Wpis z mikrobloga

50 lat...

50 długich lat minęło od wydania tej płyty. Ogólnie dzisiejszy dzień ma coś do siebie z wydawaniem fantastycznych albumów ( ͡° ͜ʖ ͡°) Jednakże ten jest nawet szczególnie ważny w historii muzyki. ,,White Album'' bo tak było łatwiej nazywać selftitiled Beatlesów jest w mojej ocenie jednym z najważniejszych albumów w historii muzyki. Nie jest to mój ulubiony ich krążek(a nawet dwa) ale cholernie go doceniam. To, ile przekazał w swojej prostocie i treści jest nieokreślone dla samej historii i rozwoju muzyki. Co jeszcze ciekawsze, to w jakiej sytuacji powstawał tylko napawa zdziwieniem jakim cudem zdołali go dokończyć i zrobić takie arcydzieło. Ale czasem takie wewnętrzne wojny są bardziej efektywne i efektowne w ogólnym rozrachunku.

Co było przed wydaniem płyty? To w dużym skrócie. John juz nie był z żona, poznał Yoko i właściwie skupiał się na rozwijaniu projektów obok niej(Plastic Ono Band, protest łóżkowy) a w międzyczasie cos tam dalej był niby liderem. Własciwie był tez w trudnej sytuacji prywatnej, to juz było po śmierci Briana Eppsteina. Duzo mówiło się o ich romansie jako ze Brian był gejem a John... no cóz, nie wiedział ¯\_(ツ)_/¯ Ale ktoś musiał zacząć ogarniac ten zespół skoro zbrakło piątego Żuka. Tutaj władzę przejał Paul i to było czuć, bo chciał zrobić z zespołu machine finansową. I po latach(mimo masy wpadek z Apple) jednak się tu udało. Bo jak inaczej nazwać nadal zarabianie na jakimkolwiek muzycznym odrzucie po tylu latach? XD No dobrze ale co tam się działo? Podróz do Indii, poszukiwanie własnego ja i ta wpadka z Maharishi jako mentorem ;x Ale dzięki niej natchniony wrócił Harrison. Ringo był po prostu... Ringo. Sobą i nie sobą. To był zresztą tez bardzo mocno kulminacyjny moment dla samych Żuków w historii. Ale o tym zaraz.

Zanim ją nagrano trwały wieeeelkie walki o w ogóle nagranie jej. Martin miał problemy z organizacją chłopaków, oni jak juz podchodzili do gry to robili to osobno. Sam zespół zaczął się oddalać. Właściwie doszło do tego ze każdy miał wielkie foliowe czapki na głowach pełne teorii spiskowych na temat reszty. W momencie gdy Ringo #!$%@?ął wszystko i powiedział Johnowi:,,Odchodze bo czuję że we trójkę lepiej się rozumiecie'' ten mu odrzekł:,,Myślałem że to wy jesteście ze sobą zżyci''. kazdy był w każdym kącie tego kwadratu, brakowało zrozumienia, wychodziło zbyt wiele prywaty i problemów. Oczywiście Yoko tez dołożyła swoje 5 groszy ale come on, ona nie zniszczyła zespołu. Po prostu priorytety chłopaków zaczęły się zmieniać. W miejsce lidera Johna pojawił się Paul, który poluzował na tyle miejsca że... pierwszy raz główną postacią stał sie Harrison.
Jedyny moment większej solidarności był przy wydaniu płyty. Materiału było sporo. George Martin chciał to upchać na jednym krążku, bo dwa na raz były dosyć nowym zjawiskiem w muzyce. Ale chłopakom nawet nie chciało się myślec o wywalaniu czegokolwiek. Na domiar złego jak było zbyt dużo czasu na płycie, John dograł słynną 8 minutową wersję Revolution I i elo fajrant ( ͡° ͜ʖ ͡°) Tak powstał dwupak który opowiada o historii, teraźniejszości i daje wskazówki co do przyszłosći Beatlesów. To teraz szybki rozkład TYCH utworów:

