Wpis z mikrobloga

Czy warto jeszcze w XXI wieku czytać książki?

W końcu nie od dziś "nikt nic nie czyta, a jeśli czyta, to nic nie rozumie, a jeśli nawet rozumie, to nic nie pamięta.". A współcześnie do tego mamy ultra dynamiczny świat i mnóstwo skrótowców pod ręką - artykuły, vlogi, "5 minute videos", Reddit, Wykop. Po co ten książkowy fetysz? To w końcu tylko forma przekazywania wiedzy, nie? Nie każdy musi lubić czytać.

Ano nie do końca. Pominę książki z fabułą, bo to trochę osobna (też pożyteczna, ale w inny sposób) kategoria i skupię się na literaturze faktu. Otóż uważam, że krótkie formy nigdy nie dorównają książkom. W dzieciństwie i wczesnej młodości czytałem na tony, potem - jak myślę wielu - praktycznie przestałem, a od paru lat znowu do tego wróciłem i mam na ten temat parę przemyśleń.

Dobra książka to efekt wytężonego wysiłku kogoś najprawdopodobniej inteligentniejszego i mądrzejszego niż Ty czy ja przez co najmniej parę miesięcy, częściej parę lat, czasem całe życie. Ktoś "poświęcił się" (oczywiście nie za darmo), by zdać Wam jak najlepszą relację z danego tematu. Jeśli spotka się to z Waszą skupioną uwagą, paroma czy paronastoma godzinami z wyciszonym telefonem i bez nieustannego zmieniania kontekstu, ciężko sobie wyobrazić coś bardziej efektywnego i rozwijającego.

Ale to nie tylko to. Działają tu też insze siły, np. ekonomia. Ludzie obeznani w temacie (np. Orliński na swoim blogu) nie ukrywają, że jakkolwiek prasa papierowa ma się coraz gorzej, bo żeby się opłacała, trzeba mieć dziesiątki albo setki tysięcy czytelników, to książka sprzedana już w 10 tys. egzemplarzy daje utrzymanie autorowi i wydawnictwu. Książki bardziej pasują do "świata nisz" niż Internet.

Muszę się przyznać, że miałem niezłą satysfakcję, że wrzucane przeze mnie wpisy w tagach o książkach Krasowskiego o historii polityki w III RP ( #historiapolitycznaiiirp ) i - początkowo - oparty na książce Balinta Magyara tag o Węgrzech ( #postkomunistycznepanstwomafijne ), podobnie jak różne wrzutki z książek w temacie, cieszyły się relatywnie (jak na tematykę) dużym powodzeniem. Niby dziesiątki albo setki osób pod #4konserwy i #neuropa siedzą tutaj i śledzą na bieżąco wszelkie informacje, jakie się pojawiają w sieci, a jednak cytaty z książek wydanych nawet parę lat temu wniosły do dyskusji coś ożywczego i szerzej nieznanego.

Bo "mądrość internetowa" jest dość płytka i polega na wałkowaniu tych samych tematów z tych samych źródeł w kółko. Tak jak uczący się o korwinizmie Wykopowicz jeszcze parę lat temu wkurzał się na "telewizyjny mainstream" swoich rodziców, tak internetowe sieci społecznościowe dorobiły się tej samej papki, tyle że tym razem "alternatywnej".

Tak więc gorąco zachęcam do zmiany diety. Jeśli nie czytacie za dużo, albo mieliście przerwę, to uczciwie ostrzegam, że na początku będzie ciężko i zniechęcająco. To dobrze! Dobre rzeczy nie są łatwe. Wybierzcie sobie zatem coś w miarę lekkiego na początek, żeby się nie zniechęcić, bo nie ma nic gorszego niż ciężka książka, która nie porywa. Nie ma co chwytać się za podręczniki, książki "popularno-" też mogą być na poziomie, a jednocześnie strwane. Może kupcie sobie Kindla, chyba że wolicie papier, co też jest OK. Książki są tanie, a często nawet "darmowe". Możecie też np. czytać po angielsku i będą dwie pieczenie na jednym ogniu.

Pozostaje jeszcze pytanie, co konkretnie czytać. Na pewno nie Ziębę, Danikena itd. :). Szkoda sobie zapychać głowę tym, co i tak macie za darmo w Internecie. Parę rekomendacji mam w swoim profilu. Cóż, może po prostu czytajcie w tematach, które Was interesują? Na pewno się coś znajdzie. Ważne żeby wybierać rzeczy jakoś zweryfikowane i godne spędzenia z nimi czasu.

W epoce buntu przeciwko autorytetom pewnie tradycyjnie mi się dostanie za lemingozę, ale dobre dzienniki czy tygodniki może najbardziej się właśnie przydają do tego, żeby wyłapać przy ich pomocy nowości na rynku wydawniczym. Magazyny "Wyborczej", The Economist, NY Times, itp. często piszą o głośnych książkach. Jeśli kogoś interesują tematy "okołopolityczne" to może śledzić rekomendacje i wywiady w pasującym mu ideologicznie think tanku. A w niszach pomocne będą fora/reddity/grupy/itp.

