Wpis z mikrobloga

O nieszczęściu i o szczęściu

Jak już wcześniej wspomniałam, mój aktualny szef był pierwszą osobą, do której zadzwoniłam jak tylko zwolniono mnie z poprzedniej pracy. Nie wiedziałam jeszcze, że rozmawiam z kimś, kto lubi się rozbierać :P
O tym miałam się dowiedzieć dopiero później.

Najpierw jednak okazało się, że do tej pracy, którą on miał mi do zaoferowania nie nadaję się, bo nie umiem tworzyć stron www. Trudno - powiedziałam. Z resztą zajęcia jakie mi wymienił nie brzmiały porywająco. Ale powiedział mi, że chyba będzie miał dla mnie odpowiedniejszego od stycznia i zaraz po Nowym Roku zadzwoni (był koniec października). - - Taa, jasne – pomyślałam i szukałam dalej pracy.
I prawie mnie już pochłonął kolejny korporacyjny potwor. Prawie, bo nie przeszłam testów.
- Niestety za wolno pani pisze - usłyszałam od kobiety, która wcześniej zapewniała mnie, że te pracę mam jak w banku.
Co ty, babo gadasz?! Mam 30% mięśni, od 17 lat powinnam nie żyć a ty mi mówisz, że ja za wolno piszę?! Oczywiście nie powiedziałam tego. Pomyślałam tak tylko, słusznym gniewem owładnięta.
Ale żeby nie było, że jest gołosłowna zaproponowała mi… telemarketing.
Mam być kimś kogo nienawidzę? W życiu.

Pozwoliłam sobie na to, na co nie pozwoliłam sobie nawet w krytycznych przypadkach – załamanie. Zwłaszcza, że zachorowałam i groziła mi operacja stawu a po niej długa rekonwalescencja.
Właśnie się kończył pierwszy tydzień Nowego Roku, kiedy leżałam bez życia, wykończona trzecim antybiotykiem – w moim wypadku to prawdziwa chemioterapia.
Zadzwonił telefon – głos w słuchawce był miły, ale kompletnie nierzeczowy. Pytał mnie jaką bym chciała umowę, jak to jest z tymi dofinansowaniami dla niepełnosprawnych pracowników i czy możemy zaraz zacząć. Kolejna hiena – pomyślałam. W dodatku praca, którą mi proponował ciągle nie brzmiała dobrze. Jakiś portal, jakieś maszyny budowlane, jakaś grafika... co to ma być?
Powiedziałam temu miłemu, acz jeszcze wtedy podejrzanemu panu, że niestety aktualnie jestem chora, czeka mnie operacja i nie wiem co będzie dalej.
- Proszę do mnie zadzwonić jak tylko się pani lepiej poczuje, będę czekał – powiedział.
- Akurat… – pomyślałam.
Tak, to był Piotr – mój nowy szef :)

#pracazdalna #pracabaza #rozowepaski #viljuska
  • 9