Wpis z mikrobloga

#anonimowemirkowyznania
#przegryw #stulejacontent #feels #depresja #zalesie
tl;dr: Anon (a może i Anon...cio?) stoczył się całkowicie i jest na skraju załamania nerwowego

Witajcie. Chciałbym opisać wam to, co obecnie dzieje się ze mną, może będzie nieco przydługie, ale chciałbym o tym z wami porozmawiać.
Mam 22 lata, a moje dotychczasowe życie było dość... szare. Nie miałem nigdy dziewczyny, w czasach szkolnych byłem klasowym pośmiewiskiem, potem praca w fabryce za śmieszne pieniądze, aktualnie pracuję jako magazynier za niemal najniższą. Ale do rzeczy.

Od urodzenia mieszkam z rodzicami na wsi oddalonej od najbliższego miasta powiatowego (9k mieszkańców, wioska ok 50) i nigdy nie miałem tu rówieśników, a rodzice chuchali na mnie jak tylko się dało. Nie mogłem prawie wychodzić poza podwórko, nie mogłem robić nic, co nie było związane ze szkołą. ,,No bo jakie zainteresowania poza szkołą może mieć dziecko/nastolatek?"- mniej więcej taki pogląd miała moja matka. W czasach szkolnych, pomimo że większość rówieśników jechała po mnie jak chciała, to jednak miałem jednego kolegę. Niezbyt bliskiego, ot taki drugi przegryw jak ja, który utrzymywał ze mną jakieś tam stosunki bo z nim też nie chciał nikt rozmawiać. Jednak, gdy szkoła się skończyła, zostałem praktycznie bez żadnych znajomych. Dosłownie. Nie miałem do kogo napisać SMS, nie miałem do kogo zadzwonić, nie miałem z kim normalnie porozmawiać. Chcąc mieć jakieś swoje pieniądze od razu po szkole podjąłem pracę w fabryce. Pracowałem tam ciężko w brudzie, kurzu i zapyleniu wraz z menelami i Sebkami, którzy dosłownie znęcali się nade mną, a zarabiałem może nieco ponad 2k. W końcu rzuciłem tę pracę i zatrudniłem się na magazynie za najniższą, byleby tylko nie musieć stać w deszczu zimą na dworze przez kilkanaście godzin dziennie. Co prawda tu nadal pracują głównie Sebixy albo Janusze, ale chociaż jest mi ciepło.

Moi rodzice to typowi wieśniacy: ojciec, nie ukończył zawodówki, ma jedynie wykształcenie podstawowe, matka skończyła jakąś zawodówkę, ale jej inteligencja... No cóż. Kiedyś była zdziwiona, że samolot musi rozpędzić się, żeby wystartować (bo helikopter nie musi, ona widziała na filmie!), a wg niej Polska leży na kontynencie który nazywa się Unia Europejska. Poważnie, nie kłamię. Dorastając w takim środowisku niemal od dzieciństwa było mi wpajane: pójdziesz do zawodówki, potem do pracy na produkcje na fabrykę razem z ojcem. (tę, na której rzeczywiście pracowałem).
Ale ja od zawsze chciałem czegoś więcej. Jakby wyrwać się z tej biedy zarówno umysłowej, jak i finansowej, móc opuścić tę wieś, zostać kimś, niż tylko robolem ze wsi. Niestety, kiedy pod koniec gimnazjum powiedziałem rodzicom, że chcę iść do liceum, niemal zostałem wyśmiany. Jak to, przecież po tym nic nie będę miał, a po zawodówce to od razu zawód! Tylko że ja nie chciałem takiego życia. Chciałem czegoś więcej. Cudem udało mi się wynegocjować z nimi pójście do technikum, gdzie napisałem dość dobrze maturę, ale i tak przez cały czas jego trwania byłem namawiany do przejścia do zawodówki.

