Wpis z mikrobloga

To chyba jeden z moich pierwszych wpisów, natomiast pierwszy na Mirko w tagu #triathlon. W niedziele startowałem tym razem w Chęcinach, - dystans niby 1/4IM a olimpijka. Pływanie 950m + 40km + 10km z draftingiem. Poplątanie z pokręceniem, ale w tym roku to normalne u wszystkich organizatorów :) I tak po ostatnich zawodach w Mistrzostwach Polski, gdzie udało się zrobić bardzo fajny czas 02:16:01 w bardzo trudnych warunkach pełen optymizmu jadę by wystartować sobie w zawodach na zakończenie sezonu triathlonowego.

Niestety ostatnie 2 tygodnie to mój urlop i robota przy domu (bawię się w budowlańca, robię własnymi rękoma ocieplenie), nic poza tym. Zero treningów - więc trochę się bałem startować. Nigdy tak nie robiłem. Start był w niedziele, w sobotę jeszcze chciałem iść pokręcić na rowerze, niestety pogoda na to już nie pozwoliła.

No nic idę na żywioł, - mam nadzieję tylko, że nic mi się nie stanie i wyjdę z tego cało.

#plywanie - to start z wody. Ustawiony gdzieś przy bocznej linii staram się wystartować jak najdalej od wszystkich "pro" pływaków którzy lgną się do przodu, zanim jeszcze był jakikolwiek wystrzał.
No to start - ruszyłem mocno, ale bez podpalania, żeby nie złapać zadyszki. Płynę w czubie, mijając co chwila jakieś szuwary. W pewnym momencie widzę przed sobą jednego zawodnika i grupkę, która trochę zboczyła z trasy :) nic płynę swoje - ustawiłem się na boje i płynę nawigując co jakiś czas na nią, starając się przy tym trzymać stałe tempo.
Przed bojką jeszcze trochę przyśpieszam by wyrobić się przed tą grupką, wychodząc przy tym na 2 pozycję. Nawrót to walka z lekką falą w twarz, ale udaje się utrzymać drugie miejsce :) Tempo 1:37min/100m

#t1 - to podbieg z zalewu w Bolminie do strefy zmian i problemy ze znalezieniem suwaka i późniejszym zrzuceniem pianki zwłaszcza jednej nogi. Wybieg z rowerem już całkiem sprawniejszy, ale jeden kolega mnie uprzedza i wybiega przede mną ze strefy zmian :) wskakuje na rower, wsuwam stopy w buty i gonie. Na t1 jestem 3.

#rower - cisnę ile mogę by usiąść chwilę na koło wyżej wspomnianemu koledze, średnia ponad 40km/h. Jest dobrze, dojeżdzam do niego, a w między czasie dojeżdża do nas jeszcze jeden mocny kolarz. Niestety moja forma kolarska tego dnia była nienajlepsza (pewnie brak treningu wdał się we znaki). I tak po około 10km na mocniejszym podjeździe po prostu odpadam i jadę przez dłuższą chwilę sam.
Dopada mnie 3 grupa, mocniejsza liczniejsza, siadam im na koło, - odzyskuje moc :D Zbieram siły, przy tym jadąc bardzo szybko, po bardzo pofałdowanym terenie. Z każdym km bliżej mety staję się bardziej dynamiczniejszy i czuje się naprawdę dobrze. Jeszcze tylko ostatni podjazd pod ruiny w Chęcinach i ostra jazda w dół. Dojeżdżam w grupie natomiast przed nami tylko 2 kolegów wymiataczy rowerowych. Rower ~35km/h

#t2 - ładnie zeskakuje z roweru, wieszam go, bez żadnych problemów zakładam buty, biorę żel w rękę, zakładam daszek i wybiegam mijając sędziów. Dobiegam do drogi, a tu przeraźliwy głos sędziego - "GDZIE NUMER!!!", nie namyślając się spuściłem głowę i wróciłem po numerek który wisiał obok roweru, mijając wszystkich z mojej grupy. Powrót to jakieś 100m, czyli nadrobiłem 200, starałem się to zrobić szybko, ale nie powiem przybiło mnie to trochę.

