Wpis z mikrobloga

Brak dowodu na istnienie nie jest dowodem nieistnienia, czyli #!$%@? logiki cz.2

W poprzednim wpisie omówiliśmy, co sprawia, że dany argument jest logicznie poprawny i na czym polega błąd formalny. Dzisiaj zapoznamy się z błędami nieformalnymi. W dobie poradników dobrych dyskusji, przykazań logiki (jak w obrazku na końcu) i patologicznej tendencji do każdorazowego odsyłania do Wikipedii, i to bez uważnego przeczytania zalinkowanego artykułu, aż strach podać jakikolwiek argument, bo oto zaraz zjawia się samozwańczy obrońca rozumu, który z oskarżycielsko skierowanym na nas palcem wykrzykuje Argumentum ad XYZ!. Pod tagiem #ateizm bez przerwy padają oskarżenia o argument z niewiedzy, zaś wytknięcie czyjegoś braku kompetencji uznawane jest za błąd argumentacyjny. Naiwnie tuszę, że ten wpis choć minimalnie i lokalnie obniży poziom histerii, jaka ogarnęła internetowy dyskurs.

Zanim przedstawie i omówię kilka przykładów błędów nieformalnych, muszę jasno nakreślić kwestię chyba najistotniejszą. Otóż istnieje pewien warunek konieczny, który musi spełnić czyjaś wypowiedź, aby uznać, że tkwi w niej takowy błąd. Tym warunkiem jest, aby wypowiedź ta rzeczywiście miała na celu uzasadnienie jakiejś tezy, albo, innymi słowy, aby zaistniał błąd argumentacyjny, musi zaistnieć argument. Stąd nazwanie kogoś ‘#!$%@?’ nie jest i nigdy nie było przykładem błędu ad hominem (ad personam), bowiem celem użycia tego słowa nie jest wykazanie prawdziwości lub fałszywości stanowiska oponenta, a zwyczajne obrażenie go. Kolejną rzeczą, na którą chciałbym zwrócić uwagę, jest zwyczajna nieskuteczność perswazyjna wrzucania linków do Wikipedii czy też obrazków jak poniżej. Nie wystarczy rzucić ad ignorantiam i liczyć plusiki, radując się z tego, że kogoś ‘zaoraliśmy’; trzeba jeszcze dokładnie pokazać, gdzie ten błąd wystąpił. Zamiast odsyłać do wiki, może lepiej samodzielnie (wiem, to trudne) wytłumaczyć rozmówcy, dlaczego uważamy jego argument za błędny? Tym bardziej, że jak zauważyłem, linki te często rzucane są bezrefleksyjnie i wskazują na to, że linkujący nie zapoznał się z ich zawartością.

Pierwszym błędem, jaki chcę omówić, jest argument kołowy, zwany też circulus in probando lub begging the question. Często można napotkać zarzut begging the question w niewłaściwym kontekście tj. jako zarzut, że dany argument ma wątpliwe przesłanki. Obrazek poniżej również źle wyjaśnia naturę tego błędu (4.), bowiem nie ma nic złego w zakładaniu prawdziwości przesłanek, co więcej, nie widzę sensu w formułowaniu argumentów, którego przesłanki uznajemy za nieprawdziwe. Argument jest kołowy, kiedy zakłada coś, co należy dopiero wykazać. Oto prosty przykład:

Aborcja jest nieetyczna, bowiem uśmiercenie płodu jest złe

Wyrażenia 'aborcja jest nieetyczna' i 'uśmiercenie płodu jest złe' znaczą to samo. Uznanie prawdziwości jednego z nich koniecznie zakłada prawdziwość drugiego. Błąd ten popełniany jest również, kiedy usiłujemy uzasadnić empiryzm, a w konsekwencji naukę, odwołując się do tego, że one działają: to, że empiryzm działa, stwierdzamy empirycznie. Problem ten nie dotyczy tylko empiryzmu i nauki, ale każdego źródła wiedzy, albowiem źródło to będzie godne zaufania, jeśli sformułowane w oparciu o nie przekonanie będzie godne zaufania, jednak będzie ono takie tylko wtedy, kiedy źródło będzie godne zaufania itd.

Wbrew temu, co można wyczytać na obrazku pod numerem 6, nie każdy argument sprowadzający się do dwóch opcji będzie fałszywą dychotomią, inaczej bowiem nie moglibyśmy stosować zasady wyłączonego środka. Fałszywa dychotomia musi być, co za niespodzianka, fałszywa, zaś jej fałszywość może mieć charakter dwojaki:

1. Opcje przedstawione jako sprzeczne w rzeczywistości wcale się nie wykluczają i jest możliwe, aby przyjąć bądź odrzucić je obydwie zachowując logiczną spójność.