Wiedziałem, że moich rodziców nie stać na studia dla mnie, toteż od razu podjąłem pracę. W międzyczasie starałem się skupić na mojej pasji, dotychczas tłamszonej przez rodziców jak tylko się dało, bo wg nich odciągała mnie ona od szkoły. Tą pasją jest historia. Nawet wydałem książkę poświęconą mojej miejscowości. Pomimo, że liczyła niecałe 100 stron, moi rodzice nawet do niej nie zajrzeli. Zapytali tylko ,,chciało ci sie?".
No więc tak pracowałem fizycznie. Starałem się rozwijać, wiele czytałem, sięgałem po dzieła filozofów, starałem bardzo rozwijać się intelektualnie, byleby móc kiedyś wyrwać się z tej prowincji do chociażby miasta powiatowego powyżej 20k. Niestety, wciąż pracowałem jako robol z alkoholikami i dosłownie menelami, co zaczęło odbijać się na moim zdrowiu, zarówno fizycznym, jak i psychicznym, bowiem zauważyłem wówczas u siebie pierwsze objawy depresji. Oglądałem moich rówieśników ze szkoły, jak ze swoimi dziewczynami latali na zagraniczne wakacje, korzystali z życia, oglądałem moją siostrę bliźniaczkę, która znalazła sobie bogatego faceta, zamieszkała z nim i nie pracując żyła niemalże w luksusie. A pośród tych wszystkich ludzi byłem ja. Robol ze wsi. Wiedziałem, że nie jestem taki jak ci menele z którymi pracowałem, że ja miałem wyższe ambicje, że chcę czegoś więcej od życia niż tylko fizyczna praca i przewijanie się od wypłaty do wypłaty, byleby starczyło na jedzenie.

Aż pewnego dnia obejrzałem film ,,Katyń" Andrzeja Wajdy. Film niezbyt udany, ale jeden z dialogów niemalże sprawił, że poczułem się jakbym dostał w twarz. Gdy żona generała rozmawiała z majorem, który cudem uniknął śmierci w Katyniu, a potem wstąpił do LWP, wytknęła mu to. On odpowiedział, że jedyne co może sobie zarzucić to to, że spóźnił się na Andersa. Odpowiedź była zaledwie jednym zdaniem, które mnie osobiście bardzo dotknęło: ,,może myśli pan inaczej, ale robi pan dokładnie to samo co oni. Jakie to ma znaczenie, co pan myśli?"
Przełożyłem to na płaszczyznę swojego życia. Zrozumiałem, że muszę działać. Widząc znajomych, którzy wrzucali zdjęcia ze studenckich imprez, ja zamarzyłem, by też móc iść na studia. Wiedziałem, że moi rodzice mi na pewno ich nie opłacą, toteż zapisałem się na studia zaoczne, na kierunku mojej ukochanej historii. Chciałem też wyprowadzić się do Wrocławia, wynająć tam jakiś pokój, przynajmniej na początku. Gdy powiedziałem o tym rodzicom, dosłownie wyśmiali mnie i zareagowali jakbym powiedział im, że zamierzam od jutra hodować żyrafy. Ja mimo to pomimo ich sprzeciwów byłem nieugięty. Szukałem pracy, w mojej dotychczasowej złożyłem wypowiedzenie, kiedy już miałem jechać podpisywać umowę o pracę jako monter sieci (technik informatyki here) mój ojciec... stracił pracę. Jako, że moi rodzice mają długi, cóż.. Musiałem po tygodniu pokornie wrócić z podkulonym ogonem na magazyn, byleby tylko było z czego spłacać długi i żyć. Mimo to studia kontynuowałem. Pracowałem często po kilkanaście godzin, w weekendy dojeżdżałem niemal 100 km do Wrocławia. Nie radziłem sobie z ciężarem tego wszystkiego, często musiałem rezygnować z pojechania na zjazd, bo musiałem iść akurat wtedy do pracy, rodzice wciąż mówili, że te studia to największa głupota, że jak już chcę coś robić w weekendy to może niech sobie dorobie na rozkładaniu towaru w marketach (serio). Często zdarzało się tak, ze przez cały miesiąc nie miałem ani jednego wolnego dnia dla siebie. Dosłownie. Mimo to studiuję dalej, zaraz pierwsza sesja.

