Wpis z mikrobloga

@damian713:
Dla całkiem sporej części Ziemian rower jest jak instalacja do produkcji bimbru. Dzięki niemu na własny użytek produkuję sobie endogenne morfiny, dzięki którym łatwiej mi żyć. Kiedy wreszcie przełamię lęk przed szybkim oddechem, porządnie się zmęczę i poczuję pieczenie mięśni, zacznie się zabawa. Mój system hormonalny wpuści w krwiobieg leki znieczulające wymieszane z „głupim Jasiem”. Identycznie zadziała, kiedy na ryzykownej ścieżce wystawię się na próby jak z komputerowej gry ilustrującej przygody bohaterów „Powrotu Jedi” na Endorze. Mogę w ten sposób ograniczyć poczucie rzeczywistości do prostych wyborów: zmieszczę się czy nie? Dolecę czy upadnę? A jeśli upadnę, to czy będzie bolało? Dodatkowo wrażenia gry komputerowej są uzupełnione całkiem realistycznym krwawieniem, siniakami, zgrubieniami na kościach i stwierdzeniem, że ból jest realny.

Ale ja nie jestem masochistą. Bo na ten stres mój umysł ma to samo lekarstwo. Wystawiam się na próby, żeby skłonić moją przysadkę do kolejnego wyrzutu hormonów szczęścia.

#rower #szosa #nauka
  • 1
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach

@damian713: Nie jestem domorosłym futurologiem, tylko się rozglądam – po Kalifornii, Niemczech, Chinach; nie żebym był zblazowanym światowcem, tylko z racji profesji; i po Polsce też – i wiem, że opisane wyżej procesy dzieją się już dziś. I dlatego wierzę, że przyszłością transportu miejskiego nie będzie autonomiczny samochodzik na minuty od Google’a, hulajnoga od Huawei ani dron od Amazona, tylko rower. Od wielkiej tajwańsko-amerykańskiej korporacji albo od któregoś z tuzina
  • Odpowiedz