2. Opcji jest więcej, a proponent argumentu nie uzasadnił ich odrzucenia.

Genetic fallacy polega na stwierdzaniu fałszywości lub prawdziwości tezy oponenta na podstawie powodów, przez które w nią wierzy. Przykładem będzie:

X wierzy, że katolicki Bóg istnieje, bo urodził się w katolickiej rodzinie
Zatem katolicki Bóg nie istnieje

Albo też:

X wierzy, że katolicki Bóg nie istnieje, bo rodzice zmuszali go do chodzenia na mszę
Zatem katolicki Bóg istnieje

Aby pokazać, że przekonanie jest fałszywe, trzeba argumentować przeciwko jego treści, nie zaś wyjaśniać jego przyczyny. Jednak nie zawsze przywołanie okoliczności formowania przekonania jest błędem argumentacyjnym. W tym i kolejnych przypadkach mam zamiar pokazać, że to, co na pierwszy rzut oka zdaje się podpadać pod łatkę błędu, jest tak naprawdę poprawnym argumentem dedukcyjnym bądź indukcyjnym. I tak argument:

X wierzy, że katolicki Bóg istnieje tylko dlatego, że urodził się w katolickiej rodzinie
Zatem X nie jest racjonalny w swojej wierze

jest dobrym argumentem dedukcyjnym, choć entymematycznym, bo pomija przesłankę:

Jeśli X wierzy, że katolicki Bóg istnieje tylko dlatego, że urodził się w katolickiej rodzinie, to X nie jest racjonalny w swojej wierze

Podobnie jak genetic fallacy, odwołanie do autorytetu (appeal to authority) może przybrać formę błędną i poprawną:

Forma błędna:

X twierdzi, że A
Zatem A

Dosyć mocny argument indukcyjny:

X twierdzi, że A
X jest autorytetem w swojej dziedzinie i A należy do tej dziedziny
Zatem prawdopodobnie A

Który można jeszcze wzmocnić, dodając przesłankę:

Większość innych autorytetów z tej dziedziny zgadza się z X

Jak widać, aby appeal to authority stało się pełnoprawnym argumentem, nasz autorytet rzeczywiście musi być autorytetem, a teza mieścić się z zakresie jego ekspertyzy. Łatwo dać się zwariować w czasach, gdy wyśpiewywane są peany ku czci samodzielnego i krytycznego myślenia, jednak czasem warto zawierzyć ekspertom i taka strategia epistemiczna zdaje się całkiem racjonalna.

Wróćmy jeszcze do obrazka, a konkretnie do punktu 1. Błąd ad hominem (ad personam) nie polega na atakowaniu rozmówcy, a na wysuwaniu z przysługujących mu własności wniosku na temat prawdziwości jego twierdzenia. Więcej, nie chodzi tu o własności w ogóle, a o własności niezwiązane z jego kompetencjami poznawczymi czy niewpływające na jego prawdomówność. I tak argumenty:

X twierdzi, że po jego pokoju biegają białe myszki
X jest pijany
Zatem prawdopodobnie po jego pokoju nie biegają białe myszki

X twierdzi, że ostatniej nocy zaliczył trójkącik
X ma tendencje do zmyślania
X jest brzydki jak noc
Zatem prawdopodobnie X nie zaliczył trójkąciku ostatniej nocy

są mocnymi argumentami indukcyjnymi, zaś argument:

X twierdzi, że A
X jest kobietą/facetem/katolem/ateistą/dzieckiem/żydem/prawicowcem/(tu wstaw dowolną własność niezwiązaną z kompetencjami X)
Zatem nie A

jest błędny. Widać różnicę?

Na koniec gwiazda wieczoru, pogromca tak wykopowych katoli, jak i ateistów. Całe narody padają przed nim na kolana, drżąc ze strachu. Oto argument z niewiedzy:

Nie ma dowodów, że A
Zatem nie A

Albo:

Nie ma dowodów, że nie A
Zatem A

Aby argument był rzeczywiście argumentem z niewiedzy, musi on przybrać taką formę. Wbrew temu, co wypisują geniusze pokroju @lakukaracza_ (w tym wpisie) czy @przesympatyczny_pan (w tym wpisie), a nawet tuzy jutubowego racjonalizmu (w tym filmiku):

1. Inference to the best explanation nie jest argumentem z niewiedzy.
2. Brak dowodów na istnienie czegoś jest całkiem racjonalnym powodem odrzucenia tezy, że to coś istnieje.
3. Argument kosmologiczny nie jest argumentem z niewiedzy (o #!$%@? xd).

