Aktywne Wpisy
ONVIF +416
Jakiś czas temu jadąc samochodem prawie rozjechałem kociaka który o 4:00 był na środku ulicy. Mokry, ubłocony i wychudzony. Mimo, ze nigdy jakoś za kotami nie przepadałem to wziąłem go do domu, żona go ogarnęła, zawiozła do weterynarza i daliśmy info po znajomych, że mamy kotka do oddania. Jakoś tak się złożyło, że akurat nikt nie chciał, do schroniska też jakoś nastroju nie było żeby go oddać.
Tak dorobiłem się kota.
I
Tak dorobiłem się kota.
I
notoelo +86
W słoneczne dni, owymi samochodzikami jeździło się w i wokół piaskownicy robiąc drogi w piachu bokiem tenisówki, ewentualnie na asfalcie, rysując ulice kredą. Gdy padało, nieliczni szczęściarze mogli bawić się w domu na prawdziwej rozkładanej macie czy dywanie z ulicami i nie improwizując układaniem dróg z połamanych kredek (jak ja miałem w zwyczaju), czy nawet zapraszać do siebie kumpli, robiąc przy tym selekcję i czerpiąc profity w postaci gum do żucia czy wycinków z "gołymi" babami z niemieckiego katalogu Quelle.
Strasznie chciałem mieć taką ulicę, ale kosztowała kupę kasy a w domu zawsze były potrzebniejsze wydatki. Widząc moje cierpienia, mame oszczędziła któregoś razu ogromny karton po nowej lodówce i narysowała mi na nim najprawdziwszą mapę osiedla ze wszystkimi uliczkami, sklepami, blokami i torami kolejowymi. To było coś niesamowitego, nie pamiętam aby kiedykolwiek wcześniej czy później (no, może nie licząc wolnej chaty, którą mi często zostawiała w weekendy w czasach licbazy) sprawiła mi czymkolwiek większą frajdę. Nawet pomimo gromkiego wyśmiania przez bogatszych kolegów i tych chamskich dziecięcych tekstów, wyzywania od biedaków, gdy i ja pewnego deszczowego dnia postanowiłem zaprosić "kumpli" na swą "ulicę" z resorakami...
Mój trzyletni synek, jak każdy #gowniak w tym kraju, też ma rozwijaną, piękną matę z ulicami na pół pokoju, którą zazwyczaj lubi się bawić prawie tak samo jak drewnianą kolejką (temat na inną historię, poruszany zresztą na mirko) ale od tygodnia nie schodzi z kawałka kartonu po szafce do samodzielnego skręcenia, przerobionego przez nas wspólnie na mapę dzielnicy na której mieszkamy. Pierwszego dnia omal na niej nie zasnął, gdy po kąpieli, będąc już w piżamie, chciał się jeszcze tylko chwilę pobawić. Nawet do przedszkola chciał ją zabrać, kolegom pokazać, pobawić się razem. Pomny własnych doświadczeń podświadomie troszkę się tego obawiałem... Ale w spożywczaku spotkałem już trzeciego, znajomego z przedszkola ojca, pytającego pracowników o jakieś większe kartony :)
#feels #tatacontent #dzieci #naulicywychowany troche #90s #gimbynieznajo #gownowpis
Dzięki za inspirację Mireczku.
Nostalgłem motzno.
Ja układałem drogi z kart do gry.
A u mojego syna w pokoju też stoi karton po lodówce (kupionej jeszcze przed świętami). Pełnił już rolę domku, stodoły, a obecnie jest wozem strażackim.