Wpis z mikrobloga

@kultywator: tzw "piszczki". plastikowa wkładka z metalową znakowaną wkładką. podklejało się to do pudełka w środku, czasami po 2-3, w zależności od "wielkości' tytułu... no i do tego mieliśmy specjalne naklejki, które potem podklejało się na zewnątrz na łączeniach. jeśli były naderwane, znaczyło, że ktoś przy tym majstrował. ale te 'zabezpieczenia" wystarczały.
@kultywator:

oj taaaak! to było boskie przeżycie... z tym, że ja pracowałem na powiedzmy końcówce... tzn nic nie zapowiadało końcówki... to były boskie czasy VHS i lamentów, że co to jet DVD? a Blue-Ray? jakiś żart.

ale z takich najbardziej zapamiętanych z tego okresu (to było wiesz... 5 lat i zaraz po tym jak dostałem sie na studia w krakozji) bo wszystko przytoczyć. wiesz... 5 lat.

ale z tych najbardziej pamiętynych:
@kultywator: dzięki! dla mnie ta praca miała dość spory wpływ na moje obecne życie. ja zawsze chciałem pracować w branży filmowej za kamerą, i dlatego pomijając wiesz, klientów, tony takiej typowej pracy sprzedawcy, miałem dostęp do filmów. wtedy nie było tak rozwiniętych internetów, netfliksów, vodów itp itd. nie było jeszcze tak popularne kupowanie gazet z filmami. dlatego oglądanie za friko tylu filmów ile się chciało było czymś mega ważnym. dzisiaj moja