Wpis z mikrobloga

11 września 2001 roku zmienił oblicze świata, jednak zaledwie kilka dni po zamachu terrorystycznym doszło do niecodziennego incydentu, który przez ponad 16 lat nie został wyjaśniony. Dnia 14 września 2001 roku do recepcji wchodzi młody, przystojny mężczyzna. Zadbany, choć wychudzony (64 kilogramy przy ponad 180 cm wzrostu) prosi o pokój na formularzu podpisuje się jako Lyle Stevik, zaś podany adres to 1019 S. Progress Ave. Meridian. Za nocleg płaci 43.87 dolarów gotówką i bierze kluczyk do pokoju numer 8.

Recepcjonistka nie miała wówczas prawa wiedzieć, że Lyle Stevick (przez "ck" na końcu) był jednym z bohaterów książki You must remember this. Treść książki jest tutaj niezwykle ważna, gdyż książkowy Lyle miał skłonności samobójcze (co ważne, ostatecznie przeżył). Po godzinie poirytowany wraca do recepcji. Unika kontaktu wzrokowego, jest wytrącony z równowagi. Wzbudza w recepcjonistce niepokój. Mimo, że hotel mieści się na uboczu, Lyle skarży się na hałas. Recepcjonistka zastanawia się, dlaczego podjęcie decyzji o zmianie pokoju zajęła gościowi aż godzinę? Wręcza mu klucz do pokoju numer 5, zmieniając na formularzu ósemkę na piątkę.

Piątka ma to samo zakurzone wyposażenie, jednak różni się szczegółami i rozmieszczeniem mebli. Ma też szerszą wnękę z rurką na wieszaki. Lyle spędza tam piątkową noc i postanawia przedłużyć pobyt. Nie wiadomo, jak spędza kolejne dni, ale w weekend nie wpuszcza sprzątaczki, za to prosi ją o kilka dodatkowych świeżych ręczników. Warto wspomnieć, że Lyle był jedynym gościem w tym motelu. W poniedziałek 17 września o godzinie 11 mija doba hotelowa, choć pan Stevik jeszcze się nie wymeldował. Pokojówka zostaje zmuszona do przypomnienia klientowi o obowiązku wymeldowania, jednak o 11:30 nie uświadczy żadnej reakcji na jej pukanie do drzwi. W końcu postanawia wejść do pokoju. Nie śpi. Plecami do drzwi klęczy w rogu pokoju, z głową uniesioną do góry. Ma otwarte oczy. Pokojówka jest przekonana, że się modli. Zakłopotana brakiem reakcji gościa wychodzi i dzwoni do swojego współpracownika, prosząc o radę, co ma zrobić z pobożnym dziwakiem spod piątki.

Pracownik pojawia się w motelu i razem z pokojówką wchodzi do pokoju numer 5. Zauważa, że Lyle sklęczy w ten sam sposób, jaki pokojówka opisała wcześniej. Jednak on zauważ pasek zaciśnięty na szyi Lyle'a, tak samo jak sine, opadnięte dłonie i nieobecny wzrok. Lyle Stevik nie żyje.

Po wezwaniu służb pracownicy motelu zauważają kartkę. Była złożona, z napisem "for the room", w wewnątrz której znajdują 160 dolarów w dwudziestkach. Wezwani policjanci przeszukując pokój znajdują dwa zużyte ręczniki. Trzy dodatkowe, o które Lyle poprosił pokojówkę wciąż leżą złożone na krześle.W szufladzie trochę drobnych, pasta, szczoteczka do zębów. W koszu na śmieci lokalna gazeta, plastikowy kubek Pepsi, rolka po papierze toaletowym, oraz zgnieciona w kulkę biała kartka z ręcznie napisanym drukowanymi literami słowem SUICIDE (samobójstwo).

Koroner za przyczynę śmierci uznaje uduszenie. To, co jasne od początku, się potwierdza. Lyle Stevik się powiesił. Policja chce dotrzeć do krewnych Lyle'a, jednak w pokoju nie znajdują żadnych dokumentów. Nie miał ze sobą żadnego dowodu tożsamości, płacił tylko gotówką. Policja pyta pracowników hotelu, czy pamiętają, czy Stevik miał ze sobą jakiś bagaż. Recepcjonistka nie jest w stanie powiedzieć, czy miał ze sobą plecak, czy nie. Być może kierowca jedynego kursującego w okolicy autobusu coś pamięta? Ale kierowca nie dość, że nie pamięta, czy przyjezdny mial plecak, to nie pamięta w ogóle nikogo podobnego do zmarłego mężczyzny. Mieszkańcy Amanda Park również nie przypominają sobie żadnego szczupłego i wysokiego bruneta kręcącego się po okolicy.