Ad. 2: Wnioskowanie na podstawie braku dowodów na określoną hipotezę jest powszechną praktyką w działalności naukowej, bowiem hipotezy takowe generują przewidywania, zaś brak potwierdzenia tych predykcji można uznać za racjonalny powód odrzucenia hipotezy. Trzymając się samej filozofii, nic nie stoi na przeszkodzie, aby stworzyć poprawny dedukcyjnie argument, biorąc za przesłankę brak dowodów:

Jeśli istnieją jednorożce, to powinniśmy znajdować dowody ich istnienia np. czaszki z rogiem
Nie znajdujemy takich dowodów
Zatem jednorożce nie istnieją

Można podnosić obiekcje wobec pierwszej przesłanki (jednorożce są magiczne), lecz żadna nie zmieni faktu, iż argument ten jest poprawny i błąd nie występuje. Podobnie można tworzyć argumenty indukcyjne. Co więcej, formułując i przywołując określone stanowiska epistemologiczne, uzasadnionym jest argumentować za odrzuceniem tezy o istnieniu jakiegoś bytu na podstawie braku dowodów na jego istnienie, łącząc to z zasadą oszczędności ontologicznej. Taki oszczędny ontologicznie ewidencjalizm byłby wprawdzie stanowiskiem problematycznym do obrony, jednak nie byłoby tam mowy o ad ignorantiam.

Na tym kończymy. Omówiłem wprawdzie tylko nieliczne przykłady błędów, ale zdaje mi się, że tyle wystarczy, aby pokazać zarówno to, co pokazać chciałem, jak i to, czego pokazywać nie chciałem, to drugie bowiem ujawnia się w tym właśnie fakcie, że się nie ujawnia, lecz nie sposób ujawnić tego inaczej jak przez brak ujawnienia, jako że ujawnić wymaga powiedzieć, co jest tożsame z pomyśleć, a ja o tym pomyśleć nie jestem w stanie. Kolejny wpis miał dotyczyć problemów z filozofii logiki, ale to byłyby straszne nudy, podobnie zresztą jak nawet zgrubne omówienie systemów nieklasycznych i rozszerzeń modalnych. Stąd chyba skrobnę nieco na temat tego, czy Frodo jest/był/(?) Powiernikiem Pierścienia, czy ktoś taki jak Frodo istnieje, a jeśli nie istnieje, to co w ogóle istnieje i co znaczy to, że coś istnieje. Chociaż teraz, kiedy to napisałem, stwierdziłem, że to dopiero będzie nudne xd. Jak ktoś ma propozycje, to mile widziane będzie zawarcie ich w komentarzu.

Ach, wszyscy tylko o sensie życia, istocie świadomości, istnieniu boga, Chaosie, wagonikach i o tym, że człowiek działa, a przecież ontologia predykatów i teoria nazw to tak szalenie zajmujące tematy.

Spamlista dla zainteresowanych: KLIK

#nowyonanizm #filozofia #logika #gruparatowaniapoziomu
Pobierz
źródło: comment_SaO0WY00JABTQbNfQJmqreRO5WCUEpmk.jpg
  • 60
Z punktu widzenia dyskutujących nie ma znaczenia, że wnioskowanie jest poprawne, jeśli przesłanki są widocznie błędne.


@KomosaBiala: Ma duże znaczenie, bo od tego zależy, czy dyskutujący powinien skupić się na wykazaniu niepoprawności samego toku wnioskowania czy którejś z przesłanek. Jak sam przyznajesz w tym przypadku wnioskowanie jest poprawne, przesłanka "Nie znajdujemy takich dowodów" jest prawdziwa, więc skupiasz się na wykazaniu, że przesłanka "Jeśli istnieją jednorożce, to powinniśmy znajdować dowody ich istnienia"
Żaden logik nie nazwałby tego błędnym argumentem.


@Turysta_Onanista: Bo logika widocznie bardziej obchodzi, czy argument spełnia wymagania formalne, niż czy wniosek ma coś wspólnego z rzeczywistością.

No, ale wtedy czyni ona ten argument poprawnym.


Co z tego, że poprawnym, jeśli wniosek pozostaje bezpodstawnym z praktycznego punktu widzenia?

Owszem, przecież we wpisie napisałem, że czasem brak dowodów jest dowodem na brak.


