Wpis z mikrobloga

#iiwojnaswiatowawkolorze

If I ever need a picture of to describe "valor".
Tak, chodzi o ten maleńki, okryty dymem punkcik na horyzoncie na zdjęciu.

78 lat i jeden dzień. (Post z 28 maja - Mleko) Tyle minęło od ostatniej bitwy dzielnego okrętu, pancernika nazwanego po ''Żelaznym Kanclerzu'', który stawiał czoła przeciwnikowi dyszącemu sadystycznym pragnieniem zemsty i mordu, dysponującemu miażdżącą przewagą liczebną...

27 maja 1941 roku był zimnym dniem. Szczególnie na wodach Północnego Atlantyku. Wiał zimny wiatr, morze było wzburzone, niebo miało barwę ołowiu.

Na pokładzie pancernika ''Bismarck'' nastroje odpowiadały aurze. Smukły, elegancki pancernik, duma niemieckiej Kriegsmarine, był okaleczony. Dzień wcześniej grupa dwupłatowych Swordfishów z lotniskowca ''Ark Royal'' przypuściła atak. Los chciał, że jedna, jedyna torpeda, która spowodowała uszkodzenia, trafiła w rufę, blokując stery. W nocy atakowały go niszczyciele komandora Viana. Okręt zataczał wielki łuk, zmierzając na spotkanie swego przeznaczenia. Wpadając w pułapkę, jaką na niego przygotowała brytyjska Royal Navy.

A ta pragnęła jednego. Unicestwienia okrętu, który ośmielił się zatopić ich dumę. HMS ''Hood'' został rozerwany jedną salwą Bismarcka 24 maja podczas bitwy w Cieśninie Duńskiej. Takiego upokorzenia nie można było przełknąć. Zespół admirała Johna Toveya liczył dwa pancerniki - ''King George V'' i ''Rodney'', wspierane przez krążowniki ciężkie ''Dorsetshire'' i ''Norfolk''.

Na ''Bismarcku'' panował grobowy nastrój. Marynarze wiedzieli, że zbliża się bitwa, której nie można wygrać. Próbowano ze wszystkich sił odmienić przeznaczenie. Inżynier pokładowy, komandor Gerhard Junack proponował odstrzelić ster, ale nie udało się tego zrobić, podobnie, jak przyspawać drzwi hangaru, jako prowizorycznego steru. Rankiem chciano wysłać wodnosamolot pokładowy Arado Ar-196 z dziennikiem pokładowym okrętu, ale okazało się, że katapulta jest uszkodzona.

''W nocy dowództwo okrętu wydało zapasy prowiantu. Każdy mógł sobie wziąć tyle, ile chciał. Był to również wyraźny znak, że dowództwo widziało zbliżający się koniec. (...) Ponieważ chwilowo nie było żadnych rozkazów od dowództwa okrętu, a nic nie wymagało mojej obecności na rufowym stanowisku dowodzenia okrętu, chciałem choć trochę zasięgnąć języka i poszedłem najpierw do mesy oficerskiej. Naokoło stołu siedziało kilku oficerów. (...) Po drugiej stronie mesy stała wysoka waza do zupy. Łyżka tkwiła w słodkiej zacierce, która wraz z kołysaniem się okrętu chlupotała to w tę, to w tamtą stronę. Każdy mógł się obsłużyć. Przy stole panowało milczenie, przerywane rzucanymi uwagami, monosylabami wyrażającymi beznadziejność sytuacji. (...) W końcu ktoś powiedział:

- Dzisiaj moja żona zostanie wdową, ale jeszcze o tym nie wie.

Powietrze wydawało się jak z ołowiu, a jeśli ktoś chciał jeszcze coś powiedzieć, to uwięzło mu to w gardle. Było to bardzo przykre. Zbyt przykre, aby tam pozostać.''

Tak wspominał poranek 27 maja komandor ppor. Burkard-Freiherr von Müllenheim-Rechberg, dowódca rufowej artylerii pancernika. Myślę, że wyczerpuje to opis...

O 8:45 admirał Tovey na mostku ''Rodneya'' zauważył w lornecie ciemnoszarą sylwetkę pancernika. Niemcy również widzą Brytyjczyków. Dowódca ''Bismarcka'', komandor Ernst Lindemann nakazuje przygotować się do bitwy.

Chwilę później Brytyjczycy otwierają ogień z dystansu 19,5 km. Na próżno. Komandor Adalbert Schneider, dowódca artylerii ''Bismarcka'', świeżo odznaczony Krzyże Rycerskim za zniszczenie ''Hooda'' spokojnie i z zimną krwią, jak na ćwiczeniach wydaje rozkazy. Osobiście, wśród padających pocisków, wychodzi na pokład i ręcznie nanosi odczyty. O 8:49 ''Bismarck'' odpowiada ogniem. Jego pociski lądują tak blisko ''Rodneya'', że na tym pękają szyby w nadbudówkach.

