Wpis z mikrobloga

Wszystkie drogi prowadzą do Damaszku, czyli wizyta stronnictwa saudyjskiego w Syrii

W dniu wczorajszym – tj. w niedzielę, 16 grudnia 2018 r. – na płycie lotniska w Damaszku wylądował samolot z niespodziewanym gościem – Omarem al Bashirem, prezydentem Sudanu. Tym samym Bashir stał się pierwszym przywódcą z grona członków Ligi Państw Arabskich, który odwiedził Syrię od 2011 r., gdy kraj pogrążył się w krwawej wojnie domowej. Bashir spędził w Damaszku kilka godzin, podczas których odbył iście przyjacielską rozmowę z Basharem al Assadem. Kończąc rozmowy Bashir wyraził nadzieję, że „już wkrótce Syria odzyska swoją dawną rolę w regionie”. Sama wizyta jak i komentarze Bashira wywołały sporo kontrowersji i sprawiły, że wielu obserwatorów zaczęło zadawać sobie pytanie „co wizyta sudańskiego prezydenta oznacza dla Syrii i regionu”?

Zachęcam do czytania na wordpressie.

———————————————–

Zwycięski pochód Assada i obawy Arabów

Przede wszystkim należy zdać sobie sprawę, że wizyta Bashira w Damaszku to nie jest żaden „breaking news”. Już od początku 2017 r., gdy szala zwycięstwa w wojnie domowej zaczęła przechylać się na stronę Assada, państwa arabskie zaczęły zastanawiać się nad potrzebą rewizji swojej „polityki syryjskiej”. Potrzeba ta była tym pilniejsza, że w międzyczasie kraje Zatoki straciły jakikolwiek wpływ na sytuację w Syrii – Erdogan całkowicie podporządkował sobie „idlibistańskie” ugrupowania rebelianckie, w tym te dotychczas wierne członkom Ligi Państwa Arabskich (LPA) a Assad zadał ostateczny cios pro-saudyjskiej Armii Islamu działającej na południu kraju.

Przez chwilę członkowie LPA zastanawiali się jeszcze nad dogadaniem się z Waszyngtonem i zastąpieniem wojsk amerykańskich stacjonujących na terenach SDF, wojskami szerokiej koalicji arabskiej. Ostatecznie jednak temat ten upadł – tak ze względu na opór środowisk wojskowych w Waszyngtonie, jak i wątpliwości samych Arabów co do słuszności takiego posunięcia.

Na początku 2018 r. zwycięstwo Assada było już pełne. Wojska lojalistów kontrolowały już większą część kraju – od nadmorskiej Latakii na zachodzie po bezdroża pustynnego Abu Bukamal przy granicy z Irakiem. Jednocześnie Syria nie była już tym samym krajem, który rzucił się w wir wojenny w 2011 r. Teraz na najważniejszych budynkach państwowych można było ujrzeć nie tylko flagi Syrii czy partii Baas, lecz także flagi Rosji czy Iranu. Wpływy rosyjsko-irańskie na politykę Damaszku rosły a militarna konfrontacja między LPA a Syrią – czy to bezpośrednia czy pośrednia, za pomocą utrzymania pod bronią sił SDF-u – nie wchodziła już w grę. Dlatego też w 2018 r. nastąpiły ogromne zmiany w polityce państw arabskich.

Wiatr zmian

Najpierw zaczęto od krótkich wypowiedzi na temat Assada, które – niby mimochodem – arabscy oficjele wtrącali do swoich wypowiedzi. W marcu saudyjski następca tronu – MBS – odwiedził USA i podczas wywiadu udzielonego The Times stwierdził, z lekką rezygnacją, że „Assad zostaje” i że ma tylko nadzieję, że syryjski przywódca nie zostanie „marionetką Iranu”. Ta wypowiedź dobrze pokazuje kierunek w jakim zaczęła teraz zmierzać polityka LPA. Zwycięstwo Assada stało się faktem. Jednocześnie Rosjanie oraz – co najbardziej martwi Arabów – Irańczycy uzyskali ogromny wpływ na syryjską politykę. Członkowie LPA uznali, że skoro nie mogą obalić Assada, to muszą przynajmniej pozbyć się z Syrii Irańczyków. Środki militarne nie wchodziły w grę. Ofensywa dyplomatyczna pt. „wyrzućcie Irańczyków a przywrócimy wasze członkostwo w LPA(zawieszone na początku wojny)” także nie odniosłaby pożądanych rezultatów, bo o ile Assad chce wrócić na arenę międzynarodową to sam, czy nawet w sojuszu z Rosjanami, jest nadal zbyt słaby aby pozbyć się Irańczyków. Jednak państwa arabskie miały jeszcze jednego asa w rękawie, którego akurat zdarza im się akurat mieć dość często – pieniądze.