Jednak przez całe te dwa lata nie miałem nikogo. Nie miałem z kim szczerze porozmawiać, nie miałem bliskiej osoby. Co prawda miałem niby ,,przyjaciółkę", z którą nawet próbowałem zbudować jakąś bliższą relację, ale teraz widzę że byłem dla niej jedynie tamponem emocjonalnym, a ona sypiała z wieloma facetami, co mi sama przyznała. O przytuleniu jej oczywiście nawet nie było mowy. Zacząłem coraz częściej pić, niemal w każdy weekend upijałem się, byleby móc tylko zapomnieć o tym wszystkim wokół mnie, o tej wszechobecnej biedzie, o tym jak odstaję od rówieśników, o tym, jak bardzo pragnąłbym móc choć raz w życiu jak normalny człowiek pójść ze znajomymi posiedzieć, porozmawiać. By móc jak moja siostra, która nie przepracowała ani jednego dnia pojechać na jakieś wakacje (raz byłem nad morzem na koloniach z Caritasu w podstawówce). Każdy mój dzień na tej wsi wyglądał tak samo: praca>komputer>sen. Co niby innego mogłem robić? Nawet gdybym chciał pójść do najbliższego kina albo do KFC (nigdy nie byłem w żadnym z tych dwóch miejsc, bo jakoś rodzice od dziecka wmawiali mi, że tam jest strasznie drogo, przez co mam teraz opory żeby tam chodzić) musiałbym jechać ok 60 km. Jestem obecnie wrakiem człowieka. Mam myśli samobójcze od ponad roku, nie potrafię normalnie z kimś porozmawiać, ciągle jestem przygnębiony, odczuwam straszną pustkę. Jestem nikim. Co mi po tym, że wydałem książkę? Jakby taki XIX-wieczny chłop pańszczyźniany nauczył się pisać po czterech klasach szkoły, coś by tam napisał to od razu czyniłoby to z niego człowieka na poziomie? NIe, nadal byłby chłopem ze wsi pracującym na pana, tylko że coś tam napisał. Byłby może kimś, ale jedynie dla innych chłopów.
Ktoś kiedyś na mikro napisał mi, że moim największym przekleństwem jest to, że urodziłem się inteligentny i nie pasuję do tych wszystkich ludzi z mojego otoczenia. Ja nie uważam, żebym był szczególnie inteligentny, raczej, ze mam nieco inny tok myślenia niż oni i ja jestem świadomy swojego położenia w przeciwieństwie do nich. Może to nawet wina Aspergera, kto wie? W każdym razie nie wiem jak długo jeszcze tak wytrzymam. Staram się walczyć z każdym dniem, ale zamiast osiągać progres, widzę jedynie jak coraz bardziej się staczam. Chcąc zapełnić pustkę spowodowaną między innymi brakiem bliskości, spotykałem się z coraz gorszymi ludźmi, dziewczynami z patoli, które w wieku 15 lat zachodziły w ciąże bo upiły się w miejscowej dyskotece. Oczywiście nawet te znajomości kończyły się po pierwszym spotkaniu, bo wg nich byłem ,,dziwny". Teraz niemal każdego dnia walczę by móc choć jakoś prześliznąć się przez ten dzień, odbębnić swoją pańszczyznę i móc iść spać. Nie mam już marzeń, nie mam złudzeń, że znajdę kiedyś kobietę, która szczerze mnie pokocha, i ja to rozumiem, bo która chciałaby mieć za męża brzydkiego robola z prowincji? Mam dość takiego życia, po prostu mam dość.(,)