Nieco zdenerwowani Brytyjczycy wyrzucają kolejne salwy. Admirał Tovey krzyczy, by skrócić dystans. ''Rodney'' próbuje zmniejszyć odległość, silniki się przegrzewają. Załoga maszynowni polewa je morską wodą, by nie wybuchł pożar. Tymczasem kolejna salwa ''Bismarcka'' trafia 20 metrów od pancernika, powodując drżenie kadłuba. Jeszcze jedna salwa, a brytyjski pancernik zostanie trafiony.

Jednak, jakby los wówczas się odwrócił. ''Rodney'' strzela kolejną salwę. Celną. Trafia ona w stanowisko dowodzenia ogniem ''Bismarcka'', niszcząc kompletnie dalmierz. Komandor Schneider, obalony eksplozją, wstaje i próbuje prowadzić działa ''na oko''. Udaje mu się - chwilę potem salwa ''Bismarcka'' obramowuje pancernik ''King George V''.

Jednak najlepsze nawet umiejętności, największa odwaga i najwspanialszy hart ducha nie mogą pomóc w obliczu miażdżącej przewagi liczebnej i ogniowej...

O 9:00 ''Bismarcka'' trafiają kolejne pociski, rozrywając międzypokład. Zniszczenie systemów wentylacyjnych powoduje zadymienie okrętu, kolejny pocisk wyłącza z działania dziobowe wieże ''Anton'' i ''Bruno''. Na rufie komandor von Müllenheim próbuje prowadzić ogień, ale bezskutecznie.

Brytyjczycy podchodzą na odległość 9 km. To, wbrew pozorom, bardzo mało dla dział, które mają zasięg ponad 30 km. Ogień otwierają ciężkie krążowniki. Z tego dystansu nie można nie trafiać - każdy pocisk trafiał. Brytyjczycy masakrują nadbudówki, dewastują pokład, niszczą jedną za drugą wieżą artylerii pomocniczej. Dziób ''Bismarcka'' rozgrzewa się od pożarów i eksplozji do czerwoności. Solidna, kuta stal Kruppa syczy i paruje obmywana falami. Krew ścieka po stalowym pokładzie, zasłanym szczątkami wyposażenia. Pod pokładem jednak marynarze cały czas dzielnie walczą, zakładając maski przeciwgazowe. Wyłamują stalowe drzwi, próbują oddymić pomieszczenia, pompują wodę. Pancernik, mimo trafień, nadal utrzymuje się na wodzie.

Komandor Lindemann zdaje sobie sprawę, że dalsza walka będzie rzezią. Wg niektórych źródeł wówczas kazał poddać okręt. Ale Brytyjczycy nie reagowali na sygnały. Wręcz przeciwnie. Strzelali jeszcze bardziej. Do komandora Fredericka Dalrymple-Hamiltona, dowódcy ''Rodneya'' podchodzi kapelan okrętowy. Błaga go o wstrzymanie ognia. Komandor odmawia. Kapelan odchodzi, modląc się za niemieckich marynarzy.

''Rodney'' zbliża się na dystans 2000 metrów. To jak strzelać z przyłożenia. Mimo, że widać wyraźnie machających białymi flagami marynarzy, Brytyjczycy wściekle ostrzeliwują pokład, zabijając przerażonych Niemców pociskami 406 mm. Do tej pory niemiecki pancernik otrzymał około 400 trafień. To była rzeź.

W tym czasie na ''Bismarcku'' I oficer, Hans Oels, nakazuje przygotować okręt do samozatopienia i zalać dziobowe magazyny amunicyjne. O 9:50 zamilkła ostatnia wieża - rufowa ''Caesar'', dziesięć minut później wszystkie pozostałe działa umilkły. Komandor Junack otwiera grodzie i odpala ładunki, niszcząc kotłownię i magazyny amunicyjne.

O 10:15 admirał Tovey nakazuje wstrzymać ogień. Ale Brytyjczycy jak w amoku dalej strzelają do milczącego okrętu, ignorując rozkaz. Dopiero krzyk Toveya przywołuje wszystkich do porządku. Cios łaski kolosowi miał zadać krążownik ''Dorsetshire'', odpalając torpedy, które dosięgają burt zmasakrowanego okrętu.

Na zdemolowanej rufie ''Bismarcka'' gromadzą się ocalali. Dowództwo nad nimi przejmuje kmdr von Müllenheim, wydając rozkazy ewakuacji. Fale przelewają się przez pokład, zmywając ciężko rannych. Ktoś intonuje ''Ojcze nasz''. Von Müllenheim odwraca się w stronę dziobu. Widzi komandora Lindemanna i woła go. Lindemann pozdrawia go gestem i odwraca się, salutując banderze Kriegsmarine.