Oczywiście, dobry wykład uniwersytecki (taki, co ma jakiś program i co się go słucha 12 godzin) jest niezłym substytutem. Uniwersytety z ligi bluszczowej wydały tego mnóstwo. Polecam też wykłady "Great courses", najlepszy chyba o starożytnym Egipcie :). Moje marzenie to żeby każdy na Wykopie wypowiadający się w tematach politycznych przesłuchał wykładów światowej sławy filozofa polityki, prof. Sandela z Harvardu. Gdyby dyskutanci wiedzieli co to utylitaryzm, a co deontologia i co w temacie miał do powiedzenia Arystoteles, to byłoby tu dużo bardziej cywilizowanie.

Tak się oczywiście nie stanie, ale każdy może przynajmniej zadbać o swój ogródek we własnej głowie.

#ksiazki #rozwojosobisty i trochę nieśmiało #gruparatowaniapoziomu
eoneon - Czy warto jeszcze w XXI wieku czytać książki?

W końcu nie od dziś "nikt n...

źródło: comment_vpF0cUvaBH64I9eQcuALlit6i888BekQ.jpg

Pobierz
  • 22
@eoneon: Tak z czysto pragmatycznego podejścia książki, a dokładnie czytanie to po doświadczaniu najszybsza metoda na przyswajanie informacji. Dopóki nie powstanie jakaś technologia rodem z sci-fi gdzie informacje będą bezpośrednio dostarczane do mózgu czytelnictwo nie umrze.
często nawet "darmowe"


@eoneon: Jeśli chodzi o feedy z polskimi pozycjami okołonaukowymi, są dwa legalne źródła, które pozostają bez echa. a przy większej popularności mogłyby się pewnie nieco rozwinąć:

http://otworzksiazke.pl/
https://bon.edu.pl/

Z polskich kolekcji wykładów warto wspomnieć witrynę Wszechnicy:

http://wszechnica.org.pl/

No i był kiedyś taki fajny tag, jak #paczkipoczmistrza z wartościowymi podcastami, ale umarł śmiercią naturalną.
@eoneon: Próbowałem napisać jakiś górnolotny komentarz, pełen pustych frazesów i truizmów, jak to "książki rozwijają", "ćwiczą umysł", i te de, i te pe. Zaznaczyłem całość, wywaliłem - i przytoczę tylko pewną anegdotkę.

Czytać uwielbiam od dziecka, miłość tę zaszczepiła we mnie matka, za co jestem jej zresztą ogromnie wdzięczny. Za dzieciaka, wiadomo, ograniczałem się do bajek, literatury młodzieżowej, nawet głupiego "Kaczora Donalda", później czytałem wszystko co wpadło mi w ręce -
Czytajcie, ludziska. Nic nie rozwija umysłu w sposób tak mocarny jak zwykła, głupia książka. Nieważne jaka


@mnik1: Dla mnie to nonsens. Umiejętność formułowania myśli rozwijasz przez kontakt z językiem - książka to tylko jego nośnik. Umysł otwierasz przez obcowanie z kreatywnością i świeżymi ideami, nie sam fakt składania literek w słowa. Nauka wnioskowania też ma się nijak do samego procesu czytania - z pewnością Imię Róży może kogoś nauczyć logicznego myślenia,
Wielu właśnie się zniechęca, że ktoś każe im czytać opowiadania i jakieś fabuły. A jest to nudne (przynajmniej dla mnie). Literatura faktu liczącego się autora to jakby zgrać sobie jego płytę z danymi na swój HDD w głowie :) Najgorzej tylko jak się Zięby oczyta a ma mały dysk.
Działają tu też insze siły, np. ekonomia. Ludzie obeznani w temacie (np. Orliński na swoim blogu) nie ukrywają, że jakkolwiek prasa papierowa ma się coraz gorzej, bo żeby się opłacała, trzeba mieć dziesiątki albo setki tysięcy czytelników, to książka sprzedana już w 10 tys. egzemplarzy daje utrzymanie autorowi i wydawnictwu.


@eoneon: tak, ale nadal łatwiej zarobić na artykułach niż na książce. Chyba, że jesteś znanym autorem, wówczas odwrotnie.
czytanie rozwija, hipokamp i korę mózgową, to powinno Ci wystarczyć


@loczyn: Szczerze? Nawet jeśli by niczego nie rozwijało w mózgu, to po prostu nie ma efektywniejszej metody przyswajania wysokiej jakości skondensowanych i zweryfikowanych treści niż rzetelna książka non-fiction. Na drugim miejscu - wykład (ale nie żaden TED, raczej coś w stylu Great Courses/TTC; wykład też - co już zauważył Arystoteles ( ͡° ͜ʖ ͡°) - nadaje się
eoneon - > czytanie rozwija, hipokamp i korę mózgową, to powinno Ci wystarczyć

@lo...

źródło: comment_15826287089JF3C2Vn5lHSjmdzDNpaFf.jpg

Pobierz
Przy okazji Światowego Dnia Książki podbijam.

PS: Przedzieram się powoli przez kupioną kiedyś przeze mnie jako ebook na promocji, ale tylko pobieżnie przejrzaną, książkę Osterhammela. Dzieło bardzo obfite (1200 stron!), ale tym bardziej mocno satysfakcjonujące.

Jest na znośnej promocji (50%) w Virtualo:
https://virtualo.pl/ebook/historia-xix-wieku-przeobrazenie-swiata-i138035/
eoneon - Przy okazji Światowego Dnia Książki podbijam.

PS: Przedzieram się powoli ...

źródło: comment_1619200708CCSIACBzjegMrXv0cghyQr.jpg

Pobierz