wyglądać kupno mieszkania od kobiety niezrównoważonej, na jak duże ustępstwa może iść człowiek zdesperowany i którymi zapisami w umowie można sobie podetrzeć tyłek. Może ktoś nie popełni tylu błędów, co my.

W 2017 mieszkanie, które kupiliśmy od dewelopera okazało się "niemieszkalne" - to temat na inną historię, pewnie kiedyś też opiszę. Stwierdziliśmy, że je sprzedamy i kupimy inne, w podobnym standardzie wykończenia. Mój niebieski przekopywał się przez tony szitu i w końcu znalazł - bardzo podobne, nieco większe, w lepszej dzielnicy, osobna kuchnia itd. Sprzedająca, z zawodu dentystka, sprzedawała, bo była w ciąży (tak jak ja, mniej więcej na tym samym etapie), wyjeżdżała do faceta do Gdańska, i chciała za to mieszkanie kupić tam 2 kawalerki, bo łatwiej wynająć i ewentualne zniszczenia są na mniejszą skalę ( to mieszkanie, które chcieliśmy kupić też wynajmowała). Dodam, że we Wrocławiu ma kilka innych mieszkań na wynajem + jedno w Gdańsku (ten szczegół przyda się później). Szkopuł w tym, że my naszego jeszcze nie mogliśmy sprzedać, a tyle siana nie mamy, żeby nagle kupić drugie mieszkanie. Dogadaliśmy się, że je wynajmiemy, sprzedamy swoje i podpiszemy umowę przedwstępną. Nie chcieliśmy ryzykować utraty zadatku w razie jakbyśmy nie zdążyli sprzedać naszego w terminie, a ona od razu powiedziała, że żadnego aneksowania i przedłużania, tylko zadatek zabiera. I nie mamy dostępu do komórki, bo ona ma tam rzeczy.
Za najem oczywiście mieliśmy płacić pełną stawkę rynkową, nic nie szło na poczet kupna. Byliśmy zdesperowani, więc na to przystaliśmy, szczególnie, że po umowie przedwstępnej czynsz miała obniżyć z 2,5k + media na 1k + media.

I tutaj lekcja nr 1: prawem pierwokupu w umowie najmu można sobie podetrzeć tyłek.

Nadszedł piękny dzień, znalazł się kupiec, podpisaliśmy umowę przedwstępną na nasze mieszkanie, cały czas byliśmy w kontakcie z panią, nazwijmy ją Krystyna, notariusz umówiony dzień po naszej umowie, a tu dzwoni mi pani z kancelarii, że Krystyna nie dostarczyła dokumentów i odwołała spotkanie. No to ja za telefon, a ona do mnie, że jednak jej w tym Gdańsku nie wyszło, wraca do Wrocławia i uwaga "nie ma się gdzie podziać z dzieckiem". Pamiętamy szczegół - kilka mieszkań. Tu dodam, że kij mnie to, ile ma mieszkań, może mieć nawet 40, tylko niech nie #!$%@? głupot.

No to dobra, #!$%@? ci babo w dupę, odpalam otodom, olx i JEST! Mieszkanie naprzeciwko, identyczny układ, trochę gorszy standard, trochę tańsze, dobra, idziemy oglądać. Jest takie se, ale mamy nóż na gardle, dzwonię do Krystyny i chwytam się ostatniej deski - mówię, że naprzeciwko jest mieszkanie i albo nam sprzedaje swoje, albo niech sobie potem szuka kupca, płaci agentowi itd. (my kupowaliśmy bez agenta, bo go w sumie #!$%@?ła). Najpierw było, że dobrze, niech państwo kupują, chociaż w sumie ona będzie za 1,5 miesiąca i ma coś na oku i może jednak sprzeda. Ja jej na to, że nie możemy tyle czekać i kupujemy to inne. A na drugi dzień dostaję smsa, że podumała i jednak sprzeda.

Co tu się wydarzyło drogie Mirki? Pani pijawka chciała nas trzymać na wysokim wynajmie w nieskończoność obiecując, że sprzeda, mieszkania nie zniszczymy, bo chcemy kupić, a nie mamy już swojego i faktycznie nie mamy dokąd pójść z małym dzieckiem. No majstersztyk.

