Wpis z mikrobloga

#anonimowemirkowyznania
Ogółem to jestem różowym paskiem i pewnie połowa z Was przez ten fakt mnie zjedzie bo czemu nie - ale w sumie i tak chciałam się po prostu wygadać:
Prawdopodobnie #!$%@? sobie zaraz życie.
Poznałam go 4 lata temu (teraz lvl26). Zakochałam się w kimś kto jest dla mnie bogaty duchowo, wrażliwy i inteligentny. Mamy ten sam gust i upodobania, podobne marzenia i dodatkowo bardzo podoba mi się wizualnie. Po jakimś czasie, te 5 lat temu wyjechałam za nim kilkaset km od domu bo tam nie działo się dobrze i nie do końca sobie dawałam radę sama.
W między czasie umarli mi rodzice.
W między czasie zdobyłam też dobrą pracę i skończyłam studia, na które sama pracowałam, przeżyłam też z nim mnóstwo dobrych chwil jak cudowne zachody słońca, wycieczki rowerowe, autostopy, wakacje, filmy pod gwieździstym niebem, kąpanie się o wschodzie słońca w nagrzanyn jeziorze, urządzanie wspólnie wynajętego mieszkania czy częste wypady w góry. Dodatkowo jego rodzice pokochali mnie jak swoją córkę ale też znajomi średnio zaakceptowali (cóż zdarza się).
W między czasie z całej sielanki wyłonił się pewien bubel: chłopak zdradził mnie też dwa razy "przez Internet" z kilkoma laskami (o innych nie wiem - może były..?). Przestałam mu doszczętnie ufać. To odbiło się szerokim echem na naszych relacjach, które wyglądały jak sinusoida miłości/wsparcia/opieki a jednocześnie nienawiści/agresji/wyrzutów. Bywało co raz gorzej. Zaczynałam czuć się w swoim związku jak w klatce. Samotna i bezużyteczna i niedoceniona jako kobieta. Spotykałam się z informacją, że gdybym zaszła w ciążę to musiałabym ją usunąć, albo z informacją, że na pierścionek to muszę sobie "zasłużyć". Raz sypał mi róże pod nogi a raz obijałam się o zachowanie egoisty, egotysty i narcyza, który nie reaguje na jakiekolwiek prośby. Dodam, że mimo wszystko zawsze byłam przy nim choć często próbowałam rozmawiać o jego zachowaniu względem mnie co kończyło się kłótniami. Z czasem zaczęłam bardzo gubić się w tej relacji co raz bardziej tęskniąc do przyjaciół i ludzi którzy zostali w miejscu, z którego wyjechałam. Mimo wszystko mając możliwość większych zarobków zatrudniłam się do firmy, w której paradoksalnie czuję się niesamowicie zbędna a szukanie nowej (ambitniejszej) pracy w mieście, w którym żyjemy w sumie ciągnie się już rok aż do dziś. Nie mamy też tutaj żadnych znajomych (to odrębna kwestia i nie jest to spowodowane moją/jego nieśmiałością bo uwielbiamy kontakt z ludźmi i lubimy nawiązywać nowe znajomości). Dodatkowo brakuje mi (bo jemu nie) możliwości "życia kulturalnego", co powoduje, że czuję iż oboje wegetujemy między pracą a domem.
Jakiś czas temu po kilkudniowym wyciu w poduszkę spowodowanym odczuciem samotności i bezużyteczności jak również poczuciem, że się oddalamy bezpowrotnie poprzez sprzeczki i kłótnie, postanowiłam spróbować coś zmienić. Wyjść w pewien sposób z tej psychicznej uwięzi i wegetacji życia. Chciałam dać sobie poczucie, że mam na coś szansę. Odnowiłam więc stare znajomości (okazało się, że wszyscy przyjęli mnie ciepło z otwartymi ramionami mówiąc że tęsknili i czekali aż wrócę). Zaczęłam też wysyłać sporadycznie CV do miasta, z którego wyjechałam. Odzew jest. Dodatkowo wszyscy bliscy deklarują wsparcie gdy zdecyduje się wrócić.
Ja jednak stoję w miejscu gdyż wiem, że on nie może przenieść się ze mną. Odbyliśmy setki godzin szczerych rozmów o tym co się dzieje. Wiem, że jeśli odejdę to bedzie to definitywne zerwanie naszej rekacji. To wpływa na fakt, że jestem sparaliżowana tą wizją. Mając może (¿) możliwość lepszego życia: (bo jednak tam mam dalszą rodzinę na miejscu, a tutaj jestem zdana tylko na jego, tam mam przyjaciół od lat, możliwość pracy która mnie będzie rozwijać, życie w większym mieście oferujące wiele więcej, no i może za jakiś czas możliwość zbudowania normalnej zdrowej tj. niezdradzonej relacji) to jednak jestem sparalizowana jak mały chomik bo nie wyobrażam sobie mimo wszystko dnia bez niego. Przyznaję, jak tchórz - panicznie boję się też samotności (nie polepsza tego fakt, że nie mam rodziców...) boję się przeszywającej ciszy i pustego miejsca gdy wrócę z pracy. Samotnych weekendów i nocy pełnych pustki. Wiem, że go kocham ale obecne życie truje mnie jak trucizna. Prawie codziennie płaczę, przesypiam dni, zadaje sobie mnóstwo pytań: czy chce żeby był ojcem moich dzieci? Chce się z nim tutaj zestarzeć? Jestem gotowa na zrezygnowanie z siebie (tj. znajomych rodziny, lepszej pracy, oraz jakiegoś bogatszego życia po pracy) na rzecz miłości jaką go mimo wszystkich przykrości nadal darzę? Czy jestem w stanie zapomnieć po tylu latach zdradę jeśli do dziś się nie udało? (Też minęły lata).
Nie liczę na wasze odpowiedzi. I tak mi nikt nie doradzi. Po prostu chciałam to wylać. Stoje na rozstaju drog i wyję w środku.
Dziękuję za uwagę.
#rozowepaski #zwiazki #zdrada #rozstanie #relacje #gorzkierzale #zalesie #(,)