W Glass Onion jest genialne rozliczenie się z przeszłością i ostatnimi albumami. John we fragmencie:,,The walrus is Paul'' chciał mu podziekować za całe trzymanie zespołu za gębę
Kobiety beatlesów czyli Dear Prudence, Sexy Sadie czy Martha My Dear to ostatnie znaki i stricte spersonalizowane do kobiet.
Happinees is a Warm Gun to najlepszy grzeczny przekaz #!$%@? gały w historii muzyki xD
Juz to pisałem ale bez Wild Honey Pie nie było by całej garażowej alternatywy, poczatków Ariela Pinka, Animal Collective czy innych Ty Segall
Revolution I i Revolution 9 to znaki czasów Johna i skutki lata miłości. Bez tych kawałków nie byłoby przejrzystości całej krótkiej lecz treściwej kariery Johna solo
Helter Skelter czyli mój główny punkt tej płyty. Bez tego utworu nie byłoby hard rocka, nie byłoby WIELU INNYCH zespołów. Ba, nawet Hetfield z METALIKI wspominał jak był gnojem ze nagranie I Want You(She So Heavy) to było cos przelomowego. Samo Helter Skelter dało kopa w dupe pewnemu gnojkowi z Detroit by zacząć #!$%@?ć wiecej na scenie. Tym gnojem był James Osterberg czyli Iggy Pop. To ten utwór miał wkład w powstanie The Stooges. Miał też wpływ na Charlesa Mansona no ale... to inna historia ;x
Why don't We Do It On The Road to erotyczny wysryw Paula, erotyka znów wracała na salony
Właścwie Paul rozkrecał się z tymi balladami bo Blackbird i I Will to było jego bomby.
Ale tutaj nastepuje kluczowy moment
While My Guitar Gently Weeps to moment gdy Dżordż zostaje liderem płyty. Pierwszy główny utwór. Pierwsze chwile u władzy. I nagranie utworu kanonu. Szkoda tylko ze z Claptonem(serio #!$%@?, weź mi ktos wytłumacz co w nim jest takiego genialnego) który potem i tak mu odbił żonę xD Ten utwór to pieprzony klasyk. Harrison staje się bardziej ikoniczny, pokazuje że ma większe możliwości, jest równy chłopakom. Tak ikonicznym jak znikająca gitara Prince'a na koncercie tribiucie Harrosionowi pdk ( ͡° ͜ʖ ͡°)

Płyta ma zapychacze, racja. Kto ich nie miał. Ale te utwory w wygladzie całej kompozycji albumu było niezbędne do utrzymania tego w ryzach. Ok, sporo pracy w tym było Martina ale wiadomo ze to dyrygowanie Paula i Johna pozowliło zrobić z tej płyty własne dzieło. Czy Magnus opum? Wielu by się zgodziło. Ja mam swoje odrębne zdanie. Ale płyta pozwoliła zrealizować koncepcję drzemiące w chłopkach od dawna. John robił co chciał bo miał do tego prawo, Paul liderował bo mógł, George wybijał się bo miał miejsce a Ringo... Ringo dowiedział się w telegramach że go kochają jak uciekł na Sardynię na 2 tygodnie xD
Płyta jest przełomem. 10 album w dyskografii. Prawie 6 rok od debiutu. Za dwa lata ten zespół nie będzie już istniał. Rozłamy zrobiły się pioronujące. Ostatni poważny utwór Beatlesowy Johna czyli Julia bo nie oszukujmy się, Come Together było juz bardziej jego solowe niz Żukowe. Właściwie ostatnim jego poważnym wkładem w zespół był taniec walca z Yoko do I Me Mine XD Paul powoli szukał własnej drogi rozwoju chociaż bardzo mocno chciał reanimować tego trupa.
A co płyta zrobiła? Tak jak mówiłem, Iggy Pop, z czasem nawet Metallica. Nawet Led Zeppelin bez tej płyty nie byliby sobą. Każdy był zszokowany brzmieniem Helter Skelter, ze DA się tak ostro grać. Ba, na mixach z 2018 White Album jest 12 minutowa wersja jamu nagrania tego utworu. Na którym Ringo pokaleczył sobie palce od grania. Stąd krzyk na koncu I GOT BLISTERS ON MY FINGERS Ten kawałek to podwalina pod wiele innych gatunków, od hard rocka po grunge kończąc. Paul w swoich eksperymentach dał jakis znak na cos wielkiego. Ta płyta to udokumentowanie wielkiej i krótkiej kariery najlepszego zespołu w historii muzyki. Karier trzech geniuszy i Ringo. A mimo wszystko nadal bedziesz pamiętał ją tylko z Obladi oblada Muppetów

The Beatles - While My Guitar Gently Weeps

#muzyka #zimniokpoleca #thebeatles #oldiesbutgoldies
  • 9
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach

@Apollo_Vermouth: 50 rocznica debiutu Ringa na stanowisku kompozytora xD
John w moim mniemaniu nie wykazywał oznak liderowania wtedy już od ponad roku, w końcu Sgt. Pepper i Magical Mystery Tour to już były projekty zdominowane przez Paula.
W Wild Honey Pie widać nie tylko początki tej minimalistycznej alternatywy, ale też to prapoczątek płyt McCartney i McCartney II, które powiedziały jeszcze więcej na temat takiej estetyki brzmieniowej.
Wydaje mi się, że trochę przesadzasz, co do roli Helter Skelter (nie zrozum mnie źle, uwielbiam ten kawałek, to właśnie dzięki niemu zacząłem słuchać Beatlesów) - naprawdę sądzisz, że bez jednego utworu powstałego 4 lata po You Really Got Me Kinksów, czadowych występach The Who, niedawno powstałym i już wtedy rozpadającym się triu Cream i prawie dwóch miesiącach od debiutu Led Zeppelin, nie byłoby hard rocka?
A jeśli chodzi o całość, to przekonuje mnie ten album znacznie bardziej od niektórych pojedynczych, ja tu naprawdę nie jestem w stanie dostrzec żadnych zapychaczy - każdy kawałek ma dla mnie swój urok i jest na swój sposób wyjątkowy (czego nie mogę powiedzieć np.: o Machine Head grupy Deep Purple - opus magnum, na którym 2 z 7 utworów to właśnie zapychacze). Ta płyta to też dla Beatlesów nowość pod względem stylistycznym, bo oto mamy do czynienia z płytą czysto ROCKOWĄ bez elementów popowych, czy psychodelicznych (nawet Honey Pie, Piggies, czy Good Night nie zaburzają zbytnio tej formuły).
Tak z innej beczki, to ciekawe, że Julia nagrana przez Johna bez akompaniamentu chłopaków jest mniej solowa, a bardziej beatlesowska od stworzonego we czwórkę Come Together( ͡
  • Odpowiedz
potem i tak mu odbił żonę xD


@Apollo_Vermouth: a on czasem nie stwierdził, że no trudno i się cieszy, że są szczęśliwi? w sumie bez przesady z tym Claptonem, tak jak kolega wyżej zauważył, miał wtedy dość mocny moment w karierze - nie mówię o traktowaniu go jak boga (pominę, że mam wielką alergię na traktowaniu jakiegokolwiek muzyka jak boga, ale to inny temat), ale docenić jego wkład w muzykę
  • Odpowiedz
@fajnyprojekt: sorki ze dziś ale obiecałem odpisać z tym :D

Fakt, jednak tutaj juz totalnie było widać ze jest osobą tak mocno z boku. Nawet w biografii Johna jest o tym info ze własnie od podróży do Indii on juz czuł się bardzo z boku zespołu. Wcześniej liderował Paul ale to był kolektyw, tutaj forma się zmieniła.

Owszem, ten utwór był pewnych względów bardziej znaczący niż to co mówisz. Dla przykladu, wiele osób twierdzi(w czym sie zgadzam) ze The Sonics z Witch było pierwszym kawałkiem hardrockowym. Ale siła przekazu Żuków była zdecydowanie mocniejsza niz ich. Tak samo jak Kinksów(tak wiem wiem tez byli w brytyjskiej fali) którzy mieli zapędy do robienia mocniejszej muzyki ale nadal skupiało się to wokół rock'n'rolla. Wiesz, inaczej brzmi gdy gwiazda światowego formatu wpieprza coś totalnie nowego nawet jesli pomysl jest podkradziony od The Who ( ͡° ͜ʖ ͡°) No i trochę z Zeppelinami było inaczej, bo grali ze sobą od połowy roku ale płyte nagrali dopiero juz w 1969 ( ͡° ͜ʖ ͡°)
O DP Ci nie powiem bo to nawet do dzis w mojej ocenie jeden z najnudniejszych zespołów tamtej epoki i nigdy mnie niczym nie przekonal. Ale co do samych ,,zapychaczy'' obstawiam ze ten plan wszystkich kawałków był zapalnowany przez chłopaków. Nie chcieli się ich pozbywać dlatego tak mocno forsowali by wydano 2CD a nie jedno. Jednak od wielu lat jak słuchałem Beatlesów tak do dziś ja mam takie meh na myśl o słuchaniu znów tych akurat kawałków co wpsomniałeś. O tych których nie wspomniałem to jednak warto powiedziec ze są wartościowe bo I'm So Tired, Bithday, Back In USSR czy Everybody's Got Something to Hide Except Me and My Monkey to potęzne utwory. I one mają świetny wydźwięk wraz z płytą. Lecz jeśli miałbym je poznawać osobno(czyt wymazuje sobie pamięć) to dzis bym stwierdził ze są totalnie niespójne. Płyta była kolejnym eksperymentem Paula który znów wypalił. Całe szczęscie że wypalił ( ͡° ͜
  • Odpowiedz
@Apollo_Vermouth: Cóż, nadal mimo wszystko uważam, że Helter Skelter nie było tym najważniejszym elementem popularyzacji hard rocka, obaj zapomnieliśmy o jednym człowieku, który w roku 1968 był już sławny na cały świat i do dzisiaj jest wspominany z nabożną czcią przez gitarzystów: Jimi Hendrix - w końcu hardrockową grę na gitarze uczynił swoim najważniejszym orężem i jego występ na Monterey Pop był dla gatunku pod wieloma względami momentem przełomowym.
Czy
  • Odpowiedz