Syria po długotrwałej wojnie domowej jest doszczętnie zniszczona. Odbudowa kraju wymaga ogromnych nakładów finansowych, których Assad nie ma. Co prawda Rosjanie i Irańczycy są zainteresowani odbudową Syrii, ale Assad – jako bądź, co bądź, sprawny i doświadczony polityk – świetnie zdaje sobie sprawę z tego, że pozwolenie Moskwie i Teheranowi na odbudowę jego Ojczyzny doprowadzi tylko do większego uzależnienia Damaszku od tych państw. Tymczasem „nowy lew Damaszku” – jak to określił kiedyś Assada David W. Lesch – stara się cały czas balansować między Iranem a Rosją i w jak najmniejszym stopniu uzależniać się od jednego czy drugiego partnera. Nie chcąc dalej zadłużać się u „sojuszników”, ani nie mogąc skorzystać z pomocy międzynarodowych funduszy czy państw europejskich, Assad znalazł się w dużych tarapatach. W tym momencie – jak się wydaje – państwa arabskie wyciągają do syryjskiego przywódcy pomocną dłoń i oferują nie tylko normalizację stosunków dyplomatycznych, ale także pomoc finansową na odbudowę kraju.

Przyjaciel z Chartumu

Wizyta Baszira nie jest przypadkiem. To właśnie Sudan, mimo drobnych flirtów w Turkami, uważany jest za jednego z bliskich sojuszników Rijadu. Sudańczycy pokaźnym kontyngentem wojskowym wspierają saudyjską interwencję w Jemenie, a także w 2016 r. – podczas zaostrzenia się sporu saudyjsko-irańskiego zerwali stosunki dyplomatyczne z Teheranem. Dlatego też na wizytę Baszira nie można patrzeć tylko jako na wizytę sudańskiego prezydenta w Syrii, lecz także – a może i przede wszystkim – trzeba postrzegać ją jako wizytę przedstawiciela stronnictwa pro-saudyjskiego w Damaszku. Jeśli zastosujemy drugi rodzaj narracji, to trzeba stwierdzić, że Saudowie nie uważają Syrii za sprawę przegraną. Wręcz przeciwnie – kwestia syryjska pozostaje otwarta. Póki co w Syrii zakończyła się tylko wojna domowa, ale „wojna” saudyjsko-irańska na syryjskim teatrze działań nadal trwa. Teraz jednak traci swój pierwotny charakter militarny i przenosi się na płaszczyznę dyplomatyczno-ekonomiczną, a tutaj zwycięstwo żadnej ze stron nie jest wcale takie pewne.

Z jednej strony Saudowie, jak i sojusznicze kraje Zatoki, dysponują odpowiednim kapitałem, aby przodować w odbudowie Syrii i tym samym zmniejszyć uzależnienie Damaszku od Moskwy oraz Teheranu. Takie działania zostałyby prawdopodobnie nie tylko ciepło przyjęte ze strony Assada, ale także mogłyby liczyć na jego bezpośrednią pomoc. Co ciekawe taki ruch LPA spotkałby się także ze wsparciem ze strony samej Moskwy – przynajmniej do momentu gdy nie zagrażałoby to jej własnym interesom. Rosja z jednej strony chce zwiększyć legitymację syryjskiego przywódcy a z drugiej strony ograniczyć wpływy Iranu. Kraje arabskie zdają się być idealnym narzędziem realizacji rosyjskich celów – lecz także równie niebezpiecznym, bo rosnące wpływy LPA w Syrii mogą szybko zwrócić się przeciwko Rosji. Irańczycy z pewnością zdają sobie sprawę z zakusów LPA i będą – niczym przyzwoitka – starać się robić wszystko, aby zaloty LPA względem Assada zakończyły się co najwyżej przywróceniem stosunków dyplomatycznych i niczym więcej.