#tfwnogf #stulejacontent #pracbaza #studbaza #rozwojosobistyznormikami

Kliknij tutaj, aby odpowiedzieć w tym wątku anonimowo
Kliknij tutaj, aby wysłać OPowi anonimową wiadomość prywatną
Post dodany za pomocą skryptu AnonimoweMirkoWyznania ( https://mirkowyznania.eu ) Zaakceptował: Eugeniusz_Zua
Dodatek wspierany przez: Wyjazdy studenckie
  • 13
@AnonimoweMirkoWyznania Ja cie pierniczki chromole, ale mi się oczy spociły.. To co kiedyś ktoś napisał na Mirko apropo inteligencji to jest prawda. Jesteś ponad to widać, ale zamknięty w klatce. Chciałbym ci powiedzieć jakieś słowo po którym się uśmiechniesz.. Ale niema takiego słowa, nie będę cie oszukiwać. Ale wiedz jedno, z całego serca życzę ci abyś w końcu się uwolnił!. Walcz.. Proszę cię walcz, poddanie się to najgorsza opcja, znajdziesz kiedyś ja
@AnonimoweMirkoWyznania: To co piszesz to niemal historia na film... A zastanawiałeś się nad tym, żeby po prostu uciec z domu? Pracując w większym mieście będziesz mógł coś tam przesyłać rodzicom, ale po tym, jak Cię potraktowali, nie powinieneś czuć odpowiedzialności za ich życie... wiem, łatwo się mówi. Widac, że jesteś inteligentnym i wrażliwym człowiekiem. W dodatku jesteś bardzo silny w swoim dążeniu do lepszego życia.

Musisz się uwolnić od rodziców.
RudaBaba: Postaraj się wyrwać z domu. Mieszkanie samemu na wynajętej kawalerce wcale nie jest takie trudne. Początki owszem, mogą być trudne do zniesienia, ale wszystko przyjdzie z czasem.
Poszukaj pracy gdzieś z dala od rodziców, nie brzmisz jak Sebek i raczej nim nie jesteś, więc sobie poradzisz w pracy i bez studiów, czy czegoś. Kokosów na etacie się nie dorobisz, ale nie ma tak źle żeby żyć jak robak. Wyprowadzisz się,
@AnonimoweMirkoWyznania: o cholera, sytuacja naprawdę ciężka, ale z całego serca gratuluję wytrwałości i życzę jej jeszcze więcej. Jednak zupełnie nie pojmuję dlaczego tak się trzymasz tych rodziców. Nie raz pokazali że, w zasadzie się dla nich nie liczysz, a od czasu kiedy ojciec stracił pracę robisz tylko za źródło dochodu. Na twoim miejscu kopalnym ich, w tyłek, wyjechał do miejsca gdzie studiujesz, wynajął nawet najtańszy pokój i starał się żyć od
@AnonimoweMirkoWyznania: Widzę, że niestety zbytnio przejmujesz się rodzicami. Piszesz o tym, że jak znalazłeś pracę, (jak zrozumiałem w wielkim mieście) to musiałeś z niej zrezygnować, bo ojciec stracił pracę i nie mieliby z czego żyć. A co z twoją matką? Nie pracuje? Nie ma chyba innych obowiązków, więc powinna coś znaleźć i dołożyć się do domowego budżetu. Co Cię obchodzą długi rodziców? Dali Ci coś z tych pieniędzy, że czujesz się
@AnonimoweMirkoWyznania: Opie, #!$%@? od rodziców, wyjedź do Wrocławia, wynajmij pokój i #!$%@? ich długi serio. Zadbaj o siebie przede wszystkim, jak siebie ogarniesz potem zastanawiaj się nad innymi.
Spierniczaj do większego miasta tam kogoś poznasz :)
@AnonimoweMirkoWyznania: powinieneś zdecydowanie się odciąć i olać to ze rodzice maja długi - jakkolwiek okrutnie by to nie brzmiało. Ja tez ze względu na to ze moi rodzice byli toksyczni zawinąłem się zaraz po skończonej maturze. To była najlepsza opcja jaka mogłem wtedy zrobić. Teraz radzę sobie doskonale i nie zawdzięczam tego nikomu innemu jak sobie.