Z tym się nie zgodzę. Czasem po prostu praktyczniej jest uznać,
@KomosaBiala: > Mam na myśli to, że "poprawność" argumentu jest poprawnością iluzoryczną, teoretyczną, nie mającą nic wspólnego z siłą argumentu.

Ależ ma, wystarczy rozpatrzyć przykład, gdzie to sam argument jest niepoprawny, źle sformułowany:
1. Ssaki to zwierzęta.
2. X to ssak.
Wobec tego X jest zielony.

Wbrew temu co piszesz, poprawność argumentu ma coś wspólnego z siłą argumentu. Masz dwie przesłanki - pierwsza jest prawdziwa, druga - nie wiemy. Wiemy natomiast,
istotą sprawy jest to, że te przewidywania musimy sprawdzić eksperymentalnie, dostarczając tym samym dowodów na ich prawdziwość lub fałszywość.


@mezosomy: to jest trochę kwestia semantyki; jeżeli postulujemy np istnienie krasnoludków i z ich istnienia miałoby wynikać ze gubią po ludzkich domostwach małe czerwone czapeczki, to rzecz jasna, tak jak mowisz, odrzucenie tezy idzie na zasadzie niezgodności przewidywań z zaobserwowanymi zjawiskami, ale w pewnym sensie — choć dość trywialnym — ta niezgodność
Poprawność argumentu jest istotna, bo niezbędna, by w ogóle zacząć rozpatrywać przesłanki.


@mezosomy: Może ujmę to tak: poprawność argumentu jest konieczna dla merytorycznej dyskusji, ale niewystarczająca. Z mojego punktu widzenia argument niepoprawny po prostu nie jest żadnym argumentem, bo o niczym mi nie mówi. Poprawność argumentu, raz ustalona, jest dla mnie przezroczysta.
@Croce: @Turysta_Onanista: Chyba już wiem, gdzie dokładnie widzę problem:

Fałszywość przewidywań hipotezy jest utożsamiana w tekście OPa z brakiem dowodów na hipotezę. Tak przecież nie jest - nawet przyjmując "krasnoludkowy" sens sformułowania brak dowodów jest to zupełnie odrębna, niezależna sprawa:

Nie przeprowadziliśmy żadnych obserwacji:
brak dowodów na hipotezę, przewidywania nieokreślone

Przeprowadziliśmy jakieś obserwacje i wyniki nie zgadzają się z przewidywaniami:
brak dowodów na hipotezę, przewidywania być może fałszywe

Przeprowadziliśmy więcej
@mezosomy:

Jednocześnie twierdzi, że oznacza to, że odrzucają hipotezy na podstawie braku dowodów


Ja to rozumiem jako "brak dowodów potwierdzających tę hipotezę", czyli właśnie zgodność z (nietrywialnymi) przewidywaniami wynikającymi z tej hipotezy. Czasami może to być po prostu "dowód na istnienie X", jeśli głównym przewidywaniem hipotezy jest to że coś miało miejsce/zaistniało, ale zwykle jest to cały zbiór przewidywań które są mniej lub bardziej specyficzne dla hipotezy i jej alternatyw.

W
@Neratin: Żeby było śmieszniej hipoteza istnienia boga i podobne tematy w tym przypadku akurat mnie nie interesują, gdyż jak zauważyłeś zwykle nie są one przedmiotem badań nauki. A to konkretne zdanie jest wg mnie problematyczne dlatego, że OP pisze o hipotezach naukowych powszechnie odrzucanych na podstawie braku dowodów na te hipotezy, a jednocześnie wspomina o falsyfikowalnych przewidywaniach, co sugeruje, że odrzucane są jednak z innego powodu.
@Turysta_Onanista: Przykład z życia
@mezosomy:

to konkretne zdanie jest wg mnie problematyczne dlatego, że OP pisze o hipotezach naukowych powszechnie odrzucanych na podstawie braku dowodów na te hipotezy, a jednocześnie wspomina o falsyfikowalnych przewidywaniach, co sugeruje, że odrzucane są jednak z innego powodu.


nie wiem dlaczego jest problematyczne, przecież zwykle to jedno i to samo, bo "brak dowodów na te hipotezy" oznacza w tym kontekście niezaobserwowanie fenomenów przewidywanych przy założeniu że hipoteza jest prawdziwa.

