Aktywne Wpisy
WielkiNos +355
Ale odklejenie. Poproszenie jej o zgaszenie papierosa, którego pali w aucie, bo dym wydostający się przez okno nas gryzie w gardło to deptanie po niej i obrażanie jej. Wszyscy mają wdychać syf, którym się sama truje, bo ona nie pozwoli sobie rozkazywać.
Ta pani to idealny przedstawiciel palaczy. Roszczeniowi śmieciarze wyrzucający wszędzie swoje pety nie patrząc na nic. Minuta bez peta i już tracą nad sobą kontrolę czego manifestację było widać na
Ta pani to idealny przedstawiciel palaczy. Roszczeniowi śmieciarze wyrzucający wszędzie swoje pety nie patrząc na nic. Minuta bez peta i już tracą nad sobą kontrolę czego manifestację było widać na
Nicolaia +183
Siema.
Chciałbym podzielić się z Wami, swoim dzisiejszym nietypowym snem.
Na początku chce uprzedzić przed zawartością , gdyż są "drastyczne sceny" jeśli można to tak nazwać.
A więc zaczyna się tak:
Siedzę sobie na krześle w jakiejś poczekalni, długi korytarz (przypuśćmy że to urząd, biurowiec lub jakiś szpital, sam nie wiem)
Po korytarzu (poczekalni) chodzą ludzie, jest głośno, otwierają i zamykają się drzwi do poszczególnych pomieszczeń.
W pewnym momencie następuje cisza a na korytarzu pozostaje jedna osoba (facet podobny zupełnie do nikogo), który przechadza się po nim tam i z powrotem.
Trwa to dłuższą chwilę według mnie, więc idę do "recepcji" na końcu korytarza z zamiarem poinformowania o zagubionym pacjencie (petencie)
Podchodzę, a za biurkiem "recepcji" siedzi dwóch gości w wojskowych mundurach. Zanim zdążyłem coś powiedzieć, za moimi plecami zjawia się ów pacjent i informuje "mundurowych" że nie jest tu w żadnej sprawie, tylko czeka na kogoś...
Tutaj scena się urywa. Po chwili znowu jestem na krześle na środku korytarza, a na przeciw mnie na wózku inwalidzkim siedzi starszy człowiek, który wygląda mi na Skandynawa lub Holendra. Po przeciwnej od "recepcji" stronie, przy wyjściu [sic!] stoi "człowiek z korytarza" który wyciąga broń i strzela do dziadka na wózku. Trafia go prosto w głowę, tak że zawartość dekoruje pomieszczenie (i mnie przy okazji). Strzelec odwraca się do wyjścia i dostaje postrzał w plecy (prawdopodobnie od "mundurowych" z "recepcji":) Ale tego już nie wiem, bo scena znów się urywa.
Teraz jestem na deptaku w jakimś dużym mieście. Stoję u podstawy dużego przeszklonego budynku, w którym na poziomie 0 wybite są wszystkie szyby.
Widać w środku duży hol i ludzi leżących na podłodze. Patrzę pod nogi, naokoło siebie i widzę porozrywane ludzkie ciała leżące na deptaku.
Wszystko jest takie "normalne". Przechodnie chodzą powiędzy szczątkami, nikt nie krzyczy, nikt się nie interesuje.
Budzi mnie "dziwny zapach" mięsa zmieszanego ze spalonym prochem. Dalej czuje ten zapach, wstaję i świecę światło.
Po tym co zobaczyłem, uświadamiam sobie że to jest dalej sen i budzę się na prawdę...
Komentarz usunięty przez autora
Prawdopodobnie ma na to wpływ wiele czynników. Bo jeśli chodzi na przykład o sny, to zazwyczaj są w jakimś stopniu odzwierciedleniem naszych przeżyć. Przeważnie w którymś momencie pojawia się w nich znajoma twarz lub znane nam miejsce. Zabawa zaczyna się wtedy, gdy nam mózg zaprojektuje całkowicie nierealne wizje, nie mające nic wspólnego z tym co poznaliśmy.