Moim zdaniem wizyta Baszira jest zwiastunem nowej ery dla prezydenta Assada. Prawdopodobnie w niedalekiej przyszłości podobnych wizyt w Damaszku może być więcej. Część z nich może zakończyć się przywróceniem stosunków dyplomatycznych między poszczególnymi krajami a Syrią. Z pewnością już wkrótce – za cichym przyzwoleniem państw Zatoki – w Syrii zostaną ponownie otwarte przedstawicielstwa poszczególnych przedsiębiorstw mających siedziby w krajach członkowskich LPA. Być może na przyszłorocznym szczycie państw arabskich w końcu doczekamy się nawet przedstawiciela syryjskiej delegacji – chociaż nie liczyłbym, że będzie to sam Assad. Co prawda obecnie te perspektywy wydają się jeszcze odległe, bo związane są z pewnym przesterowaniem machiny propagandy w krajach LPA z sformułowań „Assad to rzeźnik Aleppo” na komunikaty typu „Assad to konieczny sojusznik, niezbędny do walki z wpływami Iranu”. Takie zmiany w polityce zagranicznej, zwłaszcza w dzisiejszych czasach charakteryzujących się łatwością dostępu do informacji, zajmują sporo czasu, lecz wizyta Baszira to dobry prognostyk i wyraźny sygnał, że konflikt saudyjsko-irański nabiera zupełnie nowego wymiaru na terenie Syrii.

Źródła:

https://www.middleeasteye.net/news/sudans-bashir-visits-damascus-meet-bashar-al-assad-13634132
http://time.com/5222746/saudi-crown-prince-donald-trump-syria/
https://www.middleeasteye.net/columns/how-arab-states-are-lining-work-syria-1164125942

-----------------------------------------------
Po więcej podobnych historii, zapraszam do:
- archiwum
- obserwowania tagu #lagunacontent
- polubienia strony na facebooku.

#syria #arabiasaudyjska #sudan #iran #geopolityka #gruparatowaniapoziomu #lagunacontent
Pobierz JanLaguna - Wszystkie drogi prowadzą do Damaszku, czyli wizyta stronnictwa saudyjskie...
źródło: comment_GaPyCDhv1jcn4x4UHxecbHE6UYmazAHS.jpg
  • 10
Republiki Sudanu*


@GhostxT: A Duda, to prezydent Rzeczpospolitej Polskiej, a nie Polski ( ͡º ͜ʖ͡º) Dobrze napisał, mamy obecnie Sudan i Sudan Południowy, jakkolwiek również poprawnym jest pisanie ich pełnych nazw.
@Garindor Z przyczepianiem się o szczegóły to nie ma nic wspólnego. Nie sądziłem że trzeba będzie tłumaczyć. Polska nie doświadczyła w ostatnich latach wojny domowej, która podzieliła kraj na dwie części więc stosowanie oficjalnej nazwy nie ma aż takiego sensu. Z kolei jeśli chodzi o konflikt sudański, to ludzie często nie zdają sobie sprawę że ten kraj dokonał secesji na północ i południe, stąd też nazewnictwo gra większą rolę.
@GhostxT: Wiem o tym, ale określenie "Sudan" jest nadal niemal ekskluzywnie stosowane tylko do Republiki Sudanu. Natomiast mówiąc o części, która się odłączyła stosuje się nazwę "Sudan Południowy". Moim zdaniem nie ma sensu utrzymywać aż takiego purytanizmu. Polecam sprawdzić jak prasa międzynarodowa stosuje to rozróżnienie. ( ͡° ͜ʖ ͡°)

https://www.reuters.com/article/us-mideast-crisis-syria-sudan/sudans-president-is-first-arab-leader-to-visit-syria-since-crisis-idUSKBN1OF0TE
https://www.nytimes.com/aponline/2018/12/16/world/middleeast/ap-ml-syria-sudan.html
https://gulfnews.com/world/mena/sudans-al-bashir-meets-al-assad-in-damascus-syria-1.1545004684983

Trzy gazety i słowo "republika" pojawia się tylko w gulfnews i to gdy mowa o
@JanLaguna Tę powyższą uwagę, to bardziej bazowałem na dość częstym myleniu lub zapominaniu o różnicy między tymi dwoma krajami niż na zwracaniu uwagi na problem językowy. Przy tym powyższym przykładzie to masz jednak rację. Przyznaję, że z szerszej perspektywy to jednak nie stosuje się tak często oficjalnej i pelnej nazwy.