Wpis z mikrobloga

Fragment mojego opowiadania, jak myślicie będzie coś z tego? ( ͡º ͜ʖ͡º)

Droga
To nie jest właściwa droga

Niektórzy mówili że otrzymałam klucze do miasta twych snów
Bardziej ucieszy mnie wyjście poza mury i złapanie oddechu
Bardziej skłonna jestem wspiąć się lub ujarzmić wewnętrzne morza
Jestem bardziej żywa czując wewnątrz pałacu pełnego drzew
Robię to z powodów, których nawet nie mogą sobie wyobrazić
Tracę siebie, zatchnięta czymś więcej, niż tym co zobaczyli.
Nie jestem niewolnikiem chciwości
Nie czekam na objęcia twej fałszywej uczciwości
Nigdy nie byłam na sprzedaż, mimo tego, że myślisz że wiesz czego chcę
Więc niech zostanie postanowione
Niech ta muzyka służy paktowi
Niech się szerzy jak zaraza
Niechaj zrodzi szlachetny owoc
Tego jest więcej niż na pierwszy rzut oka
Tego jest więcej, niż wynosi cena już wysoka
Jeśli nie widzisz nieba, sztucznego światła już ci nie potrzeba
Nie mogę przewidzieć swojej ścieżki, ale oni nie widzą mojej przeszłości
Uciekam przed błyskiem, wbiegając wprost w podmuch
Góra egoizmu zbudowana na stercie śmieci
To dokładnie to co otrzymujesz, kiedy wszystkiego nie przewidujesz.

To nie jest właściwa droga
Ale to moja droga
Zack Hemsey - Droga, tłumaczenie julekkrzebietke

Prolog
Wojna. Wojna się nie zmienia. Tylko w mediach i holo wygląda pięknie i schludnie. Paru żołnierzy biegnących za innym trzymającym flagę. Cięcie. Wstąp do armii, odmień swoje życie. Gdy leżysz w okopach, we własnych wymiocinach i krwi, patrząc w oczy trupowi, którego masz na wyciągacie ręki, tak blisko jak kochanka, wojna traci sens. Życie także.
Nikt już nie pamiętał o co rozpoczął się konflikt, który trwał od wielu lat. Może tylko politycy. Dlaczego planeta nazwana Eden zmieniła się w piekło. Dlaczego konflikt przerodził się w wojnę w świecie, który miał być idealny. Ale stało się. Wojna trwała od pół roku. A populacja Edenu nie była zbyt duża. Dlatego do wojska przyjmowano coraz młodszych. Moje życie, straciło sens gdy zmarła matka. Ojca nie znałam. Gdy kryzys zajrzał w oczy ludziom, gdy brakowało lekarstw i pracy, brakowało jedzenia, armia była szansą. Dostaniesz jedzenie i żołd. Jeśli przeżyjesz także rentę weterana. Cóż miałam zrobić? Wstąpiłam w wieku siedemnastu lat. Nie sądziłam, że od razu trafię na pole bitwy. Któż wysłałby rekrutów po dwutygodniowym szkoleniu na pierwszą linię frontu? Myliłam się. A może to zwiad się pomylił.

1.
Mieliśmy tylko zabezpieczyć jakieś lotnisko. A trafiliśmy prosto z transportowca pod ciężki ostrzał. Piechota przeciw artylerii. Pomyśleć, że zastanawiałam się, czy dam radę strzelić gdy zobaczę wroga. Pociągnąć spust, zabić. Nie miałam szans go zobaczyć. Pomarańczowo żółte chmury wybuchów dziesiątkowały dzieciaki nieprzygotowane nawet do walki. Biegłam, a ziemia drżała od eksplozji. Czarny, gęsty dym z płonących pojazdów i strąconych transportowców, wyrzucana w powietrze ziemia utrudniały widzenie. Zamieniały dzień niemal w noc. Patrzyłam na porozrywane ciała, dziesiątki ciał, rąk, nóg. Musiałam je omijać. Po kolejnym wybuchu, prawie tuż za mną, pod nogi wpadła mi część korpusu dziewczyny. Tylko kawałek, powyżej piersi, z jedną ręką. Znałam ją, to była Meg. Twarz miała nie nienaruszoną. Wydawało mi się, że przez chwilę patrzyła na mnie, a jej usta drgały. Nie bałam się już. Byłam przerażona. Kawałek dalej chłopak bez nóg błagał o pomoc. Rannych i zabitych przybywało z każdą chwilą, aż wydawało mi się, że biegnę sama, nie wiadomo po co. Po śmierć?

Aż bieg się skończył, znów bliska eksplozja, coś uderzyło we mnie bardzo mocno, wpadłam do prowizorycznych okopów. Wprost przed swojego dowódcę. Miał otwarte oczy i usta. Ale była go tylko połowa. W głowie mi huczało, słuch straciłam chyba już dawno temu, nogi i plecy bolały, prawdopodobnie oberwałam odłamkiem. Czułam tylko drżenie ziemi. A potem ciszę. Więc to mój grób?

Nie wiem jak długo leżałam po tym jak już ustały eksplozje. Godziny, dni? Bałam się ruszyć, przerażenie sparaliżowało mnie. Gdzie wsparcie? Gdzie transportowce ewakuacyjne? Była tylko cisza i śmierć. I kawałek nieba, który widziałam z okopu. A potem usłyszałam coś, co przeraziło mnie jeszcze bardziej, choć wydawało mi się to już niemożliwe. Strzały z broni ręcznej. Pojedyncze. Oni nie brali jeńców.

Udawać martwą? Przeżyć? A potem co? Instynkt wziął górę nad wszystkim innym. Mój mundur był przesiąknięty krwią, nie tylko moją. Plan mógł się udać. Przykryłam się częściowo jakimś ciałem, ułożyłam w nienaturalnej pozycji. Pod ręką ukryłam sztylet. Czy dam radę go użyć? Czekałam. Aż nadszedł czas próby. Ktoś wskoczył do okopu. Oczy miałam otwarte, wpatrzone w jeden punkt, oddychałam najciszej jak potrafiłam. Byle nie mrugnąć. Bałam się, tak jak jeszcze nigdy w życiu. Ktoś stanął nade mną, pochylił się, aż znalazł w moim polu widzenia. Dziewczyna. W moim wieku. Miała szeroko otwarte oczy. Musiała coś zauważyć. Może kropelkę potu spływającą z mojego czoła. Drgnęła. Spojrzałam jej prosto w oczy. No dalej, strzelaj! Nie chcę się już dłużej bać! Ale usta ułożyły się w inne słowa. „Proszę, nie”. Patrzyła na mnie chwilę prawie dotykając lufą karabinu, a potem wykonała jeden gest. Przyłożyła palec do warg. „Siedź cicho”. I odeszła. Oszczędziła mnie. Dlaczego? Może trafiła tu tak samo jak ja? A może w moich oczach zobaczyła swój strach?

#tworczoscwlasna #piszzwykopem #scifi
xandra - Fragment mojego opowiadania, jak myślicie będzie coś z tego? ( ͡º ͜ʖ͡º)

D...
  • 9