Aktywne Wpisy
Wychwalany +48
Pytanie do osób urodzonych we #wroclaw lub ogólnie #dolnyslask
Czy zaznaczony obszar jest dla Was czarną dziurą?
Nigdy tam nie byłem, nie wiem co tam jest i po co miałbym tam jechać.
#turystyka
Czy zaznaczony obszar jest dla Was czarną dziurą?
Nigdy tam nie byłem, nie wiem co tam jest i po co miałbym tam jechać.
#turystyka
Czy dla Wrocławian zaznaczony obszar to czarna dziura?
- Tak 62.0% (1243)
- Nie 24.2% (485)
- Częściowo 13.8% (277)
xxxzzz +78
Mam pytanie do #emigracja: czy w innych krajach też ludzie mają problem z myciem przed wejściem na basen? #!$%@?, chodzę regularnie i może z 5% osób bierze prysznic przed wejściem do basenu. Prysznice są robaki po to, żebyście myli się przede wszystkim przed a nie po basenie. Ale robaki robią zupełnie odwrotnie. I już pomijając to, że wnoszą bakterie do wody, to jeszcze ten smród zmiksowanych perfum, szczególnie jak jakieś Karyny
Brandon Swanson był 19-latkiem mieszkającym w Marshall (Minesota). Chłopak dużo czytał, interesował się przedmiotami ścisłymi i był bardzo przywiązany do rodziny. 14 maja 2008 roku świętował u kolegi, mieszkającego w Canby, koniec szkoły i to właśnie wtedy widziany był po raz ostatni.
Po zakończeniu imprezy (na której podobno nie pił alkoholu) wsiadł w samochód i pojechał do domu. Błotnista droga prowadziła przez las, nastolatek najprawdopodobniej wpadł w poślizg, stracił panowanie nad pojazdem i wpadł do rowu.
Około godziny 0.30 zadzwonił do swojego ojca, żeby po niego przyjechał. Twierdził, że jest między Lynd a Marshall. Rodzice Brandona ubrali się i wyruszyli w drogę, nie rozłączając się z synem. Chłopak bardzo dobrze znał drogę, którą wielokrotnie przejeżdżał i miał świetną orientację w terenie. Był przekonany, że wie dokładnie gdzie jest i opisywał rodzicom otoczenie. Szacował, że powinni dojechać do niego w około 10 minut.
Po niedługim czasie rodzice dojechali do tego miejsca, zaczęli mrugać światłami i zapytali syna, czy ich widzi. Nastolatek zaprzeczył i powiedział, że teraz on mruga, ale małżeństwo również go nie widziało. Atmosfera zrobiła się dosyć nerwowa i chłopak rozłączył się. Po sześciu próbach jednak odebrał, i powiedział, że widzi światła miasta Lynd i idzie drogą przez las do swojego kolegi, a oni mają jechać do domu.
Ojciec nie dał jednak za wygraną. Postanowił odwieźć swoją żonę do domu i samemu szukać syna, cały czas rozmawiając z nim przez telefon. Połączenie trwało 47 minut, podczas których mężczyzna jeździ drogą między Lynd a Marshall w tą i z powrotem, jednak nie widział Brandona.
O godzinie 2.00 w nocy nastolatek niespodziewanie powiedział "oh shit" i rozłączył się. Ojciec ponownie starał się do niego dodzwonić, jednak syn nie odbierał. Cały czas przemierzał drogę w jedną i drugą stronę, jednak po Brandonie nie było ani śladu.
O 6.30 została zawiadomiona policja, która początkowo zbagatelizowała sprawę. Gdy jednak rozpoczęto poszukiwania okazało się, że samochód nastolatka znajdował się około 25 mil od miejsca, w którym twierdził, że był. Ojciec wciąż wydzwaniał do syna, jednak bezskutecznie. Trzeciego dnia poszukiwań bateria ostatecznie rozładowała się i telefon od razu przełączał się na pocztę głosową. Komórki nigdy nie odnaleziono.
Bardzo dużo osób zaangażowało się w poszukiwania. Mimo, że teren był błotnisty, nie znaleziono śladów stóp chłopaka. Psy podjęły trop prowadzący przez las, ale w okolicach rzeki nagle go straciły. Tak, jakby Brandon po prostu rozpłynął się w powietrzu. Nie było żadnych śladów osunięcia się do rzeki, mimo to była bezskutecznie przeszukiwana przez 30 dni. W 2011 roku policja zaprzestała poszukiwań, jednak co jakiś czas ochotnicy ponownie przeszukują teren.
Ciekawe w tej sprawie jest przekonanie Brandona, że jechał bardzo okrężną drogą do domu, podczas gdy jego samochód znaleziono przy bezpośredniej trasie. Może jednak jakiś alkohol wchodził w grę? Jednak, czy mógł być na tyle pijany, żeby pomylić swoje położenie o dziesiątki kilometrów, ale na tyle trzeźwy, żeby jego rodzice nie zorientowali się przez telefon? Może spotkał na swojej drodze jakiegoś miejscowego wariata, który postanowił go zabić? A jednak jak to możliwe, żeby przy dzisiejszej technice i możliwościach, poszukiwaniach prowadzących przez mnóstwo ochotników, nie znaleziono żadnego śladu?
Powstały różne teorie na temat tej sprawy, jednak żadna z nich nie tłumaczy wszystkiego. Gdyby zaatakowały go dzikie zwierzęta, znaleziono by chociażby strzępki ubrań. Gdyby ukrył się w jakimś miejscu i zamarzł, również odnaleziono by ciało. Najbardziej prawdopodobna wydaje się być teoria, że Brandon został potrącony przez samochód i przestraszony sprawca zabrał ciało chłopaka. Jednak nie było żadnego śladu takiego wypadku, ojciec twierdzi, że nie słyszał żadnego samochodu podczas rozmowy z synem, a trop prowadził do lasu...
Więcej o tej historii możecie zobaczyć na kanale Jaśmin
#historieriley (tag do obserwowania lub czarnolistowania) #ciekawostki #kryminalne
Od samego początku coś mi tu nie grało
Podaję mapkę terenu którą możecie sami przejrzeć:
https://www.google.pl/maps/@44.5777255,-96.027677,18741m/data=!3m1!1e3
Kontunuując... Teoria z dragami wydaje mi się dość prawdopodobna. Chłopak mógł równie dobrze po wypadnięciu z trasy siedzieć przez cały czas w tym aucie i
@RatKing czyli jak wracasz autem to sobie pijesz wódę? XD
@riley24: przez 3 dni władze nie potrafiły namierzyć włączonego telefonu komórkowego? Poza tym, że prawie pewne jest to, że był naćpany, to jednak coś ostro śmierdzi w tej historii.
W historii na yt jest to lepiej opowiedziane
Komentarz usunięty przez autora