O 10:40 okręt przewraca się do góry dnem i tonie. Po rozbitków podpływa krążownik ''Dorsetshire'', wyrzucając siatki przez burtę. Po niecałej godzinie Brytyjczycy nagle przerywają akcję ratunkową. Rzekomo dostrzegli peryskopy U-Bootów, chociaż najbliższy U-Boot znajdował się dobrych kilkanaście kilometrów dalej. Marynarze, uczepieni siatek na burcie, spadają do morza. W wodzie pozostaje około 700-900 niemieckich marynarzy. Porzuconych na pastwę wzburzonego morza. Nie próbuję sobie nawet wyobrazić uczuć, gdy setki ludzi patrzyło na oddalające się okręty brytyjskie... Uratowano zaledwie 115.

Uradowany admirał Tovey nadaje depeszę o zatopieniu ''Bismarcka'' do Admiralicji, którą przyjęto wybuchem radości. Zemsta za ''Hooda'' dokonała się. Po bitwie powiedział: ''Bismarck podjął najbardziej bohaterską bitwę w najbardziej nierównych okolicznościach, godną najchwalebniejszych tradycji Marynarki Wojennej i zatonął z powiewającą banderą''.

Na dnie morza, wraz z pancernikiem ''Bismarck'' spoczęło 2106 niemieckich marynarzy. Wśród nich zarówno dowódca pancernika, kmdr Lindemann, jak i dowódca zespołu, admirał Günther Lütjens. Był i wśród nich chłodny Adalbert Schneider, był i dzielny I oficer, Hans Oels. I setki bezimiennych marynarzy. W ostatnim domu, jaki mieli, leżącym na głębokości blisko pięciu kilometrów w ciemnej otchłani. Ocalali marynarze, od odnalezienia wraku okrętu w 1989 roku, składali wieńce ku pamięci poległych kolegów. Ostatni marynarz z ''Bismarcka'', Bernhard Heuer, zmarł w marcu 2018 r.

Gdy admirał Lütjens dowiedział się o rozkazie rejsu ''Bismarcka'' i ''Prinz Eugena'', powiedział do wiceadmirała Vossa, oficera łącznikowego Kriegsmarine w Berlinie: ''Chciałbym się pożegnać, nigdy już nie wrócę. Jeśli się weźmie pod uwagę przewagę Brytyjczyków, nie jest prawdopodobne, abyśmy to przeżyli...''

Łamie mi serce historia sierżanta Wernera Seeligera, jednego z pilotów pokładowych ''Bismarcka''. Mojego równolatka. Kochał muzykę, grę na saksofonie i organach, lubił bardzo sport. Gdy został zmobilizowany, wybrał lotnictwo. Zginął tego ranka. Jego ukochana czekała jeszcze wiele lat po wojnie na jego powrót. Na próżno...

61 lat po zatonięciu pancernika znany reżyser, James Cameron, umieścił na wraku symboliczną tablicę, wykonaną przez firmę Blohm und Voss - dawnych twórców ''Bismarcka'':

''Na pamiątkę tysięcy młodych ludzi, którzy zginęli tutaj i tysięcy innych, którzy polegli walcząc tym potężnym okrętem. Niech jego wrak będzie pomnikiem szaleństwa wojny.''

Bismarcku, zawsze w tej bitwie będę po Twojej stronie.

Autor postu: II wojna światowa w kolorze

#iiwojnaswiatowa #gruparatowaniapoziomu #qualitycontent #historiajednejfotografii #zdjeciazwojny
MlekoO - #iiwojnaswiatowawkolorze

If I ever need a picture of to describe "valor"....

źródło: comment_peAUV4WOVp7RBTWcjmcl5ZDTeelFH9NC.jpg

Pobierz
  • 33
@Mleko_O:

78 lat i jeden dzień. (Post z 28 maja - Mleko) Tyle minęło od ostatniej bitwy dzielnego okrętu, pancernika nazwanego po ''Żelaznym Kanclerzu'', który stawiał czoła przeciwnikowi dyszącemu sadystycznym pragnieniem zemsty i mordu, dysponującemu miażdżącą przewagą liczebną...


Te opisy zaczynają ocierać się o kabaret. Ani okręt nie był specjalnie ,,dzielny" (cokolwiek to znaczy), tylko wykonywał wyznaczone mu zadanie, ani przeciwnik nie ,,dyszał sadystycznym pragnieniem zemsty i mordu", tylko wykonywał swoje
Oczywiście, gdyby sytuację odwrócić i to Niemcy strzelaliby do próbujących się poddać, albo porzucili rozbitków w wodzie, to już byłoby wycie, że ludobójcy, że zbrodniarze i że trzeba ich wszystkich zabić.

Ale że tego dopuścili się w tym wypadku ''ci dobrzy'' to już można wszystko tłumaczyć i łagodzić, bo NIEMDZY ZASŁURZYLI.

Tak, w tej bitwie jestem po stronie ''Bismarcka''. W innych bitwach jestem po stronie kogoś innego. Zawsze po stronie słabszego, który