Na drugi dzień umówiłam notariusza w Gdańsku, mój mąż jechał pociągiem z moim notarialnym pełnomocnictwem. Podpisał umowę, ale to nie koniec. Ponieważ czekaliśmy na decyzję kredytową naszych kupców, a potem na swoją, trochę się to przeciągnęło i jak już miało dojść do ostatecznej umowy, to pani "zapomniała" o jednym zaświadczeniu. Więc się znowu o tydzień przesunęło, a licznik bije. Koniec końców wymusiła na nas jeszcze użyczenie za darmo komórki na 3 miesiące, bo ona ma tam drogą porcelanę z villeroya (nie wiedziałam że coś takiego istnieje, kilkaset zł za talerzyk...), drogi okap i nie chce tego uszkodzić przy przewożeniu. Podpisaliśmy, nie chcieliśmy walczyć z nią w sądzie, bo to trwa, a za najem płacimy.

I uwaga: jak podpisujecie taką umowę, to zawsze na czas nieokreślony z zaznaczonym okresem wypowiedzenia - my podpisaliśmy terminową, której nie da się tak łatwo rozwiązać przed czasem.

Finał wygląda tak, że od 6 mies. nie oddaje nam nadpłaty za media (ponad 1500 zł), kaucji, klucz do komórki wrzuciła do skrzynki po terminie, ale tylko jeden, a potrzebne są 2 - jeszcze główny do pomieszczenia z komórkami. W komórce zostawiła śmieci: jakieś farby i części mebli. Ponadto okazało się, że cały czas za komórkę płaciliśmy w mediach, bo jest wliczona w metraż mieszkania. No i skasowała nas za cały miesiąc mimo że mieszkanie kupiliśmy w połowie. Cośtam nam w międzyczasie przelała, żeby nie było, że nie płaci za utrzymanie komórki, więc nie mogliśmy jej wyrzucić.
Jutro wysyłam sprawę do prawnika z zaznaczeniem, że od razu ma iść z tym do sądu, bo nie ma sensu płacić za pisma, które nic nie dadzą.

Nie wiem, o co jej chodzi, byliśmy wobec niej bardzo w porządku, zgadzaliśmy się na wszystko (pewnie tu był błąd), pomagaliśmy jej (mąż jechał jej zawieźć jakieś zakupy spożywcze do szpitala, pozwoliliśmy jej zabrać jeszcze parę rzeczy z mieszkania itd.). Po prostu jest zła, nieszczęśliwa i tyle. Tak więc drogie mirki, pamiętajcie - nic na gębę, nawet jak osoba wydaje Wam się w porządku (przecież wykształcona, ma pieniądze, to nas chyba nie #!$%@?...).

Na koniec smaczek - ona kupiła mieszkanie w bloku obok, więc za każdym razem jak ją widzę to skacze mi ciśnienie.

Dziękuję wszystkim, którzy przeczytali moje wypociny, trochę upłynniłam tu swojego poczucia niesprawiedliwości. Za rady, że mam jej np. nasrać na wycieraczkę lub przebić opony dziękuję, to nie mój styl.

#wroclaw #zalesie , może trochę #gruparatowaniapoziomu #przemyslenia #mieszkanie
  • 42
  • Odpowiedz
Myślałem że to normalna praktyka.


@chciwykrasnolud: Tak, ale nie musiał mi tego powtarzać trzy razy. Zresztą chodziło mi o podejście - wiesz, dzwonisz na numer z ogłoszenia i próbujesz wyczaić co to za człowiek, interesy z głąbem czy psychopatą to średnia przyjemność. Jak usłyszałem że dla niego ważne są tylko pieniądze - to tak pomyślałem że pewnie lekarz... Poszukałem w necie po numerze telefonu i okazało się że trafiłem. Mimo
  • Odpowiedz
Nie wiem, o co jej chodzi, byliśmy wobec niej bardzo w porządku, zgadzaliśmy się na wszystko


Niby dorośli ludzie...

(pewnie tu był błąd)


...ale
  • Odpowiedz
Nie będę się wymądrzał, każdy popełnia błędy. Polecam nauczyć się nieufności w takich sprawach jak kupno, sprzedaż, reklamacje, wynajmy i inne jakieś ważne finansowo oraz życiowo kwestie. Czego nie ma na papierze tego nie ma w ogóle. Zostałem #!$%@? kilka razy na jakieś rzeczy, które kiedyś były dla mnie bardzo istotne finansowo i nauczyłem się nie ufać nikomu kto robi na mnie i że mną interes. Pieniądze potrafią świetnie skłócić rodzinę, a
  • Odpowiedz
@Tsukuyomi: @SkadTaMrowa: napisałam wyżej, przeklejam: Poprzednie mieszkanie było za głośne. Przed kupnem oglądaliśmy teren (lekcja kolejna - nie kupować mieszkania jak nie możesz do niego wejść) i było spoko, ale po powstaniu budynków zrobił się korytarz, który zwielokrotniał każdy hałas, szczególnie zimą jak nie ma liści. Poza tym budynek miał taki kształt, że zrobiła się muszla koncertowa.