#bieg - wybiegam z tej strefy po raz kolejny. Widzę, że wszyscy nadrobili nade mną sporo, do tego dochodzą ludzie z 1/8IM, o czym nie wiem, wkurzam się jeszcze bardziej, ale staram się cisnąć i tak pierwszy km - 3:55min/km, mijając pierwsze osoby. Kolejne były coraz to gorsze, przez dużą ilość podbiegów, temperaturę, oraz pewnie brak ostatnich treningów.
Jak zawsze staram się biec równo do samego końca, nawet jak głowa podpowiada inaczej. Nogi bolały coraz bardziej. Ale trzymałem 4:15min/km, nie schodziłem niżej. Na trasie biegowej straszna mieszanina. Ludzi 1/4, 1/8, sztafet, trudno się połapać kto jest kto. Ostatecznie kończę na 6 lokacie zajmując 2m-ce w swojej kategorii. Zapewne mogło być lepiej, ale to był taki test.
Test jak się zachowa organizm, po takiej krótkiej i nie krótkiej przerwie. Bieg bez nawrotki kończę według wskazań zegarka z tempem ~4:13min/km. W porównaniu do ostatnich zawodów z Kraśnika gdzie nabiegałem ~3:53min/km - słabo, ale tego dnia to było naprawdę max.

#podsumowanie

Pływanie 00:14:48
T1 00:00:51
Rower 01:11:42
T2 00:01:31
Bieganie 00:43:06

Meta: 02:11:55
Kończę całość na 2 żelach i wypitej połowie bidonu miodu rozpuszczonego w wodzie. Na mecie jestem strasznie styrany, głównie przez pagórki, których brakuje w treningach. Czwórki bolą do dziś, - ale lubię ten ból.

#straty
Uszkodzona stopa, pewnie przy wychodzeniu z wody nadepnąłem na coś, z tego co kojarzę był to kawałek gruzu. Mam siniaka, na szczęście żadnego rozcięcia - tylko boli jak cholera :)
Natomiast dzięki @footbalance, którzy odwiedzili zawody, dowiaduje się, że mam zbyt bardzo wysklepione stopy, co nie wróży za dobrze mojemu bieganiu :( ostatnio też pojawiły się bóle prawej stopy. Mam nadzieje, że to nie jest związane z tym co mi wyszło w badaniu.
Odpoczywam, robię przerwę 2-3 tygodnie od biegania, natomiast rower+pływanie jak na razie rekreacja :)

Opisałem się trochę, ale może kogoś zainteresuje, jak wygląda start od strony osoby która bierze udział w zawodach.

Ahoj triathloniści i oby do zobaczenia na trasie ( ͡° ͜ʖ ͡°)
dziorki - To chyba jeden z moich pierwszych wpisów, natomiast pierwszy na Mirko w tag...

źródło: comment_liNHPeQkf6DEtO7PlrNfpQgxFZjntwQi.jpg

Pobierz
  • 8
Praktycznie codziennie trenuje ;)

@dziorki: U mnie od mniej więcej roku podobnie, ale i tak wyniki masz poza moim zasięgiem, szczególnie w wodzie i na rowerze.
Ile jakich jednostek w tygodniu?
@hard1: hmm :) zaglądnij na strave do mnie... https://www.strava.com/athletes/triathlonowy
ogólnie dużo tego jest. Przeważnie jakieś 3-4 pływania, 4-5 rowerów i 2-3 biegania w tygodniu, oczywiście wszystko w okresie przedstartowym, czyli jakoś maj-sierpień. Poza tymi miesiącami trenuje zupełnie inaczej, bez spinania. W tym roku często nawiedzały mnie przeziębienia. Pod koniec wychodziło jakieś 12-13h tygodniowo :)