Kliknij tutaj, aby odpowiedzieć w tym wątku anonimowo
Kliknij tutaj, aby wysłać OPowi anonimową wiadomość prywatną
Post dodany za pomocą skryptu AnonimoweMirkoWyznania ( https://mirkowyznania.eu ) Zaakceptował: Eugeniusz_Zua
Dodatek wspierany przez: Wyjazdy dla młodzieży
  • 50
  • Odpowiedz
@AnonimoweMirkoWyznania: już pędzę niechcianą radą : rzuć go. Jeżeli ktoś powiedział że ciążę będziesz musiała usunąć, na pierścionek zasłużyć i jeszcze te laski z internetu to sprawa jest jasna. Na prawdę chciałabyś z kimś takim spędzić resztę życia? Tak, to nie będzie łatwe, być może przez jakiś czas będziesz samotna ale uratujesz swoje życie. Cena chyba nie za wysoka.
  • Odpowiedz
@AnonimoweMirkoWyznania: w połowie tego wywodu myślałrm już sobie, że jak na końcu będzie "#!$%@? już mi się nie chce tego baita pisać" to Cię znajdę i wystrzelam po pysku, ale jednak nie. To można było napisać w czterech zdaniach, a nie wschody i zachody...
No ale do rzeczyidź dziewczyno na terapię, bo poczucie własnej wartości u Ciebie nie istnieje. Najgorsza samotność jest lepsza niż związek w którym jesteś ofiarą przemocy psychicznej.
  • Odpowiedz
@AnonimoweMirkoWyznania:

Ogółem to jestem różowym paskiem i pewnie połowa z Was przez ten fakt mnie zjedzie bo czemu nie


Typowa różowa. Jeżeli ktokolwiek mnie krytykuje, to pewnie tylko i wyłącznie dlatego, że mam pochwę. A przecież wiadomo, że wykopkom nie chodzi o krytykowanie #!$%@? zachowań, typowych dla kobiet, tylko nienawidzą kobiet w ogóle xD
  • Odpowiedz
. Prawie codziennie płaczę, przesypiam dni, zadaje sobie mnóstwo pytań: czy chce żeby był ojcem moich dzieci? Chce się z nim tutaj zestarzeć? Jestem gotowa na zrezygnowanie z siebie (tj. znajomych rodziny, lepszej pracy, oraz jakiegoś bogatszego życia po pracy) na rzecz miłości jaką go mimo wszystkich przykrości nadal darzę? Czy jestem w stanie zapomnieć po tylu latach zdradę jeśli do dziś się nie udało? (Też minęły lata).