Przykład
@Neratin: Niezaobserwowanie rozpadu protonu jest w tym wypadku dowodem na nieprawdziwość przewidywań hipotezy i to na tej podstawie te modele odrzucono. Dowody na nieprawdziwość przewidywań to nie brak dowodów na hipotezę - wyżej tłumaczę, dlaczego wg mnie to dwie różne, niezależne rzeczy. Modele odrzucono na podstawie pierwszego, nie drugiego.
@mezosomy:

Dowody na nieprawdziwość przewidywań to nie brak dowodów na hipotezę


Jak dla mnie to jedno i to samo, to znaczy kiedy ktoś mówi "brak dowodów na X" to ma na myśli (albo powinien mieć na myśli) to że nie zaobserwowano czegoś co wynika z X i jednocześnie nie wynika z modelu zerowego czy hipotez alternatywnych.

Inny, prostszy przykład: "nie ma dowodów że duże dawki witaminy C leczą chorobę nowotworową" oznacza
@Neratin:

to znaczy kiedy ktoś mówi "brak dowodów na X" to ma na myśli (albo powinien mieć na myśli) to że nie zaobserwowano czegoś co wynika z X i jednocześnie nie wynika z modelu zerowego czy hipotez alternatywnych.


Tak, zgadzam się w zupełności. Ale zauważ, że nawet w tym rozumieniu są to dwie różne rzeczy. Ktoś mówiąc "brak dowodów na X" i mając na myśli to, że "nie zaobserwowano czegoś co
@KomosaBiala:

Bo logika widocznie bardziej obchodzi, czy argument spełnia wymagania formalne, niż czy wniosek ma coś wspólnego z rzeczywistością.


Podejrzewam, ze jedno i drugie ma dlań znaczenie. Sam przyznajesz, że jednak formalna strona argumentu ma znaczenie, nie tylko fakt, że wniosek zeń płynący jest prawdziwy. Nie wydaje mi się, abyśmy przyjmowali błędne argumenty, jeśli ich wniosek jest prawdziwy, bo zależy nam na tym, aby ta prawdziwość była zagwarantowana przez logiczną konieczność,
Lecz ta poprawność jest ustalana każdorazowo. Wydaje mi się, że różnica zdań między nami zasadza się na tym, że dla mnie strona formalna wnioskowania jest równie istotna, co strona materialna. Być może wynika to z moich indywidualnych zainteresowań. Przecież argument, którego wniosek jest prawdziwy, lecz który jest argumentem błędnym, jest argumentem do dupy, a prawdziwość wniosku jedynie dziełem przypadku. Dodatkowo to właśnie prawdziwość wniosku jest na ogół przedmiotem sporu.


@Turysta_Onanista: W
@Turysta_Onanista:
Ok, wygląda na to, że się zgadzamy. Przy założeniu, że obserwacji dokonano, rzeczywiście te dwa sformułowania stają się równoważne i w takim kontekście problemu nie ma.
We fragmencie:

zaś brak potwierdzenia tych predykcji można uznać za racjonalny powód odrzucenia hipotezy

mogłeś mieć na myśli też sytuacje, gdzie takich obserwacji np. z powodu naszych ograniczeń jeszcze nie wykonano. W końcu brak potwierdzenia występuje również przed wykonaniem obserwacji.

Twoja odpowiedź też sugerowała
@KomosaBiala: Rzeczywiście, zdaje się, że z grubsza piszemy o tym samym, tyle że używamy innych słowników.

@mezosomy: Cóż, te wpisy pełnią też dla mnie rolę ćwiczenia w jasnym i zwięzłym wyrażaniu swoich myśli. Wyrażeń nieprecyzyjnych, a nawet zwykłych omyłek, nie sposób uniknąć.
@KomosaBiala: Na to wygląda, że @Turysta_Onanista w tym wpisie kładzie nacisk na teorię, a ty na praktykę, ale odnoszę wrażenie, że trochę niesprawiedliwie traktujesz teorię i sugerujesz, że nie ma większego znaczenia w praktyce. Malarstwo to dziedzina nieporównywalnie mniej unormowana od logiki, a studenci ASP uczą się przecież teorii koloru. Teoria po prostu porządkuje pewne rzeczy i daje pewien wspólny język ułatwiający rozmowę o tej dziedzinie. Logik jest w stanie szybciej
Na to wygląda, że @Turysta_Onanista w tym wpisie kładzie nacisk na teorię, a ty na praktykę, ale odnoszę wrażenie, że trochę niesprawiedliwie traktujesz teorię i sugerujesz, że nie ma większego znaczenia w praktyce. Malarstwo to dziedzina nieporównywalnie mniej unormowana od logiki, a studenci ASP uczą się przecież teorii koloru. Teoria po prostu porządkuje pewne rzeczy i daje pewien wspólny język ułatwiający rozmowę o tej dziedzinie. Logik jest w stanie szybciej wyjaśnić innemu