Dodam jeszcze, że jest tu takie osiedle, gdzie wiatr gwiżdże między
  • Odpowiedz
@hitherto: @alterna86: jak się kupuje mieszkanie, to się podpisuje umowę przedwstępną, zaznacza w niej, że do tego i tego terminu właściciel ma wszystko ogarnąć i przyjść do notariusza, a jak nie ogarnie to zwraca podwojony zadatek. Ja #!$%@?, ludzie tak narzekają na biura nieruchomości, a te by to załatwiły. Taką umowę do notariusza, art. 777 i nie ma, że potem ciąganie po sądach. Tydzień i kasa jest.

Zaliczenia
  • Odpowiedz
@GarGalin: Wszystko jest proste na papierze.

Przypadek OPki: nie mogłaby takiej umowy podpisać bo sama czekała na sprzedaż mieszkania a potem na decyzję kredytową.

Mój przypadek: właścicielem była spółka z o.o., a mieszkanie było zastawem pożyczki gotówkowej z przeniesieniem własności na firmę w innym
  • Odpowiedz
Przypadek OPki: nie mogłaby takiej umowy podpisać bo sama czekała na sprzedaż mieszkania a potem na decyzję kredytową.


@hitherto:

a niby dlaczego nie? Po prostu musi byc odpowiednio dlugi termin do umowy przyrzeczonej.
  • Odpowiedz
@hitherto: tak, kupowałem. Plus pracowałem w biurze nieruchomości. Opka mogła to załatwić tak, że nie zostałaby wydymana. Ja wiem, po szkodzie można wszystko wymyśleć co i jak ale serio przy kupnie mieszkania kupujący może się zabezpieczyć. Pierwsza rzecz którą opka powinna zrobić, to najpierw znaleźć kupca, a dopiero potem szukać mieszkania. W przedwstępnej z kupującym jej mieszkanie dać sobie dłuższy termin na wyprowadzkę i na znalezienie własnago mieszkania. Oczywiście dobrze by było mieć wcześniej przejrzane oferty aby nie szukać w ciemno i tak dalej, ale sami się wprowadzili w sytuację z nożem na gardle. A jak już wynajęli to wymarzone mieszkanie, nie powinni się na nie zamykać. Jeśli mieszkają i są w miarę spokojni to można szukać na spokojnie innego mieszkania. A nuż znajdzie się lepsze.

Natomiast twoja sytuacja, ok, skomplikowana bardziej, ale jeśli facet upierał się na notariusza już teraz - zgadzaj się! Przedwstępna podpiszcie z zaznaczeniem, że mieszkanie do ustalonego przez was terminu ma być ogarniętę przez właściciela i przygotowane do sprzedaży bez wad prawnych. Jak się nie wyrobi - bam, podwójny zdatek na twoje konto. Jeśli facet coś kręci, daj mu więcej czasu, po ludzku, na spokojnie. Jeśli dalej kręci - sorry, olewamy ciepłym moczem bo coś jest nie tak. Szkoda na to zdrowia i czasu. Stan prawny przed sprzedażą kupującego nie powinien obchodzić. W umowie przedwstępnej zaznacza co kupuje i jeśli kupowane mieszkanie do tego stanu nie zostanie przez właściciela doprowadzone to jest jego wina i będzie za nią płacił. Już zadatek wydał? Komornik. Art. 777. Moment będzie ściągnięte. Przecież koniec końców ma mieszkanie, zawsze można zlicytować.

Ok, łatwo się pisze, ale wszelkie dokumenty zawsze powinno się tak ogarniać, że w przypadku błędu drugiej strony umowy to ta druga strona miała przesrane, nie
  • Odpowiedz
Dziękuję wszystkim, którzy przeczytali moje wypociny, trochę upłynniłam tu swojego poczucia niesprawiedliwości. Za rady, że mam jej np. nasrać na wycieraczkę lub przebić opony dziękuję, to nie mój styl.


@alterna86: To ja mogę nasrać.
  • Odpowiedz
W 2017 mieszkanie, które kupiliśmy od dewelopera okazało się "niemieszkalne"


@alterna86: jak opiszesz to wołaj. ( ͡° ͜ʖ ͡°) Babka rąbnięta, nie podzielam zdania reszty, że daliście się wydymać. Po prostu człowiek nawiązuje jakąś relację z drugim człowiekiem i ten zachowuje się normalnie do pewnego czasu... to buduje zaufanie.
  • Odpowiedz