@AnonimoweMirkoWyznania: ale jakim
  • Odpowiedz
@AnonimoweMirkoWyznania:
błędy
1. byłaś z nim po zdradach
2. jesteś jak niewolnik w jego mieście. Nie czujesz się w nim dobrze jednak poszłaś tam bo... potrzebowałaś bliskości. Gdzie byli wtedy przyjaciele o których tak piszesz? Bądź dalsza rodzina.
3. szukałaś możliwości rozwoju w miescie kulturalnym o czym piszesz? Tam poznajesz znajomych którzy pomagają Ci odżyć ale nie widze bys próbowała nawet.
4. sentyment do starego i wygodnego. Żyjesz wspomnieniami o tym
  • Odpowiedz
panicznie boję się też samotności (nie polepsza tego fakt, że nie mam rodziców...) boję się przeszywającej ciszy i pustego miejsca gdy wrócę z pracy


@AnonimoweMirkoWyznania: W nieszczęśliwym związku będziesz jeszcze bardziej samotna! Jest mnóstwo osób które czują się samotne mimo że z kimś są. Naprawdę już lepiej zrobisz, jak weźmiesz kota ze schroniska.

(teraz lvl26)


@AnonimoweMirkoWyznania: A więc masz 26 lat, to spokojnie dużo czasu na poznanie kogoś wartościowego kto
  • Odpowiedz
@AnonimoweMirkoWyznania: rzuć go w cholerę, wróć na stare śmieci, odetnij się od tego toksycznego faceta. Mało masz dowodów na to, że on ma cię gdzieś? Na prawdę, sytuację masz nieciekawą, polepsz ją dla własnego dobra!
Powodzenia, mirabelko!
  • Odpowiedz
OP: @Apollo_Vermouth
W wiekszosci spraw sie zgodze ale:
Ad.2 przyjaciele to nie facet. Byli ale kazdy jak to normlanie bywa - zajmowal sie na codzien wlasnym zyciem
Ad.3 szukalam - ale mialam wowczas 21 lat i zero oświadczenia. Teraz notorycznie jeżdżę tam na rozmowy o prace.
Ad.4 mialam z nimi kontakt gdy przyjezdzalam - to nie tak ze odcielam sie na 5 lat totalnie. Poza tym znam ich od urodzenia. Wiem
  • Odpowiedz
@AnonimoweMirkoWyznania: jeśli lubisz żyć w bagnie to zostań przy nim i sobie tak żyj bezbarwnie i umartwiaj się bo boisz się samotności i oczywiście go "kochasz". Po roku czy dwóch, zorientujesz się, że jednak nie było warto poświęcać się dla jakiegoś księcia i że zmarnowałaś ten czas bezpowrotnie.
  • Odpowiedz
@AnonimoweMirkoWyznania: Ale czy szukałaś znajomości kulturowych w mieście chłopaka, o to mi chodziło ;) Nie wiem jaka branża i się mozemy domyślać lecz no miasto raczej nie jest małe i jest tam coś z kulturą ;)
No własnie, punkt 1 z 3 się łączą. Wczesniej mieli swoje życie więc obecnie też je mają. Pomoc pomocą ale nie będą na każde zawołanie.

Dobrze, że widzisz coś nad czym musisz popracować. Zajmij się
  • Odpowiedz
@AnonimoweMirkoWyznania Z opisu wynika, że możesz być jedną z tych kobiet, które kochają za bardzo. Poczytaj o tym. Jesteś na dobrej drodze żeby całkowicie uzależnić się od toksycznej relacji z tym człowiekiem, jeżeli teraz się nie otrząśniesz.
  • Odpowiedz