Policja liczy, że Lyle wkrótce znajdzie się w bazie osób zaginonych. Ale ani przed jego śmiercią, ani w tygodniach po, nikt nie upomina się o swojego syna, brata, męża, o czarnych dłuższych włosach zaczesanych do tyłu. Odciski palców i DNA Stevika przechodzą przez policyjne bazy danych. Cisza. Policjanci jadą 600 kilometrów na 1019 S. Progress Avenue w Meridian - pod adres podany podczas meldowania do Lake Quinault Inn. Trafiają na hotel, w którym nikt nie kojarzy Lyle'a Stevika, ani mężczyzny z fotografii.

Śledczy przeczesują kartoteki i spisy ludności. Po kilku dniach mają jasność, że ktoś taki, jak Lyle Stevik nigdy nie istniał.Rozpoczyna się tkanie z setek luźnych nici, prowadzących do nikąd. Dlaczego Stevik powiesił się na tak niskim wieszaku? Psycholog stwierdza, że musiało być to źródłem dodatkowego cierpienia, gdyż w trakcie (nawet zamierzonego) duszenia się, organizm wchodzi w tryb przetrwania i wszystkie siły skupia na przeżyciu. Zdławienie tej siły, to ponadludzki wysiłek. W swoich ostatnich chwilach, nie dbał o swój komfort, ale o komfort tych, którzy go znajdą (uregulowany rachunek i wysoki napiwek), a także sąsiadów - Stevik między ścianę a wieszak, wepchnął dwie poduszki, które miały wyciszać potencjalne uderzenia metalu o wnętrze wnęki. Dlaczego najpierw napisał kartkę informującą o samobójstwie, a następnie ją wyrzucił? Dlaczego czekał aż trzy dni? Dlaczego zrobił to w hotelowym pokoju?

Śledczych zastanawia wiele rzeczy. Za duże ubrania: jasnoniebieskie Levi'sy, szara koszulka z Fruit of The Loom, szaroniebieska koszula w kratę i pasek z widocznie zużytymi wszystkimi dziurkami. Podejrzewają, że Lyle sporo schudł w czasie poprzedzającym śmierć. Na jego dłoniach zauważają symetryczne, trochę zagojone i charakterystyczne dla bulimików rany, powstałe w wyniku wywoływania wymiotów. Czy Lyle był bulimikiem?

Koroner zwraca uwagę na niezwykle zadbane zęby - tak doskonały zgryz musi być efektem długiego i kosztownego leczenia ortodontycznego. To zdaje się potwierdzać pasta do zębów i szczoteczka - jedyne znalezione kosmetyki w pokoju zmarłego mężczyzny. Prowadzący śledztwo ma przeczucie, że tożsamość Stevika znajdzie się w którymś z domów należącym do klasy średniej, dość daleko od Amanda Park.

Ale jak odnaleźć rodzinę kogoś, kogo pochodzenia nie można być pewnym? Lyle może być zarówno rasy kaukaskiej, jak i latynosem, pochodzić z Bliskiego Wschodu, albo być po części rdzennym mieszkańcem Ameryki? Mężczyzna z pokoju numer 5 nie ma żadnych znaków szczególnych, poza blizną po wycięciu wyrostka i charakterystycznych, przyrośniętych do szczęki płatków uszu. Żadnego kolczyka, tatuażu, specyficznej blizny. Wyróżnia go tylko pieprzyk po lewej stronie mocnego podbródka. To trochę za mało.

Po kilku dniach badań, ciało Lyle'a Stevika zostaje pochowane 12 kilometrów od miejsca śmierci - w Aberdeen. Nie zostaje odprawiona żadna ceremonia, a grób jest nieoznakowany. Lyle znika z powierzchni ziemi. Choć zdjęcia denata widziały całe Stany, nikt nie potrafi rozpoznać Lyle'a. Od typowego Johna Doe różni go tylko pseudonim.

Po pięciu latach od śmierci Lyle'a Stevika, jego sprawa trafia w ręce jednego z kanapowych detektywów. Internet jeszcze dobrze nie zna mediów społecznościowych, a ludzie nie mają jeszcze świadomości, że w internecie nic nie ginie i jak potężna to siła. Jeden człowiek zaraża sprawą drugiego i tak po kilku latach tworzy się niemała grupka internetowych śledczych, badających wszystkie możliwe tropy. Historia Lyle'a trafia na Reddit i wkrótce staje się najsłynniejszą historią człowieka NN w Stanach. Dotąd nieznana, tajemnicza, mroczna, smutna i przedziwnie zwykła historia fascynuje już nie tylko mieszkańców USA. Dociera do Europy, Australii, Azji i obiega cały świat. W świetnie moderowanym wątku na Reddicie, pojawiają się nie tylko przeróżne teorie, ale wreszcie padają konkretne nazwiska. Wszystkie prowadzą do ślepych zaułków.

W sprawę szczególnie angażuje się Kanadyjka Lyndsay Sawler, która na Reddicie podpisuje się nickiem Urbex. Odkąd poznała historię Lyle'a, nie potrafi przestać o nim myśleć. A myśli, jak bardzo musiał być samotny człowiek, który wybrał sobie tak bolesną śmierć w tak odludnym miejscu i którego nikt, przez kilkanaście lat nie szukał. Człowiek, który za życia zrobił absolutnie wszystko, by zachować anonimowość i nie zostać odnalezionym i zidentyfikowanym, po swojej śmierci staje się legendą. Dla jednych jest jedną z wielu cikawych zagadek, dla innych staje się ważną częścią życia.

Wątek na Reddicie zalewają nowe analizy, opracowania zdjęć z sekcji zwłok uwzględniający naturalne ułożenie ciała, pomysły, co można jeszcze zrobić. Pojawia się pomysł zbadania izotopów szkliwa Lyle'a, by zlokalizować jego pochodzenie. Takie badania jednak koszują, a śledztwo dotyczące ustalenia jego tożsamości, od dawna jest zawieszone. Zaangażowani w sprawę internauci robią zbiórkę i w kilkadziesiąt godzin pieniądze na kosztowne badania zostają zebrane. Podczas, gdy próbki przy współpracy śledczych wędrują do laboratorium, ktoś tworzy wątek, w którym analizuje fryzurę Lyle'a, która w 2001 roku była bardzo modna wśród mającej meksykańskie korzenie młodzieży. Typ włosów - czarnych, grubych i prostych zdaje się potwierdzać tę teorię.

Zebrane pieniądze znacznie przekraczają potrzebną do badań izotopów kwotę, dlatego pojawia się pomysł, by zwrócić się do fundacji DNA Doe Project (na polski można by przetłumaczyć jako "DNA Nikomu Nieznanych"), która przeprowadza badania DNA i porównuje je z DNA dobrowolnie uploadowanymi do serwisów zajmujących się tworzeniem drzew genealogicznych. Taka opcja możliwa jest między innymi w MyHeritage.com, choć w Polsce jest jeszcze niedostępna. DNA Lyle'a zostaje wrzucone do kilku baz genealogicznych bez większych oczekiwań. Po kilkunastu latach śledztwa i tysiącach ślepych wątków, nie oczekuje się zbyt wiele. Tymczasem DNA Lyle'a znalazło swoją rodzinę w hrabstwie Alameda w Kalifornii.

Fundaca DNA Doe Project o wyniku badań zawiadamia policję. Śledczy wraz z grupą wolontariuszy dość szybko ustalają najbliższą rodzinę Lyle'a i jadą do Kalifornii. Ta wizyta dla rodziny to szok, bo przez niemal siedemnaście lat, byli przekonani, że ich syn żyje. W pewnym momencie swojego życia postanowił odciąć się od rodziny, a ta uszanowała jego decyzję. W chwili śmierci miał 25 lat. Krewni proszą o anonimowość zarówno dla siebie, jak i dla swojego syna. Komunikat o rozwiązaniu sprawy Lyle'a trafia na Reddit z informacją, że za dwa dni cały wątek zostanie zamknięty. Lyle został zidentyfikowany. Rodzina nie chce ujawnić jego danych, ale dziękuje, że tysiące osób włączyły się w poszukiwania tożsamości ich syna. Część internautów przyjmuje wiadomość z radością, dla części to gorzka pigułka - wciąż nie wiedzą, kim jest samotny i nieszczęśliwy brunet z Amanda Park. Nie rozumieją rodziny, która nie szuka swojego dziecka. Nie rozumieją, jakim cudem, przez ponad szesnaście lat nie natknęli się na jego podobiznę. Jak mogli go nie rozpoznać?

W załączonym zdjęciu wygenerowany komputerowo portret pamięciowy.
Spora część tekstu została przeklejona przeze mnie z blogu: http://krotkiporadnik.pl/lyle-stevik-czlowiek-przez-ktorego-internet-nie-mogl-spokojnie-spac , posiłkowałem się również wikipedią.
#csiwykop #kryminalistyka #gruparatowaniapoziomu
jedrzej-z-wadowic - 11 września 2001 roku zmienił oblicze świata, jednak zaledwie kil...

źródło: comment_8AYmk1BAeJh6fc2t0NisxkhlxLkQYmOr.jpg

Pobierz
  • 31
  • Odpowiedz
18+

Zawiera treści 18+

Ta treść została oznaczona jako materiał kontrowersyjny lub dla dorosłych.